10-Bogowie wody, L.W.Klimek-Cywilizacja Bogów (mirand2)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bogowie wody
Różnica między Bogiem a historykami polega głównie na tym,
że Bóg nie może zmieniać przeszłości. Samuel Butler
Symbioza bezwzględnie wymuszona
Astronomia współczesna nie ma sprecyzowanej, spójnej teorii na temat powstania naszego Układu Słonecznego. Przykładem może być teoria o
powstawaniu komet. Tworzy się teorię, dla której wymyśla się hipotezę roboczą mającą wytłumaczyć fragment teorii, a później układa się następną
hipotezę mającą uzasadnić poprzednią roboczą. Wynika z tego mały potworek, który nie tłumaczy wszystkiego, ale za to mamy już chmurę Oorta i pas
Kuipera, których nikt na oczy nie widział. Wielkie kosmiczne śmietnisko, z którego raz po raz wylatują w kierunku Ziemi komety. Co więcej, hipotezy
wprowadzone na chwilę zaczynają żyć swoim życiem i zaczynają być obowiązującymi. Nie inaczej było z hipotezą Darwina, której do dziś nie sposób
udowodnić, a tym bardziej wykorzenić.
Porozsyłaliśmy sondy we wszystkich możliwych kierunkach, by sprawdzić, czy w naszym układzie planetarnym istnieje gdzieś woda. Wydaje się miliardy
dolarów po to, by mała grupa astronomów utwierdziła się w przekonaniu, że na Marsie mogły istnieć kałuże. Przesyłane na Ziemię zdjęcia wywołują
"ohy" i "ahy" bez żadnych innych korzyści. Zecharia Sitchin pisze, że współczesna astronomia zaczyna potwierdzać wszystko to, o czym pisali Sumerowie
6 tysięcy lat temu. Czy nie wyważamy dawno otwartych drzwi? Czy potwierdzanie faktów opisywanych przez starożytnych musi tak znacznie uszczuplać
światowy budżet? Dlaczego nie wprowadzono roboczej hipotezy pod nazwą "sumeryjski lapsus", którą można było tańszym kosztem udowodnić lub
całkowicie wykluczyć?
Przykładem może być najstarsza historia naszej planety, rozbitej według Sumerów w początkach powstania Układu Słonecznego przez obcego
"najeźdźcę" zwanego Mardukiem. Wtedy to powstać miały komety, pas planetoid, a połowa praZiemi zmieniła orbitę na bliższą Słońcu. Nauka coś
"podejrzewa", mówiąc o jakimś potężnym i gwałtownym odgazowaniu na Ziemi 4 mld. lat temu, o uderzeniu "czegoś" w nasz Księżyc w tym samym
okresie, o tym że pas planetoid musiał jakoś powstać. Nikt jednak nie wiąże tego z przekazami Sumerów. Powaga nauki wymaga wręcz odseparowania
się od przekazów starożytnych. Tworzy się więc teorie robocze wspierane jeszcze bardziej roboczymi hipotezami, do których dorabia się jeszcze hipotezy
pomocnicze. Potem ogłasza się nowszą teorię, zapominając o unieważnieniu poprzedniej i wychodzi z tego równanie z kilkunastoma niewiadomymi, które
chce się rozwiązać metodami z czwartej klasy szkoły podstawowej.
Do dziś nie ma jednoznacznych odpowiedzi na proste pytania:
- dlaczego Ziemia ma taką, a nie inną atmosferę?
- dlaczego na Ziemi jest tyle słonej wody?
- dlaczego Ziemia nie posiada jednolitej skorupy i która jest tak cienka?
- dlaczego na Ziemi występują tak silne trzęsienia, podczas gdy na badanych globach jest to zjawisko rzadsze i mniejsze w skali?
- dlaczego Ziemia wypromieniowuje więcej ciepła niż otrzymuje go od Słońca?
- skąd się wziął nasz Księżyc tak stosunkowo ogromnych rozmiarów i czy Ziemia od zawsze go posiadała?
- skąd się wziął pas planetoid?
- z czego i jak powstały komety i skąd mają tyle wody?
- dlaczego inne planety posiadają tak wiele księżyców i dlaczego jedne księżyce są kuliste, a inne nieforemne?
