10850, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pat CadiganWgrzesznicyPrze�o�y� i pos�owiem opatrzy� Konrad WalewskiTytu� oryg. "Synners'Wydanie polskie: Olsztyn 2003Wydanie angielskie: 1991Powie�� t� dedykuj� Gardnerowi Dozois oraz Susan Casper, kt�rzy zaszczepili wemnie pierwotny pomys�.Za pi�tna�cie lat p�nych godzin nocnych, dzikich przyj��, spro�nych rozm�w i tegowszystkiego, co sprawia, �e �ycie warte jest wysi�ku(oto dedykacja dla was)PODZI�KOWANIANigdy nie przebrn�abym przez ten projekt, gdyby nie wsparcie Mik� 'a i RosyBanks�w. Pr�cz tego, �e podzieli� si� ze mn� swoj� wiedz� specjalistyczn� w zakresiekomputer�w i sieci, Mik� rzuci� wszystko, by ratowa� trzydzie�ci stron tekstu, kt�reuszkodzony twardy dysk przerobi� na odpadki, podczas gdy Ros� zaaplikowa� mi zdrowyrozs�dek, m�dro�� oraz kilka kawa��w, kt�rych nigdy wcze�niej nie s�ysza�am. Trzeba by�otam by� - i jestem im za to wdzi�czna.Jestem r�wnie� wdzi�czna Ralphowi Robertsowi za to, �e �askawie pozwoli� miprzejrze� swoj� ksi��k� Computer Viruses (Compute!) przed jaj publikacj� w chwili, gdy tegonajbardziej potrzebowa�am.Dzi�kuj� Patowi LoBrutto za jego cierpliwo�� i redaktorsk� opiek�, ShawnieMcCarthy przede wszystkim za wiar�, Betsy Mit-chell za dowiezienie mnie ca�ej do domu. Atak�e Lou Aronice za rozwag� i dobre rady.Wielkie, wielki dzi�ki dla: Ellen Datlow (mi�dzy innymi za Manhattan po zmierzchu),mojej agentki Merrilee Heifetz, Bruce 'a i Nancy Sterling�w, Lew i Edie Shiner�w, BarbLoots, Howarda "Uncle Chowder" Waldropa, Sherry Gershon Gottlieb, Jima Lo-ehra, FredaDuarte i Karen Meschke, Michaela Swanwicka i Mariann� Porter i Sean, Lisy Tallarico (zapompk�), Jeannie Hund (za to, �e widzia�a), Eda Grahama, Barry Melzberga (za to, conajzabawniejsze), Kathy McAndrew Griffin (za s�owa), Suzanne Hcins (za lunch z sushi), TheNova Expressions, Roberta Haasa, Marka Ziesinga, Andy'ego "Sahiba" Watsona, TomaAbellera (za G�dela), Eileen Gunn, Johna Berry i Angeli (za zakwaterowanie), Patricii"Spike" Parsons, Alana Wexelblata i Jennie Faries, the Delphi Wednesday-Nighters, theRochester, NY Creative FIST, Malcolma Edwardsa, Jamesa Gunna, Paula Noritskiego (zajedzenie i promy), Gary'ego Knighta i Kim Fairchild (za to, �e pozwolili mi pobawi� si�swoimi zabawkami), moich te�ci�w Geor-ge 'a i Marguerite Fenner�w, mojej matki Helen S.Kearney, mojego m�a Arniego Fennera i naszego syna Bobby'ego (za wszystko).- Mam zamiar umrze� - stwierdzi� Jones.Pos�gowa tatua�ystka przerwa�a prac� nad lotosami, kt�re nak�ada�a w�a�nie na rami�na�pa�ca rozwalonego na wp� przytomnie w fotelu.- Mo�esz powt�rzy�?- Nie �miej si� ze mnie, Gator - Jones przyg�adzi� ko�cist� d�oni� swoj� fryzur� a laza�amanie nerwowe.- A kto si� �mieje? Czyja si� �miej�? - przesun�a sw�j taboret i unios�a rami� klientabli�ej lampy. Lotosy by�y szczeg�lnie trudn� robot�, bo musia�y wtopi� si� we wcze�niejistniej�cy wz�r, a jej oczy by�y ju� nadwer�one ca�onocn� prac�. - Nie na�miewam si� zkogo�, kto umiera tak cz�sto, jak ty. Wiesz co, kt�rego� dnia tw�j uk�ad nadnerczowy powieci, �eby� spierdala�, i ju� nie wr�cisz. Mo�e pewnego dnia, nied�ugo.