10064, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JANUSZ DOMAGALIKBanda RudegoGDZIE JEST SZTANDAR?Dziwny przypadek, �e wio�nie tutaj le�� w szpitalu... - m�wi� ranny w wypadku samochodowym. - �eby� ty wiedzia�, Rudy, Ile ja razy my�la�em o tym waszym mie�cie. I co� mnie jakby tu ci�gn�o. A� i przyci�gn�o ostatecznie. Pechowe dla mnie to miasto, bardzo z�e.Przyjd� koniecznie, trzeci raz ju� ci� nie b�d� prosi�. Przyst�pcie do Zielonych - namawia� Mizera. - Zrozum, �e to nie jest �adna gangsterska organizacja. W Domu Dziecka wszyscy o niej oficjalnie wiedz�. Tylko Szef jest tajny... Przyjd� do nas, przecie� ty sam sobie nie dasz rady, Paj�k. Wszyscy ci� t�uk�.Ca�a t� opowie�� porucznika, wszystko, co tej nocy us�ysza�, wraca�o do Rudego, w�a�nie tu, do Borzechowa, w znajome miejsce. I obce twarze ludzi z tamtego wojennego wrze�nia zacz�y mu si� miesza� z twarzami ch�opc�w z klasy i miejscowych, dobrze znanych ludzi. Rudy mia� o czym my�le�. Ta frontowa historia by�a bez zako�czenia.Co tam u was nowego, Paj�k? W tej si�dmej c, w kt�rej �nie ma prawdziwych przyjaci� i nic na to nie mo�na poradzi�... - pan Kowalik u�miechn�� si� - tak przecie� m�wi�e�, kiedy odwozili�my Rudego do szpitala. A teraz co? Nikt si� na nikim nie zamierza odegra�, kiedy Rudy wr�ci? Kto� tam si� przecie� odgra�a�...Wiem troch� wi�cej, ni� wam opowiedzia�em... Sztandar nie wpad� Niemcom w r�ce. Ale i nie odnalaz� si� do dzi�. Ostatni �lad urywa si� tu u nas. Ch�opcy, ja naprawd� musz� ten sztandar znale��. B�d� go szuka� - zdecydowa� Rudy. - Zrozumcie mnie. Muszel To gdzie� tutaj, mo�e w�a�nie patrzymy w to miejsce?�Frontowa historia�Rozdzia� ISIEDMIU OSTATNICHSytuacja nie by�a prosta. Ch�opcy znale�li si� nagle w �rodku tej nie zako�czonej wojennej sprawy, kt�r� Rudy wyni�s� ze szpitala. Decyzja zosta�a podj�ta, ale to zbyt ma�o powiedzie� sobie: to gdzie� tutaj, mo�e w zasi�gu raki, zaczynamy wi�c szuka�. Mieli przed sob� ca�e miasto, niby tak dobrze znajome, ale teraz ju� jakby inne, bo kry�o w sobie ich tajemnic�.A r�wnocze�nie Zieloni czekali na odpowied�. A nawet wi�cej: energicznie dopytywali o ni�, przynaglani przez swojego Szefa.1.Si�dma c ucieszy�a si�, �e Rudy wr�ci� do szko�y, a najbardziej swoj� rado�� manifestowa� Jurek Wajnert i Furda�a. Na pierwszej przerwie nie odst�powali Rudego, na drugiej odci�gn�li go na koniec korytarza i tam Wajnert gor�co popierany przez Pusteckiego i paru ch�opc�w z �Wichra�, przed�o�y� Rudemu propozycj�, kt�r� dok�adnie przemy�la� i bardzo by� z niej dumny.- Wybierzemy najlepszych zawodnik�w z �Huraganu� i �Wichru�, ty b�dziesz w bramce, ja na �rodku ataku, reszt� sk�adu ustalimy po paru treningach; Stworzymy jedn� dru�yn�, s�abszych graczy usuniemy. Zobaczysz, jaka b�dzie silna! Wykosimy wszystkich... i na boisku i w og�le. Nikt nam nawet nie podskoczy!- Mo�emy nasz� dru�yn� nazwa� �Tajfunem� - wtr�ci� Furda�a.- Albo �Tornado�! - powiedzia� Pustecki.Wida� by�o, �e nawet nazw� mieli z g�ry przygotowan�, nie m�wi�o si� tylko na razie o tym, kto b�dzie kapitanem.- Zgoda - powiedzia� Rudy. - Z tym, �e ja mog� gra� dopiero jak mi gips z r�ki zdejm�. �Tornado� to bardzo dobra nazwa... wi�c zgoda. Ale pod jednym warunkiem!- Pod jakim warunkiem? - spyta� Furda�a.- Powiem wam na du�ej przerwie, bo teraz musz� co� za�atwi�...I Rudy odszed� w drugi koniec korytarza. Spostrzeg�, �e Mizera rozmawia tam z Paj�kiem i Staszkiem Koz�. Ale zanim zd��y� zapyta�, o co chodzi, podesz�a do nich Brygidka.- Nie obra� si�, Rudy, ale bardzo ci si� dziwi�, wiesz? Irka jest na ciebie oburzona i m�wi� r�wnie� w jej imieniu...-: Skocz po Grubego! - poleci� Rudy Staszkowi Kozie. - A ty, Paj�k, na nast�pnej przerwie w og�le nie wstawaj od stolika... - I do Brygidki: - Przepraszam ci�, ja s�ucham, m�w dalej...- Tylko tyle mam do powiedzenia - Brygidka podnios�a nieco g�os, by�a ura�ona - tylko tyle, co powiedzia�am. Ledwo przyszed�e�, a ju� zadajesz si� z Wajnertem. Nawet na ciebie pod szpitalem czekali. Wielcy przyjaciele! Nie wiesz, co tu si� dzia�o w klasie po tym twoim wypadku? Zapytaj ch�opc�w!- Fakt - powiedzia� Mizera. - Ju� ci� wajnerty omota�y. A my�my my�leli, �e jak wr�cisz, to co� si� w klasie zmieni. Paj�k wtedy m�wi�...- Przecie� ju� si� zmieni�o - przerwa� mu Rudy i u�miechn�� si� lekko. - Sam o tym dobrze wiesz, Zielony!Mizera obejrza� si� niespokojnie.- Ciszej... Chcesz, �eby mnie nalali?- Niby kto?- Wajnerty.- Zieloni ci� nie obroni�?- Ich tu w szkole nie ma - mrukn�� Mizera i spojrza� na Brygidk�. - A ty udawaj, �e nie s�yszysz. Bo to jest tajne.- Co jest tajne? O czym wy m�wicie? Tajne, �e Wajnert pobi� Paj�ka? I �e ty si� go boisz? I inni? Rudy, czy ty naprawd� nie wiesz, o co mi chodzi? Dobra, zadawaj si� z wajnertami. W ko�cu nie moja sprawa...Brygidka odesz�a. A Paj�k, kt�ry do tej pory s�ucha� tego wszystkiego spokojnie, rozz�o�ci� si� nagle.- No i po co j� denerwujesz, Rudy? Trzeba by�o wyja�ni�...- Zrobimy to przed ca�� klas�. A ty, Mizera...- A ty, Mizera, przesta� si� ba� Wajnerta - doko�czy� za niego Paj�k. - Je�li Zieloni nie potrafi� ci� obroni�, to do czego ci oni w�a�ciwie potrzebni?- Przecie� wiesz, �e ich nie ma w szkole... - t�umaczy� Mizera.Paj�k pokiwa� g�ow�.- No widzisz. A w szkole sp�dzamy jednak p� dnia, czyli jedn� trzeci� �ycia... Ale nie b�j si� Wajnerta, ch�opie. My tu jeste�my.Zanim zdumiony Mizera zd��y� o cokolwiek zapyta�, znalaz� si� obok niego Gruby z kawa�kiem chleba w r�ku i Staszek Koza.- Doprowadzi�em go. Jak zwykle zajmowa� si� �arciem. Zobaczycie, �e on kiedy� p�knie - powiedzia� Staszek.Rudy zawaha� si�, czy m�wi� przy Mizerze, ale Paj�k mrugn�� do niego dyskretnie i kiwn�� g�ow�. Wi�c Rudy zacz�� wydawa� polecenia:- Teraz jest lekcja z pani� Ciszewsk�. Pami�tacie plan? Staszek b�yska i przesadzamy wajnert�w do pierwszego stolika. Do ko�ca roku b�d� na oku...- Zrymowa�o ci si�! - ucieszy� si� Gruby. - Roku na oku. Mo�e by� pisa� wiersze? Albo piosenki?- Nie wyg�upiaj si�, s�oniu! - zgasi� go Rudy. - Na pocz�tku du�ej przerwy blokujecie obaj z Zenkiem drzwi. Gdyby dosz�o do ostrej draki, przepuszczacie tylko Niewysokiego, kt�ry leci po dyrektora... Paj�k przy mnie. Michalski pilnuje Furda��. Jasne?- A ja? - zapyta� Mizera. Jako� tak mu si� wyrwa�o.- Co ty? - zdziwili si�. - Przecie� jeste� Zielony. Co ci� to obchodzi? Sied� sobie spokojnie i ju�.- Patrz i podziwiaj! - doda� Staszek Koza. Ledwo wychowawczyni wesz�a do klasy, Rudy powiedzia�:- Dzie� dobry. Chcia�em zameldowa�, �e ju� wr�ci�em ze szpitala...- Dobrze. Ale dlaczego wy siedzicie we trzech przy jednym stoliku? Co to ma znaczy�?- Taka jest bezlitosna logika matematyki - wyja�ni� bardzo m�drze Michalski. - Bezlitosna i okrutna!Ca�a klasa spojrza�a na niego ze zdumieniem, a wychowawczyni a� otwar�a usta... Wsta� Zenek Gazda,- Michalski chcia� po prostu powiedzie�, �e klasa liczy trzydzie�ci siedem os�b. A stolik�w od pocz�tku roku jest osiemna�cie. Trzy rz�dy po sze��. Pomno�y� przez dwa r�wna si� trzydzie�ci sze��.- Ciekawe... - zacz�a pani Ciszewska, ale przerwa� jej Staszek Koza.- Nawet bardzo ciekawe, prosz� pani. Dlaczego dwa razy osiemna�cie daje trzydzie�ci sze��, a nigdy nie trzydzie�ci pi�� albo siedem? W og�le matematyka jest dziwna.Tylko Ciapciak wyg�upi� si� i g�o�no zachichota�, odwracaj�c w ten spos�b na szcz�cie uwag� pani Ciszewskiej od Kozy. �ci�gn�� na siebie ca�� z�o�� wychowawczyni, kt�ra wybuchn�a:- Z czego ty ryczysz, Lewandowski? Prosz� za drzwi! Ale ju�. Co to w og�le za wyg�upy?Klasa z trudem t�umi�a �miech, ca�e zaj�cie by�o jednak nieprzewidziane i psu�o plan Rudego, wi�c Michalski momentalnie zareagowa�:- Ja bardzo przepraszam, ale je�li Ciapciak... chcia�em powiedzie� je�li Lewandowski teraz wyjdzie, to ju� nie tylko straci lekcj� polskiego, ale r�wnie� zepsuje nam ca�� matematyk�. Bo zostanie w klasie trzydzie�ci sze�� os�b i znowu wszystko si� b�dzie ze stolikami zgadza�. A tymczasem si� nie zgadza!Ciapciak spojrza� na niego z wdzi�czno�ci� i nie ruszy� si� z miejsca. Wychowawczyni nagle zamy�li�a si� przez chwil�.- Czy wy przez to chcecie powiedzie�, �e od pocz�tku roku szkolnego po raz pierwszy dzisiaj wszyscy s� obecni? Nieprawdopodobnie... Co za klasa jaka�? Ja tego nie wytrzymam, to jest ponad moje si�y...- Ju� nied�ugo wakacje, prosz� pani... - wyrwa�a si� Zo�ka Stelmach�wna. Chcia�a si� podliza�, powiedzia�a to przymilnie, ze szczerym wsp�czuciem, ale efekt by� piorunuj�cy i zupe�nie odwrotny skutek.- Wsta�! - powiedzia�a ostro pani Ciszewska. - Wsta�, kiedy si� zwracasz do nauczyciela. I w og�le, Stelmach�wna, w�a�nie ty za to odpowiadasz! Ty, bo jeste� gospodyni� klasy. Co to znaczy, �eby przez dziewi�� miesi�cy nie mo�na by�o za�atwi� dodatkowego stolika? �eby nie zauwa�y�, �e jeden ucze� nie ma gdzie siedzie�? Odpowiadaj!- Ale co? - j�kn�a Stelmach�wna ze �zami w oczach. - Jak b�d� odpowiada�? Przed kim?Drugi nieprzewidziany przypadek PH pomy�la� Michalski.:- Co� nam si� jakby nie sk�ada. Trzeba by teraz b�ysn��...Najszybszy by� Paj�k. Wsta� i powiedzia� powa�nie:- Przed klas�, Stelmach�wna. Trudno, musisz odpowiada� za to niedopatrzenie. A w og�le jeste� kiepsk� gospodyni� klasy i to ju� od trzech lat. I nikt ci� nigdy nie wybiera�! Prosz� pani, ja proponuj� �eby�my zrobili wybory gospodarza klasy...Pani Ciszewska spojrza�a na niego z uznaniem.- M�w dalej... bardzo s�usznie. Widz�, �e wyra...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]