10263, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aleksander Dumas (ojciec)Józef BalsamoTom VTłum. Leon RogalskiROZDZIAŁ CXXIVSZKATUŁKAPan de Sartines oglšdał szkatułkę ze wszystkich stron, jak człowiek doceniajšcy ważneodkrycie.Podniósł klucze, które upuciła Lorenza i próbował otworzyć szkatułkę, żaden jednak niepasował. Tak samo daremne były próby otwarcia szkatułki przy pomocy innych kluczy,wydobytych przez ministra ze schowków w biurku.Wówczas pan de Sartines wyjšł dłuto i młotek. Ostrożnie podważył wieczko szkatułki, alezamiast maszyny piekielnej lub trucizny, której sam zapachy mógł pozbawić Francję jaknajbardziej potrzebnego i pożytecznego urzędnika, wewnštrz znajdował się tylko plikpapierów.Zaraz na wierzchu minister zauważył kartkę, zapisanš foremnym charakterem pisma.Pierwsze zdanie brzmiało: Wielki już czas porzucić nazwisko Balsamo! L.P.D.Hm... mruknšł pan de Sartines. Chociaż nie znam. pisma, nazwisko wydaje mi sięznajome. Poszukajmy pod literš B.Otworzył jednš z dwudziestu czterech szuflad i wydobył mały rejestr, obejmujšcy przeszłoczterysta nazwisk według alfabetu.Ho, ho! Jest co czytać o tym panu Balsamo! ucieszył się czytajšc.Następnie zaczšł szperać w szkatułce i przeczytawszy kilka papierów zdawał się byćporuszony. Najciekawszy wydał mu się papier zapisany dokładnie nazwiskami i cyframi,nawet na marginesach. Pan de Sartines zadzwonił na służšcego i kazał mu wezwać adiunkta zkancelarii.W dwie minuty urzędnik zjawił się. Miał w ręku duży regestr. Minister popatrzył nań wlustrze i podał przez ramię papier.Odszyfruj mi to nakazał. Tak jest, panie odparł urzędnik.Był to człowieczek chudy, blady, z ostrym podbródkiem i odchylonym do tyłu czołem, podktórym lniły głęboko wpadłe i dziwnie martwe oczy. De Sartines nazywał go Kunš.Adiunkt siadł skromnie na taborecie i z obojętnym wyrazem twarzy zaczšł czytać, wertujšctrzymany na kolanach słownik szyfrów lub posługujšc się pamięciš.W cišgu pięciu minut odczytał i zapisał w punktach:§Rozkaz o zgromadzeniu w Paryżu trzech tysięcy zaprzysiężonych.§Rozkaz o wytypowaniu trzech okręgów i szeciu wištyń.§Rozkaz o ustanowieniu straży wielkich tajemnic egipskich i przygotowaniu dla głównegoprzewodniczšcego czterech lokali, w tym jednego w pałacu królewskim.§Rozkaz o wręczeniu przewodniczšcemu pięciuset tysięcy franków na wyposażenie jegopolicji.§Rozkaz o zwerbowaniu do pierwszego okręgu paryskiego I głównych przedstawicieliliteratury i filozofii.§Rozkaz o przekupieniu władz sšdowych i wykonawczych oraz o inwigilowaniu ministrapolicji, który w razie wypadku ma być porwany siłš, za pomocš przekupstwa lub podstępem.Adiunkt skończył stronę i pan de Sartines wyrwał mu z niecierpliwociš papier. Zaczšłszybko czytać i gdy doszedł do ostatniego paragrafu, twarz jego pokryła się bladociš.Zatrzymał papier i podał urzędnikowi nowy arkusz, ten za zabrał się znowu do roboty. Pande Sartines nie czekał, aż skończy i czytał przez ramię:W Paryżu zmienić nazwisko Balsamo, które zaczyna być głone i przybrać nazwiskohrabiego de Foe...Głos dzwonka przerwał ministrowi czytanie. Wszedł lokaj i zameldował:Hrabia de Foenix.De Sartines odesłał czym prędzej adiunkta bocznym wyjciem i kazał lokajowi poprosićhrabiego.W chwilę polem minister ujrzał w lustrze regularnie zarysowany profil hrabiego, któregozresztš już raz widział w dniu prezentacji hrabiny Dubarry. Balsamo wszedł miało, bezwahania.Minister wstał, ukłonił się chłodno i od razu odgadł przyczynę i cel wizyty, widzšc, że oczyhrabiego utkwione sš w otwartš i na pół opróżnionš szkatułkę.Czemu mam przypisać odwiedziny pana hrabiego? zapytał de Sartines.Miałem zaszczyt przedstawić się wszystkim monarchom europejskim, ministrom i posłomodpowiedział Balsamo ale nie znalazłem nikogo, kto by mnie przedstawił panu.Przychodzę więc sam się przedstawić.W porę pan przychodzi powiedział strażnik porzšdku. Gdyby pan nie przybył,miałbym zaszczyt prosić pana do siebie.A zatem rad jestem, że uprzedziłem pańskie życzenie. Minister skłonił się w odpowiedzi zszyderczym umiechem.Czy będę miał szczęcie być w czymkolwiek panu użyteczny? zapytał Balsamo.Powiedział to tak naturalnie, bez cienia niepokoju i z umiechem, że de Sartines z trudemukrył zdziwienie.Pan wiele podróżował, czy tak? zagadnšł.Bardzo dużo. A może panu potrzebne jakie wyjanienia geograficzne? Człowiek zpańskimi horyzontami nie ogranicza się zapewne do Francji, ale ogarnia Europę i cały wiat...Potrzeba mi wyjanień nie geograficznych, ale natury policyjnej, hrabio.Zawsze jestem gotowy na usługi.A więc szukam człowieka bardzo niebezpiecznego i szkodliwego dla społeczeństwa.Doprawdy?Człowieka spiskujšcego i fałszujšcego pienišdze.Ho, ho!Krzywoprzysięzcę, zdrajcę, czarnoksiężnika, szarlatana, przywódcę podejrzanej sekty.Jego historia znajduje się w tej oto szkatułce.Rozumiem rzekł Balsamo zna pan jego historię, ale nie może go pan odnaleć, cojest oczywicie ważniejsze.Bez wštpienia, ale zobaczy pan, że zaraz go schwytamy. Pewny jestem, że nawet Proteusznie zmieniał tak często kształtów, Jowisz nazwisk, jak ten tajemniczy podróżny. W Egipcienazywał się Acharat, we Włoszech Balsamo, na Sardynii Somini, na Malcie margrabiad'Anna, na Korsyce margrabia Pellegrini, na koniec hrabia de...Hrabia de...? zapytał Balsamo.Nazwiska tego nie mogłem włanie odczytać, ale pewny jestem, że mi pan pomoże. Napewno go pan spotkał w licznych podróżach.Niech mi pan udzieli jakich objanień zaproponował spokojnie Balsamo.Dobrze, podam panu jego rysopis odparł de Sartines spoglšdajšc na hrabiego wzrokieminkwizytorskim. Otóż jest on pańskiego wieku, ma pana wzrost i pana budowę. Niekiedybywa wielkim panem i sypie złotem, niekiedy za jest szarlatanem, tropišcym tajemniceprzyrodzenia. Czasami także dyryguje jakim tajemniczym sprzysiężeniem, które mawywołać straszliwe wstrzšsy, bunty i inne okropnoci.Niezbyt precyzyjnie - rzekł Balsamo. Spotykałem wielu podobnych i dlategopotrzebniejszy mi wizerunek bardziej dokładny. Przede wszystkim czy pan wie, gdzie onzwykle przebywa?Wszędzie, a teraz we Francji.I co robi we Francji?Kieruje wielkim spiskiem przeciwko ludzkoci.A, to co innego. Teraz go będzie łatwiej odnaleć. Ale jeżeli pan wie o nim tak dużo, po comnie pan pyta o radę?Bo nie mogę się zdecydować, czy go aresztować.Nie pojmuję. Jakże można na pana stanowisku wahać się z aresztowaniem?A jeli on nosi znakomite nazwisko, posiada tytuły, które go osłaniajš przedsprawiedliwociš?Rozumiem. A pan nie zna jego nazwiska...Gdybym znał, kazałbym go aresztować natychmiast.A więc, drogi panie de Sartines, powiedział pan trafnie, że przybyłem w porę, gdyżspodziewam się wywiadczyć panu usługę.Powie mi pan jego nazwisko?Tak. Znam go doskonale. Nazywa się hrabia de Foenix. Jak to? Nazwisko, pod którympan został zameldowany?Tak jest. To moje nazwisko i tamte, które pan bez pomyłki wyliczył, to także moje.De Sartines osłupiał. Podobna bezczelnoć przechodziła jego wyobrażenie.A więc odgadłem, że Balsamo i hrabia de Foenix to jedna i ta sama osoba powiedziałjakby do siebie.Och, przyznaję, że pan jest wielkim ministrem.A pan człowiekiem nieostrożnym odparł minister podchodzšc do dzwonka.Dlaczego jestem nieostrożny?Powiem potem, a teraz każę pana aresztować.Ależ to dziecinada! rzekł Balsamo, zagradzajšc ministrowi drogę. Czyż można mniearesztować?Dlaczego nie? Zaraz się pan przekona.Chyba się nie przekonam odpowiedział Balsamo i szepnšł ministrowi na ucho kilkasłów, wród których znalazły; się takie, jak spekulacja i zbożeDe Sartines zesztywniał i zbladł.No i co? Chce pan ze mnš walczyć? zapytał go Balsamo.ROZDZIAŁ CXXVROZMOWAMinister otarł pot z czoła i powiedział z determinacjš:Dobrze, będziemy walczyć... To mi nie przeszkodzi wypełnić obowišzku ministra policji.Pan ma dowody przeciwko mnie, a ja przeciwko panu. Niech pan zachowa swojš tajemnicę, aja zachowam pana szkatułkę.Doprawdy, dziwię się, jak pan może się tak mylić, Szkatułka ta nie może przecież zostać wpana ręku.Ho, ho! zawołał de Sartines z szyderczym umiechem. Zapomniałem, że pan hrabiade Foenix należy do stowarzyszenia rycerzy-bandytów, którzy nie oszczędzajš starych animłodych...Doć! Nie myli pan chyba, że zamierzam odebrać szkatułkę pogróżkami czy siłš? Niespodziewam się też, abym po wyjciu stšd miał być schwytany jak złodziej. Nie jestem lewychowany, ani nierozsšdny. Kiedy mówię, że mi pan odda szkatułkę, to znaczy, że mi jšpan sam wręczy z grzecznym, umiechem.Ja?! zawołał de Sartines, kładšc na szkatułce rękę. Może się pan miać, ale szkatułkimi pan nie odbierze, chyba razem z życiem, które nie raz już ryzykowałem. Nie pomogš panunawet potęgi piekielne!Wcale ich nie będę prosił o pomoc. Wystarczy mi pomoc osoby, która włanie wchodzi dopańskiego pałacu.W sekundę póniej dało się słyszeć na dziedzińcu kołatanie.Która w tej chwili wjeżdża na dziedziniec cišgnšł Balsamo.Zapewne to jaki pana sprzymierzeniec. Czy myli pan, że oddam szkatułkę?Jestem tego pewny, drogi panie de Sartines.Na twarzy ministra pojawił się wyraz dumnej wzgardy, ale w tej samej chwili lokaj spiesznieotworzył drzwi i zameldował paniš Dubarry.De Sartines zadrżał i spojrzał na Balsamo z przestrachem. Ten za miał minę, jakbypowstrzymywał się od miechu.Pani Dubarry weszła do gabinetu lekka jak ważka i pachnšca perfumami. Minister skłonił się,ciskajšc szkatułkę oburšcz....
[ Pobierz całość w formacie PDF ]