1021. Morgan Raye - Randka w ciemno, Książki - Literatura piękna, Harlequin Romans(1)- ostatnie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Raye Morgan
Randka w ciemno
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Co za wyczucie czasu!
Max Angeli wcisnął do kieszeni czerwoną różę i z niechęcią odebrał
komórkę. To, co usłyszy, z pewnością spowoduje w jego życiu chaos,
pomyślał z rezygnacją.
W klubie, do którego wszedł, panował obłędny hałas. Omiotły go snopy
światła i zaatakował łomot zmysłowego rytmu perkusji. Odgłos pobrzękiwania
kryształowych kieliszków konkurował z wysokimi tonami kobiecego śmiechu.
Powietrze przepełniała jakaś desperacka frywolność. Nie lubił takich miejsc.
- Tito, zaczekaj - rzucił do telefonu. - Znajdę miejsce, z którego będę cię
lepiej słyszał.
Nie mógł zrozumieć ani słowa, ale zorientował się, że połączony jest ze
swoim asystentem. Rzut oka na zatłoczony hol wystarczył mu, by zlokalizować
toaletę i tam też się skierował. Hałas tylko lekko zelżał, ale teraz przynajmniej
słyszał, co Tito ma mu do powiedzenia.
- Znaleźliśmy ją.
Maxa przeszył dreszcz. Bezskuteczne poszukiwania trwały już od
tygodni, kiedy pojawił się nowy trop. Uzyskali informację, że była dziewczyna
jego brata, Sheila Bern, mogła się udać autobusem do Dallas.
Brat zmarł kilka miesięcy wcześniej i Sheila wtedy się nie ujawniła, ale
po kilku miesiącach skontaktowała się z Maxem, by zawiadomić go, że
urodziła dziecko Gina. Zniknęła znowu, kiedy Max poprosił ją o dowód na
ojcostwo brata. Już prawie stracił nadzieję, a teraz dowiaduje się, że ją od-
naleziono...
- Naprawdę? Jesteście pewni?
2
- I tak, i nie.
Zacisnął dłoń na komórce.
- Tito, do jasnej cholery...
- Przyjeżdżaj natychmiast. Sam zobaczysz - odparł rozmówca i podał mu
adres.
Max przymknął oczy i zapamiętał informację.
- Poczekaj - powiedział. - Muszę się jakoś wykręcić z tej randki w
ciemno, w którą się dałem wrobić. Zaraz tam będę.
- Szefie, niech się pan pospieszy.
- Dobrze. - Zamknął telefon i spojrzał w stronę gwarnej sali, choć kusiło
go, by pobiec prosto do samochodu i nie zważać na kobietę, która czekała na
niego w irytującym tłumie rozbawionych gości.
Nawet on nie może być taki nieuprzejmy, a poza tym matka nie
darowałaby mu tego. Siedzi teraz pewnie w Wenecji, w tym swoim
apartamencie z tarasem, ale ma swoje sposoby, aby ponad oceanem dostać się
do Dallas i wzbudzić w nim poczucie winy. Chociaż sama była Amerykanką,
on pozostał włoskim synkiem, który został wychowany tak, by starać się za
wszelką cenę zadowolić swą mamusię.
Zatrzymał się przez chwilę na progu i ogarnął wzrokiem salę w
poszukiwaniu kobiety trzymającej w ręku czerwoną różę - odpowiedniczkę tej
zwiędłej i połamanej, którą w ostatniej chwili wyciągnął z kieszeni marynarki.
Odszuka tę dziewczynę i powie jej, że wypadło mu coś nagłego. To proste. Nie
powinno mu to zająć więcej niż minutę.
Cari Christensen zagryzła wargi i pomyślała, że najchętniej utopiłaby
kwiat w stojącym przed nią nietkniętym kieliszku wina.
3
Jeszcze tylko pięć minut, obiecała sobie. Jeżeli nie przyjdzie, to wrzucam
różę do kosza i znikam. Bez niej mnie nie rozpozna.
Facet spóźnia się już pół godziny. Wystarczy. Przyrzekła swojej
najlepszej przyjaciółce, Marze, że się z nim umówi, ale nie obiecywała czekać
całą noc.
Westchnęła pod nosem, starannie unikając kontaktu wzrokowego z
interesującymi się nią mężczyznami. Pragnęła z całego serca znaleźć się teraz
w domu, na kanapie, z dobrą książką w ręku. Mara miała dobre intencje, ale
nie mogła zrozumieć, że Cari nie szuka swojej drugiej połówki. Nie szuka
nikogo. Nie potrzebuje mężczyzny. Ani związku. Nawet męża. Już raz dała się
złapać w sidła i jej życie stało się piekłem.
Kto się na gorącym sparzy, ten na zimne dmucha - takie było jej motto.
Nie miała zamiaru ponownie się narażać na zawód miłosny.
Ale czy Mara potrafi to zrozumieć? Poślubiła swojego ukochanego,
zamieszkała w ślicznym parterowym domku i urodziła dwoje udanych dzieci.
Na jej życie składały się popisy na pianinie, rysunki na lodówce, pikniki i
kotki. Małżeństwo Cari tak się nie ułożyło. Mimo że od wieków stanowili parę
najlepszych przyjaciół, byli dwojgiem zupełnie różnych ludzi.
- Niektórzy wkładają na palec obrączkę i przechodzą gładko przez życie -
tłumaczyła Cari Marze - a inni gubią ją na plaży i potem kopią w piasku do
końca swoich dni.
- Głupio gadasz - odparowała Mara. - Myślisz, że moje życie jest
doskonałe?
- Tak, Maro, tak myślę. Jest, w porównaniu z moim.
- Ach, Cari. - Mara uścisnęła jej rękę. - To, co stało się z Brianem i... z
dzieckiem... było straszne. Nikogo nie powinno to spotkać, a już na pewno nie
ciebie, bo zasługujesz na więcej. - Zamrugała gwałtownie, bo oczy napełniły
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl