10533, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
LIN CARTERCONAN Z WYSPTYTU� ORYGINA�U: CONAN OF THE ISLESPRZE�O�Y� J. D.��i w ko�cu, o Ksi���, sta�o si�, �e rebelia Asalanty zosta�a zd�awiona idaremnym by�o wskrzeszenie ze zbutwia�ego prochu z archeo�skiegogrobowca ponurego cienia Xaltotuna. Zawiod�y nawet czarodziejskie moceYah Chienga, ��tego czarodzieja z mrocznego i demonami nawiedzanegoKhitaju. I wtedy to Conan z Aquilonii z�o�y� koron� i porzuci� tronnajpot�niejszego kr�lestwa Zachodu, zapuszczaj�c si� w nieznane, gdziena zawsze znikn�� z ludzkich oczu.KRONIKI NEMEDIA�SKIEZ g��biny dziej�w, z zapomnienia,gdzie jeszcze �pi pradawny stw�r.Cienie przyby�y na milczenia skrzyd�ach,szkar�atnych niczym piekie� trzewia.�Proroctwo Epemitreusa�1CZERWONE CIENIEKr�l Conan siedzia� na s�dziowskim tronie w sali sprawiedliwo�ci. Za oknami b��kit niebarozpo�ciera� si� nad pe�nymi kwiat�w ogrodami Tarancji, stolicy Aquilonii. Mi�dzy niebem azieleni� ogrod�w wznosi�y si� wie�e z bia�ego kamienia, z�ote kopu�y �wi�ty� i pokryteczerwon� dach�wk� dachy dom�w i pa�ac�w. Na ca�ym zachodzie hyboria�skiego �wiata nieby�o pi�kniejszego i bardziej majestatycznego miasta.Dobrze utrzymane ulice Tarancji roi�y si� od przechodni�w. Tysi�ce kobiet i m�czyzn nagrzbietach koni, mu��w i os��w, w lektykach, rydwanach lub wozach zaprz�onych w wo�y bezprzerwy pod��a�o ku swoim celom. Po wodach Khorotasu kr��y�y lekkie �odzie przypominaj�ceroje wodnych owad�w. Dwadzie�cia lat twardych, ale i rozumnych rz�d�w Conana Wielkiegouczyni�o Aquiloni� najpot�niejszym i najzasobniejszym krajem, jakiego od zarania �wiata dot�dnie widziano.Wewn�trz sali bogato ubrani szlachcice, dworzanie w jedwabiach i mieszczanie w jasnychtogach z oznakami cech�w zawieszonymi na piersiach stali w milczeniu, podczas gdy kr�lwymierza� sprawiedliwo��. Dzisiaj mia�o zosta� rozpatrzonych kilka spraw o niezwyk�ymznaczeniu, dlatego w sali sprawiedliwo�ci znalaz�a si� po�owa wysoko urodzonychAquilo�czyk�w. Opr�cz m�odego Gonzalvia, wicehrabiego Poitain i jego ojca, starego Trocero,jak zawsze szczup�ego i wytwornego w szacie ze szkar�atnego aksamitu, byli tu r�wnie� hrabiaMonaro z Couthen, baron Guilaime z Imiru, a tak�e dostojny, �nie�nobrody starzec � Dexitheus,arcykap�an Mitry.Gro�ni wojownicy z kr�lewskiego legionu Czarnych Smok�w stali przy drzwiach i pod�cianami, a s�o�ce b�yska�o na ich he�mach uwie�czonych skrzydlatymi gestiami oraz grotachw��czni.Wszystkie oczy zwr�cone by�y na podwy�szenie, na kt�rym dwa trony wynosi�y si� ponadt�um. Poni�ej gruby kupiec nerwowo mi�� w palcach fa�dy swej szaty, podczas gdy jego adwokatzawile t�umaczy� co� patrz�c na kr�la.Conan z wysoko�ci swego tronu spogl�da� gro�nie w d� na dr��ce strony sporu. W g��biduszy czu� wstr�t do tych nudnych, rozwlek�ych i pe�nych zawi�o�ci spraw, z ich �a�osnymik�amstwami, wyrachowaniem i powoduj�cymi b�l g�owy komplikacjami. Jak�e pragn�� cisn��koron� w t�ust� g�b� tego chciwego g�upca, potem wybiec z sali, �cisn�� udami boki ogiera ipogna� na ca�odzienne polowanie w p�nocnych lasach!Niech piek�o porwie takie kr�lowanie! � pomy�la�. � To wysusza ca�� ikr� w cielem�czyzny, czyni�c go starym, gderaj�cym nudziarzem, nie maj�cym do�� krwi w �y�ach, abyzamachn�� si� dwur�cznym mieczem. Bez w�tpienia, po dwudziestu latach noszenia koronyprawdziwy m�czyzna ma prawo rzuci� precz honory i tytu�y i ruszy� ostatni raz ku przygodomzbryzganym krwi�, zanim Czas zetnie go sw� nieub�agan� kos�.Conan spojrza� ukradkiem na drugi, ni�szy tron, na kt�rym siedzia� jego syn, ksi��� Conn,dziedzic kr�lestwa Aquilonii. M�odzieniec mia� dwadzie�cia lat i przygotowywa� si�, by przej��koron� najpot�niejszego kr�lestwa Zachodu. Stary kr�l u�miechn�� si� dyskretnie, ujrzawszyznudzony, buntowniczy grymas na twarzy m�odego Conna. Niew�tpliwie ten m�odzik te� marzy�o tym, by zrzuci� z siebie ci�k�, paradn� szat� i wyruszy� na polowanie czy sp�dzi� noc zdziewkami w nadbrze�nej ober�y. Wspomniawszy w�asn� gor�cokrwist� m�odo��, Conanzachichota� w duchu.Rzeczywi�cie, ksi��� Conn by� bardzo podobny do swego ojca. Mia� takie same,nachmurzone, ciemne brwi ponad oczyma pa�aj�cymi b��kitnym ogniem. Taka sama by�a smag�atwarz z kwadratow� szcz�k�, obramowana czarn� grzyw� przyci�t� w kwadrat. Takie samo by�ote� krzepkie cia�o o j�drnych musku�ach napinaj�cych jedwab i aksamit na szerokich ramionachoraz wysoko sklepionych piersiach. Syn Conana g�rowa� g�ow� i ramieniem nad wszystkimim�czyznami w sali, wyj�wszy tylko swego tytanicznego ojca, najwi�kszego wojownika, jakiego�wiat zna� kiedykolwiek.Czas nie pokona� jeszcze kr�la Conana. Prawda, �e wiele srebra b�yszcza�o mu w g�stej,czarnej grzywie i kr�tko przyci�tej brodzie, kt�ra otacza�a jego srogie usta i �elazne szcz�ki.Uby�o mu te� troch� cia�a, co upodobni�o go do wysuszonego starego wilka z p�nocnychstep�w. Zimna r�ka Czasu wyry�a g��bokie bruzdy na pos�pnym czole Cymmerianina ipokrytych bliznami policzkach. Ci�gle jeszcze niewzruszona �ywotno�� wrza�a wewn�trzolbrzymiej postaci. Gor�ce ognie dawnych furii wci�� tli�y si� w jego oczach, a parali�uj�cyuchwyt Czasu nieznacznie tylko nadw�tli� si�� mocarnych d�oni, gi�tko�� �ci�gien i pr�no��musku��w.Conan siedzia� na srebrnym tronie tak, jakby dosiada� bojowego rumaka. Ber�osprawiedliwo�ci trzyma� niczym �elazn�, bojow� maczug�, mog�c� unie�� si� w ka�dej chwili istrzaska� czaszk� wroga. Bogata szata obwieszona klejnotami i z�otymi �a�cuchami nie mog�aukry� bij�cej od niego dzikiej, pierwotnej si�y. Gdziekolwiek by nie by� � na ha�a�liwej uczcie,w ciszy i kurzu biblioteki lub jedwabistym wn�trzu alkowy � ten pos�pny barbarzy�ca z mg��okrytych pustkowi Cymmerii wsz�dzie przynosi� ze sob� gro�ny nastr�j pola bitwy.Min�o ju� ponad dwadzie�cia lat od chwili, gdy zrz�dzenie losu oraz jego w�asna, nieugi�tawola wynios�y go spo�r�d rzeszy bezimiennych awanturnik�w na ol�niewaj�cy tronnajpot�niejszego i najwspanialszego kr�lestwa Zachodu.Blisko p� wieku przesz�o od tamtej nocy, kiedy to obdarty, szalony m�odzik z zerwanym�a�cuchem w r�ku wydosta� si� z hyboria�skiej zagrody dla niewolnik�w, wyruszaj�c w drog�,kt�ra zaprowadzi�a go na najwy�szy szczyt pot�gi i chwa�y. Conan Cymmerianin w bitwach iwojnach przemierzy� p� �wiata, wyr�buj�c sobie krwaw� �cie�k� przez tuzin kr�lestw, odburzliwych brzeg�w Oceanu Zachodniego, po mgliste doliny bajecznego Khitaju.Jako z�odziej, pirat, najemnik, przyw�dca tajemnych bractw, genera� armii kilku kr�lestw,Conan ryzykowa� �ycie zaznaj�c wszystkich przyg�d, cud�w i przyjemno�ci, jakie tylko m�g�da� ten �wiat. Z r�ki pot�nego Cymmerianina gin�y demony, smoki i pe�zaj�ce okropie�stwa zpradawnych wiek�w. Tysi�ce wrog�w poczu�o w trzewiach ch��d jego ostrza. Wojownicy wzbrojach, �li czarnoksi�nicy, wodzowie dzikich barbarzy�c�w i pyszni kr�lowie. Nawet wiecznibogowie uciekali czasami przed bojow� furi� Conana.Jednak przygoda, kt�ra zacz�a si� owego gor�cego, wiosennego dnia tutaj, w salisprawiedliwo�ci pa�acu w Tarancji, osiem tysi�cy lat po zatoni�ciu Atlantydy, a siedem tysi�cylat przed powstaniem Egiptu i Sumeru, by�a najdziwniejsz� i najbardziej niesamowit� zewszystkich, kt�re do tej pory z�o�y�y si� na histori� �ycia Cymmerianina. Zacz�o si� nagle inieoczekiwanie. W jednej chwili Conan patrzy� gniewnie na grubego kupca i jego elokwentnegoadwokata, w nast�pnej za� spojrza� zdziwiony na sal�, zatrzymuj�c wzrok na postaci swegostarego, wiernego przyjaciela, hrabiego Trocero z Poitain, kt�ry niespodziewanie zachwia� si� nanogach. � Nie! Na wszystkie diab�y Piekie�. Nie!Chrapliwy krzyk starego arystokraty, wibruj�cy ob��dnym przera�eniem i rozpacz�, przerwa�wyw�d adwokata. Zdumione oczy obecnych zwr�ci�y si� ku zataczaj�cemu si� Trocero. Mog�o�to by�, �e stary hrabia Poitain przyby� do sali sprawiedliwo�ci pijany?Jednak widok bezkrwistej twarzy, wykrzywionej maluj�cym si� na niej potwornym strachem,natychmiast odp�dzi� takie podejrzenie. Krople zimnego potu zab�ys�y na bia�ym obliczuhrabiego, a zsinia�e wargi porusza�y si� jak w agonii. Ciemne obw�dki otoczy�y wytrzeszczoneoczy.� Trocero! � wykrzykn�� Conan. � Co ci jest?!Kr�l wsta� z tronu, widz�c jak jego przyjaciel i wsp�pracownik wyci�ga przed siebie r�ce,pr�buj�c odepchn�� niewidzialnego napastnika. W sali zapad�a cisza. Syn Trocero rzuci� si�przez ci�b�, by podtrzyma� ojca. Hrabia pad� na kolana.� Nie, m�wi� nie! � krzykn��. � Nie mo�esz� nie odwa�ysz si�! Och, Isztar i Mitro! �podni�s� g�os w udr�ce przera�enia.I wtedy uderzy� Strach.Spod �ebrowanego sklepienia sali sp�yn�y szkar�atne cienie, tak blade i bezcielesne jakpasemka wyblak�ej, czerwonej mg�y. By�y to cienie Strachu.W mgnieniu oka zawirowa�y dooko�a postaci starego Poitai�czyka. Jeszcze przez chwil�poprzez czerwon� zas�on� wida� by�o jego bia�e, st�a�e rysy. Wygl�da�o to tak, jakby gromadaduch�w oblepi�a Trocero ze wszystkich stron.Przez d�ug�, upiorn� chwil� czerwone cienie zasnuwa�y wok� hrabiego r�ow� zas�on�, apotem wszystko znikn�o.Ca�a sala zamar�a z wra�enia. Na ka�dej twarzy malowa�o si� niedowierzanie. Stary hrabiaPoitain, kt�ry przez �wier� wieku sta� u boku Conana i walczy� w dziesi�tkach wojen, po prosturozp�yn�� si� w powietrzu.� Ojcze! Na Mitr� � przerwa� cisz� m�ody Gonzalvio. Na �elazne serce Croma! � rykn��Conan. � Czarna magia w moim w�asnym pa�acu? Musz� mie� g�ow� tego, co wywo�a� to z�o!Hej, stra�e! Przekl�ci g�upcy, tr�bi� na alarm! W�ciek�y krzyk Conana przerwa� nastr�jot�pia�ego niedowierzania. Kobiety zacz�y piszcze� i mdle�. M�czy�ni kl�li, przecierali oczy igromadzili si� wok� miejsca, w kt�rym przed chwil� sta� najwi�kszy pan w Aquilonii. Nagleponad gwar g�os�w przebi� si� grzmot mosi�nych rog�w. Zawarcza�y b�bny i gwardzi�ciConana z ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]