10244, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KIRY� BU�YCZOW�NIE�KATylko raz widzia�em, jak ginie statek. Inni nigdy tego nie widzieli.Nie jest to straszne, gdy� cz�owiek nie ma czasu przenie�� si� my�lami na jegopok�ad i odbiera� wszystko tak, jakby katastrofa przytrafi�a si� jemu.Patrzyli�my z mostka, jak pr�bowali wyl�dowa� na planetce. Wydawa�o si�, �e ju�si� im to udaje. Szybko�� by�a jednak zbyt du�a.Ich statek dotkn�� dna pochy�ej rozpadliny, lecz zamiast znieruchomie� nadalsun�� przed siebie, jakby zamierza� schowa� si� we wn�trzu kamienia. Alekamienne koryto wcale nie zamierza�o podda� si� metalowi i statek zacz�� si�rozlewa� niczym kropla wody, kt�ra spad�a na szk�o. Ruch jego stawa� si� corazwolniejszy; drobnymi bryzgami i bezd�wi�cznie jakie� jego cz�ci oddziela�y si�od podstawowej masy statku i czarnymi kropelkami wzlatywa�y nad dolin�, szukaj�cmiejsc nadaj�cych si� na to, by mog�y opa�� i znieruchomie�. A potem tenniesko�czony, trwaj�cy oko�o minuty, ruch usta�.Statek by� martwy. Dopiero teraz, z op�nieniem, moja �wiadomo�� zrekonstruowa�agruchot p�kaj�cych przepierze�, j�ki p�kaj�cego metalu, wycie uciekaj�cegopowietrza kryszta�kami osiadaj�cego na �cianach. �ywe istoty, kt�re tam by�y, napewno zd��y�y us�ysze� jedynie pocz�tek tych d�wi�k�w.Na ekranie widnia�o wielokrotnie powi�kszone p�kni�te czarne jajko otoczonepotokami zamarzni�tego bia�ka. - Po wszystkim - powiedzia� kto�.Odebrali�my ich wo�anie o pomoc i pod��yli�my na ratunek. I ujrzeli�my zag�ad�statku.Z bliska, kiedy spu�cili�my kuter i dotarli�my do doliny, wszystko to, cowidzieli�my, nabra�o w�a�ciwych rozmiar�w i odpowiedniej tragiczno�ci,wywodz�cej si� st�d, �e cz�owiek m�g� przymierzy� to, co si� sta�o, do siebie:Czarne kropki przekszta�ci�y si� w kawa�ki metali o wymiarach boiska dosiatk�wki, cz�ci silnik�w, dysze i fragmenty kolumn hamulc�w - w po�amanezabawki giganta. Mia�o si� wra�enie, �e kiedy statek, roztrzaskuj�c si�, wciska�si� w ska�y, kto� wsadzi� w jego wn�trze r�k� i wypatroszy� go. W odleg�o�cipi��dziesi�ciu metr�w od statku znale�li�my dziewczyn�. By�a w skafandrze -wszyscy oni, poza kapitanem i wachtowymi, zd��yli w�o�y� skafandry. Wida�znalaz�a si� w pobli�u luku, kt�ry wylecia� przy uderzeniu. Wyrzuci�o, j� zestatku tak, jak wylatuje ze szklanki z narzanem ba�ka powietrza. To, �epozosta�a przy �yciu, nale�y zaliczy� do owych fantastycznych przypadk�w, kt�repowtarzaj� si� nieustannie od chwili, kiedy cz�owiek po raz pierwszy uni�s� si�w powietrze. Ludzie wypadali z samolot�w na wysoko�ci pi�ciu kilometr�w i jakim�cudem spadali na bardzo strome za�nie�one zbocze czy te� wierzcho�ki sosen,wykr�caj�c si� zadrapaniami i siniakami. Przenie�li�my j� na kuter. By�a wszoku, ale doktor Striesznyj nie pozwoli� mi zdj�� jej he�mu, cho� ka�dy z nasrozumia�, �e je�li nie udzielimy jej pomocy, mo�e umrze�. Doktor mia� racj�. Nieznali�my sk�adu ich atmosfery i nie wiedzieli�my, jakie �mierciono�ne dla nas, anieszkodliwe dla niej wirusy �yj� sobie na jej bia�ych, b�yszcz�cych, kr�tkoostrzy�onych w�osach.Teraz wypada powiedzie�, jak wygl�da�a ta dziewczyna i dlaczego obawy doktorawyda�y si� mnie, i nie tylko mnie, przesadzone, a nawet niepowa�ne.Przyzwyczaili�my