101 - Maskotka, !!! 2. Do czytania, Ewa wzywa 07(1)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ewa wzywa 07... nr.101 Maskotka - Jan Koprowski
1
Ewa wzywa 07... nr.101 Maskotka - Jan Koprowski
2
Ewa wzywa 07... nr.101 Maskotka - Jan Koprowski
I
Słońce świeciło w tym dniu wyjątkowo mocno już od wczesnych godzin
rannych, ale Andrzejowi żal było budzić śpiącego, smacznie i głęboko
przyjaciela. Kiedy jednak stwierdził, że już najwyższa pora udać się na śniadanie,
aby nie zastać zamkniętych drzwi jadalni, zaczął nim bezceremonialnie
potrząsać i wołać:
- Panie kapitanie, panie kapitanie, natychmiast ma pan stawić się w
komendzie z polecenia pułkownika Sroki. Sprawa bardzo pilna. Samochód czeka
już przed domem.
Na ustach śpiącego kapitana Górskiego pojawił się błogi uśmiech. Przeciągnął
się leniwie i powoli otworzył oczy.
- Nie szarp mną tak mocno, człowieku, bo i tak niewiele wskórasz. Nie ma
wezwań, nie ma morderstw, nie ma telefonów, nie ma pilnych spraw. - Czy to
nie piękne, Andrzeju? Górski spojrzał na stojącego nad nim przyjaciela
ubranego już w sportową koszulę i spodnie z teksasu.
- Masz rację, kapitanie, ale pora już wstać - nie ustępował Andrzej ściągając
pled z Górskiego.
- Dobrze, już dobrze, wstaję Górski usiadł na łóżku i głęboko westchnął.
- Ty zawsze wszystko wiesz, to na pewno dowiem się od ciebie, kto
wymyślił urlopy. -Powiedz, czy ten człowiek nie powinien być uznany za
dobroczyńcę ludzkości?
Andrzej z powagą pokiwał głową:
- Zadziwiasz mnie nieraz swoją wnikliwością - umysłu. Ja na przykład
zastanawiam się od pół godziny nad tym, kto wymyślił śniadanie. Co ty na to? -
uśmiechnął się wiedząc, że strzał będzie celny.
- Diabelnie już późno Górski spojrzał na zegarek i natychmiast stracił
ochotę do dalszego filozofowania. Szybko wstał i pobiegł do łazienki.
Po kilku minutach kapitan Zenon Górski ze swym przyjacielem Andrzejem
Wirskim zeszli do jadalni pensjonatu. Obaj przybyli tu przed kilkoma dniami na
wypoczynek, uciekając przed gwarem i ludźmi. Wybrali celowo Wirciny, małą,
cichą osadę w pobliżu Międzyzdrojów.
Przyjaźń, jaką zawarli jeszcze na uczelni - obaj studiowali matematykę -
utrzymywała się ciągle, mimo że ich drogi życiowe całkowicie się rozeszły, i to
niespodziewanie. Zenon
Górski, który należał do najlepszych studentów roku, osiągał zawsze dobre
wyniki i zdaniem wykładowców miał wszelkie zadatki na dobrego matematyka.
Wywołał więc niemałe zdziwienie, kiedy odrzucił propozycję objęcia asystentury
po ukończeniu studiów. Tego jeszcze w historii wydziału nie było, aby student
rezygnował z takiej szansy, jaką daje możliwość pracy naukowej.
-
A co ty chcesz robić? - zapytał zdziwiony profesor, który kierował jego
3
Ewa wzywa 07... nr.101 Maskotka - Jan Koprowski
pracą magisterską i wysoko oceniał zdolności Zenka.
- Pójdę pracować do milicji odparł Górski.
Ta prosta odpowiedź zaskoczyła wprost starego profesora.
- Ty do milicji? Po co więc studiowałeś matematykę - oszalałeś?
- Wcale nie - odparł spokojnie Górski. Wykształcenie matematyczne
rozwija inteligencję i przydaje się w każdym zawodzie. Tyle razy słyszałem to
podczas studiów...
- Masz rację. - Profesor szybko skapitulował, kiedy usłyszał swój własny,
często wypowiadany pogląd.
- Idź więc do tej swojej milicji, tylko oszczędzaj roztargnionych
matematyków, gdy przez pomyłkę kogoś zamordują - zażartował.
- To jest dla mnie jasne tak samo jak dwa razy dwa - odparł z udaną
powagą Górski i w ten sposób rozstał się z uczelnią.
Podjął pracę w Biurze Kryminalnym Komendy Głównej MO. Już wkrótce
osiągnął w niej pierwsze sukcesy i zaczęto zaliczać go do grupy oficerów, którzy
potrafią pracować samodzielnie. Przełożeni cenili go za jego inteligencję
połączoną z rzetelnym pogłębianiem wiadomości potrzebnych w pracy oficera
śledczego.
Odmowa przyjęcia asystentury przez Górskiego stworzyła z kolei perspektywę
tej pracy Wirskiemu, bo do niego właśnie wystąpiono z taką propozycją. Został
więc na uczelni, w ciągu kilku lat zrobił doktorat i obecnie był na półmetku
swojej pracy habilitacyjnej.
Urlop, który spędzali w Wircinach, był ich pierwszym wspólnym urlopem.
Wybrali małą, zaciszną miejscowość, aby odpocząć w pełnym tego słowa
znaczeniu, a także przedyskutować wiele nurtujących ich problemów, od
sercowych począwszy, a na zawodowych i społecznych kończąc. Podczas dość
rzadkich spotkań chętnie rozmawiali na tematy zawodowe. Górski zawsze był
ciekaw, co się dzieje na wydziale matematyki, a Wirski chętnie i z
zainteresowaniem wysłuchiwał opowieści przyjaciela o ciekawych przypadkach
w kryminalistyce. Tym bardziej, że Górski rozwiązał kilka zawiłych spraw, co
postawiło go w szeregu znanych i cenionych oficerów Biura Kryminalnego.
Ten urlop spędzał właśnie po zakończeniu niezwykle pracowitego
dochodzenia. Była to
sprawa wykrycia zabójcy kobiety, przy której zwłokach nie było żadnych
dokumentów i śladów pozwalających na szybką identyfikację.
W jadalni Górski z wilczym apetytem rzucił się na chrupiące bułeczki,
smarując je grubo masłem. Przy piątej westchnął z żalem w głosie.
- Jakie te bulki smaczne, gdyby w Warszawie piekli takie same.
Andrzej roześmiał się.
- To jest niemożliwe. Ale mam pomysł: poproś o przeniesienie w te strony
na stanowisko komendanta posterunku, a będziesz je miał codziennie.
4
Ewa wzywa 07... nr.101 Maskotka - Jan Koprowski
- Wiesz, że to jest niezły pomysł i kto wie, czy za kilka lat nie poproszę o to
roześmiał się Górski.
- W porządku. Cieszę się. Będę przyjeżdżał tu na urlopy.
- A teraz kończ i chodźmy na plażę, słońce coraz wyżej.
Po chwili szli już w kierunku piaszczystych wydm, za którymi rozciągała się
bardzo szeroka plaża, oddzielona od osady wąskim pasem sosnowego lasu,
wzdłuż którego przebiegała szosa. Żeby dojść na plażę z pensjonatu, w którym
mieszkali, należało przejść kawałek drogi ścieżka biegnącą równolegle z szosą.
- Patrz - Andrzej zwrócił uwagę Zenka, gdy znaleźli się w pobliżu miejsca, w
którym skręcało się na plażę. Co to za zbiegowisko. Musiało się tam coś
wydarzyć.
- Pewnie fala wyrzuciła wieloryba i jest zatarasowane wejście na plażę
zażartował Górski.
- Zaraz się o tym przekonamy. Chodźmy szybciej.
W przydrożnym rowie leżał na wznak człowiek w jasnym ubraniu, bez oznak
życia. Miał otwarte oczy, na policzku widniała smuga skrzepniętej krwi
przebiegająca od nosa aż do ucha.
Górski obrzucił zebranych spojrzeniem. Było tu kilkanaście osób, w tym
większość kobiet i dzieci. Wszyscy ubrani w stroje plażowe. Górski pamiętał
większość twarzy wczasowiczów, którzy mieszkali w paru małych pensjonatach,
domu funduszu wczasów i kwaterach prywatnych. Po dwóch dniach pogody
plażowej wszyscy się już tu znali z widzenia. Wyczekująco spoglądali teraz na
nowych przybyszów. Górski pochylił się nad leżącym i ujął go za rękę. Była
zimna i sztywna. Nie miał wątpliwości, że człowiek ten nie
żyje.
- Kto z państwa pierwszy odkrył zwłoki? - spytał patrząc na
zgromadzonych.
- Ja z mężem - pośpieszyła z odpowiedzią korpulentna blondynka. - A
potem przyszli ci państwo wskazała na szczupłą, wystraszoną dziewczynę i
wysokiego chłopaka z długimi włosami opadającymi aż na ramiona. - I wtedy
mąż poszedł do telefonu, żeby wezwać
pogotowie lekarskie i milicję. Posterunek MO jest aż w Międzyzdrojach - dodała
tonem osoby dobrze poinformowanej.
Górski chrząknął i zdecydowanie odezwał się do zebranych:
- Proszę, by państwo zaoszczędzili sobie przykrości i przeszli na plażę. Ja tu
zostanę z kolegą. I pani może też zaczeka tu na męża zwrócił się do blondynki.
- Oczywiście - odpowiedziała zagadnięta, dumna z wyróżnienia i z faktu, że
może tu najwięcej opowiedzieć.
Zebrani poszli posłusznie w kierunku plaży. Przy zwłokach został tylko Górski
z Andrzejem i blondynka.
-
O, już idzie mąż - wskazała ręką na mężczyznę zbliżającego się
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]