10036, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Andrzej ZimniakSpotkanie z�wieczno�ci�- Phil... czy wci�� utrzymujemy si� na �rodku Rzeki? - g�os Heleny by� cichy i�lekko zachrypni�ty.- Chyba widzisz - odpar� opryskliwie, wpatrzony w�faluj�ce na zielonym ekranie linie. Praw� d�o� zacisn�� tak mocno na d�wigni awaryjnego sterowania, �e zbiela�a, nieruchoma pi�� wydawa�a si� jak wykuta z�marmuru.- Autopilot? - nie wytrzyma� Walt.- Wy��czy�em - Philip r�wnie� nie sili� si� na budowanie okr�g�ych zda� - za du�o obwod�w kontrolnych.Powierzchnia sufitowa s�czy�a do sterowni md�y, fioletowy blask o�nat�eniu ledwie wystarczaj�cym do rozr�nienia poszczeg�lnych przycisk�w i�d�wigni.W dusznym powietrzu unosi� si� wci�� jeszcze nik�y, lecz wyra�nie wyczuwalny zapach smar�w i�przegrzanej izolacji kabli elektrycznych.- Wed�ug szacunkowych oblicze� za sze��dziesi�t sekund odnoga C-12 do zastoiska wok� Czerwonego Kar�a X-KL-139... - m�wi�a Lorna powoli i�sennie. Walt spojrza� badawczo na jej sin� w�tym upiornym �wietle twarz. Znowu plynn - pomy�la�.- W��cz komputer! - warkn�� Philip.Powolnym ruchem wyci�gn�a rami�, dbaj�c o�to, by d�o� zwisa�a lu�no, a�wypiel�gnowane palce zawija�y si� lekko ku g�rze. Wci�� ta cholerna kokieteria - Walt poczu� b�yskawicznie narastaj�c� w�ciek�o�� - ta idiotka nawet w�trumnie b�dzie musia�a wygl�da� poci�gaj�co! Kontrolny segment centralnego komputera rozjarzy� si� b�yskami lamp sygnalizacyjnych - wydawa�o si�, �e wszystko jest w�porz�dku.- Statek do skr�tu w�C-12 w�kierunku X-KL-139 - Lorna nadal nie objawia�a po�piechu, a�mo�e to tylko nerwy Walta odmawia�y pos�usze�stwa? - W��cz autopilota - matowy g�os o�nosowej, telefonicznej modulacji wype�ni� sterowni�.Philip gwa�townie szarpn�� d�wigni� - kilka tarcz wska�nikowych rozjarzy�o si� zielonym blaskiem. Ostatnia rezerwa - j�kn��.- Mo�liwe wej�cie w�C-12 za dwadzie�cia osiem sekund. Sterowanie chwytakami energii. Prawdopodobie�stwo awarii zero koma cztery. Czekam na potwierdzenie.- Wykonuj manewr!- Czekam na potwierdzenie...- Dow�dca statku do centralnego komputera: wykonaj manewr wej�cia w�odnog� C-12! - Philip prawie krzycza�, zupe�nie wyprowadzony z�r�wnowagi. Walt nigdy nie widzia� go w�takim stanie.- Przejmuj� sterowanie statkiem - oznajmi� jednostajny, bezosobowy g�os. - B�d� meldowa� na bie��co. Pe�na gotowo�� do wykonania manewru. Schodz� z�g��wnego nurtu.Siedzieli sztywno w�fotelach, d�onie nerwowo zaciska�y si� na oparciach. Dobrze wiedzieli, �e to ich ostatnia szansa.- ...dwana�cie sekund do zwrotu.Dalej Rzeka ci�gn�a si� dziesi�tkami lat �wietlnych, rosn�c i�pot�niej�c, nabrzmiewaj�c dop�ywami z�m�odych lub ekspanduj�cych s�o�c, gna�a gdzie� w�g��b Galaktyki ogromniej�cym strumieniem energii.- ...dziesi�� sekund. Statek na skraju g��wnego nurtu z�dopuszczaln� granic� tolerancji...Lecz nigdzie po drodze, a� do granicy ludzkiej penetracji, nie by�o tak korzystnego wyj�cia.- ...sze�� sekund...Opu�ci� rzek� mo�na zawsze, lecz co w�ich sytuacji da wyj�cie cho�by nawet o�p� roku �wietlnego od jakiej� gwiazdy?- ... trzy sekundy...Wej�cie do tej odnogi otworzy�a im chyba Opatrzno��. Tak, Walt modli� si� teraz jakimi� dziwnymi, wymy�lonymi na w�asny u�ytek s�owami.Odnoga i�zastoisko energii, z�kt�rego wyciekaj� drobne strumyki, daj�c pocz�tek nowym rzekom... Cud, po prostu cud, �e w�a�nie tutaj...- ...zero!Teraz. Lecz jeszcze istniej�, trwaj� w�tym cyrkowym, fioletowym �wietle, cztery zastyg�e w�bezruchu sylwetki, ka�de z�nich ze swoim dzikim, zwierz�cym pragnieniem �ycia dalej, �ycia za wszelk� cen�, jeszcze cho�by przez rok, dwa, mo�e dziesi��... A�przecie� jest wi�cej ni� pewne, �e ju� nied�ugo...Lecz �yj�! Nie rozerwa�y ich na strz�py pot�ne wiry, kt�rych energia mog�aby zmia�d�y� ca�e planety, nie zgniot�y kruchych os�on statku turbulencje, zawsze wyst�puj�ce przy ka�dym rozwidleniu czy dop�ywie. Przedostali si�.- Jeste� wspania�y, komputerku. Da�abym ci wszystko, czego by� tylko zapragn�� - Lorna pierwsza prze�ama�a zastyg�� wok� nich cisz�, pieszcz�c d�ugimi palcami wypuk�o�ci os�on lamp sygnalizacyjnych. Jej g�os �ama� si� ze wzruszenia.Napi�cie ostatnich chwil nagle znik�o, zamieni�o si� w�euforyczne podniecenie.- I�ja te�, i�ja te�!! - histerycznie piszcza�a Helena. Rzuci�a si� na monitory, rozp�aszczaj�c bia�e d�onie na ekranach. - No masz, malutki, spr�buj...- W�a�ciwie dlaczego komputery buduje si� bez odpowiedniego osprz�tu pomocniczego? To przecie� nic trudnego, ma�a przystawka... Wszak maszyny zast�puj� ludzi, zw�aszcza niekt�rych... - z�Lorny opad�a ju� niedawna ospa�o��, patrzy�a teraz wyzywaj�co w�stron� Walta.- No, do�� tego, nie szale�, na miejsca! - krzykn�� Philip, rozprostowuj�c zgarbione plecy i�przeci�gaj�c si�, a� zachrupa�y stawy. - Helcia, sko�cz zaloty, bo stan� si� zazdrosny i�rozwal� t� maszynk�.- Co z�energi�? - Walt zacz�� przychodzi� do siebie. - Do licha! Lorna, natychmiast wy��cz komputer! otrz�sn�� si� Philip, przerzucaj�c d�wigni� autopilota. Dwa sektory zgas�y jak zdmuchni�te nag�ym przeci�giem roje �wieczek.- Dobra. Walt, przejmij r�czne sterowanie. Ty jeste� dobry w�takich w�skich kana�ach.- Przejmuj� - uchwyci� d�wigni� i�uruchomi� mechanizm. Zielone oko ekranu rozb�ys�o pl�taniny przelewaj�cych si� linii, przypominaj�cych delikatnie faluj�ce, smuk�e wodorosty.- W��cz filtry, dusz� si� - prosi�a Lorna.- Niema mowy - Philip otar� pot z�czo�a. - Dopiero za godzin�. Wytrzymasz.- Sadysta.- Mo�e mam uj�� energii deakceleratorom, �eby nasza �licznotka mog�a odetchn�� zapachem morskiej bryzy? - t�umaczy� Philip swoim sposobem, nie �a�uj�c nieszkodliwych z�o�liwo�ci.- Ju� dobrze, szefie. Wiem, �e jeste� najm�drzejszy. - Zajmij si� czym�, na przyk�ad poczytaj nam o�tym Czerwonym Karle - wskaza� na ekran.- Poczytaj...?- Tak, wieziemy podr�czn� bibliotek�, przygotowan� w�a�nie na takie wypadki.- Mam lepszy pomys�. Prze�pi� si�.- W�porz�dku. Przynajmniej nie b�dziesz marudzi�. - Czy ja_ te� mog�? - Helena unios�a swoj� p�ask�, blad� twarz, kt�ra Waltowi zawsze kojarzy�a si� z�tarcz� zegara. - Chyba nie b�d� potrzebna...- Walt...? Philip wola� podzieli� odpowiedzialno��. - Niech �pi�, b�dziemy zmienia� si� co godzin�. Jeszcze jakie� p� doby i�osi�gniemy zastoisko, a�p�niej skok na orbit� Kar�a ju� kosztem jego w�asnej energii. - Dobra. �pijcie sze�� godzin - uci�� Philip - potem zmienicie nas. W�rejon zastoiska wchodzimy w�pe�nej gotowo�ci, nie wiadomo, co tam napotkamy - by� wystarczaj�co ostro�ny, a�jednocze�nie szybki w�podejmowaniu decyzji, aby zosta� zupe�nie niez�ym dow�dc�.Kobiet nie trzeba by�o ponagla� - prawie jednocze�nie opu�ci�y oparcia foteli i�za�o�y�y opaski hipnotyczne. Cisz� sterowni wype�ni�y ich miarowe oddechy.Walt pilotowa� spokojnie, naprowadzaj�c statek ci�gle na g��wny nurt, sk�d uparcie spycha�y go drobne zawirowania. Umiej�tnie omija� wi�ksze turbulencje i�uskoki, mog�ce zagrozi� ochronnemu pancerzowi p�l si�owych. Pl�tanina wiotkich linii zamazywa�a si� coraz cz�ciej, powieki ci�ko opada�y na bol�ce oczy.- M�w co� - czu�, �e usypia. Olbrzymie napi�cie kilku ostatnich dni dawa�o zna� o�sobie.- Tak, tak - Philip niech�tnie uni�s� g�ow�; on te� mia� dosy�.- Pami�tasz co� o�tym Karle?- Nic. Kto m�g�by przypuszcza�...- No pewnie. Tylko tak pytam. Ja te� znam zaledwie jego symbol.- Mo�emy na chwil� w��czy�...- Nie, to zbyteczne. I�tak nie jestem pewien, czy zdo�amy pokry� w�pe�ni deakceleracj� a� do momentu wej�cia na orbit�.- Jak to, nie jeste� pewien? Przecie� przyspieszenia rozerw� nas na strz�py. Phil, to s� pr�dko�ci przy�wietlne...- Nie jestem dzieckiem, nie musisz mi tego t�umaczy� - �achn�� si� i�gwa�townym ruchem wy��czy� i�t� namiastk� o�wietlenia, kt�ra md�ym blaskiem dotychczas nape�nia�a kabin�. Teraz tylko jeden ekran na zielono barwi� ich zm�czone twarze.- Lorna jest jakby troch� nie w�formie - niezbyt zr�cznie zagai� Philip. Walt drgn�� lekko, co nie usz�o uwadze tamtego.- Zdarza si� ka�demu - mrukn��. - A�kobietom co dwadzie�cia osiem dni, nie licz�c okres�w melancholii. - Co� taki na ni� ci�ty? - wpad� mu w�s�owo. - Ona wyra�nie ci� lubi...- A�ja, wstr�ciuch, nie porywam jej natychmiast do ��ka, pr꿹c m�sk� pier� i�nie sprawdzam si� przynajmniej przez osiem godzin na dob�? O�to ci chodzi�o? - Walt by� z�y, �e da� si� wci�gn�� w�t� rozmow�.- M�j drogi - Philip wydawa� si� zaskoczony jego nag�ym wybuchem - uwa�aj na stery.- Nie obawiaj si�.- Wiem, �e to s� sprawy osobiste...- Wi�c zmie�my temat.- ... ale jako dow�dca chcia�bym ci o�czym� przypomnie� - doda� ju� bardziej oficjalnie. - Wiesz, dlaczego loty za�ogowe wykonuje si� mieszanymi �e�sko-m�skimi czw�rkami?- Wiem i�wszystko rozumiem, ale zrozum i�mnie, Phil zmieni� ton, m�wi� teraz na poz�r spokojnie, tak jakby t�umaczy� jaki� prosty problem �rednio rozgarni�temu uczniakowi. - To nie jest obowi�zek, �aden regulamin ode mnie tego nie wymaga.- Jego tw�rcy s�dzili, �e wystarczy nie zabrania�. - No i�widocznie omylili si�, przynajmniej w�tym jednym przypadku.- Ciekawe... - m�wi� Philip jakby do siebie. Dotychczas cieszy�e� si� s�aw� niez�ego kobieciarza, no i�wasza matrymonialna korelacja komputerowa tak�e wypad�a nie najgorzej...- Takie rzeczy te� si� analizuje? - Walt spr�bowa� uda� zdziwienie.- M�j drogi - Philip zaczerpn�� st�ch�ego powietrza i�zakrztusi� si� - nie doceniasz tego aspektu sprawy. Na Ziemi mo�emy bawi� si� w�fa�sz...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]