Na te pytania nie ma jednoznacznych i jasnych odpowiedzi. Odnoszę wrażenie, że tworzenie dziwacznych i zawiłych teorii, ma na celu ukrycie własnej
indolencji, a co ważniejsze stworzenie wrażenia u zwykłego człowieka, że wytężona praca naukowców jest niezbędna dla całego świata i dlatego musi
pochłaniać tak wielkie fundusze. Zwykły człowiek, nie rozumiejący tych zawiłości godzi się dalej na dotowanie takiej nauki. Bo gdyby zrozumiał...
U Sumerów wszystko jest klarowne i zrozumiałe. Pozwolę sobie raz jeszcze pokrótce to przedstawić.
•
Pierwsze powstałe planety to Merkury i praZiemia (nazywana przez Sumerów Tiamat). Następne to już "bliźniaki" Wenus i Mars, potem Jowisz
i Saturn i na końcu Uran i Neptun. Zauważmy, że jak przystało na bliźnięta, posiadają podobne cechy. O Plutonie nie ma żadnej konkretnej
wzmianki, być może powstał jako zupełna sierota lub był księżycem którejś z planet (Sitchin przypuszcza, że Saturna). Tu nauka nie zabiera
głosu i w zadzie nic nie udowodniła. Hipotezy "sumeryjskiej" nie potwierdziła, ale też i nie obaliła.
•
PraZiemia, zwana też przez Sumerów "wodnym potworem" lub "dziewicą życia", okrążała Słońce po orbicie, którą dziś wyznacza pas
planetoid. Była cała pokryta wodą i była prawdopodobnie dwa razy większa od dzisiejszej Ziemi. Ciekawe, że Aztekowie też twierdzą, że "woda
istniała na świecie zanim została stworzona ziemia". Nauka nawet nie dotyka tego tematu.
•
Około 500 mln. lat po powstaniu Układu Słonecznego w jego granice wtargnął obcy przybysz. Planetę, zwaną przez Sumerów, Mardukiem
otaczało 7 księżyców. Los chciał, że na drodze Marduka znalazła się Tiamat. Została rozbita. Z okruchów, wyrzuconych w przestrzeń, powstały
planetoidy, a z wyrzuconej wody "zamarznięte kule brudnego lodu" czyli komety. Po wykonaniu "masakry" Marduk zniknął w głębinach
kosmosu. Nauka takiego faktu też ani nie potwierdza ani nie zaprzecza.
Tak twierdzą Sumerowie w swoim kosmicznym widzeniu świata. Przeciągnę trochę temat, by płynnie przejść do czasów znacznie nam bliższych.
•
Połowa Tiamat (nie rozbita część planety), uderzeniem wytrącona z pierwszej orbity, nie tracąc ruchu obrotowego, zamieniała ją stopniowo na
dzisiejszą stając się naszą Ziemią. W wyrwę po uderzeniu zaczęła spływać woda, która w zetknięciu z gorącym płaszczem gwałtownie parowała
tworząc pierwszą atmosferę Ziemi. Ruch odśrodkowy spowodował pękanie pozostałości skorupy i przesuwanie się jej części po płynnym
płaszczu Ziemi tworząc pierwsze kontynenty, ponownie nadając Ziemi kształt kulisty. Kontynenty "pływając" po płynnym płaszczu Ziemi
zderzały się zapewne ze sobą wypiętrzając pierwsze łańcuchy górskie. Nie sądzę, że rację mają Francuzi, umiejscawiając pękanie
prakontynentu na 800 mln. lat temu. Minęło by przecież aż 3,2 mld. lat od katastrofy i z pewnością skorupa musiałaby tak stwardnieć, że
jakikolwiek ruch skorupy byłby już niemożliwy. Lawa będąca niczym innym jak płynnym płaszczem Ziemi stygnie bardzo szybko, mimo że od
zimna kosmosu chroni ją atmosfera ziemska. Co na to nauka? Nauka nieśmiało przesuwa do tyłu wiek rozpadu kontynentów. Na razie z 50
doszła do 800 mln. lat temu. Budujące, że wykazuje tendencję wzrostową. Do tej pory jednak nie wytłumaczono powodu odmienności składu
płyt kontynentalnych i dna oceanów ani ich różnej grubości.
•
Uczeni stwierdzają, że 535 mln. lat temu zaszło coś na Ziemi, co nazwano "wielkim wybuchem
biologicznym". W stosunkowo krótkim czasie na Ziemi zaistniała wielka ilość i różnorodność żyjących
stworzeń. Najbardziej znane to oczywiście dinozaury i inne wielkie potwory, których skamieliny do
dziś są odnajdywane. Czy to jedyne znaleziska z tego okresu? Nie. Są jeszcze inne, ale
zakwalifikowane jako oszustwa i fałszerstwa, jak przykładowo odcisk buta "astronauty" z Antelope
Springs, odciśnięty w warstwie geologicznej sprzed 450 mln. lat, czy ślad bosej stopy odnaleziony w
Mount Vermont sprzed 200 mln. lat albo ślad olbrzymiej stopy określanym na 100 mln. lat i jeszcze
odcisk buta w pokładzie węgla z Fisher Canyon liczący "tylko" 1 milion lat. Ten co fałszował te ślady
musiał być genialną mieszaniną artysty, paleontologa, fizyka i chemika, który po mistrzowsku
opanował metodę szybkiej fosylizacji oraz doskonale wiedział, gdzie i w jaki sposób ten dowód
umieścić. But zapewne mógł kupić na wyprzedaży w Cap Canaveral, ale skąd wziął stopę olbrzyma i w dodatku platfusa?
Czy ktoś od 400 mln. lat doglądał co rośnie na "działce" Ziemia? Czy 65 mln lat temu ten "ktoś" doszedł do wniosku, że eksperyment odszedł bardzo od
założonego kierunku i zniszczył życie na Ziemi oraz postanowił rozpocząć od nowa? Czy ten "ktoś", to Wszechmogący nazywany przez nas Pierwszym
Stwórcą? Czy po stwierdzeniu "że to jest dobre" przekazał Ziemię swoim dzieciom? Jej wysokość nauka stwierdzi, że to brednie, ale i kreacjoniści
powiedzą, że poniżam boską godność. I tak źle i tak niedobrze, ale staram się zrozumieć co zaszło i być może przekazuję to niestarannym językiem.
Sądzę, że te dawne echa Pierwszej Historii zostały przekazane rozumnym już ludziom w kilku lapidarnych zdaniach - Bóg stworzył Niebo i Ziemię, Bóg
oddzielił lądy od morza, Bóg stworzył pierwsze rośliny i zwierzęta, w końcu Bóg stworzył człowieka na wzór i podobieństwo.
Znane nam przekazy starożytnych mówią, że Bogowie przebywali na Ziemi już 450 tysięcy lat temu. Ile takich "boskich wypraw" odwiedziło naszą
planetę? Tego nikt chyba nie zdoła ustalić. Sumerowie twierdzą, że człowiek został stworzony do pomocy Bogom, do wyręczania ich w ciężkiej pracy w
kopalniach złota, natomiast hinduskie przekazy mówią o Bogach z innych planet, którzy przybyli na Ziemię "by studiować ludzi". Można wysnuć wniosek,
że tereny wschodniej Azji odwiedziła inna cywilizacja gdy rasa ludzka już istniała, co dodatkowo komplikuje sprawę gdyż według Purany opisywane epoki
Ziemi liczą bez mała 4,5 mln lat.
Dlaczego Ziemia w dawnych czasach miała tylu gości? Żydowska Kabała opisuje 7 zamieszkałych planet, Bogowie Egiptu swoje siedziby umieszczali w
Orionie i Syriuszu itd. Czy winien temu jest rozszerzający się wszechświat? Przy takim założeniu i, dajmy na to, prędkości oddalania się układów
planetarnych równej 1/100 prędkości światła, świat pierwszych Bogów oddalił się na 4000 lat świetlnych. Proxima Centaura? Gwiazda Barnarda? Czy to
są Słońca ojczyzny Bogów?
Nie będę dalej rozwijał tematu, gdyż postawiłem sobie inny cel. Chcę abyśmy wspólnie zastanowili się, jak przebiegać mogła "współpraca" Bogów i ludzi
na Ziemi, jak te dwie cywilizacje mogły współistnieć obok siebie i jakie zależności mogły występować między nimi.
Postawmy założenie, które posłuży za bazę rozważań. Podstawą jest wiara w to, co pisali starożytni - kiedyś po
Ziemi stąpali Bogowie i oni to stworzyli człowieka, który miał im służyć i wykonywać pracę na ich korzyść. Takie
postępowanie stwarza pewne konsekwencje. Człowiek nie mógł stanowić dla Bogów nawet cienia konkurencji, stąd
forma na wzór i podobieństwo, ale bez "boskiej treści" (długość życia, widzenie na odległość, dar uzdrawiania itp.).
Z przekazów starożytnych Sitchin wnioskuje, że pierwsze egzemplarze nie były doskonałe (nie mogły wstrzymać
oddawania moczu, miały chore nerki i wątrobę), a przede wszystkim nie mogły się rozmnażać. Rolę matek pełniły
boginie życia (było ich "dwakroć po siedem"), a nad wszystkim czuwała Ninti. W Egipcie siedem bogiń Hathor
opiekowało się położnicami. Hathor oznacza "dom Horusa" i według mnie nie jest imieniem bogini. Być może
chodzi tu o jakiś cały program nazywany Horus, w którym boginie miały swój udział. Nawet Izyda występuje "pod
postacią Hathor".
W efekcie poprawek zostaje stworzony doskonalszy człowiek i po dodaniu mu partnerki może już następować
rozmnażanie bez udziału bogiń. Nauka, po przeprowadzeniu badań mitochondrialnego DNA kobiet stwierdziła, że
pierwsza matka naszego rodzaju żyła w Afryce około 200-290 tysięcy lat temu. Różnice w przekazach starożytnych
mogą świadczyć o tym, że stworzeń człowieka mogło być kilka i w różnych miejscach, a to może z kolei oznaczać
odwiedziny kilku "cywilizacji Bogów" (stąd być może różne rasy ludzi) oraz różnice w czasie, których nie można ustalić.
Dwie cywilizacje, Bogów i ludzi, rozpoczynają żyć obok siebie i nie jest to bynajmniej współpraca partnerska. Cywilizacją wiodącą jest cywilizacja Bogów,
a cywilizacja ludzi jest jej bezwzględnie podporządkowana i od niej całkowicie uzależniona.
•
Człowiek otrzymuje zakres zadań, które musi wykonywać dla Bogów (które w późniejszej religijnej formie przekształcają się w dary, a dziś
praktykowane pod postacią pieniężnej "ofiary"). Musi wydobywać określone rodzaje kopalin, szczególnie metale i kamienie szlachetne. Musi
uprawiać rolę i hodować zwierzęta, by zapewnić byt Bogom i swojej społeczności.
•
Po osiągnięciu przez populację znaczniejszej liczebności, Bogowie wprowadzają organizację grupy dzieląc ich na wojowników, rzemieślników i
rolników. Po pojawieniu się mieszańców (Bogów i ziemskich kobiet) pośredniej rasy zwanej półbogami, zostaje utworzona kasta, z której
wyznaczani są królowie (namaszczenie na króla przez Boga) i kapłani, pośrednicy między Bogami i ludźmi. Wtedy też wprowadza się
organizację "królestwa Bożego na Ziemi", ustanawia się prawa i kodeks etyczny dla ludzi.
•
Bogowie występują w roli kolonizatorów obszarów na Ziemi. W zależności od potrzeb (być może obrona przed przeludnieniem danego
obszaru) przenoszą grupy ludzi na nowe, uprzednio przygotowane, tereny i stąd zapewne odkrywamy tzw. cywilizacje pojawiające się znikąd
czy cywilizacje "wybuchające".
•
Bogowie są bezwzględnymi sędziami. Społeczności, które wymykają się spod kontroli, bądź zaczynające postępować wbrew ich nakazom, są
natychmiast likwidowane. Przykładem może być biblijna Sodoma i Gomora, gdzie powrócono do współżycia ze zwierzętami, przestano
respektować władzę Boga stwarzając nawet jego wysłannikom bezpośrednie zagrożenie.
•
Ludziom nie wolno tworzyć techniki wyższej ponad tą, którą otrzymali od Bogów. Być może takim przejawem "samodzielności" była budowa
"wieży Babel"? Reakcją Bogów było natychmiastowe jej zniszczenie i rozdzielenie ekipy konstruktorów.
Co w zamian ludzie otrzymują od Bogów? Otrzymują szeroko rozumianą "opiekę".
- tereny przygotowane do prac polowych zaopatrzone w wodę,
- ośrodki administracyjne (pałace, świątynie, magazyny), umocnione murami, które w pewnych sytuacjach mogły służyć jako schronienie dla
okolicznej ludności na wypadek niebezpieczeństwa,
- podstawową wiedzę o uprawie i hodowli, wiedzę o pożytecznych i niebezpiecznych roślinach, wiedzę o budowaniu domostw - lekkich schronień
budowanych z podręcznych materiałów, wiedzę o podstawach higieny i zdrowia oraz profilaktyce zdrowotnej (leczyli tylko Bogowie lub ich
dzieci),
- podstawowe narzędzia pracy oraz narzędzia do polowania i obrony, a także wiedzę o ich wytwarzaniu,
Słowem, ludzie otrzymują tylko to, co jest niezbędne do pracy i przeżycia. Czy człowiek od zarania mógł tworzyć sztukę? Oczywiście, że mógł. Sztuka
zależy od wyobraźni, zmysłu obserwacji, talentu, a także od narzędzi. Otrzymując rozum otrzymał wszystko oprócz narzędzi. Czy istnieje sztuka
"pierwotna"? Istnieje, ale nie potrafimy jej sklasyfikować i umiejscowić w czasie.
Petroglify - bazgroły czy informacja ?
Istnieje pewna część materialnych zabytków historycznych, które nie cieszą się zbytnim zaufaniem archeologów. Są chyba najchętniej niezauważanymi
artefaktami. Poniekąd może mają rację, bo można je bardzo łatwo podrobić, a jak dotąd archeolodzy nie potrafią ich datować. Obowiązkowa archeologia
wcale nie zwraca na nie uwagi. Zajmują się nimi tylko fanatycy prehistorii dostrzegając w nich namalowaną lub wydrapaną historię najdawniejszych
wieków.
Oficjalna nauka twierdzi, że to są dzieła pierwszych ludzi, którzy intelektem nie przekraczali rozumu dzisiejszego dziecka, malowali wszystko co mogli
sobie wymyśleć, tak jak dzisiejsze małe dziecko, które mając w ręku coś do rysowania potrafi w ciągu kilku godzin wymalować ściany i meble w całym
mieszkaniu. Osobiście taki pogląd uważam za krzywdzący naszych przodków, a jednocześnie pokazujący tendencje dzisiejszych uczonych do deprecjacji
naszych antenatów. Nieumiejętność metod datowania petroglifów spowodowała, że współcześni historycy określają wiek takiego znaleziska przy pomocy
tylko dwóch dat - "dawno" i "bardzo dawno", co wymownie oddaje jakość współczesnej archeologii.
Ówcześni artyści byli zapewne ograniczeni, lecz nie umysłowo jak twierdzą dzisiejsi badacze, ale ograniczeni w środkach wyrazu, a przede wszystkim
ograniczeni brakiem technicznego słownika. Byli za to doskonałymi obserwatorami. Petroglify nie są fantastycznymi wizjami, są odbiciem rzeczywistości i
choć nie wszyscy posiadali talent Van Gogh'a, umieli bezbłędnie wychwycić charakterystyczne cechy i takie umieszczali na rysunkach. Niestety większość
uczonych nie potrafi ich odczytać nie mając porównania w dzisiejszej technice. Ogromną część tych malowideł zajmują ludzie i zwierzęta, takie jakie
widzieli na codzień obok siebie.
Jednak część rysunków przedstawia zupełnie coś innego. Znajdujemy rysunki, które być może przedstawiają technikę,
której obserwator nie rozumiał, choć widział na własne oczy. Co oznaczać mogą koła ze szprychami? Przecież badacze
wręcz twierdzą, że w tych czasach ludzie nie znali koła. Za to o takich kołach można przeczytać w przekazach hinduskich,
tyle, że te koła latały w niebie i były niebiańskimi miastami Bogów. Czy widać tu jakieś ludzkie postacie? Można by
powiedzieć, że są, ale narysowane w sposób prymitywny. Można, ale dlaczego jedna jest bez nóg? Dlaczego druga posiada
dwie ręce lecz z trzema częściami chwytnymi, gdzie jedna wyrasta z ramienia? Dlaczego posiada tak niezwykłe nogi? Jaki
człowiek staje tak w rozkroku? Czy ostatnie zdjęcie przedstawia istoty z gwiazd przybyłe na Ziemię w dziwnym "pucharze"?
Na siłę można zobaczyć w nich Oannesa wraz z bratem bliźniakiem.
Przyjrzyjmy się jeszcze rysunkom przedstawiającym odciski stóp. Bardzo dziwne, platfusowate stopy, które posiadają
cztery, pięć i sześć palców. Czy kiedyś mogły istnieć takie istoty? Cztery palce znane są z opowieści o Orejonie, wizerunku
Wirakoczy z Bramy Słońca oraz z istoty nazwanej "bóstwem z gwiazd" wykonanej ze złota, które historycy nazwali
starożytnym liczydłem. Sześć palców spotkałem na płaskorzeźbie z Egiptu, ale występują także w opowieści Indianina
imieniem Tatunca-Nara, wodza plemienia Ogha-Mongulala zamieszkującego dorzecze Amazonki. Czy jest więc niemożliwe,
by w przeszłości znane były istoty o takiej ilości palców? Dla oficjalnej nauki jest to ewidentna bzdura.
Tak będzie dotąd, dopóki nie wprowadzi się czynnika łączącego, jakim była wysoka cywilizacja zamieszkująca kiedyś Ziemię wraz z cywilizacją ludzi -
cywilizacji Bogów.
Czy postacie widniejące u góry można sobie wymyśleć? Oczywiście, że można, ale świadczyć to musi o wysokim intelekcie artysty i myśleniu
abstrakcyjnym. A jeśli takie postacie istniały? Czym mógł być wielkolud z Sefar, obdarzony rogami, dziwnymi uszami i dziwnymi naroślami w łokciach.
Czy postacie zwane przez Aborygenów Vandinami istniały naprawdę? Czy rysunek, ochrzczony Marsjaninem, namalowany na skałach w Tassili nie
przypomina cyklopa? Nasi uczeni wiedzą najlepiej. Już same stwierdzenia: "na rysunku widać wyraźnie, że...", "rysunek z pewnością przedstawia...", "z
rysunku wyciągam wniosek, że..." czy "stwierdzam z całą stanowczością..." świadczą o subiektywnej i czasem nonszalanckiej ocenie.
W roku 1970, Christine Dequerlor, francuski naukowiec przypadkowo odkryła rysunki naskalne w Toro Muerto. Rysunki dawno były znane nauce, ale
dopiero Francuzka nadała im rozgłos. Toro Muerto leży w Peru nad wybrzeżem Pacyfiku, na terenie wyznaczonym przez Tiahuanaco, Cusco, Nazca i
Toquepala (znane z malowideł jaskiniowych), najstarszymi ośrodkami bodaj całej Ameryki Południowej. Dequerlor odnalazła tutaj tysiące rysunków,
nierzadko odsłaniając je spod ziemi. Co ciekawe, musiała robić to samotnie, bez pomocy miejscowych, bo tubylcy nawet dziś omijają to miejsce
lakonicznie twierdząc - "tutaj nie jest dobrze". Współczesna nauka określiła wiek rysunków na 1000-1200 lat. Na jakiej podstawie? Jaką metodą?
Całe Toro Muerto wypełniają rysunki postaci, które nie są na pewno ludźmi. Czegoś, co przypomina latające pojazdy, na pewno nie używali ludzie. Czy to
przypadek, że jest to rejon niezbyt odległy od Tiahuanaco i Cusco? Czy to przypadek, że niedaleko znajduje się Nazca, w rejonie którym, według Białego
Niedźwiedzia, lądowali rozbitkowie z Kaskary? Czy jest możliwe by 1000 lat temu Ameryka Południowa przodowała w kosmicznym wyścigu? Dlaczego
tylko 500 lat później konkwistadorzy hiszpańscy nie znaleźli szczątków tej techniki? Ostatnie pytanie zadałem oczywiście żartem, tak jak żartują sobie z
nas współcześni historycy.
Stworzenie swoistej bazy danych petroglifów oraz jej opracowanie dało by odpowiedzi na wiele pytań, a w szczególności na to, gdzie najczęściej
obserwowano tego typu, być może pozaziemskie istoty. Przy badaniu wieku petroglifów dochodzi do absurdów. Określenie wieku malowideł w grocie
Lascaux wykonano na podstawie badań farby przy pomocy C-14. Wynik w granicach 20 tysięcy lat. Czy ktoś z badaczy może odpowiedzieć na pytanie
skąd pewność co do wieku, skoro rysunki mogły być kilkakrotnie "poprawiane" w ciągu długiego okresu czasu? Archeologia musi mieścić się w
założonych granicach. Mogło być po roku..., ale nie mogło być przed rokiem.... To nie jest żadna dokładność i stąd takie wyniki - "kosmonauta" z Toro
Muerto liczy 1000 lat, a europejska krowa 20000 i stąd takie wnioski - krowy w Europie udomowiono na 19000 lat przed kosmicznymi lotami pierwotnych
Amerykanów. Niby logiczne.
Bogowie wody
Czy wszystkie wielkie starożytne ośrodki budowane przez cywilizację Bogów miały ścisły związek z wodą? Czy była to zachcianka, czy praktyczne
myślenie? Nie od dziś wiadomo, że przeżycie człowieka jest uzależnione przede wszystkim od wody, i to od słodkiej wody. Bez pożywienia wytrzymamy
bez mała 30 dni, bez wody maksymalnie 7 dni. Bez wody nie mogą istnieć żadne uprawy czy hodowla, a dzisiaj także i przemysł. Woda do życia jest
niezbędna i o tym doskonale wiedziała cywilizacja Bogów. Bogowie też doskonale zdawali sobie sprawę z żywiołu wody i wiedzieli, że tylko uregulowanie
dystrybucji wody da pożądane efekty w produkcji żywności i hodowli nie przerywanej powodziami.
Cywilizacja ludzi nie miała ani sił ani środków do wykonania melioracji na dużych obszarach, dlatego też Bogowie zanim przystąpili do organizowania
skupisk ludzkich mających za zadanie produkcję żywności, najpierw przygotowywali teren pod kątem gospodarki wodnej. Czy ta hipoteza jest możliwa?
Pisałem już o Egipcie i Tiahuanaco jako o wielkich ośrodkach energetycznych i hydrotechnicznych. Czy można odnaleźć podobne? Postaram się ich
poszukać.
Kompleks "świątynny" Angkor
Przypatrzmy się schematowi przepięknego kompleksu Angkor w dawnej
Kambodży. Współczesna nauka jego budowę umieszcza w XII wieku ne. i przypisuje ludowi Khmerów, którego potomkowie żyją do dziś. Położony jest w
północno-zachodniej części kraju nad rzeką Siemreap, która wpada do jeziora Boeng Tonle Sab. Wschodnią część kraju przecina rzeka Mekong. Muszę
wspomnieć, że jeden z badaczy francuskich rozpoznał i rozpoczął badania tego gigantycznego systemu nawadniającego, ale prawdopodobnie jeszcze
długo nie ujrzymy jego wniosków. Jest samotnym badaczem, a zbadanie tak wielkiego obszaru wymaga niemało czasu i niebagatelnych środków
finansowych. Drugi z badaczy alternatywnych, bodaj Bouval (ten od Oriona i piramid w Giza) stwierdził, że układ kilkunastu świątyń jest wiernym
odwzorowaniem gwiazdozbioru Smoka na Ziemi. Co do wierności mam pewne obiekcje, ale w ogólnych zarysach się zgadza.
Wróćmy do samego kompleksu Angkor i moich pytań niedzielnego badacza.
•
Dlaczego powierzchnia basenów wielokrotnie przekracza powierzchnię samych świątyń? Na pewno nie są to baseny kąpielowe, gdyż pełno w
nich krokodyli. Nie są to też zapewne zbiorniki wody pitnej, gdyż są otwarte a tym samym podatne na zanieczyszczenia. Ponadto są
zamieszkiwane i brudzone przez wszelkiego rodzaju zwierzęta wodne i lądowe.
•
W jaki sposób regulowano wymianę wody w zbiornikach? Stojąca woda już po niedługim czasie i szczególnie w tak gorącym klimacie
wydzielała by nieznośny zapach, co w żadnym wypadku nie mogło przystawać do świętego miejsca, a tym bardziej nie służyło mieszkającym na
stałe w pałacach.
•
Czy prawdziwe jest powszechne mniemanie, że zespół stawów i fos funkcjonował jako system obronny? Czy nie jest to żart? Przeciętnie
inteligentny uczeń gimnazjum stwierdził by, że zbudowanie muru obronnego byłoby szybsze i bardziej ekonomiczne. Pasuje to jednak
historykom, bo uwiarygodnia ich tezę o okrutnym władcy-tyranie, który nie liczył się ani z ludźmi ani z kosztami.
•
Po co budowano świątynie na środku basenów? Czy po to, by utrudnić dostęp dla wyznawców? Czy to były naprawdę świątynie lub grobowce?
Są hermetycznie zabudowane. Nie zbadano w ogóle ich wnętrz i podziemi. Czy tym nie przypominają piramid w Egipcie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]