10241, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiry� Bu�yczowS� wolne miejscaM�odzieniec w starannie odprasowanym granatowym garniturze z ciemnym krawatem stan�� w drzwiach izapyta�:- Kt�ry z pan�w jest, za przeproszeniem, Lwem Chrystoforowiczem? Obr�ceni w stron� go�cia stali w gabineciedwaj m�czy�ni. Jeden by� mo�e nie gruby,ale kr�py. �ysa g�owa fascynowa�a szlachetno�ci� linii. Male�kie, jaskrawo-niebieskie oczy patrzy�y na m�odegocz�owieka wnikliwie i uwa�nie. Drugi by�m�odszy, zaro�ni�ty, chudy, i wiecznie podniecony.- Pan jest Lwem Chrystoforowiczem? - zapyta� m�odzieniec zaro�ni�tego, kt�ry jako� bardziej wygl�da� mu nageniusza.Ale zaro�ni�ty z u�miechem wskaza� oczami �ysego, kt�ry powiedzia� ostro, jak powiedzia�by Sherlock Holmes:- Profesor Minc to ja. A pana niedawno postawiono na kierowniczym stanowisku i spotka� si� pan znieprzewidzianymi trudno�ciami, nieprawda�?M�odzieniec potulnie przytakn��.- I trudno�ci okaza�y si� tak wielkie, �e nie jest pan sobie w stanie z nimi poradzi�. I kto� znajomy,najprawdopodobniej kierownik naszego przedsi�biorstwobudowlanego, Korneliusz Uda�ow, poradzi� panu p�j�� do dobrego wujaszka Minca i poprosi�, �eby wynalaz�beton bez cementu, bo akurat cementu panu nie dowie�li,a plan si� wali. By�o tak czy nie?M�odzieniec odpowiedzia�:- Prawie tak.Dlaczego "prawie"? - Zdziwi� si� Minc. - Zawsze w takich sprawach mam racj�.- Przyj�� do pana poradzi� mi Misza Standal z gazety miejskiej, nie kieruj� budow�, tylko hotelem "G�".- By� nie mo�e! - wykrzykn�� Minc. - Iwana Prokofiewicza zdj�li !- Najwy�sza pora - zauwa�y� zaro�ni�ty Grubin. - Niech pan siada, I po co sta�.Grubin podsun�� m�odzie�cowi krze�o, ale ten odm�wi�.- Nasiedzia�em si� - powiedzia�. Trzeci dzie� przejmuj� dokumentacj�.- Do niczego si� panu nie przydam - wtr�ci� Minc. - Hoteli budowa� nie potrafi�, a je�li chodzi o dokumentacj�,to ze mnie ca�kowity profan.- Prosz� mnie najpierw wys�ucha�! zakwili� m�ody dyrektor. - Nazywam si� Fiodor Fiodorowicz �astoczkin,pracowa�em w rozpowszechnianiu film�w, a terazrzucili mnie na us�ugi. M�wi�: trzeba. Zgodzi�em si�. Hotel niedu�y, pretendent�w do ��ka wielu, obs�ugakuleje. Zreszt� co wam b�d� m�wi�, sami wiecie.- Wiemy, wiemy - opowiedzia� Grubin. - Wywieszk� "Nie ma wolnych miejsc" to macie przynitowan� na sta�e.- W zasadzie ma pan racj�. Ale co to zmienia? Przez dwa dni t�umaczy�em brak mi�sa b��dami poprzedniejdyrekcji, a dzisiaj wzywa mnie Bia�owielski ipowiada, �e pojutrze w naszym mie�cie nast�pi otwarcie sympozjum na temat hodowli rak�w i znaczenie tegowydarzenia wykracza daleko poza granice naszegoobwodu. Dla uczestnik�w sympozjum trzeba zabezpieczy� dwadzie�cia osiem luksusowych pokoj�w. Ja whotelu mam ich wszystkiego trzydzie�ci trzy. A wszyscyklienci maj� delegacj�, wszyscy w pretensjach. Do tego jeszcze w holu koczuje na walizkach co� z pi�tna�ciesztuk. Opowiedzia�em to wszystko mojemu przyjacielowi,Miszy Stendalowi, a on na to: pom�c ci mo�e jedynie profesor Minc. To prawdziwy geniusz. No to przyszed�em.Fiodor popatrzy� na Minca wzrokiem pe�nym m�ki. I Mincowi drgn�o serce. Jeszcze przed chwil� by�przekonany, �e kolejnemu petentowi poka�e drzwi. Alem�odzieniec rzeczywi�cie znajdowa� si� w krytycznej sytuacji. I pobudki mia� szlachetne. W sumie to wa�neznale�� dodatkow� powierzchni� mieszkalna...A do tego: wspania�y intelekt profesora Minca zetkn�wszy si� z nie rozwi�zanym problemem, zacz�� aktywniepracowa� niezale�nie od woli swego posiadacza.Wynajduj�c i odrzucaj�c tysi�ce wariant�w, stara� si� znale�� rozwi�zanie, nie pozwalaj�c LwuChrystoforowiczowi spokojnie spa� i przyjmowa� posi�k�w.- Nie - us�ysza� Lew Chrystoforowicz g�os Saszy Grubina. - Tu ci, Fiedia, i profesor Minc nie pomo�e. Jeszczenikomu nie uda�o si� zatrzyma� w naszymhotelu ot, tak sobie. To nie problem naukowy, tylko spo�eczny.- Problemy, kt�rych by nauka nie potrafi�a rozwi�za� nie istniej� - surowo odpowiedzia� profesor Minc.Wszystko na tym �wiecie jest ze sob� powi�zane.- Oho - powiedzia� Sasza Grubin - co� mi si� wydaje, �e ca�e moje gadanie na nic. Czuje moje serce, �e pan si�we�mie za ten hotel.- I to bez zw�oki - powiedzia� Minc. - Jeste�cie wolni. Rozpoczynam proces my�lowy.- A kiedy mam przyj�� po odpowied�? - z nadziej� w g�osie zapyta� dyrektor hotelu.- Sympozjum jest pojutrze? No to jutro po obiedzie.Nazajutrz o trzeciej Fiodor �astoczkin sta� ju� pod oknem profesora. Nerwowo zaciera� r�ce, patrzy� w g�r�, alew sumie zachowywa� si� nienatr�tnie.Wreszcie g�owa profesora pojawi�a si� w oknie, s�o�ce odbi�o si� w �ysinie i lustrzany zaj�czek polecia� wchmury.- Czemu pan, nie wchodzi? - krzykn�� profesor.- Ba�em si� panu przeszkadza� odpowiedzia� dyrektor hotelu.- Ju� mo�na - oznajmi� Minc. Jab�ko spad�o.Siedzieli w gabinecie Minca od trzeciej do dziewi�tej. Z pokoju dobiega�y g�osy to podniesione w sporze, toprzycichaj�ce refleksja. Po sze�ciu godzinachkryzys hotelowy w Wielkim Guslarze zosta� rozwi�zany. A Fiodor poszed� do siebie, tul�c czule do piersi ci�k�metalow� skrzynk� z urz�dzeniem, kt�re LewChrystoforowicz konstruowa� w innym co prawda celu, ale m�drze je przystosowa� do rozg�szczania lokator�w.By�o ju� ciemno, kiedy Fiodor wszed� do ��tego budynku, dawnego hotelu "Promenada" s�u��cegoprzyjezdnym kupcom, a teraz po dobudowaniu drugiego pi�trai wymianie aksamitnych portier na nylonowe zas�ony - b�d�cego siedzib� miejskiego hotelu "G�" - agendyprzedsi�biorstwa us�ug komunalnych.W holu, pod ogromn�, nadnaturalnej wielko�ci kopia obrazu Riepina "Iwan Gro�ny zabijaj�cy swego syna,Iwana" mrowili si� jak pogorzelcy bezdomni klienci.Dyrektora ze skrzynk� nikt nie podejrzewa� o bycie dyrektorem, wi�c bez przeszk�d przedosta� si� do swegogabinetu. Tylko rubensowska w wyrazie Dusia,dy�urna recepcjonistka, osadzi�a wzrokiem na miejscu czarnow�sego m�czyzn�, kt�ry usi�owa� jej podetkn��wype�niony blankiet meldunkowy. RecepcjonistkaDusia by�a przekonana, �e im mniej d�br, tym lepiej dla niej - ich szafarki, bo zawsze przecie� znajdzie si�cz�owiek m�dry, got�w w�a�ciwie oceni� jejwielkoduszno��.Nast�pnego dnia dyrektor hotelu wcze�niej przyszed� do pracy. Dusia jeszcze drzema�a za barierk�, w holu nakrzes�ach i walizkach spali bezdomni klienci.U siebie w gabinecie dyrektor otworzy� sejf, w kt�rym sp�dzi�a noc wynaleziona przez profesora Mincamaszyna, wyj�� j� i postawi� na biurku. Potem w��czy�do pr�du. I w tym momencie zadzwoni� telefon. Dzwoni� sam Bie�osielski:- I co robimy, �astoczkin? - zapyta�.- Pomie�cimy - spokojnie odpowiedzia� Fiodor.Bie�osielski westchn�� i uprzedzi�:- Tylko grzecznie, bez skandali! Poprzednich go�ci si�� nie wysiedla�! Nie zapominaj, �e has�o "cel u�wi�ca�rodki" wymy�lili �redniowieczni wstecznicy,jezuici. Nam z nimi nie po drodze!- �adnych jezuit�w - odpowiedzia� �astoczkin. - My�l� nawet, �e zostanie troch� wolnych miejsc.- No, no... - powiedzia� Bia�osielski. Jego zadanie poleg�o na tym, aby podw�adni uprawiali swoje skromne niwy,nie gwa�c�c zasad humanitaryzmu. A szczeg�y- to ju� ich sprawa.Urz�dzenie pracowa�o. Miga�o lampkami i cicho szumia�o, jak przystoi fantastycznej maszynie. Od�o�ywszys�uchawk� �astoczkin zacz�� naciska� guziki...P� godziny p�niej wyszed� do holu. Pogorzelcy gnie�dzili si� pod obrazem. Dusia malowa�a na niebieskosztuczne rz�sy, z�ote pier�cionki sypa�y w s�o�cuskry: Rubensowska recepcjonistka by�a uci��liwym spadkiem po poprzedniej dyrekcji.- Na dzi� jest pani wolna - powiedzia� �astoczkin. - Pokoje sam porozdzielam.- Co tam dzieli�! - odpowiedzia�a Dusia. - Wolnych miejsc nie ma. Fiodor nie wdawa� si� z ni� w dyskusj�.Poczeka�, a� Dusia wyjd�ie i otworzy� ksi��k�meldunkowa. Wyj�� z kieszeni karteczk� z tajemniczymi znaczkami i szybko nani�s� je na rubryki ksi�gi. Potemwyszed� na ulic�, zerwa� niklowana tabliczk�"Nie ma wolnych miejsc" i przymocowa� do drzwi kartk� z napisem "Wolne miejsca s�". Wr�ci� do holu,spojrza� na budz�cych si� pogorzelc�w i oznajmi� im:- Towarzysze, prosz� podchodzi� po kolei. Postaramy si� zabezpieczy� wam powierzchni� mieszkalna!Nast�pne trzy dni sta�y si� dla miasta prawdziwym �wi�tem. Uczestnicy sympozjum udekorowanigigantycznymi znaczkami przedstawiaj�cymi czerwonego rakana b��kitnym tle spacerowali po mie�cie, podziwiali zabytki architektury i owocnie obradowali w komisjach i nazebraniach plenarnych. Po ich wyje�dziepe�en nieufno�ci Bie�osielski incognito odwiedzi� hotel "G�", zajrza� do ksi�gi meldunkowej, w kt�rej nieznalaz� �adnych nieprawid�owo�ci, i do ksi��kiskarg i wniosk�w, gdzie odkry� szesna�cie pochwa� pod adresem dyrekcji. Po tej wizycie Bie�osielski wyst�pi�na zebraniu Miejskiej Rady Narodowej ze zwi�z�ymacz dobitnym przem�wieniem na temat korzy�ci p�yn�cych ze stawiania na m�odych. Jako przyk�ad przytoczy�pozytywne zmiany w funkcjonowaniu hotelu, kt�rymostatnio kieruje towarzysz �astoczkin F. F.I tak to si� potoczy�o. W spokojniejsze dni Fiodor oddawa� ster w�adzy w r�ce recepcjonist�w, a gdy zbli�a� si�jaki� wi�kszy zjazd, odprawia� wszystkichdo dom�w i, sp�dziwszy p� godzinki w towarzystwie maszyny profesora Minca, z pie�ni� masow� na ustachzakwaterowywa� rozhisteryzowanych przyjezdnych.I tylko Ducia cierpia�a. W jej przekonaniu dyrektor by� n�dznym oszustem, alby wr�cz bandyt�. Zbyt dobrzezna�a si� na pracy w gospodarce komunalnej.�eby nie rozumie�, �e wyczyny �astoczkina pachn� czarna magi� i szalbierstwem. Wiedzia�a, �e hotel od czasudo czasu mie�ci dwa razy wi�cej go�ci ni� mapokoi. Strumie� dowod�w, wdzi�czno�ci dla Dusi zacz�� gwa�townie wysycha�. Ale zdemaskowanie dyrektoraokaza�o si� nie takie �atwe. Ksi��ki prowadzi� porz�dnie,a gdy zwala�y si� stada go�ci, pozbywa� si� Dusi. Raz o ma�o nie z�apa�a go za r�k�, ale wywin�� si� jak piskorz.By�o to tak. Z W�adywostoku przyjecha� autobu... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl