10262, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aleksander Dumas (ojciec)Józef BalsamoTom IVTłum. Leon RogalskiROZDZIAŁ LXXXVIIIKRÓLEWSKI OBROŃCAKsišżę d'Aiguillon, gdy został sam, był z poczštku doć zakłopotany. Doskonale rozumiał, comu stryj powiedział: że pani Dubarry podsłuchiwała go, że człowiek roztropny musi w tychokolicznociach okazać się człowiekiem miałym i odegrać tę rolę, którš stary ksišżęproponował odegrać wspólnie.Przybycie króla nastšpiło w samš porę, gdyż pozwoliło uniknšć koniecznoci tłumaczenia sięz powodu purytańskiego zachowania się księcia d'Aiguillon.Marszałek nie był człowiekiem, którego można by długo oszukiwać, a nade wszystko niedopuciłby nigdy do tego, aby czyje zalety błyszczały nadmiernie kosztem jego własnych.Ale kiedy był sam, miał doć czasu na właciwš ocenę rzeczy.Król tymczasem rzeczywicie już nadchodził. Paziowie otworzyli drzwi do przedpokoju, aZamora wybiegł naprzeciw królowi proszšc o cukierki. Za tę wzruszajšcš poufałoć płaciłLudwik XV w przypływie złego humoru szturchańcami lub targaniem za ucho, co oczywiciesprawiało młodemu Afrykańczykowi wielkš przykroć.Król zatrzymał się w gabinecie chińskim. Było to dla księcia d'Aiguillon dowodem, że paniDubarry nie uroniła ani jednego słowa z jego rozmowy ze stryjem, gdyż teraz on słyszałrównież doskonale rozmowę króla z hrabinš.Król zdawał się być znużony, jak człowiek, który dwigał ogromne ciężary. Atlas nie byłbardziej wyczerpany, kiedy przez dwanacie godzin podpierał całe niebo swoimi ramionami.Kochanka królewska przymilała się do Ludwika XV, głaskala go i dziękowała pocałunkami.On za kazał opowiedzieć sobie dokładnie przebieg odprawy pana Choiseula. Ubawiło go toniezmiernie.Wówczas pani Dubarry nabrała miałoci. Była to dogodna pora dla jej planów. Czuła teraz wsobie odwagę, która zdolna była poruszyć z posad ziemię.Najjaniejszy Panie rzekła dokonałe zniszczenia, to bardzo dobrze, że tak zrobiłe,tak trzeba było, ale teraz trzeba odbudować to, co zostało zniszczone.Och, to już zostało zrobione odparł król niedbale.Ustaliłe już nowe urzędy ministerialne?Tak.I to tak nagle, bez zastanowienia?Ależ głowa!... Och, jeste prawdziwš kobietš! Powiedz jednak, moja droga, czy przedoddaleniem kucharza, nie upatrzysz już przedtem innego na jego miejsce?Powiesz jeszcze może, że wyznaczyłe już gabinet? Król podniósł się ciężko z obszernejsofy, na której leżałraczej niż siedział, majšc za poduszkę ramiona pięknej kochanki.Można by pomyleć, Joasiu, widzšc twoje zainteresowanie rzekł że wiesz już onowych urzędach ministerialnych, że nie jeste z nich zadowolona i masz inne propozycje.To nie byłoby znów takš niedorzecznociš rzekła hrabina.A więc masz co jednak?Ty też odparła.Och, to moja powinnoć, hrabino. Ale dobrze, proszę, przedstaw mi swoich kandydatów.Nie, ty zrób to wpierw.Proszę bardzo. Żeby ci dać dobry przykład! Pytaj.Najpierw marynarka. Cóż tam robi ten kochany pan de Praslin?A to co nowego, hrabino. Człowiek, który nigdy nie widział morza.No więc kto?Załóżmy się, że nie zgadniesz.Kto, czyj wybór przyniesie ci popularnoć...Człowiek parlamentu, moja