10576, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Theodor FontaneGRETA MINDEROZDZIA� 1GNIAZDO MAKOL�GWY� Wiesz, Greto, w naszym ogrodzie jest gniazdo, i to zupe�nie nisko nad ziemi�, a w�rodku dwa m�ode.� Doprawdy? Gdzie? Czy to zi�ba, czy s�owik?� Nie powiem. Powinna� zgadn��. Zgadnij.Rozmowa toczy�a si� przy ton�cym w g�szczu p�ocie, dziel�cym dwa s�siaduj�ce zesob� ogrody. Rozmawiaj�cych, dziewczynk� i ch�opca, ledwo mo�na by�o zauwa�y�,bo cho� wspi�li si� wysoko, to jednak krzaki malin z jednej i drugiej strony by�yjeszcze wy�sze i si�ga�y im do ramion.� Prosz� ci�, Valtin � ci�gn�a dziewczynka � powiedz mi...� Zgadnij.� Nie umiem. A zreszt� nie chc�.� Na pewno zgad�aby�, gdyby� chcia�a. Popatrz tylko � i wskaza� palcem ma�egoptaszka, kt�ry przelecia� w�a�nie nad ich g�owami, by usi��� na d�ugiej �odydzekonopi.� Popatrz � powt�rzy� Valtin.� Makol�gwa?� Zgad�a�.Ptaszek hu�ta� si� przez chwil�, za�wierka� i zn�w wr�ci� do ogrodu, gdzie mia� swegniazdo. Dzieci z ciekawo�ci� wiod�y za nim oczyma.� Wyobra� sobie � powiedzia�a Greta � �e jeszcze nigdy nie widzia�am ptasiegogniazda; tylko te dwa jask�cze w naszej sieni. Ale jask�cze to si� w�a�ciwie nie licz�.� Wiesz, Greto, chyba masz racj�.� Prawdziwe gniazdo, mam na my�li prawdziwe ptasie gniazdo, a nie wrony czybociana, musi by� mi�ciutkie niby len na Reginowej k�dzieli.� I takie w�a�nie jest. Chod� tu, to ci poka��. � I zeskoczy� z p�otu do ogrodu przyrodzicielskim domu.� Nie mog� � odrzek�a Greta.� Nie mo�esz?� Nie, nie powinnam. Truda zabroni�a.� Ach Truda, Truda! Truda jest twoj� bratow�, a bratowa to to samo co siostra.Gdybym mia� siostr�, mog�aby mi zabrania� od rana do nocy, a ja bym i tak nies�ucha�. Siostra to tylko siostra. Skacz. Ja ci� z�api�.� Przynie� drabin�.� Nie, skacz.Skoczy�a, on za� zr�cznie z�apa� j� w ramiona.Dopiero teraz mo�na si� jej by�o przyjrze�. By�a dorastaj�cym dziewcz�ciem, bardzodrobnej budowy, a jej delikatne rysy, zw�aszcza owal twarzy i cera, wskazywa�y, �epochodzi�a z innych stron.� Skaka� to ty potrafisz � przyzna� Val-tin, kt�ry z kolei mia� i�cie pobrandenbursku okr�g�� g�ow� i wystaj�ce ko�ci policzkowe. � Ty po prostu fruwasz.A teraz chod�, poka�� ci to gniazdo.Wzi�� j� za r�k� i mi�dzy grz�dkami, gdzie stercza�y wysokie, baldaszkowate badylekopru i pasternaku, poprowadzi� do g��wnej �cie�ki ko�cz�cej si� tu� przed oplecion�powojem altan�.� To tu?� Nie, w krzakach bzu.Odchyli� kilka ga��zi i pokaza� jej gniazdo.Greta zajrza�a, pe�na ciekawo�ci, i ju� chcia�a si�gn�� r�k�, ale w�a�nie kr��y� nadnimi ptaszek i Valtin powiedzia�:� Zostaw � on si� boi. Chodzi mu o m�ode. Nasze matki tak si� o nas nie l�kaj�.� Ja nie mam matki � ostro uci�a Greta.� Wiem � powiedzia� Valtin � ale ci�gle o tym zapominam. Ona wygl�da tak,jakby by�a twoj� matk�, to znaczy macoch�. Ty si� strze�, Greto! Ona jest pi�kna,pi�kna, ale z�a. Znasz przecie� chyba bajk� o ja�owcu?� Oczywi�cie, �e znam. To moja ulubiona bajka i Regina musi mi j� wci�� na nowoopowiada�. Ale teraz chc� ju� wr�ci� do naszego ogrodu.� Nie odchod�, musisz jeszcze zosta�. Tak si� zawsze ciesz�, kiedy ci� tu mam.Jeste� taka �adna. I tak ci sprzyjam.� Ach, co za g�upstwa. C� ja bym tu mia�a robi�?� Chc� na ciebie jeszcze popatrze�. Tak mi zawsze dobrze i smutno zarazem, kiedypatrz� na ciebie. I wiesz co, Greto, kiedy ju� b�dziesz doros�a, musisz zosta� moj�narzeczon�.� Twoj� narzeczon�?� Tak, moj� narzeczon�. A potem si� z tob� o�eni�.� A c� ty wtedy b�dziesz ze mn� robi�?� Wtedy b�d� ci� zawsze stawia� na tym obro�ni�tym malinowym p�ocie i b�d�m�wi�: �Skacz". A ty b�dziesz skaka�a. A ja ci� b�d� �apa� i...� I?� I b�d� ci� ca�owa�.Spojrza�a na niego filuternie i powiedzia�a:� Gdyby to kto� us�ysza�! Emrentz albo Truda...� Ach Truda, znowu Truda. Nie cierpi� jej. A teraz chod� i usi�d� tu.Powiedzia� to, gdy stali u wej�cia do altany, gdzie z prawej strony by�o co� w rodzajuniskiej, ogrodowej �aweczki, kt�r� sam zmajstrowa� z czterech palik�w iprzymocowanej do nich deszczu�ki. Lubi� to miejsce, bo by�o jego w�asne i wida� st�dby�o ogr�d s�siad�w. � Usi�d� � powt�rzy�, a gdy usiad�a, przysun�� si� do niej. Pochwili wyci�gn�� z ziemi kij podpieraj�cy malwy i nakre�li� na piasku kilka liter.� Przeczytaj � powiedzia�. � Potrafisz?� Nie.� No to musz� ci powiedzie�, Greto, �e nie potrafisz przeczyta� w�asnego imienia. Tojest pi�� liter i one znacz�: Greta.� Ach, po grecku � roze�mia�a si�. � Teraz dopiero rozumiem; chcesz, �ebym ci�podziwia�a. Zupe�nie zapomnia�am. Nale�ysz przecie� do tych siedmiu wybranych,kt�rzy od Wielkanocy chodz� do starego Gigasa. Czy on naprawd� jest taki surowy?� I tak, i nie.�- On potrafi przejrze� ka�dego na wylot. I te jego czerwone, pozbawione rz�s oczy...� Daj spok�j � uspokaja� j� Valtin. � Gigas jest dobry... Je�li nie natknie si� nakalwina albo katolika. Wtedy natychmiast robi si� z�y i zapala si� jak �agiew.� No widzisz, w�a�nie o to chodzi... Valtin nadal rysowa� kijem po ziemi. W ko�cupowiedzia�:� Czy to prawda, �e twoja matka by�a katoliczk�?� Oczywi�cie.� A sk�d si� wzi�a w naszym kraju i w waszym domu?� Poznali si�, gdy ojciec by� w Brydze. Tam jest du�o Hiszpan�w. S�ysza�e� oBrydze?� Pewnie, �e s�ysza�em. To jest to miasto, gdzie �ci�to dw�ch graf�w.� Ale� nie. Znowu wszystko pomyli�e�. Wci�� wszystko mieszasz. Pami�tasz...Ananiasza i Eneasza? Ale to by�o jeszcze wtedy, zanim zacz��e� chodzi� do Gigasa...Ach, Gigas! Teraz i ja mam tam p�j��, bo przecie� mam ju� prawie czterna�cie lat.Truda ju� u niego by�a i wszystko z nim om�wi�a, moj� nauk� i konfirmacj�... Alesp�jrz, macie jeszcze wi�nie na drzewie. A jakie czarne! Tak bym je chcia�a zerwa�.� To za wysoko; tam mog� dosta� si� tylko ptaki. Ale poczekaj, Gretko, ja dla ciebiepo nie p�jd�... je�li...� Je�li?� Je�li zechcesz mnie poca�owa�. A w�a�ciwie powinna�. Jeste� mi to winna.� Winna?� Tak, od Sylwestra.� Ach, to by�o dawno. Wtedy by�am jeszcze dzieckiem.� Dawno, niedawno. D�ug to d�ug.� I pami�taj, �e jutro id� do Gigasa...� To dopiero jutro.Zanim zd��y�a mu cokolwiek odpowiedzie�, wskoczy� na drzewo i zr�cznie wdrapa�si� na wierzcho�ek, kt�ry natychmiast zacz�� si� mocno chwia�.� Na Boga, spadniesz! � krzykn�a; on jednak u�ama� ga��zk�, na kt�rej wisia�ydwie wi�nie. W mgnieniu oka stan�� na najni�szym konarze, a potem po�o�y� si� nanim, mocno trzymaj�c nogami.� Zerwij teraz! � krzykn�� wyci�gaj�c ku niej ga��zk�. � Nie, nie tak. Ustami...Stan�a na palcach, by uczyni�, jak chcia�. W tym samym jednak momencie Valtinupu�ci� wi�nie, pochyli� g�ow� i poca�owa� j�. Tego by�o za wiele. Przestraszona,pr�bowa�a go uderzy� i uciek�a ku drabinie, stoj�cej niedaleko miejsca, gdzierozmawiali w�r�d malin. Dopiero gdy si� na ni� wspi�a, gniew jej ust�pi�. Odwr�ci�asi� i przyja�nie pomacha�a r�k� wci�� jeszcze zaskoczonemu ch�opcu. Potemrozchyli�a krzewy malin i lekko zeskoczy�a do w�asnego ogrodu.ROZDZIA� 2TRUDA I EMRENTZW ogrodach panowa�a zupe�na cisza, a jednak ich rozmowa zosta�a pods�uchana.Pi�kna m�oda kobieta, pani Truda Minde, modnie odziana, lecz o surowych rysachtwarzy, przechodzi�a przez dziedziniec, gdy tych dwoje gaw�dzi�o ze sob�, i ukry�a si�za szpalerem winnej latoro�li, oddzielaj�cym obszerne, otoczone budynkami podw�rzeMind�w od nieco ni�ej po�o�onego ogrodu. Prowadzi�o do niego sze�� stopni. Nic nieusz�o jej uwagi, a w sercu k��bi�y si� najr�niejsze uczucia; lecz �adne nie by�oprzyjazne. Greta jest jeszcze dzieckiem, m�wi�a sobie; wszystko, co widzia�a zukrycia, by�o tylko dziecinn� igraszk�. Niczego nie by�o i nic to nie znaczy�o. Ajednak to by�a mi�o��, t a mi�o��, do kt�rej ona sama t�skni�a, a kt�rej do dzi� tak ma�oby�o w jej w�asnym �yciu. By�a �lubn� ma��onk� bogatego m�czyzny, ale nigdy, jakdaleko si�ga�a pami�ci�, nie siedzia�a �miej�c si� i �artuj�c na ogrodowej �awce.Nigdy �aden dziarski m�odzik nie wdrapywa� si� dla niej na wierzcho�ek drzewa, nieobejmowa� jej z dziecinn� niewinno�ci� i nie ca�owa�. Krew uderzy�a jej do g�owy,zazdro�� i niech�� targa�y sercem.Poczeka�a, a� Greta zn�w przesz�a przez p�ot, po czym szybkim krokiem przemierzy�apodw�rze, sie� i wysz�a na ulic�. Zamierza�a odwiedzi� sw� krewniaczk� Zernitzow�,drug� �on� starego radcy, a zarazem macoch� Val-tina. W drzwiach domu s�siad�wspotka�a ch�opca, kt�ry usun�� si�, aby jej zrobi� miejsce, bowiem Truda Minde by�aw bogatym stroju, z wysokim stoj�cym ko�nierzem i z�otym �a�cuchem.� Dzie� dobry, Valtin. Czy Emrentz jest w domu? To znaczy twoja matka...� S�dz�, �e tak. Na g�rze.� Id� do niej i powiedz, �e tu jestem.� Lepiej sama id�. Ona nie lubi, gdy wchodz� do jej pokoju.Zabrzmia�o to troch� kpi�co. Ale Truda, mimo �e by�a zdenerwowana, nie da�a nic posobie pozna� i min�wszy Valtina wesz�a na pi�terko, do obszernej izby w g��bi domu,gdzie zwykle przebywa�a pani Emrentz. Pok�j frontowy, r�wnie obszerny, alepozbawiony s�o�ca, za to pe�en wysokich foteli, obwieszony zas�oni�tymi portretamirodzinnymi, by� dla niej zbyt smutny i odstr�czaj�cy. W dodatku by� to ulubiony pok�jpierwszej pani Zernitz, sztywnej i nudnej kobiety, o kt�rej ze �miechem mawia�a jakoo swej �poprzedniczce na urz�dzie".Truda wesz�a nie pukaj�c. Zaskoczy� j� mi�y widok, jaki ujrza�a. Wszystkie trzyskrzyd�a szerokiego �rodkowego okna by�y rozwarte, s�o�ce �wieci�o, a zaods�oni�tym oknem �miga�y jask�ki. Poduszki le��ce na �o�u z baldachimem � jegob��kitne zas�ony rozsuni�to � by�y pokryte koronk�, a z podw�rza dochodzi�ogdakanie kur i rze�kie pianie koguta.� O, Truda... � Emrentz podnios�a si� od okna i podesz�a do siostrzenicy, aby j�powita�. � O tak wczesnej porze. I ju� tak elegancka! Poka� si�. Ach, to jest tasuknia, kt�r� mia�a� na sobie nazajutrz po twoim weselu. Il...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]