1070. DUO Wood Joss - Kiedy rozum śpi, e - book
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Joss WoodKiedy rozum śpi...Tłumaczenie:Brbara Ert-EberdtROZDZIAŁ PIERWSZYTelefon!Ellie Evans uśmiechnęła się, słysząc w aparacie głos najlepszejprzyjaciółki, Merri.- El?- Cześć, jak się ma nasza księżniczka? - Z telefonemkomórkowym przy uchu Ellie porządkowała rachunki na biurku,co praktycznie sprowadzało się do przekładania ich z jednej kupkina drugą.Księżniczką nazywały jej chrześniaczkę, Molly, sześciomie-sięczną dziewuszkę, która owinęła je sobie wokół malutkiego,grubiutkiego, różowego paluszka. Merri nie potrzebowała zachęty.Z jej ust popłynął potok o ząbkowaniu, pieluszkach, problemach zusypianiem i jedzeniem. Ellie, która wciąż nie mogła oswoić się zmyślą, że macierzyństwo tak odmieniło jej dawniej zabawową iegocentryczną przyjaciółkę, wtrącała niekiedy „mhm” i wyłączyłauwagę.Okej, wiem, zanudzam cię - zreflektowała się Merri. - Zazwy-czaj przynajmniej udajesz zainteresowanie. Mów, o co chodzi?Merri, z którą zaprzyjaźniły się, kiedy były jeszcze nastolatkami,znała ją na wylot. Łączyła je nie tylko przyjaźń; Ellie była równieżpracodawczynią Merri, musiała więc przekazać jej pewną bulwe-rsującą wiadomość.- Khanowie sprzedali budynek.- Jaki budynek?- Nasz, Merri. Mamy pół roku na wyprowadzkę.Ellie usłyszała, jak Merri głośno wciąga powietrze.- Dlaczego to zrobili? - jęknęła.- Są po siedemdziesiątce i najwidoczniej mają dość. Dostanąkupę pieniędzy. Wiadomo, że to najlepszy handlowy punkt w całejokolicy.- To, że znajduje się na rogu dwóch głównych ulic i naprzeci-wko słynnej plaży w False Bay nie znaczy wcale, że jestnajlepszy…- Znaczy.Ellie spojrzała za okno swojego mikroskopijnego biura na drugimpiętrze nad piekarnią i delikatesami. Wychodziło na plażę ispokojny tego dnia ocean. Wiadomość o sprzedaży nieruchomościdostała już jakiś czas temu. W tej chwili nie denerwowała się, bowzięła środki uspokajające. Jej rodzina prowadziła tę piekarnię odponad czterdziestu lat.- A nie mogłybyśmy wynajmować lokalu od nowychwłaścicieli?- Pytałam. Zamierzają dokonać wielkiej przebudowy, żebywynajmować sklepy wielkim sieciom i oczywiście odpowiedniopodnieść czynsze. Nie będzie nas na to stać. A co gorsza, Lucy,nasza agentka nieruchomości, powiedziała, że od kiedy St James iFalse Bay stały się modne, trudno będzie kupić lub wynająć lokalnadający się na taki biznes jak nasz.- Powiedziałaś już mamie? - zapytała Merri.- Od dziesięciu dni nie mam z nią kontaktu. Zaszyła się pewniew jakimś sanktuarium… albo opala się w Goa.Sama jesteś sobie winna, pomyślała Ellie. Namawiałaś ją dowyjazdu. Mówiłaś, że może zniknąć choćby na rok, odpocząć,spełnić marzenia… Chociaż namawiała matkę szczerze, byłazdumiona - ba, przerażona! - kiedy matka natychmiast pobiegłapakować walizkę. Ellie nie przyszłoby do głowy, że Ashnee takskwapliwie skorzysta z propozycji, zostawi piekarnię, jązostawi…- El, wiem, że to nieodpowiedni moment, zwłaszcza po tym, comi powiedziałaś, ale nie mogę tego odkładać. Jestem zmuszonaprosić cię o wyświadczenie mi wielkiej przysługi.- Mów, o co chodzi, pod warunkiem że w poniedziałek wróciszdo pracy.Cisza, jaka zapadła po jej słowach, przeraziła Ellie.- Nie, nie, nie ma mowy! Merri, ja ciebie potrzebuję.- Moje dziecko też mnie potrzebuje. Nie dojrzałam jeszcze dopowrotu do pracy. Wrócę, ale nie teraz. Może za miesiąc. Ona jesttaka maleńka, muszę z nią być… proszę. Powiedz, że rozumiesz,Ellie. Tylko miesiąc - błagała Merri.Ellie zastanawiała się. Merri nie musiała pracować, miałahojnego ojca, więc jeśli ona teraz każe jej wybierać międzypiekarnią a Molly, piekarnia na tym straci. Jeśli każe Merriwracać, a ona nie wróci… Przestraszyła się. Były dorosłe, a ichprzyjaźń wykraczała poza pracę. Ellie dałaby sobie radę, gdybyMerri opuściła piekarnię, ale nie chciała, by do tego doszło.Rozsądek podpowiadał, że nie byłby to koniec świata, sercewolało nie ryzykować. Nie stać jej na utratę przyjaciółki. Radziłasobie bez niej przez pół roku, wytrzyma jeszcze miesiąc.- Dobrze, Merri.- Jesteś kochana. Muszę lecieć. Księżniczka wydziera się. -Teraz i Ellie usłyszała płacz Molly. - Postaram się wpaść dopiekarni pod koniec tygodnia, porozmawiamy o tejprzeprowadzce. Kocham cię.Merri rozłączyła się. Ellie rzuciła telefon na biurko.- El, jest ktoś do ciebie. Czeka przy wejściu.Do biura wsadziła głowę Samantha, jedna ze sprzedawczyń, iwymownie spojrzała na staroświecki zegar wiszący nad głowąEllie. Piekarnia i kawiarnia były zamknięte od dziesięciu minut.- Nie wiesz kto?- Nie wiem. Prosił, żeby ci powiedzieć, że przysyła go twójojciec. Jest sam. My idziemy do domu.Ellie obróciła się z krzesłem, żeby popatrzeć na ekranymonitorów, które znajdowały się za jej plecami. Kamerymonitorowały wejście do sklepu, piekarnię i magazyn.Stał przed szklanymi witrynami lad chłodniczych z plecakiemna szerokich barach. Szczękę pokrywał kilkudniowy zarost.Przeczesywał palcami potargane włosy.Znała go. Nazywał się Jack Chapman. Więc tak wygląda zbliska Jack Chapman. Każda kobieta, która ogląda główne kanałyinformacyjne, rozpoznałaby tę wyrazistą twarz wyłaniającą sięspod obfitej fryzury. Ubrany był w sfatygowane dżinsy i wyłożony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]