si� wi�za� niebezpiecze�stwo z istotami nieprzyjemnymi dlanaszego oka. Jeszcze w dwudziestym wieku pewien psycholog twierdzi�, �edysponuje niezawodnym testem dla kosmonauty lec�cego ku odleg�ym planetom.Trzeba tylko zapyta� go, co zrobi, je�li spotka si� z sze�ciometrowym paj�kiemO odra�aj�cym wygl�dzie. Pierwsz� instynktown� reakcj� badanego by�owyci�gni�cie blastera i w�adowanie w paj�ka ca�ego magazynka. A przecie� paj�km�g� si� okaza� spaceruj�cym samotnie miejscowym poet�, pe�ni�cym obowi�zkista�ego sekretarza dobrowolnego towarzystwa ochrony drobnych ptak�w ipasikonik�w.Oczekiwa� podst�pu ze strony delikatnej dziewczyny, kt�rej d�ugie rz�sy rzuca�ycie� na blade policzki, kt�rej twarz wywo�ywa�a pragnienie, by ujrze�, jakiegokoloru s� jej oczy, oczekiwa� podst�pu ze strony tej dziewczyny, nawet w postaciwirus�w, by�o jako� nie po m�sku.Nikt tego nie powiedzia�, ja te�, ale mia�em wra�enie, �e doktor Striesznyj czu�si� jak drobny �ajdak, biurokrata, kt�ry w imi� litery instrukcji zadaje b�lbezbronnemu go�ciowi.Nie widzia�em, jak sterylizowa� najcie�sze ig�y, by wprowadzi� je do wn�trzaskafandra i pobra� pr�bki powietrza. Nie wiedzia�em te�, jakie s� wyniki jegoprac, gdy� zn�w ruszyli�my w stron� statku z zamiarem dostania si� do jegown�trza i odnalezienia jeszcze jakiego� ocala�ego cz�onka za�ogi. By�o tobezmy�lne zaj�cie - jedno z tych bezmy�lnych zaj��, kt�rych nie mo�na zaniecha�nie doprowadziwszy ich do ko�ca.- Niedobrze - powiedzia� doktor. Us�yszeli�my jego s�owa w chwili, gdyusi�owali�my dosta� si� do wn�trza statku. Nie by�o to �atwe, gdy� niczym packanad muchami wisia�a nad nami jego zgnieciona �ciana.- Co z ni�? - zapyta�em,- Jeszcze �yje - odpowiedzia� doktor. - Ale my nie jeste�my w stanie jej pom�c.To �nie�ka.Nasz doktor ma sk�onno�� do poetyckich por�wna�, kt�rych przejrzysto�� niezawsze jest zrozumia�a dla nie wtajemniczonych.- Przyzwyczaili�my si� - kontynuowa� doktor i chocia� g�os jego d�wi�cza� wmoich s�uchawkach tak, jakby zwraca� si� do mnie, wiedzia�em, �e m�wi przedewszystkim do otaczaj�cych go w kajucie kutra os�b. - Przyzwyczaili�my si�uwa�a�, �e podstaw� wszelkiego �ycia stanowi woda.U niej t� podstaw� stanowi amoniak.Znaczenie jego s��w dotar�o do mnie nie od razu. Do pozosta�ych r�wnie�.- Przy ziemskim ci�nieniu - powiedzia� doktor - amoniak kipi przy minus 33, azamarza przy minus 78 stopniach.I wtedy wszystko sta�o si� jasne.Poniewa� w nausznikach panowa�a cisza, wyobrazi�em sobie, w jaki spos�b patrz�na dziewczyn�, kt�ra sta�a si� dla nich fantomem. Gdy tylko zdejmuje si� muhe�m, mo�e przekszta�ci� si� w ob�ok pary.Szturman Bauer my�la� na g�os w nieodpowiedniej chwili popisuj�c si� erudycj�.- Co� takiego przewidziano teoretycznie. Ci�ar atomowy moleku�y amoniaku wynosi17, wody - 18. Pojemno�� ciepln� maj� prawie jednakow�. Amoniak r�wnie �atwo jakwoda traci jon wodoru. W og�le to uniwersalny rozpuszczalnik.Zawsze zazdro�ci�em ludziom, kt�rzy nie musz� si�ga� po informator, by odnale��w nim informacje, kt�re nigdy si� nie przydaj�. Prawie nigdy.- Ale w niskich temperaturach amoniakowe bia�ka b�d� zbyt stabilne - zaoponowa�doktor, jakby dziewczyna by�a jedynie konstrukcj� teoretyczn�, modelem zrodzonymprzez fantazj� Gleba Bauera.Nikt nie odezwa� si� s�owem.P�torej godziny przedzierali�my si� przez oddzia�y roztrzaskanego statku, zanimznale�li�my nie uszkodzone butle z amoniakiem. By�o to znacznie mniejszym cudemni� to, co wydarzy�o si� wcze�niej.Zaszed�em do szpitala, jak zawsze, zaraz po wachcie.W szpitalu pachnia�o amoniakiem. W og�le ca�y nasz statek przesi�kn�� zapachemamoniaku. Walka z jego ulatnianiem si� nie mia�a jednak sensu.Doktor pokas�ywa� sucho. Siedzia� przed d�ugim rz�dem prob�wek i butli. Zniekt�rych z nich wychodzi�y w�e gumowe i rury gin�ce za przepierzeniem. Nadiluminatorem czernia�o niewielkie jajowate k�ko g�o�nika.- �pi? - zapyta�em.- Nie, ju� pyta�a, gdzie jeste� - odpowiedzia� doktor. G�os jego by� g�uchy izrz�dliwy. Doln� cz�� jego twarzy przykrywa� filtr. Doktor musia� ka�dego dniarozwi�zywa� kilka nierozwi�zalnych problem�w zwi�zanych z karmieniem, leczeniemi psychoterapi� jego pacjentki i zrz�dliwo�� jego pog��bia�a przepe�niaj�ca goduma, gdy� lecieli�my ju� trzeci tydzie�, a Snie�ka by�a zdrowa. Tyle tylko, �eprzera�liwie si� nudzi�a.Poczu�em pieczenie w oczach. Drapa�o w gardle. Mog�em sobie obmy�li� jaki�filtr, ale wydawa�o mi si�, �e ujawni�bym w ten spos�b swe obrzydzenie. Namiejscu �nie�ki nie by�oby mi przyjemnie, gdyby moi gospodarze zbli�aj�c si� domnie wk�adali maski przeciwgazowe.Twarz �nie�ki niczym stary portret w owalnej ramie widnia�a w iluminatorze.- Fitaj - powiedzia�a.Potem szcz�kn�a translatorem, gdy� wyczerpa�a prawie ca�y zapas s��w, jakimdysponowa�a. Wiedzia�a, �e niekiedy pragn� us�ysze� jej g�os, jej prawdziwyg�os, i przed w��czeniem translatora m�wi�a do mnie kilka s��w.- Co robisz? - zapyta�em.D�wi�kowa izolacja nie by�a pe�na i us�ysza�em, jak za przegr�dk� rozleg� si��wiergot. Jej usta poruszy�y si� i translator odpowiedzia� mi z op�nieniemkilku sekund, w czasie kt�rych mog�em si� napawa� widokiem jej twarzy i ruchemjej �renic zmieniaj�cych barw� jak morze w wietrzny, pochmurny dzie�.- Przypominam sobie to, czego uczy�a mnie mama odpowiedzia�a ch�odnym ioboj�tnym g�osem translatora. Nigdy nie my�la�am, �e b�d� musia�a samaprzygotowywa� sobie posi�ki. S�dzi�am, �e mama jest dziwaczk�, ale teraz towszystko si� przydaje.Roze�mia�a si�, nim jeszcze translator zd��y� przet�umaczy� jej s�owa.- Poza tym ucz� si� czyta� - powiedzia�a.- Wiem. Pami�tasz liter� "y"?- To bardzo �mieszna litera. Ale jeszcze �mieszniejsz� liter� jest "f ". Wiesz,po�ama�am jedn� ksi��k�.Doktor podni�s� g�ow�, odwracaj�c si� od strumyka �mierdz�cej pary wydobywaj�cejsi� z prob�wki, i powiedzia�:- Mog�em pomy�le� chwil� przed daniem jej ksi��ki. Plastyk kartek w temperaturzeminus pi��dziesi�ciu stopni staje si� kruchy:- No i rozkruszy� si� - powiedzia�a �nie�ka.Kiedy doktor wyszed�, po prostu stali�my naprzeciw siebie. Gdy si� dotkn�oszk�a, by�o ono ch�odne. Jej natomiast wydawa�o si� prawie gor�ce. Mieli�myczterdzie�ci minut do powrotu Bauera, kt�ry przytaszczy dyktafon i zaczniem�czy� �nie�k� niezliczonymi pytaniami. A jak u was to? A jak u was tamto? A jakprzebiega w waszych warunkach taka a taka reakcja?�nie�ka przedrze�nia�a Bauera i skar�y�a mi si�: "Przecie� ja nie jestembiologiem. Mog� mu nak�ama� i b�d...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]