droga... Pierwszy prezydent parlamentu w Besançon.Pan de Boynes?Ten sam! Do licha, ależ ty jeste mšdra! Znasz tych ludzi?Muszę. Całymi dniami mówisz przecież o parlamencie. Ale ten człowiek nie wie nawet, coto wiosło.Tym lepiej. Pan de Praslin zanadto dobrze znał swoje rzemiosło i dlatego kosztował mnietak wiele razem ze swoimi konstrukcjami okrętów.A komu powierzyłe skarb, Najjaniejszy Panie?O, skarb to zupełnie co innego. Wybrałem wyjštkowego człowieka.Finansistę?Nie... Wojskowego. Zbyt już długo finansici mnie oskubujš.Kto zatem stanie na czele ministerstwa wojny, na Boga!Uspokój się, moja kochana. Tu wyznaczyłem finansistę, Terraya, lubišcego grzebać się wrachunkach. Wykryje on wszystkie błędy, które popełnił w dodawaniach pan de Choiseul.Wiesz, poczštkowo zamierzałem powierzyć to ministerstwo, żeby przypodobać się filozofom,człowiekowi wspaniałemu, nieskazitelnemu, jak to oni powiadajš.Aha! Komu więc? Wolterowi?Prawie... Kawalerowi du Muy... Prawdziwy Katon.Ach, Boże, przerażasz mnie.To było już postanowione... Przywołałem go do siebie, nominacja była już podpisana,dziękował mi. Lecz wtem dobry czy zły duch podszepnšł mi, aby go zaprosić na dziwieczorem do Luciennes.To straszne!No włanie. Akurat dokładnie to samo, hrabino, powiedział mi pan du Muy.On to powiedział?Innymi słowami, ale ostatecznie sens był mnie] więcej ten sam. Powiedział mianowicie, żenajgorętszym jego pragnieniem jest służyć królowi, lecz jest to niemożliwe, aby służył paniDubarry.No, ładny ptaszek z tego twojego filozofa!Oczywicie zupełnie zrozumiałe, że wycišgnšłem do niego rękę, aby... odebrać munominację, którš podarłem w jego oczach z bardzo cierpliwym umiechem, na drobnekawałki, no i kawaler du Muy znikł. Ludwik XIV kazałby na pewno wrzucić tego hultaja dojakiego lochu w Bastylii. Ja jestem jednak Ludwik XV, mam więc swój parlament, którymnie chłoszcze, zamiast żebym ja go chłostał. Oto na co mi przyszło!To nie ma znaczenia, Najjaniejszy Panie rzekła hrabina okrywajšc króla-kochankapocałunkami. Jeste człowiekiem doskonałym.Nie wszyscy tak sšdzš. Przeklęty Terray!Oni wszyscy tacy! A komu powierzyłe sprawy zagraniczne?Temu poczciwemu Bertin, którego znasz.Nie.A więc, którego nie znasz.Nie widzę dotšd ani jednego ministra, który byłby co wart.Powiedzmy. A jakich ty by wybrała?Wymienię tylko jednego: marszałek.Co za marszałek? rzekł król krzywišc się.Ksišżę de Richelieu.Ten starzec? Ta zmokła kura?Dobre sobie! Zwycięzca spod Mahon i zmokła kura!Stary rozpustnik...Najjaniejszy Panie, był twoim towarzyszem.Pozbawiony zasad moralnych. Uciekajš przed nim wszystkie kobiety.Cóż chcesz? To od tego czasu, odkšd nie ugania się za nimi.Nie wspominaj nigdy więcej o Richelieu, tym brudnym zwierzęciu. Ten zwycięzca spodMahon oprowadzał mnie po wszystkich paryskich szulerniach. piewano o nas omieszajšcepiosenki. Nie, nie! Richelieu! Na samo nazwisko tracę panowanie nad sobš.A więc aż tak bardzo go nienawidzisz?Z całego serca. Wszystkich Richelieu.Wszystkich?A dlaczegóżby nie? Taki, na przykład, Fronsac. Piękny z niego par i ksišżę. Z dziesięćrazy zasłużył, aby łamano go kołem.Wydaję ci go chętnie. Ale sš jeszcze inni Richelieu na wiecie.Ach tak! Ksišżę d'Aiguillon na przykład.Włanie!Można przypuszczać, że na te słowa goć w buduarze natężył słuch.Tego powinienem nienawidzić bardziej niż wszystkich innych, bo mi zwala na karkwszystkich krzykaczy z całej Francji. Ale mam do niego słaboć, z której się nie potrafięwyleczyć. Jest przynajmniej miały i nie mam do niego odrazy.Przy tym człowiek rozumny zawołała hrabina.I odważny, gotów bronić władzy królewskiej. To jest prawdziwy par!Po stokroć tak. Uczyń go więc kim. Król spojrzał na hrabinę.Czy to być może, hrabino, aby proponowała mi to teraz, kiedy cała Francja domaga sięode mnie, abym go skazał na wygnanie i pozbawił godnoci ksišżęcej?Pani Dubarry również założyła ręce.Przed chwilš rzekła nazwałe Richelieu zmokłš kurš. Ale to raczej tobie bardziej byodpowiadało to przezwisko.Hrabino!Jeste dumny, ponieważ odprawiłe pana Choiseula.To nie było łatwe.A jednak potrafiłe. A teraz cofasz się przed następstwami.Nie rozumiem.No oczywicie. Bo co oznaczało usunięcie Choiseula?Był to policzek wymierzony parlamentowi.Włanie. Zrób tak i teraz. Parlament chciał zatrzymać Choiseula, dałe mu dymisję.Parlament chce usunšć księcia d'Aiguillon, ty go zatrzymaj.Przecież go nie odprawiam.Powiniene go wynieć na wyższe stanowisko, nadać mu większe znaczenie.Czyżby chciała ministerstwa dla tego warchoła?Czemu nie? Uważam, że należy się nagroda temu, kto cię bronił narażajšc swój majštek idostojeństwa.Powiedz raczej: swoje życie, bo niechybnie ukamienujš go pewnego ranka, razem z twoimprzyjacielem Maupeou.Bardzo by podniósł na duchu swoich obrońców, gdyby usłyszeli, co o nich teraz mówisz.Odpłacajš mi oni pięknym za nadobne.Jeste niesprawiedliwy, czyny przemawiajš za nimi.O, zapewne. Tylko skšd u ciebie tyle zapału dla księcia d'Aiguillon?Zapału? Przecież ja go wcale nie znam. Widziałam go dzisiaj i rozmawiałam po razpierwszy w życiu.A, to co innego. To jest więc przekonanie, a ja szanuję przekonania, nie majšc samżadnych.A więc uczyń co dla Richelieu w imieniu d'Aiguillona, skoro nie możesz nic uczynić dlad'Aiguillona.Dla Richelieu!? O nie, nie, nic, przenigdy.A więc dla pana d'Aiguillon?Powierzyć mu ministerstwo w tej chwili, to jest niemożliwe.Rozumiem... Ale póniej?... Pomyl tylko: to jest człowiek o olbrzymich zdolnociach,rzutki. Pozbywszy się Terraya, d'Aiguillona i Maupeou, będziesz posiadał za jednymzamachem trójgłowego Cerbera. Wreszcie nie zapominaj o tym, że te twoje ministerstwa, tożto przecież zabawa, która nie może potrwać długo.Mylisz się, hrabino, potrwa co najmniej ze trzy miesišce.Trzymam cię za słowo. A więc za trzy miesišce.O, hrabino, hrabino!Sam powiedziałe. Potrzeba mi jednak co na teraz. Ale nie mam nic do obdzielenia.Masz swoich szwoleżerów. Pan d'Aiguillon jest oficerem, daj mu więc dowództwo nadszwoleżerami.Niech już będzie. Otrzyma je.Dziękuję! zawołała hrabina z radosnym ożywieniem. Dziękuję!Ksišżę d'Aiguillon miał możnoć usłyszeć w tej chwili odgłos całkiem prostackiegopo... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl