10110, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Micha� MarkowskiPaj�czynaPo drugiej stronie ksi�yca1983Paj�czynaWST�PBy� sobie dom po�o�ony w jakim� tajemniczym ogrodzie. Dom, kt�ry odnalaz� przypadkowopewien cz�owiek imieniem Piotr. Zamieszka� w nim z synkiem, �on� i jej ojcem. Opu�ci� miasto,by na zawsze tam si� ukry�. Bo by�o co� innego w tym dziwnym miejscu. Dla ludzi okaza�o si�niezdobyte, niewidzialne i ... nierzeczywiste.Piotr zostawi� w mie�cie kilka os�b, kt�re nie uwierzy�y w jego �mier�. Dwie zna�y drog� dotajemniczego domu. Jedn� z nich by�a przyjaci�ka Piotra � Liza, drug� � najwi�kszy i jedynyprzyjaciel, Filip.Opowie�� nasza rozpoczyna si� w mie�cie.Tu, przed paroma dniami, rozpocz�a si� seria tajemniczych wydarze�. Zwolniono prawiewszystkich muzyk�w z Konserwatorium, mi�dzy innymi i Filipa. Wojsko zmieni�o kolormundur�w, a policja podzieli�a si� na szereg dziwnych organizacji. Kina i teatry zacz�y �wieci�pustkami, za� defiladom wojskowym nie by�o ko�ca...Dni by�y spokojniejsze od nocy. Noc� ma�o kto wychodzi� z mieszkania. Zamykano si� wpokojach i szeptem rozmawiano o rzeczach najwa�niejszych.Opowie�� nasza rozpoczyna si� noc�.I. PERGAMINNoc� bulwar pustosza� zupe�nie i tylko czasem mewy przelatywa�y nisko nad chodnikiem. By�du�y wiatr i Filip pochyli� g�ow�... szed�.Cz�owiek, kt�ry pod��a� za nim mia� dziwn� twarz. Gdyby szed� naprzeciwko Filipa, tenpewnie by si� przestraszy�, ale i... rozpozna� go. Ale ten cz�owiek szed� za muzykiem z ty�u.Wolno, po cichu... Przypomina� ��ty pergamin, zwijaj�cy si� w rulon i popychany przez wiatr.� Jest tu kto�? � spyta� do�� g�o�no Filip.Przystan�� rozgl�daj�c si�. Ale wok� by�o ciemno.� Do domu, do domu � pomy�la� i przyspieszy� nagle.� Pami�ta mnie pan? � pad�o od strony fal.Posta� zas�oni�a du�� cz�� morza i p� ksi�yca.� Nie.� Ale� tak � powiedzia� Pergamin.� Tak... tak... Cztery lata temu. W takiej ma�ej kawiarni. Obiecywa� mi pan pom�c.Filip z l�kiem posun�� si� dwa kroki w kierunku cz�owieka i spojrza� mu w twarz. Przestraszy�si�.Du�e oczy szpiega odwr�ci�y si� od niego. Pergamin sta� patrz�c na morze.� Podejd�.Muzyk stan�� za jego plecami. Milczeli.� Szuka�em pana... � powiedzia� takim samym tonem Pergamin.� Nietrudno mnie znale�� � udawa� weso�o�� Filip. � Brzydki wie�owiec, czwarte pi�tro.Wiedz� o tym wszyscy.� Spotkali�my si� tutaj. Obaj lubimy spacery.Po p� godzinie Filip wraca�. Przypomina� sobie ka�de s�owo, jakie pad�o z ust tego cz�owieka.Bieg� prawie. Wiatr by� coraz silniejszy. Na rogu dw�ch ma�ych uliczek wpad� na nocny patrol.Za�wiecono mu latark� w oczy.� Dokumenty!Z r�k wypad�y mu papiery, zbiera� je niezdarnie, przytrzymywa� nogami przed wiatrem. Onipomagali mu zbiera� Natrafili na kartk�, kt�r� Filip dosta� od tego cz�owieka. Wpatrzyli si� wpodpis.Zgas�a latarka. Nie patrzyli na niego. Us�ysza� �yczenia dobrej nocy. Odeszli postukuj�cbutami. Schowa� kartk� do kieszeni i pu�ci� si� p�dem przed siebie.� Te moje przekl�te spacery � my�la�.Z daleka zobaczy� sw�j smutny dom. Pierwszy raz w �yciu ucieszy� si�, �e jest tak blisko.Wpatrzy� si� z przyjemno�ci� w swoje okno. Miaucza�y przera�liwie koty, z daleka dobiega� szumpoci�g�w, a on by� coraz bli�ej.Wreszcie wszed� do klatki. Zamkn�� za sob� drzwi na klucz i odetchn��.� Czego ja si� w�a�ciwie boj�? � zapyta� sam siebie.Miasto szykowa�o si� do snu. Ciemno�� pokry�a ludzkie twarze, czyni�c je jeszcze bardziejniewiadomymi.Na pytanie odpowiedzie� mia� ju� nied�ugo.Filip wr�ci� do swojego domu. By� podniecony, rozgor�czkowany. Obudzi� s�siada z g�ry.Zawsze gadali ze sob� wieczorami. Go��biarz ubra� si� w swoje po�atane ubranie i wyszli.Zatrzymali si� przy fontannie.� W pracy zawsze najlepiej my�l� � powiedzia� Go��biarz, dziel�c chleb i rzucaj�c w ciemno��.� Co si� sta�o, Filipie?� Spotka�em go...� Kogo?Filip opowiedzia� mu o spotkaniu na bulwarze. Sta�a si� rzecz nies�ychana: za tydzie� mia�obj�� dyrekcj� Filharmonii. Dostanie prac�, pieni�dze, w�asn� orkiestr�, wszystko.� Zrobiono mi kawa� � powiedzia� Filip z g�upim u�miechem.� Chyba nie � odpar� Go��biarz. � Znam tego cz�owieka...� Ty? � Filip spojrza� na niego zdumiony.Go��biarz usiad� na ziemi i zacz�� m�wi� st�umionym g�osem:� By� moim szefem w redakcji. Potem awansowa�. Jest u g�ry...� Ty, w redakcji? � roze�mia� si� Filip.� Przed pi�cioma laty odby�a si� pewna rozmowa na wysokim szczeblu. Minister wojnyGalabin i szef propagandy. Rozmowa przy drzwiach zamkni�tych. Tylko oni dwaj. I dw�chreporter�w to s�ysza�o. W miesi�c po rozmowie jeden z reporter�w spali� si� na s�upie wysokiegonapi�cia. Przys�ali nawet urz�dnika z Wydzia�u Zab�jstw. By� szum, potem, ucich�o. Drugi reporterznikn��. Od pi�ciu lat nie goli si� i karmi go��bie. To by�em ja... � Go��biarz umilk�.� O co chodzi�o? � zapyta� muzyk.Go��biarz nag�ym ruchem sp�oszy� ptaki.� S� g�odne � powiedzia�. � Wszyscy jeste�my g�odni. Jad�e� co� dzisiaj, Filipie?Filip nie odpowiedzia�. Zaczyna� rozumie�, na czym ma polega� jego praca w Filharmonii.Go��biarz opowiedzia� mu tre�� tamtej rozmowy.� Przed pi�cioma laty zacz��em si� ba� � m�wi� stary. Teraz zaczynam od nowa. Chod�my,wypijemy co� na jakim� strychu. Zapomnij na razie o tym.Powoli s�czyli koniak. I Filip zacz�� si� ba�.Po czterech dniach obawy Filipa zacz�y si� spe�nia�. Otrzyma� gruby, zapiecz�towany list zMinisterstwa. Otworzyli go razem z Go��biarzem. Proszono Filipa, �eby przyszed� pojutrze doFilharmonii.� Nie p�jd�!� P�jdziesz! � krzykn�� stary. � Je�li nie, przyjd� po ciebie, i znajd� mnie. Mnie! Rozumiesz?Dlaczego to mam by� ja? Ciesz si�, nie b�dziesz g�odny. Dostaniesz wszystko, czego ci trzeba.Za dwa dni Filip rzeczywi�cie dosta� wszystko, co by�o mu potrzebne: orkiestr�, pieni�dze imiesi�c czasu do pracy nad czterostronicowym tekstem hymnu. Pergamin po�o�y� mu r�ce naramionach i u�miechn�� si�.� Nie zawiedziesz mnie � szepn��. � Wiesz, o co tu chodzi, a teraz mi podzi�kuj i wracaj dodomu, do pracy...� Dzi�kuj� � powiedzia� Filip i wr�ci� do domu.Tego dnia kupili z Go��biarzem du�o jedzenia i alkoholu. By�o im dobrze. Siedzieli przy okniei pili patrz�c na ulic�. Potem Filip gra� na fortepianie swoje piosenki. Gra� cicho, a potem bardzog�o�no, �eby zag�uszy� my�li. Stary kl�� od czasu do czasu i opowiada� o swoich g�odnych ptakach.W nowej dzielnicy miasta mieszka�a Liza z Przyjacielem. Nie kocha�a go i on jej nie kocha�.Chyba nawet nie by� jej przyjacielem. Ale tak o nim m�wi�a i tak zosta�o.Obudzili si� p�no i Liza wsta�a zrobi� �niadanie. Przyjaciel wypali� dwa papierosy i zszed� nad�, do skrzynki na listy. Liza przestraszy�a si�, gdy wr�ci�. Sta� blady, opieraj�c si� o drzwi.� Co si� dzieje? � spyta�a podchodz�c do niego.Pokaza� jej powo�anie do wojska.� Uciekniemy!� Dok�d? Nikt ju� nie ucieknie przed tym.� Zrobi� ci dobre �niadanie, dzi� nie b�dziemy oszcz�dza� � powiedzia�a Liza.Po �niadaniu, kt�re zjedli w milczeniu, zapyta�a go:� Kiedy masz si� zg�osi�?� Za tydzie� � odpar� przyjaciel.Wsta�a od sto�u i po�o�y�a si� do ��ka. Zapali�a papierosa.� Co si� stanie z nami? � zapyta�a.� Z nami? Nie jeste�my ze sob� zwi�zani.� Z tymi, kt�rzy zostan� w mie�cie? � poprawi�a si�. Z kobietami.� Nie wiem � rzek� Przyjaciel. � Nie obchodzi mnie to.� Jeste� bydlakiem, m�j przyjacielu � rzuci�a g�o�no.� Nie. Ja nic nie udaj�. Nie udaj�, �e id� walczy� o sprawiedliwo��, nie udaj�, �e wr�c�...� To wszystko jest niesamowite � prawie ze �miechem powiedzia�a Liza i usiad�a ko�o niego na��ku.Zacz�li si� kocha�. Szybko i prawie mechanicznie...Dochodzi�o po�udnie. Niesamowite po�udnie XXI wieku. Tego dnia Gazeta donosi�a, �e wojnab�dzie konwencjonalna. Okopy, bia�a bro�, konie. Jak trzysta lat temu. Wrogiem by� ka�dy nar�d,wrogami byli wszyscy. To by�a wojna o przetrwanie, o �ywno��. Ma�a Ziemia nie wy�ywi ju�wszystkich. Staje si� coraz bardziej sk�pa.Dochodzi� wiecz�r. Niesamowity wiecz�r XXI wieku. Liza mia�a sw� tajemnic�. Pami�ta�adom, niewidzialny dla ludzi. Dom, � w kt�rym mieszka� Piotr. Ten dom, kt�ry przypomina� g�ow�kobiety po�rodku starego ogrodu. Zna�a drog�. Postanowi�a tam pojecha�. D�ugo my�la�a, zanimzapyta�a Przyjaciela:� Pojedziemy tam?� Przesta�, opowiadasz mi od roku t� bajk�.� To nie bajka, uwierz mi. Ten dom istnieje.� Nie ma Lasu Arsyjskiego. Nieba, Piek�a, Troi...� Pojad� sama � wsta�a i stan�a przed nim. � Do widzenia, Przyjacielu.Oczy jej b�ysn�y, oddycha�a szybko. Nerwowo pakowa�a rzeczy. Jecha�! Ju�, natychmiast. DoPiotra, do niego. Szybciej. Po p� godzinie by�a ubrana. Zjecha�a wind�. Ci�gn�a za sob� ci�k�walizk�.W jej samochodzie siedzia� Przyjaciel.� Pojedziemy razem � powiedzia� nie patrz�c na ni�.Pochyli� si� nad kierownic�.� Dobrze, zabior� ci� � odpar�a.Spojrza� na ni� z u�miechem.� Kochasz tego Piotra, prawda?� Chyba nie � za�mia�a si�. �ycie kocham...Zapali� silnik. W�o�y� r�kawiczki.� W kt�r� stron�? � zapyta� z ironicznym u�miechem.� Do ko�cio�a, na placu Krzy�y, tam skr�cisz w bulwar. Potem nad morzem � jeden dzie�jazdy. A� zobaczymy mg��. Stamt�d nie b�dzie ju� daleko.Przyjaciel przesta� si� u�miecha�. W jednej chwili znikn�� ironiczny u�miech. Zapali�reflektory, w��czy� wycieraczki. Porusza� wargami, jakby si� modli�.Liza zasn�a z ty�u samochodu. Spa�a spokojnie, oddycha�a r�wno.Przyjaciel pomy�la�, �e i jemu udziela si� ten spok�j. U�miechn�� si� nawet do siebie.Zostawili za sob� ko�ci�, miasto. Jechali z coraz wi�ksz� szybko�ci� drog�, kt�r� wskaza�aLiza.Go��biarz rozpi� si� na ca�ego. Alkoholu w mie�cie nie brakowa�o.Filip czyta� codziennie z uporem maniaka czterostronicowy tekst. Siada� kilka razy dofortepianu, ale trzaska� klap� po paru minutach. Lecz od kilku dni sta� si� spokojniejszy, nawetradosny. Go��biarz cz�sto odwiedza� muzyka...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]