1024. Anderson Caroline - Plan ratunkowy, 1001-1100
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Caroline Anderson
Plan ratunkowy
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Co, u diabła...?
Daniel zastygł z palcem na pilocie do samochodu i ze zdziwieniem
przyglądał się kobiecie.
Zrobi sobie krzywdę, mocując się w ciemnościach z tym ogromnym
materacem, który próbuje wrzucić do kontenera. Już mniejsza z tym, że jest to
jego śmietnik i nie powinna niczego tam wrzucać.
Nie ma wyboru, musi interweniować.
- Proszę pozwolić, ja to zrobię.
Delikatnie odsunął ją na bok i dźwignął materac.
- Nie! - Jak na osobę tak drobną była zaskakująco silna. - Nie w tę stronę!
Nie wyrzucam go na śmietnik, ja go stąd zabieram!
Uważnie spojrzał na kobietę. Materac zasłaniał ją do ramion, ale Daniel
wyraźnie widział uparty, zawadiacko uniesiony podbródek, jakby gotowała się
do walki. Powoli lustrował jej twarz całkowicie pozbawioną makijażu, proste
brązowe włosy zebrane z tylu w ogonek, oczy szeroko otwarte i stanowcze
pełne usta, teraz mocno zaciśnięte.
- Słucham?
- Powiedziałam, że go stąd zabieram.
- Słyszałem. Po prostu nie rozumiem. To stary materac.
- Jest lepszy od tego, który mam. Na litość boską, jest w całkiem niezłym
stanie, a ktoś wyrzucił go na śmietnik! Bezsensowna strata. Powiedzmy, że
zajmuję się jego recyklingiem.
- Recy...? - Skrzyżowane ramiona oparł o bok materaca i ponad nim
napotkał rozognione spojrzenie jej oczu.
2
Ale nie tylko ten materac ich rozdzielał. Całe lata świetlne dzieliły ich
sposób rozumowania. Ona naprawdę potrzebuje tego materaca?
- Mamy minutę, zanim ochroniarz wróci z obchodu. Albo pomagasz, albo
odsuń się i pozwól mi samej działać. - Nie bawiła się w konwenanse. - Tylko,
na miłość boską, nie stój i nie czekaj, aż on przyjdzie!
Daniel zerknął przez ramię w kierunku budki strażnika, a potem znów na
dziewczynę.
- Mam ci pomóc ukraść materac? - spytał, powstrzymując śmiech.
- Trudno to nazwać kradzieżą, skoro go ktoś wyrzucił - stwierdziła
logicznie. - A więc jak? Pomożesz mi, czy mam sama to zrobić?
Wahał się chwilę, zbyt długo, ponieważ chwyciła materac i zanim zdążył
zareagować, przyciągnęła go do siebie. Nie może jej na to pozwolić. Co
będzie, jeśli zrobi sobie krzywdę? Jest taka krucha.
Do diabła!
- Odsuń się. - Westchnął z rezygnacją, zerkając na budkę ochroniarza.
Jeśli zostanie złapany...
Wziął materac za uchwyty i go dźwignął.
- Dokąd?
- Za róg, to naprawdę blisko.
Było niedaleko, ale droga się dłużyła. Jeden róg materaca szorował po
chodniku, a gdy podciągał go wyżej, zaczynał żałować, że nie posłuchał Nicka
i nie korzystał z jego domowej siłowni. Albo jego mięśnie zwiotczały z
powodu braku ćwiczeń, albo jest to naprawdę ciężki i solidny materac, co
trochę go dziwiło, ponieważ wszystkie rzeczy pochodzące ze starego hotelu nie
miały żadnej wartości.
Szybciej niż się spodziewał, dziewczyna przystanęła i wyjęła klucz.
3
- To tu. - Otworzyła drzwi prowadzące do opuszczonej dobudówki z tyłu
hotelu, po czym ruszyła na schody, zostawiając go z rozdziawionymi ze
zdumienia ustami. - Uwaga, nie ma światła! - ostrzegła, a potem na górze
otworzyła kolejne drzwi i weszła do pokoju.
Gdy zatrzymał się na podeście, aby złapać oddech, poczuł w powietrzu
niemiły zapach. Wilgoć. Tak, wszechobecna wilgoć.
Przeciskając się z materacem przez drzwi, doszedł do wniosku, że chyba
stracił rozum. Na pewno. Nie powinien tego robić, nie powinien jej tego
ułatwiać. Nick i Harry zabiją go, ale...
W świetle ulicznych latarni widział, jak pochylona przesuwa parę rzeczy,
a potem wskazuje wolną przestrzeń.
- Tu będzie dobrze! - Wyprostowała się, a wtedy po raz pierwszy
zobaczył ją w całej okazałości.
I osłupiał.
Jest... w ciąży?
Nielegalnie mieszka w ich hotelu, wstrzymuje postęp prac
renowacyjnych, narażając ich na straty, a na dodatek jest w ciąży!
To wygląda coraz gorzej.
Tylko dlatego położył materac, żeby się wreszcie od niego uwolnić, a ona
natychmiast się na nim wyciągnęła i, głęboko wzdychając, uśmiechnęła się,
demonstrując brzuch, który sterczał jak piłka futbolowa. Koszulka podwinęła
się do góry, odsłaniając agrafki, którymi spięła suwak dżinsów - a raczej
usiłowała to zrobić. Z niedopiętych spodni wyłaniały się fragmenty jasnego
ciała, które w zimnym świetle wyglądało zadziwiająco delikatnie. I ponętnie.
Męczyła go nieodparta chęć, by dotknąć jej brzucha, przesunąć palcami
po jego twardej wypukłości i złożyć jakieś niedorzeczne obietnice...
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]