- No i dobrze - Jones odwr�ci� si� od przypi�tego do �ciany namiotu wzoru r� iczaszki, kt�remu si� przygl�da�. - Keely odszed�.Gator unios�a ig�� i przetar�a ozdobione cia�o, marszcz�c przy tym brwi. Na�pa�cy zMimozy mieli na og� okropn� sk�r�, ale byli na tyle potulni, �eby pozwoli� na stworzenieporz�dnego katalogu, zak�adaj�c, �e udawa�o si� ich znale�� tam, gdzie si� ich zostawia�o -sami niewiele chodzili, a w przeciwie�stwie do innych rodzaj�w kopii, rzadko kto� ich krad�.- A czego si� spodziewa�e�? Mieszkanie z kim�, kto ci�gle przy tobie umiera, mo�enadwer�y� ka�dy zwi�zek. - Spojrza�a na niego du�ymi zielonymi oczyma. - We� si� wgar��, Jones. Jeste� uzale�niony.Jego gorzki u�miech kaza� jej odwr�ci� wzrok z powrotem na lotosy.- Jones i jego na��g? Tak, wiem. Nic mnie to nie obchodzi. Nie narzekam na to, anitroch�. Gdybym musia� znosi� t� depresj� jeszcze przez cho�by jeden dzie�, i tak bym si�zabi�. Raz, a dobrze.- Nie chcia�abym wytyka� czego�, co jest oczywiste, ale w tej chwili te� maszdepresj�.- W�a�nie dlatego zamierzam umrze�. A Keely wcale mnie nie zostawi�. Po prostuodszed�.Tatua�ystka znowu przerwa�a, k�ad�c sobie zwiotcza�e rami� na kolanie ir�wnocze�nie mocz�c ig�� w pigmencie.- A co za r�nica?- Zostawi� kartk�.Jones wydoby� kawa�ek papieru z tylnej kieszeni, rozwin�� go i wyci�gn�� w jejkierunku.- Daj j� tu, pod �wiat�o, mam zaj�te r�ce.Tak zrobi�, a ona studiowa�a �wistek przez kilka d�u�szych chwil.- No i co? - spyta� ponaglaj�co.Odsun�a jego r�k� i znowu nachyli�a si� nad ramieniem swojego obiektu.- Przymknij si� na chwil�. My�l�.Raptem z zewn�trz r�bn�a muzyka, oto bowiem jamuj�cy muzycy, kt�rzyimprezowali przez ca�� noc, wr�cili w�a�nie do grania. Jones podskoczy� niczym ra�onypr�dem kurczak.- Cholera, jak mo�na przy tym my�le�.- Przez t� muzyk� nie s�ysz�, co m�wisz. - Kiwaj�c g�ow� do rytmu, sko�czy�a lotos iod�o�y�a ig�� do pojemnika. Jeszcze jeden kwiat i b�dzie mog�a wstawi� na�pa�ca zpowrotem pod pomost, spod kt�rego wyszed�. Wyprostowa�a si�, rozmasowuj�c sobie krzy�.- Skoro naprawd� masz zamiar umrze� przy mnie, m�g�by� przynajmniej pomasowa�mi kark, zanim odp�yniesz.Zacz�� ugniata� jej ramiona. Muzyka na zewn�trz przycich�a nieco, oddalaj�c si� napromenad�. Kto� montowa� wypad; bawcie si� dobrze, dzieci, dajcie zna�, jak nabroicie.Wysoki m�czyzna w pelerynie po kostki wszed� przez po�� namiotu, co zn�wprzestraszy�o Jonesa.- Au�! - Gator str�ci�a d�o� Jonesa z ramienia. - Jezu, za kogo ty� si� przebra�, zaWulkanoida?Nawet gdyby Jones poj�� aluzj� i tak nic zwr�ci�by uwagi. Wpatrywa� si�, w czarnewzory wij�ce si� na bia�ej tkaninie peleryny, dziwaczne, misterne fale wci�� dziel�ce si� namniejsze, niemal za pr�dko, by oko mog�o nad��y�, jak gdyby mia�y implodowa� w swoimszalonym ta�cu na powierzchni materia�u.- �adne - stwierdzi�a Gator, rozcieraj�c miejsce, w kt�re uszczypn�� j� Jones. - Ktojest twoim krawcem? Mandelbrot?M�czyzna odwr�ci� si� i szeroko rozpostar� peleryn�.- Nie umar�aby� dla czego� takiego, co?- Z�y dob�r s�ownictwa - mrukn�a kwa�no Gator. - A je�eli jeste� tu z mojegopowodu, to mo�esz sobie darowa�. Nie robi� animacji na sk�rze.- W�a�ciwie to kogo� szukam. - Przesun�� si� do na�pa�ca na fotelu i nachyli� si�,�eby lepiej przyjrze� si� jego twarzy. - Nie. No c�. - Wyprostowa� si�, ponownie zarzucaj�cpeleryn�. Pulsowa�a teraz morami. - Wypad do Fairfax, je�li ci� to interesuje.- Fairfax to dziura - odpar�a Gator.- Dlatego potrzeba tam troch� zabawy. - M�czyzna u�miechn�� si� wyczekuj�co.- Tak, wiem co� ty za jeden - doda�a, jak gdyby w odpowiedzi. - Jestem zaszczyconapropozycj� i tak dalej, ale jak widzisz, wszystkie terminy mam zaj�te.Tamten przeni�s� wzrok z na�pa�ca na Jonesa, kt�ry nadal sta� pora�ony widokiempeleryny.- Wy, ludzie z Mimozy, jeste�cie dziwni.- Powiniene� wiedzie� - odpar�a.- Pytam ostatni raz. Jeste� pewna? - pochyli� si� lekko. - Daj buziaka na do widzenia.- Mo�esz pomarzy� - u�miechn�a si�.- Tak zrobi�. Dam ci� w moim nast�pnym wideo.- Valjean! - krzykn�� kto� z zewn�trz. - Idziesz?- Tylko z�api� oddech - odkrzykn�� i wyszed�, zamiataj�c wiruj�cymi skupiskamipe�zaj�cych wzor�w.- Masuj dalej. Nikt ci, p�ki co, nie da� wolnego wieczoru. Jones pos�usznie wr�ci� domasowania jej karku i ramion. Muzyka stopniowo ucich�a, pozostawiaj�c ich we wzgl�dnejciszy. Gdzie� dalej na pla�y kto� zacz�� improwizowa� na syntezatorze w wysokiej molowejtonacji.- Wiesz co - odezwa�a si� po chwili - my�l�, �e powiniene� pojedna� si� z Najwy�sz�Istot�, jakkolwiek j� sobie wyobra�asz. Ca�kowita spowied� w ko�ciele.Jones wyda� kr�tki ostry �miech.- Jasne. �wi�ty Dyzma m�g�by mi naprawd� pom�c.- Nigdy nie wiadomo.- Brak mi wiaiy. Nie nale�� do...- Teraz ju� tak. Powiedzia�abym, �e zdecydowanie mo�na uzna� ci� za nieuleczalniepoinformowanego. Poka� mi jeszcze raz kartk� od Keely'ego.Poda� jej, czyta�a, podczas gdy on posuwa� miarowo palce w g�r� jej karku, a� dopodstawy czaszki.- "Dive, dive" to mo�e tylko oznacza�...- Wiem, co to znaczy - stwierdzi�a. - "Podziel, sprz�t i zielone jaja ostro�nie, nawynos. Bdee, Bdee. To "bdee, bdee" jest naprawd� sprytne.Jones ponownie si� za�mia�.- Jasne. To Keely potrzebuje pomocy, nie ja. To ca�e pieprzone B&E. M�wi�em mu, �ew ko�cu go z�api�. M�wi�em mu. I b�aga�em go, �eby zdoby� jak�� pomoc...- Tak� sam� jak twoja? Implanty z jakiej� montowni dobrego samopoczucia, kt�rej nicnie obchodzi, p�ki nie dowie si� twoja ubezpieczalnia?Strz�sn�a jego r�ce ze swoich ramion i podesz�a do niewielkiego laptopa stoj�cego nastoliku w rogu namiotu. Z�o�ony wz�r bluszczu pn�cego wy�wietlony na ekranie obraca� si�w sekwencjach obraz�w ukazuj�cych r�ne jego k�ty. Jej palce zata�czy�y na klawiaturze.Bluszcz ur�s� o kilka listk�w. Przycisn�a kolejny klawisz; nast�pi�a partycja ekranu na dwiepo�owy, bluszcz przeskoczy� na praw�. Na lewej za� pojawi�o si� menu.- Zobacz�, co ludzie wiedz� - powiedzia�a, dotykaj�c ma�ym palcem jednej' z liniimenu. - Zapami�taj dobrze t� kartk�.- Nie lubi� umiera� z czym� takim na g�owie. Westchn�a, ale nie odezwa�a si�. Polewej stronie ekranu menu ust�pi�o miejsca legendzie. Automatyczna Sekretarka Dr. Fishapoka�nymi, zwyk�ymi wielkimi literami. Jedn� r�k� wpisa�a na ekranie s�owo tatua�e.U/l czy d/l? Przysz�a odpowied�.U/l, napisa�a, a po chwili oczekiwania nacisn�a jeszcze jeden klawisz. Linia partycjina �rodku ekranu znikn�a, gdy wz�r zosta� przes�any, po czym obie po��wki po��czy�y si� wjedn�. Obracaj�cy si� bluszcz zastyg�" a nast�pnie wygas�.Pan doktor dzi�kuje za tw�j patronat i przypomina ci, �eby� dobrze si�... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl