10507, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Abduhakim FaziłowFatamorganaSzybowiec zadygotał od silnego, głuchego uderzenia. Przycinięty do deskirozdzielczej Farhad w przecišgu kilku sekund odczuwał całym ciałem, jak szybowiecz wielkš prędkociš, zgrzytajšc, przeorywuje piasek. Potem równie nieoczekiwanie nastšpiłacisza. Farhad był całkowicie przytomny, ale poczštkowo nie uwierzył w to. Grobowa cisza!- pomylał. I w tej samej chwili go olniło. Przecież jest pod piaskiem! Musi jak najszybciejwydostać się na powierzchnię. Jeżeli teraz ma nad sobš choćby dwumetrowš warstwę piasku,to może się uważać za żywcem pogrzebanego. La-ryngofon milczał. Farhad wywołał samolot.Bez skutku. Radiostacja nie działała.Przednia szyba nie dawała się przesunšć. Zaklinowała się, albo, co gorsza, przygniótłjš piasek. Farhad zdjšł jednš z dwigni ręcznych sterów i kilka razy uderzył niš mocnow szybę. Szkło pękało powoli. Wreszcie udało mu się wybić dziurę wielkoci pięci. Nakolana posypał mu się gęsty strumień piasku. Walšc z całej siły poszerzył otwór, przy czympiasek zasypał go powyżej pasa. Wyjrzał przez otwór i poprzez piaszczysty pył zobaczył, żeznajduje się na dnie niewielkiego leja. Z trudem uwalniajšc się od piasku, który krępował jużprawie całe ciało, Farhad wylazł z szybowca, a następnie z leja.Widział, że od najbliższych siedzib ludzkich dzieli go co najmniej sto dwadzieciakilometrów. Samolot towarzyszšcy na pewno ustalił współrzędne miejsca katastrofy.Teraz pozostawało tylko jedno - położyć się na piasku, okryć kurtkš i czekać nakoniec burzy. Cały czas go zasypywało. Zdawało mu się, że przenikliwy suchy wiatrbezlitonie go wysusza. Piasek wywoływał ostry ból oczu, zgrzytał w zębach.Mniej więcej w półtorej godziny po katastrofie Farhad poprzez szum burzy usłyszałjakie wzmagajšce się wycie. Wstał, obejrzał się i wród kłębów piasku zobaczyłw odległoci chyba trzystu metrów cienkš talię rosnšcej tršby powietrznej. Zdumiało go, żerednica wirujšcego piaskowego słupa powiększa się zbyt szybko;ryk tršby wzmagał się. Farhad zobaczył wyranie, jak ze wszystkich stron w kierunkutršby, niczym do centrum wodnego wiru, mknie wzbijajšcy się z okolicznych wydm piasek.W cišgu kilkusekund ryk wydobywajšcy się z wnętrza tršby powietrznej wypełnił pustynię,zagłuszajšc wszystkie inne dwięki. Gigantyczna kolumna, której rozszerzajšcy sięwierzchołek niknšł w głębi bezbarwnego nieba, wyginajšc się leniwie posuwała się po jakimniepojętym torze. Farhad miał wrażenie, że tam, gdzie przechodzi tršba powietrzna, niknšcałe wydmy i wyłania się spod nich ciemna otchłań. Zerwał się huraganowy wicher.Poprzez zasłonę pyłu Farhad zdołał spostrzec, że tršba powietrzna osišgnęła rednicęstu metrów i powoli przesuwa się w jego stronę. Wkrótce piaszczysty pył przesłonił tenfantastyczny widok, tylko przeraliwy ryk przypominał o niespotykanej erupcji piasku prostow niebiosa. Farhad zrozumiał, że tršba zaraz oderwie go od ziemi i zakręci jak piórkiem.W bezsilnej rozpaczy próbował się wcisnšć w sypki piasek. Nagle jednak ryk stał się bardziejgłuchy, po czym zaczšł ucichać. Czujšc, że wicher także słabnie, Farhad podniósł głowęi stwierdził ze zdziwieniem, że tršba powietrzna znikła. Drobne wiry piasku rozwiewały się,topniały w oczach. Obserwujšc je, Farhad drgnšł i znieruchomiał. Poczštkowo nie uwierzyłwłasnym oczom.Leżał w odległoci zaledwie dwudziestu, trzydziestu metrów od krawędzi bezdennejprzepaci. W miarę osiadania piaszczystego pyłu wyłaniały się zarysy olbrzymiej rozpadlinyo stromych skalistych cianach. Wstrzšsajšcy widok roztaczał się na jej dnie... Wieżez otworami strzelniczymi, wysokie potężne mury. Wreszcie Farhad zobaczył całš twierdzę,jak gdyby wpisanš przez wytrawnych budowniczych w niezwykły pejzaż.Farhad wstał - wiatr osłabł, można już było ić - i jak zahipnotyzowany ruszyłw kierunku urwiska. Na skraju przepaci zamarł, olniony cudownym widokiem. Teraz zaczšłrozumieć, co się stało. Gdzie wysoko nad piaskami, tam, gdzie niedawno leciał szybowcem,zderzyły się dwa strumienie powietrza. Ich flanki zwarły się ze sobš, zawirowały tworzšcgigantyczny lej, którego ostrze w postaci tršby powietrznej dosięgało piaszczystych wydm,pokrywajšcych tę rozpadlinę. W cišgu jakiej godziny w niebo wzbiły się miliony ton piasku.Potem opadły na ziemię w postaci gęstego piaskowego deszczu i stworzyły długi łańcuchwzgórz, widoczny daleko za rozpadlinš. /Farhad nie uwierzył własnym oczom. Ten zamek, w odróżnieniu od innych,rozsypanych setkami wzdłuż Amu-darii, był nie zrujnowany, cały i wyglšdał jak wspaniałarekonstrukcja architektoniczna dawnych ruin.Kamienne mury tworzyły prostokšt odpowiadajšcy kształtowi rozpadliny. W równychodstępach wznosiły się nad nimi wieże strażnicze. Wieńczyły je platformy, obramowanerzebionymi kamiennymi barierami.Wewnštrz twierdzy panowała idealna symetria. Widać było wyrane linie ulic.Wszystkie zbiegały się na centralnym placu, na którym wznosiła się potężna wieża-cytadela.Stała na wysokim postumencie, ułożonym z widocznych z daleka wielkich kamiennych płyt.Owa niedostępna budowla wysokoci z górš pięćdziesięciu metrów przypominała z zewnštrzgrupę dokładnie spojonych ka-miennych słupów. Na szczycie wieży znajdowała się platforma z rzebionš barierš.Porodku tej platformy można było dostrzec miny kolejnej kondygnacji. Oczyma wyobraniFarhad widział jš bardzo wysokš, wystajšcš, być może ze stumetrowej głębiny kanionu.Farhad zapomniał o swym nieudanym z powodu niespodziewanej burzy przelocie nadpustyniš Kyzył-kum, o szaleństwie tršby powietrznej. Stał oszołomiony i nie wiedział, corobić dalej. Pod jego stopami leżała i powoli pogršżała się z powrotem w piasek tajemniczatwierdza.Tak, to się działo na jego oczach. Wiatr się wzmagał. Dšł teraz od strony długichpiaskowych gór, leżšcych daleko za przeciwległym skrajem rozpadliny. Pustynia znowuożyła, jakby usiłujšc czym prędzej zabrać z powrotem swš tajemnicę. Z dalekich górpodniosły się ciemne piaskowe chmury. Widocznoć się pogorszyła.Wprost przed nim leżało wejcie do twierdzy zamaskowane nieskomplikowanymlabiryntem. A więc gdzie niedaleko powinno było być zejcie w dół. Farhad zaczšł siępieszyć, wyobrażał już sobie, jak za kilka godzin twierdza będzie prawie zasypana, z piaskubędš wystawać tylko wierzchołki wież, a potem i one zniknš, rozpadlinę pokryjš wydmy,wszystko zleje się z morzem piasku.Zaczšł szukać zejcia: miał ochotę dotknšć tych potężnych murów, żeby się przekonaćo ich realnoci.Zauważył co w rodzaju schodków, grubo wyciosanych w kamieniu, prowadzšcychw dół i znikajšcych w piaskowym pyle. Nie było czasu do namysłu. Kiedy zszedł, jakobliczył, jakie szećdziesišt metrów w dół, schodki utonęły w piasku. Farhad poczuł ulgę,skoczył i lizgajšc się zaczšł zjeżdżać w dół po piasku. Wkrótce znalazł się na dnie kanionu.Przed nim rysowały się niewyranie sylwetki wież. Tam, na górze, na skraju urwiska,ta kolosalna budowla zachwycała symetriš linii, niezwykłym rozplanowaniem. Tu za, podmurami twierdzy, Farhad odczuł kamiennš siłę prastarego olbrzyma. Ruszył wzdłuż muruw poszukiwaniu wejcia. Widocznoć cišgle się pogarszała. Wreszcie z półmroku^ wyłoniłysię masywne zarysy labiryntu wejcia. Farhad obszedł go i znalazł się przed szerokimprostokštnym otworem w murze. Co znajduje się wewnštrz nie sposób było dostrzec. Farhadprzystanšł, zdajšc sobie sprawę, że jego następny krok będzie krokiem w nieznane,w zagadkowš przepać czasu, mierzonš wiekami. Przycišgało go to i jednoczenieodstraszało. Rozglšdajšc się na boki spostrzegł, że fundamenty muru obronnego już pogršżajšsię w ruchomych piaskach. Trzeba się było pieszyć.Wszedł do kamiennego otworu.Za cóż żywioły tak ukarały ten nieszczęsny gród? Czymże je tak rozgniewał? -mylał, przebijajšc się przez potężniejšcy wiatr w kierunku wieży.Pewnie był straszny huragan, który zupełnie przeobraził rozległš niegdy równinę,leżšcš między Syr-dariš i Amu-dariš - my-siał. Zdarzyło się to chyba w owych odległych czasach, kiedy w tych okolicachzachodziły jeszcze nieoczekiwane zmiany klimatyczne o wielkim zasięgu, kiedy bystra Amu-daria od czasu do czasu uciekała jeszcze do Morza Kaspijskiego poprzez Karakum,pozostawiajšc Jezioro Aralskie na długo bez wody.Fale wydm na lšdzie, jak widać, kryjš pod sobš nie mniej tajemnic niż fale Oceanuwiatowego...Na głównym placu widocznoć była lepsza. Otaczajšce plac doć wysokie budowlewyranie osłabiały przecišgi i wiry powietrzne. Ograniczone pole widzenia nie pozwalałojednak przyjrzeć się dokładnie architekturze kamiennych brył. Nad placem górował cieńwieży-cytadeli. Ogromny postument, na którym stała wieża, wyłaniał się z piasku nawysokoć piętnastu metrów. Prowadziły ku niemu szerokie stopnie. Zdawało się, iż wieżaroztapia się stopniowo w żółtej mgle.Czy wiedział założyciel Persepolis, król królów Dariusz, że schody jego słynnegopałacu nie były jedynymi na Wschodzie? Wchodzšc spiesznie na schody Farhadprzypomniał sobie widziane gdzie wizerunki kolosalnych schodów, prowadzšcych dokamiennych wištyń dawnych Azteków i Majów. Jak wiele mogłoby to powiedziećhistorykowi czy archeologowi!ťFarhad wspišł się na szeroki taras przed wejciem do wieży-cytadeli.ŤDo którego z królów starożytnego Chorezmu należała ta imponujšca budowla? Ktorzucił wyzwanie władcom zachodniego wybrzeża Amu-darii i zbudował tak doskonałštwierdzę z kamienia tu, w piaskach Kyzył-kum?n Farhad miał wrażenie, że twierdza swymirozmiarami i rozplanowaniem przewyższa kamiennš twierdzę Dew-kesken, której ruinywidział w czasie lotów nad rodkowš pustyniš Kara-kum. Przypominał sobie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]