1023. Braun Jackie - Pensjonat na cyplu, 1001-1100
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jackie Braun
Pensjonat na cyplu
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Regina Bellini spodziewała się gościa.
Kiedy usłyszała pukanie do drzwi, odstawiła kieliszek chianti, wsunęła
stopy w miękkie skórzane pantofle na obcasach, kupione podczas wycieczki do
Włoch, i wstała. Z dreszczem oczekiwania wygładziła dopasowaną spódnicę i
poprawiła białą jedwabną bluzkę.
Mijając oprawione w pozłacaną ramę lustro w holu, przystanęła.
Odsunęła z twarzy gęste ciemne loki. Rano prostowała włosy przy pomocy
szczotki i suszarki, ale wszechobecna wilgoć zniweczyła jej wysiłki. Mimo
wszystko prezentuje się całkiem nieźle.
Teraz może spokojnie sięgnąć po strzelbę.
Broń nie była naładowana. Regina pożałowała tego, gdy zerkając przez
witrażową szybę we frontowych drzwiach starego wiktoriańskiego domu,
ujrzała sylwetkę mężczyzny. Ale z drugiej strony dubeltówka mówi chyba
sama za siebie. Unosząc ją, Regina otworzyła drzwi i wycelowała w szeroką
męską pierś.
- Po raz ostatni powtarzam: nie sprzedaję - rzekła, przekrzykując burzę,
przez którą lipcowy wieczór zrobił się zimny i nieprzyjazny.
- A ja niczego nie kupuję, proszę pani - odparł nieznajomy, cofając się o
krok.
Nie minęła jeszcze dziewiąta, ale z powodu burzowych chmur na dworze
panowała prawie nieprzenikniona ciemność. Gdy Regina się odezwała, niebo
przecięła błyskawica, rozświetlając okolicę lepiej niż słabe światło lampy
wiszącej nad jej głową. W owym przelotnym błysku zauważyła zszokowaną
twarz mężczyzny. A przy okazji zwróciła uwagę na jego urodę. To nie był
nachalny deweloper, którego oczekiwała.
2
- Wzięłam pana za kogoś innego - mruknęła zaskoczona.
- Tak mi się wydawało. - Niski głos nieznajomego był spięty, a mimo to
słyszała w nim cień rozbawienia. Wskazał broń. - Mogłaby pani znaleźć sobie
jakiś inny cel?
Regina się zawahała. Mężczyzna był przemoczony, krótkie ciemne włosy
przykleiły mu się do głowy. Mimo to wyglądał na człowieka z tupetem, a z
takimi ostatnio zbyt często musiała się mierzyć. Przekrzywiła głowę.
- Jest pan deweloperem?
- A zastrzeli mnie pani, jak odpowiem twierdząco?
- Musi pan odpowiedzieć na moje pytanie, żeby poznać odpowiedź na
swoje - odparła wyzywająco.
Nieznajomy spojrzał na Reginę, a potem przeniósł wzrok na groźną broń.
- Nie, proszę pani - rzekł z powagą, unosząc rękę, jakby składał
przysięgę.
Dopiero w tym momencie dostrzegła krew.
- Mój Boże. Pan jest ranny. - Szybko odłożyła dubeltówkę i wciągnęła
mężczyznę do holu. - Co się panu stało?
Jej dom stał na cyplu wysuniętym w jedno z Wielkich Jezior, ale nie
spodziewała się takiej odpowiedzi.
- Moja łódź się rozbiła - rzekł.
Potem wzniósł oczy do nieba i padł jej w ramiona, tracąc przytomność, a
ponieważ swoje ważył, obydwoje wylądowali na podłodze. Przygnieciona jego
ciałem, Regina nie była nawet w stanie pchnąć nogą drzwi.
Na dworze lało jak z cebra, deszcz zacinał i z bezwzględną precyzją
wpadał na drewnianą podłogę ganku i dalej, zlewając ich lodowatym
prysznicem.
3
Mężczyzna jęknął i uniósł lekko głowę. Upadając, wtulił twarz między
piersi Reginy. Spojrzał na dekolt jej bluzki w kształcie litery V i patrzył tam
dość długo, nim przeniósł wzrok wyżej. Trudno powiedzieć, czy doznał
wstrząśnienia mózgu, w każdym razie miał czelność się uśmiechnąć.
- Biorąc pod uwagę moją pozycję, chyba powinienem się przedstawić -
rzekł trochę niewyraźnie.
Czy w jego policzku pokazał się dołeczek? Był czarujący, ale Regina
trzymała emocje na wodzy. Jak on może żartować w takiej chwili? Parę lat
temu prawdopodobnie i ona uznałaby tę dziwną sytuację za dość zabawną. W
tym momencie czuła się zażenowana.
A ponieważ źle to znosiła, odparła krótko:
- Nie. Biorąc pod uwagę pozycję mojego lewego kolana, powinien pan ze
mnie zejść. I to natychmiast.
Mężczyzna posłusznie zsunął się na bok, pojękując. Kiedy znalazł się na
podłodze, położył się na plecach i głośno stęknął.
- Nic panu nie jest? - spytała ogarnięta wyrzutami sumienia. - Da pan
radę usiąść?
Zignorował jej pytania, zauważając z kolei:
- Zdaje sobie pani sprawę, że dwa razy naraziła mnie pani na potworny
ból, a ja nawet nie wiem, jak pani się nazywa?
O tak, zdecydowanie czuła się winna. Nie była przecież pozbawiona
wrażliwości, a na pewno nie należała do kobiet o gwałtownym usposobieniu.
Ale uporczywe nękanie jej przez miejscowego dewelopera, który ostatnio
posunął się nawet do zakamuflowanych gróźb, definitywnie odmieniło jej
maniery. Mimo wszystko ten człowiek wymaga pomocy medycznej. A
przynajmniej zasługuje na to, by znaleźć się w ciepłym wnętrzu z dala od
zimnej mokrej nocy.
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]