10117, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MARION ZIMMER BRADLEYPANI TRILLIUMTYTUŁ ORYGINAŁU LADY OF THE TRILIUMPRZEKŁAD WIESŁAWA CIEPLUCHA PAWEŁ CZAJCZYŃSKIKsišżkš tš dedykujš wszystkim mieszkańcom Lodowego Zamku,bez których wsparcia i zachęty nigdy nie powstałaby ta opowiećROZDZIAŁ PIERWSZYWieża Noth stała opustoszała w otoczeniu umierajšcych chwastów. Białe burzyny zaległy grubym kożuchem na warstewkę wody, która niegdy wypełniała po brzegi głębokš fosę, a w powietrzu unosił się zapach mierci. Dziewczyna w zwiewnych szatach przebiegła przez zwodzony most, kamienny dziedziniec i ogród, i wpadłszy do komnaty Arcymagini ujrzała, jak stara kobieta wydaje z siebie ostatnie tchnienie, a jej ciało rozpada się w proch. Kiedy stała tam oszołomiona nagłociš tego wydarzenia, Wieża, dziedziniec i kamienne mury dokoła zamieniły się w pył i uleciały porwane w objęcia rozgniewanego wiatru. Pozostała jedynie biała peleryna ArcymaginiHaramis, Biała Dama, Arcymagini Ruwendy, wyzwoliwszy się z objęć snu, poczuła na sobie ciężar minionych wieków, ciężar staroci, wyjštkowo bolesny, jako że obraz młodej dziewczyny, którš widziała w sennych marzeniach, nadal jawił się przed jej oczyma. Nie było w tym nic szczególnie zaskakujšcego; przyszłam na wiat już tak dawno i pamiętam czasy, których nie pamiętajš pradziadowie najstarszych ludzi, pomylała posępnie. Jako Arcymagini, duszš zwišzana z tš ziemiš, żyła znacznie dłużej niż jej dwie siostry. Mimo iż ujrzały wiatło życia jednego dnia, ich drogi przeznaczenia rozeszły się w różne strony już dawno temu, a teraz pozostała tylko ona, najstarsza z trzech księżniczek.Kadiya odeszła pierwsza. Po wielkiej bitwie z najedcami z Labornoku i złym czarodziejem Orogastusem zniknęła na ukochanych moczarach wraz ze swym przyjacielem Odmieńcem i talizmanem, Potrójnym Płonšcym Okiem, stanowišcym częć wielkiego, magicznego berła, którego siostry używały w zmaganiach z Orogastusem. Przez pewien czas utrzymywała z Haramis sporadyczny kontakt poprzez czarodziejskš misę, lecz od zniknięcia Kadiyi upłynęło już wiele dekad. Na pewno dawno nie żyje, mylała Haramis.Anigel, najmłodsza z sióstr, polubiła księcia Labornoku, Antara, doprowadzajšc do zjednoczenia obu ich królestw. Umarła w spokoju, dożywajšc staroci, otoczona dziećmi i wnukami. Tron połšczonych królestw przeszedł w ręce jej potomków. Czy zasiada na nim teraz jej wnuk czy też prawnuk? Haramis nie mogła sobie przypomnieć; lata mijały zbyt szybko. Może już praprawnuk.Haramis, najstarsza z sióstr, została Strażniczkš Ziemi, zajmujšc tym samym miejsce Arcymagini Binah. Przez te wszystkie lata mieszkańcy Ruwendy wiedli spokojny i dostatni żywot; Haramis kochała tę ziemię niczym własne dziecko. W pewnym sensie istotnie Była jej matkš.Teraz jednak Haramis zaczęła miewać przedziwne sny. Już trzeciš noc z kolei przeżywała mierć Binah i rankiem budziła się zbyt zmęczona, aby wstać z łóżka. Czy było to ostrzeżenie przed zbliżajšcš się mierciš?Być może nadchodził czas, kiedy nowa strażniczka miała przejšć jej obowišzki. Gdyby stosunkowo szybko wybrano następczynię, Haramis zdšżyłaby jeszcze przekazać jej choć częć swojej wiedzy. Żałowała, że sama nie miała takiej możliwoci, kiedy dostšpiła zaszczytu sprawowania funkcji Strażniczki.Binah po prostu przekazała Haramis swš pelerynę i zamknęła na zawsze oczy, a Wieża, w której żyła i pracowała, rozsypała się w proch wraz z jej ciałem. Haramis miała odziedziczyć tron i od dzieciństwa przygotowywano jš do roli królowej, a nie Arcymagini, toteż nagła zmiana obowišzków wydała się jej co najmniej niepokojšca. Nie takš spuciznę pragnęła przekazać swej następczyni.Nie zważajšc na bóle w stawach i ogólne złe samopoczucie, zwlokła się z łóżka. Gdyby nadal żyła w Cytadeli w Ruwendzie, w miejscu, gdzie dorastała, niewštpliwie czułaby się dużo gorzej. Jak w każdym kamiennym zamczysku, panowały tam chłód i wilgoć. Przejmujšc obowišzki Arcymagini, Haramis przeprowadziła się jednak do Wieży usytuowanej na szczycie Góry Brom, w pobliżu granicy Labornoku i Ruwendy. Pomimo trzaskajšcych mrozów i hulajšcych dokoła północnych wiatrów, wewnštrz kamiennego schronienia panowało przyjemne ciepło. Wczeniej Wieżę zamieszkiwał Orogastus, który kochajšc luksus, cišgał tu wszystko, co tylko udało mu się wyszukać, ukrać, bšd kupić. Gromadził głównie machiny i urzšdzenia Zaginionego Ludu; większoć z tych dziwnych przedmiotów stanowiła niebezpiecznš broń, lecz niektóre były całkiem praktyczne i ułatwiały codzienne życie.Orogastus, na swoje nieszczęcie, nigdy, nie pojšł różnicy między technologicznš spuciznš Zaginionych a prawdziwš magiš. Zbyt silne uzależnienie czarnoksiężnika od tajemniczych urzšdzeń umożliwiło trzem siostrom zniszczenie go tš drugš broniš.Dla Haramis różnica między magiš a starożytnš technologiš była oczywista, choć może trudna do zdefiniowania. Nadal nie potrafiła więc zrozumieć, jak Orogastus mógł okazać się tak bezgranicznie głupi, szczególnie, że posiadł pewne magiczne umiejętnoci.Haramis wzdragała się przypominajšc sobie krótki okres, kiedy znajdowała się pod urokiem, który na niš rzucił. Przez kilka tygodni żyła nawet w radosnym przewiadczeniu, że darzy go uczuciem. Najwyraniej obróciło się to przeciw niemu. Nie wykorzystał kilku sposobnoci, aby mnie skrzywdzić, pomylała, nawet kiedy już otwarcie mu wyznałam, że go nie kocham. Zachowywał się, jakby był przekonany o swojej do mnie miłoci. Wierzył, że nie potrafiłby wyrzšdzić mi krzywdy, a ja z koniecznoci odwzajemnię jego uczucie i wesprę go w jego planach.Przeszedłszy przez komnatę zbliżyła się do wykwintnie zdobionej, drewnianej komody i z jednej z szuflad wyjęła srebrnš czarę. Postawiła jš na stole, zajmujšcym rodek pokoju, i do połowy napełniła czystš wodš z dzbana stojšcego przy łóżku. Potem pochyliła się nad niš.Wróżenie z wody było praktykowane wród kilku szczepów Odmieńców, którzy zamieszkiwali bagna otaczajšce Cytadelę. Odmieńcy nie wywodzili się z ludzkiej rasy; w ich żyłach płynęła krew rdzennych mieszkańców tej ziemi. Niektóre plemiona przypominały ludzi, a inne wyglšdały jak urzeczywistnienie nocnego koszmaru, lecz na ogół stworzenia te żyły w zgodzie z ludmi.Nyssomowie stanowili odłam człekopodobnych Odmieńców, a kilku z nich służyło na ruwendiańskim dworze w okresie dzieciństwa Haramis. Jej najlepszy przyjaciel, Nyssom Uzun, który piastował funkcję nadwornego barda, poza muzycznym talentem posiadał znaczne zdolnoci magiczne. To on nauczył Haramis magii wody. Owa wielce zawodna metoda wróżenia okazywała się niewiele lepsza jako sposób komunikowania się. Haramis dostrzegła jednak, że wsparta mocš Arcymagini, stawała się nawet całkiem dokładna. Warunkiem powodzenia i wiarygodnoci był jednak pusty żołšdek.Teraz postarała się oczycić swój umysł, chociaż zauważyła, że nie potrafi całkowicie pozbyć się resztek nocnych snów. Spojrzała w krystalicznš wodę.Prawie natychmiast spłynęło na niš uczucie, że szybuje w powietrzu, niczym na grzbiecie jednego z ogromnych lammergeierów, które w razie potrzeby przenosiły jš z miejsca na miejsce, i że zbliża się ku wieży. Rozpoznała najwyższš wieżę Cytadeli. W przeciwieństwie do głównego budynku, stanowišcego pozostałoć z czasów Zaginionego Ludu, została wzniesiona stosunkowo niedawno (w cišgu ostatnich pięciuset lat) przez ludzi. Haramis wylšdowała lekko na dachu i pozwoliła swojej duchowej postaci przeniknšć przez podnoszone drzwi do najwyżej położonej komnaty. Pomieszczenie wieciło teraz pustkš. Ostatnim razem, kiedy Haramis w rzeczywistoci tu przebywała, pełne było labornockich żołnierzy. Próbowali pojmać jš i Uzuna i jedynie przybycie dwóch lammergeierów, które zabrały ich ze szczytu Wieży, ocaliło jej życie. Wspomnienia tego dawno minionego dnia powróciły, kiedy Haramis stanęła na dawnym szlaku swej ucieczki.Na niższej kondygnacji mieciła się sypialnia żołnierzy z Cytadeli. O ile Haramis mogła sobie przypomnieć, ten szalony pomysł zrodził się w głowie jej dziadka; żołnierze spali siedemnacie pięter ponad ziemiš. Jej ojciec, bardziej uczony niż wojownik, nie zadał sobie trudu zmiany tego osobliwego układu.Najwidoczniej jednak znalazł się kto doć rozumny, aby położyć kres temu zwyczajowi, zanim zmieniono go w uwięconš tradycję. Chociaż w pomieszczeniu wcišż stało kilka pokrytych kurzem łóżek i skrzyń na ubrania, w byłej kwaterze znajdowało się teraz tylko dwoje ludzi, dzieci, chłopiec i dziewczynka, oboje w wieku mniej więcej dwunastu lat. Siedzieli na podłodze zwróceni twarzami do siebie w samym rodku kałuży wiatła, wpadajšcego przez otwarte okno.Mylę, że działa pod wpływem wiatła mówił chłopiec. Był szczupły, a jego ciemne włosy nadawały się już do podcięcia. Spłynęły mu kaskadš na twarz, gdy nachylił się nad obiektem swego zainteresowania. Bezwiednie odrzucił je do tyłu, lecz opadły ponownie, gdy tylko zdšżył odsunšć rękę. Tym razem dał za wygranš.Niemożliwe, że tylko w ten sposób sprzeciwiła się dziewczynka. Niedbale splecione warkocze jasnorudych kędziorów zwieszały się jej do pasa. Haramis nie widziała takich włosów od ostatniego spotkania z Kadiyš. Wyglšdało również na to, że dziewczynka tyle samo co Kadiya przykładała wagi do wyglšdu zewnętrznego. Dzieci miały na sobie ubrania najwyraniej odziedziczone po starszym rodzeństwie i żadne nie zdradzało najmniejszej potrzeby utrzymywania ich w czystoci. Drewniana podłoga wyglšdała, jakby nie zamiatano jej od miesięcy, a może nawet od lat. Widniały jednak na niej lady sugerujšce, że tych dwoje, a może kto inny, miało zwyczaj wycišgać się na ciemnych deskach, nie zwracajšc uwagi na kurz i drzazgi. Dziewczynka wydawała się chudsza od chłopca. Czy nikt nie karmi tych dzieci? zastanawiała się Haramis.Nie działa po ciemku. Chłopiec uparcie obsta... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl