102. Trylogia Mroczne Gniazdo - 2 - Troy Denning - Niewidzialna Krolowa upload by herbatniq(1), Star Wars(1)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1
Troy Denning
Mroczne Gniazdo II – Niewidzialna Królowa
2
Mroczne Gniazdo II
NIEWIDZIALNA KRÓLOWA
TROY DENNING
Przekład
ALEKSANDRA JAGIEŁOWICZ
Janko5
Janko5
3
Troy Denning
Mroczne Gniazdo II – Niewidzialna Królowa
4
Tytuł oryginału
DARK NEST Ii. THE UNSEEN QUEEN
Redaktor serii
ZBIGNIEW FONIAK
Redakcja stylistyczna
MAGDALENA STACHOWICZ
Redakcja techniczna
ANDRZEJ WITKOWSKI
Korekta
ELŻBIETA STEGLIŃSKA
BARBARA OPIŁOWSKA
Ilustracja na okładce
CLIFF NIELSEN
Skład
WYDAWNICTWO AMBER
Copyright © 2005 by Lucasfilm, Ltd. & TM.
All rights reserved.
Dougowi Nilesowi – drogiemu przyjacielowi
For the Polish edition
Copyright © 2006 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-241-2604-X
Janko5
Janko5
5
Troy Denning
Mroczne Gniazdo II – Niewidzialna Królowa
6
BOHATEROWIE POWIEŚ CI
PROLOG
Złodzieje gazu tibanna niczym nie różnili się od innych przedstawicieli swojego
fachu w całej galaktyce - najlepiej pracowało im się w ciemności. Prześlizgiwali się
chyłkiem i zakradali przez najniższe poziomy Strefy Życia Bespinu na sam dół, gdzie
światło dzienne przechodziło w mrok, a kształty zamierały w sylwetki, gdzie ciemne
kurtyny mgły unosiły się nad purpurowymi, kipiącymi obłokami. Ich celem były sa-
motne platformy, na których uczciwe istoty pracowały ciężko przez nieskończone noce,
usuwając lód ze zmrożonych wentylatorów nawiewu i wpełzając w zatkane rury prze-
syłowe, gdzie drogocenny gaz zbierany był atom do atomu. Tylko w ciągu kilku ostat-
nich miesięcy ktoś w tajemniczy sposób opróżnił zbiorniki dwunastu stacji i trzeba było
sprowadzić rycerzy Jedi, aby przywrócili ład.
Jaina i Zekk przedostali się w obszar czystego powietrza. Przed sobą ujrzeli stację
BesGas Trzy. Stacja była platformą wydobywczą w kształcie spodka, tak przeładowaną
sprzętem, że wydawało się dziwne, iż jeszcze utrzymuje się w powietrzu. Główny po-
kład magazynowy był otoczony ostrzegawczymi niebieskimi migaczami. W błyskach
światła jednego z nich Jaina dostrzegła owalny kształt, wciśnięty pomiędzy dwa zbior-
niki.
Alema Rar
Dwumyślna (Twi’lekanka)
Ben Skywalker
dziecko
C-3PO
robot protokolarny
Cal Omas
prezydent Sojuszu Galaktycznego (mężczyzna)
Corran Horn
mistrz Jedi (mężczyzna)
Gorog
umysł zbiorowy (Killik)
Han Solo
kapitan „Sokoła Millenium" (mężczyzna)
Jacen Solo
rycerz Jedi (mężczyzna)
Jae Juun
kapitan DR919a (Sullustanin)
Jaina Solo
rycerz Jedi (kobieta)
Kyp Durron
mistrz Jedi (mężczyzna)
Leia Organa Solo
drugi pilot „Sokoła Millenium" (kobieta)
Lowbacca
rycerz Jedi (Wookiee)
Luke Skywalker
mistrz Jedi (mężczyzna)
Mara Jade Skywalker
mistrz Jedi (kobieta)
Nek Bwua'tu
admirał (Bothanin)
R2-D2
robot astromechaniczny
Jaina obróciła dziób wypożyczonego pojazdu w kierunku zbiorników i przyspie-
szyła, żeby przyjrzeć się lepiej, zanim przetwórnia zniknie za kolejną zasłoną mgieł.
Cień był prawdopodobnie jedynie cieniem, ale tu, na samym dnie Strefy Życia, tempe-
ratura, ciśnienie i ciemność sprzysięgły się przeciwko ludzkiemu wzrokowi, więc nale-
żało sprawdzić każdą możliwość.
Gaz tibanna, poddany procesowi zwanemu spinsealing, miał wiele zastosowań, ale
najważniejsze było zwiększenie wydajności broni na statkach bojowych. Jeśli zatem
ktoś kradł gaz tibanna, zwłaszcza w takich ilościach, jakie ostatnio znikały z Bespinu,
Jedi musieli dowiedzieć się, kto to taki - i co z nim robi.
W miarę jak Jaina i Zekk zbliżali się do obiektu, cień zaczął przybierać kształt pła-
skiego dysku. Zekk przygotował miniaturowy promień ściągający, a Jaina uzbroiła
podwójne działka jonowe. Nie musieli wspominać, że cień z każdą chwilą coraz bar-
dziej przypomina balon syfonujący, ani skarżyć się na oślepiające stroboskopowe świa-
tła, ani nawet omawiać użytej taktyki.
Dzięki pobytowi wśród Killików ich umysły były ze sobą tak spojone, że sami nie
potrafili stwierdzić, gdzie kończy się jeden, a zaczyna drugi. Nawet po roku od porzu-
cenia Kolonii myśli, spostrzeżenia i emocje przepływały pomiędzy nimi bez wysiłku.
Często nie wiedzieli nawet, w czyim umyśle powstała myśl - co zresztą nie miało zna-
czenia. Po prostu była wspólna.
Pomiędzy zbiornikami zobaczyli błękitną poświatę, a potem w polu widzenia po-
jawił się niewielki ciągnik złodziei gazu. Jego stożkowa sylwetka falowała na tle przy-
ćmionych ciśnieniem świateł pokładów mieszkalnych stacji. W chwilę później trzy
balony - ten, który zauważyli Jaina i Zekk, oraz dwa inne - wzniosły się w ślad za cią-
Raynar Thul
ocalały z katastrofy (mężczyzna)
Saras
przedsiębiorca (Killik)
Saba Sebatyne
mistrz Jedi (Barabelka)
Tahiri Veila
rycerz Jedi (kobieta)
Tarfang
drugi pilot DR919a (Ewok)
Tenel Ka
królowa matka (kobieta)
Tesar Sebatyne
rycerz Jedi (Barabel)
Unu
wola (Killik)
Zekk
rycerz Jedi (mężczyzna)
Janko5
Janko5
7
gnikiem. Za nimi snuły się długie pióropusze gazu tibanna, ulatniające się z otworów w
zbiornikach.
Jaina otworzyła ogień z dział jonowych; chybiła o włos, ale trafiła w piastę stacji.
Promienie jonowe były bezpieczniejsze w użyciu w sąsiedztwie gazu tibanna od wiązek
laserowych, ponieważ unieruchamiały jedynie obwody elektroniczne. Dzięki temu
ostrzał nie wyrządził żadnych szkód strukturalnych, a jedynie pogrążył dwa poziomy
pokładu mieszkalnego w nagłych ciemnościach.
Zekk przesunął wiązkę ściągającą i uchwycił nią jeden z balonów. Złodzieje wy-
puścili go i balon poleciał wprost na pojazd. Zekk natychmiast wyłączył promień, ale
Jaina i tak musiała ostro skręcić, żeby nie zmiotła jej ogromna, pulsująca bańka mak-
symalnie schłodzonego gazu.
Odetchnęła niepewnie.
- Za...
- ...blisko! - dokończył Zekk.
Zanim sprowadziła wehikuł z powrotem, ostatnie dwa balony unosiły się już w
mroku za holownikiem, pogrążając się w ciemnej, skłębionej chmurze. Jaina poderwała
dziób statku i posłała w ślad za złodziejami kolejną porcję zjonizowanej energii, ale
Zekk nie uruchomił wiązki po raz drugi.
Co do tego byli zgodni - schwytanie sprawców wydawało się dość prawdopodob-
ne. Teraz ofiara musiała znaleźć drogę ucieczki. Jaina zwolniła przepustnice i oboje
powolną spiralą ruszyli za złodziejami.
Chwilę później w głębi chmury pojawił się zamglony, żółty punkcik światła, który
szybko urósł w przejrzysty język płomienia. Płomień wystrzelił z obłoku, zanim jeszcze
Jaina zdążyła obrócić działo. Przycisnęła oba spusty i zaczęła ostrzeliwać pocisk. Nie
próbowała go trafić - to byłoby niemożliwe nawet dla Jedi. Zamiast tego rozciągnęła na
drodze torpedy kobierzec zjonizowanej energii.
Zekk sięgnął ku pociskowi poprzez Moc, łagodnie naprowadzając go na jeden ze
strumieni jonowych Jainy. Systemy elektryczne urządzenia eksplodowały w chmurze
wyładowań i iskier, po czym zgasły. Gdy tylko elektryczna burza ucichła, Zekk użył
Mocy, aby odsunąć martwy pocisk od platformy górniczej. Torpeda świsnęła i minęła
pokład magazynowy o niecałe dwanaście metrów, po czym znikła w mrocznej kipieli
Strefy Ścisku.
Jaina zmarszczyła brwi.
- No, teraz to było...
- ...całkiem niepotrzebne - dokończył Zekk.
W sytuacji, kiedy schłodzony gaz tibanna wciąż wylewał się na pokład, nawet
niewielka detonacja rozniosłaby platformę na strzępy. Jaina i Zekk zrozumieli nagle, że
prawdopodobnie o to właśnie chodziło. Miał to być odwet za wezwanie Jedi - i ostrze-
żenie, aby inne stacje nie próbowały tego robić.
- Musimy ich dorwać - głośno zauważył Zekk. Jaina skinęła głową.
- Jak tylko się dowiemy, dla kogo pracują.
Uznali, że złodzieje oddalili się już wystarczająco, aby poczuć się bezpiecznie, i
sięgnęli w Moc, aby ich zlokalizować. Nie było to łatwe. Nawet tu, na tej głębokości,
Troy Denning
8
Bespin tętnił życiem - od ogromnych beldonów z pęcherzami gazowymi po ich potęż-
nych zabójców, velkery; od purpurowych pól „żarzących się" alg po raawki i pływaki,
które żyły z tego, co skradły z platform, takich jak BesGas Trzy.
Wreszcie Jaina i Zekk znaleźli to, czego szukali - trzy obecności, emanujące w
Mocy ulgą podnieceniem i zdecydowanym gniewem. Istoty wydawały się insektoida-
mi, bo były lepiej zharmonizowane z otaczającym ich wszechświatem niż większość
istot; pozostawały przy tym oddzielnymi osobami, z indywidualną osobowością. A
zatem nie Killikowie.
Jainę i Zekka ogarnęła lekka nostalgia. Nigdy nie zmieniliby decyzji, która spo-
wodowała ich wygnanie z Kolonii. Zapobiegli wybuchowi okrutnej wojny, więc nie
żałowali niczego. Ale rozstanie z Taatami - gniazdem, do którego dołączyli na Qoribu -
było niczym zamknięcie się przed sobą jak odrzucenie przez ukochaną osobę, przez
przyjaciół i rodzinę, bez możliwości powrotu. Byli niczym upiory, umarli, lecz nie do
końca, błąkali się na granicy życia, nie mogąc nawiązać kontaktu. Dlatego niekiedy
rozczulali się nad swoim losem. Nawet Jedi mieli do tego prawo.
- Muszę dorwać tych gości - odezwała się Jaina, powtarzając wezwanie do działa-
nia, które bardziej pasowało do Zekka niż do niej. On nigdy nie miał czasu na rozpa-
miętywanie i żal. - Gotów?
Głupie pytanie. Jaina ruszyła za złodziejami, zanurzając się w burzy tak gwałtow-
nej i pełnej błyskawic, która żywo przypominała sam środek bitwy z Yuuzhanami. Po
standardowej godzinie zrezygnowali z utrzymywania stałej wysokości i zniechęceni
zauważyli, że żołądki podchodziły im do gardła. Po trzech godzinach przestali również
zwracać uwagę na orientację statku i usiłowali jedynie podążać mniej więcej we wła-
ściwym kierunku. Po pięciu godzinach wychynęli z burzy w przestrzeni czystego, spo-
kojnego powietrza... i dostrzegli złodziei, którzy właśnie pogrążali się w ścianie szkar-
łatnych wirów, gdzie dwie szarże wichury ścierały się ze sobą w przeciwnych kierun-
kach. Zdumiało ich, że holownik wciąż ciągnął oba balony.
Jaina i Zekk zastanawiali się, czy złodzieje wiedzą że są śledzeni, ale wydawało
im się to niemożliwe. Tak daleko w głębi atmosfery pole magnetyczne Bespinu i potęż-
ne sztormy uniemożliwiały pracę nawet najbardziej prymitywnych urządzeń czujniko-
wych. Nawigacja była możliwa wyłącznie przy użyciu kompasu, żyroskopu i obliczeń.
Jeśli holownik kierował się w ścianę wirów, oznaczało to, że zamierzał pozbyć się
skradzionej tibanny.
Jaina i Zekk odczekali, aż złodzieje gazu znikną po czym przelecieli przez war-
stwę chmur i ostrożnie przyspieszyli w kierunku wirów. Wicher porwał ich natych-
miast; doznali uczucia, jakby wystrzelono ich z turbolasera. Wyrżnęli się mocno o za-
główki, statek zaczął jęczeć i drżeć, a świat za szybą owiewki stał się morzem szkarłat-
nych oparów i płonących błyskawic. Jaina wolała wypuścić z rąk drążek - czuła, że
zaraz się zapomni i pozbawi statek skrzydeł, próbując sterować w tych warunkach.
Godzinę później poczuli, że złodzieje gazu ich wyprzedzają i stwierdzili, że minęli
już Strefę Zmian. Jaina z dłonią znowu na drążku otworzyła przepustnice. Statek ze
zgrzytem i dygotem wystrzelił do przodu; purpurowa mgła wokół nich zbladła do różu i
lot nabrał tempa.
Janko5
Janko5
Mroczne Gniazdo II – Niewidzialna Królowa
9
Troy Denning
10
metalowy szkielet, upstrzony plamami zżerającej go rdzy. Wreszcie w polu ich widze-
nia pojawił się pokład załadowczy. Wygięte macki różowej mgły wydostawały się
przez brakujące panele podłogowe, a doki były tak prymitywne, że obsługiwały je ram-
py rozładunkowe zamiast wind.
Dok opodal brakującego panelu podłogi był zajęty przez stożkowaty holownik,
który ścigali. Pojazd stał na trzech podporach, z opuszczoną rampą. Dwa balony z ga-
zem leżały na podłodze za holownikiem, puste i płaskie. Żadnego śladu załogi.
Jaina i Zekk zatoczyli krąg i wylądowali w pobliżu pustych balonów. Natychmiast
poczuli rytmiczne drżenie - generator repulsorowy stacji był najwyraźniej przeciążony.
Jainie włosy stanęły dęba.
- Musimy się spieszyć.
Zekk podniósł już owiewkę i wyskoczył na pokład. Jaina odpięła uprząż i pobiegła
za nim w stronę holownika z wyłączonym na razie mieczem świetlnym w dłoni. Gene-
rator repulsorowy był w jeszcze gorszym stanie, niż sądziła. Drżenie przechodziło
chwilami w silniejszy dygot, który trwał za każdym razem nieco dłużej i stawał się
coraz silniejszy.
Jaina i Zekk mieli złe przeczucia. Wydawałoby się dziwne, gdyby generator prze-
stał działać akurat teraz, po tylu latach utrzymywania stacji w przestrzeni. Ale być mo-
że jego moc została prze-kierowana na system mrożenia w karbonicie - skoro najwy-
raźniej złodzieje używali platformy wyłącznie w tym celu.
Skoro jednak dotarli już do holownika, okazało się, że muszą przemyśleć jeszcze
raz swoją teorię. Wyczuwali złodziei wewnątrz statku, zupełnie spokojnych, zdecydo-
wanie zanadto zadowolonych z siebie i chyba mało przytomnych. Jaina pozostała na
zewnątrz, a Zekk wspiął się po rampie, żeby sprawdzić, co się tam dzieje. Poprzez więź
umysłów jego towarzyszka widziała dokładnie to, co on.
Rampa wychodziła na pokład techniczny, który - sądząc po ilości śmieci i szmat
rozrzuconych po podłodze - pełnił również rolę kwatery załogi. Wydawało się, że zło-
dzieje przebywają na pokładzie pilotów, piętro wyżej. Powietrze wypełniał niemiły
zapach, który Jaina i Zekk rozpoznawali doskonale, a na podłodze piętrzyły się wosko-
we kule, wypełnione ciemnym, mętnym płynem z pływającymi w środku nitkowatymi
kluchami.
- Czarna membrozja? - zapytał Zekk.
Był tylko jeden sposób, aby się o tym przekonać, ale Zekk nie miał zamiaru pró-
bować tego specjału. Raz otarł się o ciemną stronę jako nastolatek i od tamtej pory
trzymał się mocno w ryzach, nigdy nie angażując się w nic, co bodaj trąciło niemoral-
nością.
Jaina rozejrzała się zatem raz jeszcze, czy nic nie podkrada się ku nim z mgły, po
czym wspięła się na rampę. Wzięła do ręki jedną z kul, zagłębiła kciuk w wosku, wyję-
ła go i oblizała czarny syrop. Był o wiele bardziej lepki niż jasna membrozja z ich wła-
snego gniazda, o gorzkawym posmaku, od którego zaswędział ją język... aż w końcu
oczy zaszły jej mgłą i poczuła, jak ogarnia ją chemiczna euforia.
- Jasne... zdecydowanie membrozja. - Musiała przytrzymać się ściany i nagle obo-
je z Zekkiem zatęsknili za Kolonią. - Mocne draństwo.
Jaina zwalniała powoli, aż napęd repulsorowy zamilkł. Z minimalną prędkością
pogrążyła się w różowej mgle.
- No, to było...
- ...zabawne - zgodził się Zekk. - Ale już nigdy więcej tego nie róbmy.
Odczekali, aż żołądki się im uspokoją po czym Jaina wyprowadziła pojazd ze
skrętu i znów wlecieli w różową mgłę, nie widząc nic na odległość stu metrów i kieru-
jąc się wyłącznie obecnością złodziei gazu. Wydawało się, że wysforowali się daleko
przed nich, ale trudno było określić dokładną odległość - czy jest to sto kilometrów, czy
tysiąc. Moc nie miała skali.
Po kwadransie odnieśli wrażenie, że unoszą się razem z chmurą w ogóle nie po-
suwając się naprzód. Przyrządy pokazywały jednak prędkość ponad stu kilometrów na
standardową godzinę i wydawało się, że szybko dogonią ofiarę.
Jaina była ciekawa, gdzie się właściwie znajdują.
- Żyrokomputer obliczył naszą pozycję jako trzy-siedem-prze-cinek-osiem-trzy na
północ, dwa-siedem-siedem-przecinek-osiem-osiem-sześć długości i jeden-sześć-
dziewięć głębokości.
- Czy to w...
- Tak - odpowiedział Zekk. Znajdowali się około tysiąca kilometrów w głębi Mar-
twego Oka, ogromnej przestrzeni nieruchomego powietrza i nieprzebytej mgły, która
tkwiła pośrodku atmosfery Bespinu co najmniej od czasów odkrycia planety.
- Świetnie. Tylko dziewiętnaście tysięcy kilometrów do drugiej strony - poskarżyła
się Jaina. - Czy mapy pokazują...
- Nic - odparł Zekk. - Nawet boi.
- Cholerny świat! -To przynajmniej powiedzieli równocześnie. Wciąż jednak mieli
wrażenie, że szybko doganiają ofiarę. Coś tam musiało być.
- Może zatrzymali się tylko...
- Nie - zaoponowała Jaina. - Gaz był już...
- Racja - zgodził się Zekk. - Musieli...
- I to szybko.
Skradziony gaz tibanna został już poddany procesowi spinsealingu i złodzieje mu-
sieli szybko umieścić go w karbonicie, zanim straci większość wartości handlowej. Z
mapami czy bez, wszystko wskazywało na to, że gdzieś w głębi Martwego Oka znaj-
dowała się instalacja. Jaina zwolniła jeszcze trochę. Miała wrażenie, że siedzą już zło-
dziejom na karkach, ale w tej mgle...
Z różowego oparu przed nimi wyłoniły się nagle skorodowane zbiorniki dawnej
rafinerii. Jaina z trudem zdążyła poderwać statek i skręcić. Zekk, równie zaskoczony,
lecz znacznie mniej zajęty, miał czas, aby spojrzeć w dół przez rozbity dach na zrujno-
wany pokład mieszkalny. Pozostała część stacji była skryta we mgle, ale widać było
widmowe narożniki i płaszczyzny dowodzące, że dolne pokłady nie odpadły... jeszcze
nie.
Jaina skoncentrowała się na obecności trzech złodziei gazu tibanna i ostrożnie we-
szła w spiralę wokół centralnego zespołu wież. Zekk rozglądał się w poszukiwaniu
zasadzek. Większość zewnętrznej powłoki została już zżarta przez korozję i odsłaniała
Janko5
Janko5
Mroczne Gniazdo II – Niewidzialna Królowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl