10286, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Juliette BenzoniMarianna - Gwiazda NapoleonaTytu� orygina�u Mariann�, urte etoile pour NapoleonCopyright � 1969 by Juliette Benzoni22 Ilustracja na ok�adce obert PawlickiProjekt ok�adki FOTOTYPEOpracowanie graficzne,sk�ad i �amanieFELBERGFor the Polish translation Copyright � 1994 by Wydawnictwo Da CapoFor the Polish edition Copyright � 1994 by Wydawnictwo Da CapoWydanie I ISBN 83-86133-48-1PROLOG1793Samotne serceJVo�cem laski Ellis Selton poruszy�a przygasaj�ce polana. Natychmiast pojawi� si� p�omie�, poliza� drewno i zwin�wszy si� niczym ognista �mija wystrzeli� w g�r� ku czarnym czelu�ciom kominka. Ellis z westchnieniem opad�a na oparcie fotela. Tego wieczoru z�orzeczy�a ca�emu �wiatu, a najwi�cej samej sobie. Powtarza�o si� to zawsze wtedy, gdy ci�ar samotno�ci wydawa� si� jej zbyt przyt�aczaj�cy.Gwa�towne porywy wichru ko�ysa�y wierzcho�kami wysokich drzew w parku, wirowa�y wok� pa�acu i dm�c w kominy dobywa�y z nich przeci�g�e j�ki. Nawa�nica obudzi�a drzemi�ce w g��bi ziemi odwieczne odg�osy, kt�re zdawa�y si� wy�ania� z pomroki dziej�w i unosi� ku samotnej starej pannie, ostatniej z rodu Selto-n�w. Nie by�o m�czyzn, kt�rzy obj�liby szlacheckie dziedzictwo, nie by�o aroganckich, weso�ych ch�opc�w, chwat�w o dono�nych g�osach i twardych karkach - oni by ten ci�ar unie�li bez najmniejszego wysi�ku. Ale nie zosta� ju� nikt pr�cz Ellis, trzydzie-stoo�mioletniej panny utykaj�cej na jedn� nog�, kulawej Ellis, kt�rej nikt nigdy nie wyzna� mi�o�ci. Wprawdzie bez trudu mog�aby wyj�� za m��, ale ci wszyscy, kt�rych wabi�a jej fortuna i przepych okaza�ego Selton Hali, wzbudzali w niej zbyt wieleJUL1ETTE BENZONlniech�ci, by potrafi�a z rezygnacj� podda� si� w�adzy kt�rego� z nich. Kolejne do�wiadczenia pog��bia�y tylko jej pogard� i tak oto sta�a si� pustelnic�, odzian� w surow�, szar� sukni�, �yj�c� wspomnieniami i zamkni�t� w swej dumie.Gdy ucich�o na chwil� wycie wiatru, z g��bi parku dobieg� przyt�umiony d�wi�k dzwonka. Du�y pies, �pi�cy przy nogach Ellis, otworzy� jedno oko. Napotkawszy wzrok swej pani, warkn�� g�ucho.- Spok�j - mrukn�a, k�ad�c d�o� na g�owie zwierz�cia. - To pewnie sp�niony s�u��cy albo jaki� wie�niak, kt�ry przyszed� do starego Jima.Drapi�c jedwabist� sier�� na psiej g�owie, zamierza�a powr�ci� do swych rozmy�la�, lecz pies wci�� nie uk�ada� si� do snu i nas�uchiwa� z uniesion� g�ow�, jakby instynkt kaza� mu �ledzi� ka�dy krok przybysza nadchodz�cego przez omiatany podmuchami wiatru park. Wreszcie zachowanie zwierz�cia zaintrygowa�o Ellis.- Czy�by jaki� go�� Kto m�g�by przyj�� o tej porzeOdpowied� przynios�o po kilku chwilach pojawienie si� Par-ry ego, majordomusa. S�uga, b�d�cy zwykle uosobieniem godno�ci i pogody ducha, tym razem wygl�da� na wielce wzburzonego.- Milady, jest tu jaki� cz�owiek, przyby� z daleka i nalega, a�eby milady zechcia�a go przyj��.- A kt� to znowu Czego chce Wydajesz si� doprawdy niesw�j, Parry.- Bo te� to niecodzienny go��, milady, z tego rodzaju ludzi, kt�rych rzadko przyjmujemy. D�ugo musia� nalega�, zanim zgodzi�em si� zak��ci� spok�j milady i...- Do rzeczy, Parry, do rzeczy - zawo�a�a Ellis, niecierpliwie stukaj�c lask� o pod�og�. - Je�eli nadal b�dziesz pl�ta� si� w niedom�wieniach, to, dalib�g, nigdy si� nie dowiem, o co chodzi. Skoro ju� zgodzi�e� si� zak��ci� mi spok�j , niech�e przynajmniej dowiem si�, w jakim celu.Majordomus do tego stopnia straci� g�ow�, �e zanim odpowiedzia�, pozwoli� sobie na szpetny grymas. Potem za�, z w�a�ciw� sobie dystynkcj�, staraj�c si�, by zabrzmia�o to nale�ycie lekcewa��co, wycedzi�MARIANNA GWIAZDA NAPOLEONA- To Francuz, milady, ksi�dz katolicki ... Przyni�s� ze sob� niemowl�- Co ... Czy� ty rozum postrada�, ParryEllis zerwa�a si� z fotela. Twarz jej zszarza�a, przybieraj�c barw� sukni, niebieskie oczy pod g�stymi rudymi brwiami zab�ys�y gniewnie.- Ksi�dz Z dzieckiem Pewnie jaki� uciekinier �cigany przez policj�, pr�buj�cy ukry� owoc grzechu W dodatku Francuz ... Jeden z tych n�dznik�w, kt�rzy morduj� szlacht� i obcinaj� g�owy swym panom I ty my�lisz, �e ja przyjm� u siebie co� takiegoJako gorliwa protestantka Ellis Selton nie lubi�a katolik�w i wobec ich kap�an�w �ywi�a odraz�, wynikaj�c� w du�ej mierze z g��bokiej nieufno�ci. W miar� jak m�wi�a, jej g�os wzbiera� coraz gwa�towniejsz� z�o�ci� i wkr�tce, zapomniawszy o spokojnej intonacji, kt�rej wymaga�o dobre wychowanie, podnios�a g�os do wysokiego, przenikliwego krzyku. Ju� mia�a poleci� Parry emu, by kaza� intruzowi i�� precz, gdy do biblioteki - ledwie majordomus lekko pchn�� drzwi - wszed� niewysoki, czarno odziany m�czyzna, nios�c w ramionach spore zawini�tko.- My�l� jednak, �e przyjmie pani to co� - odezwa� si� �agodnym g�osem. - Nie odrzuca si� tego, co B�g zes�a�.Przybysz by� drobny, niemal filigranowy. Jego twarz sprawia�a troch� niepokoj�ce wra�enie, lecz wynika�o to z faktu, �e pokrywa�a j� gruba warstwa brudu i kilkudniowy zarost. Zadarty nos, kt�ry zwykle nadaje twarzy wyraz nieco ironiczny i arogancki, teraz, zwa�ywszy na mizerny stan jego w�a�ciciela, sprawia� wra�enie wprost tragiczne. Wszelako zar�wno przed brzydot�, jak i banalno�ci� ratowa�y t� twarz ogromne, szare oczy, bardzo pi�kne i b�yszcz�ce niezwyk�ym blaskiem, �agodne i zarazem g��bokie, dodaj�ce uroku inteligentnej fizjonomii nieznajomego. Lady Selton, pomimo gniewu, zauwa�y�a tak�e delikatne d�onie i w�skie stopy, niezawodne znaki rozpoznawcze szlachetnej rasy. Spostrze�enie to nie z�agodzi�o wszak�e jej wzburzenia. Blada przed chwil� twarz mocno sp�sowia�a.- Je�li dobrze zrozumia�am - rzuci�a drwi�co - to sam B�g pana tutaj przysy�a Gratulacje, m�j poczciwcze, nie brak ci tupetuJUUETTE BENZONIParry, zawo�aj no tu ludzi, niech wyrzuc� za drzwi tego oto boskiego pos�a�ca... razem z b�kartem, kt�rego ukrywa pod peleryn�Nie w�tpi�a, �e jej s�owa przestrasz� nieznajomego, lecz on wcale nie wygl�da� na zbitego z tropu. Nie straciwszy kontenansu, potrz�sn�� tylko g�ow�, patrz�c prosto w oczy rozjuszonej starej panny.- Mnie, milady, mo�e pani kaza� wyrzuci�, je�li taka wola -odrzek�, wydobywaj�c spomi�dzy fa�d p�aszcza przyniesione ze sob� �pi�ce dziecko. - Prosz� tylko, by przyj�a pani to, co B�g pani zsy�a. Ja sam zdaj� si� na boskie mi�osierdzie i nie o sobie bynajmniej m�wi�em, lecz jedynie o tej...- Pa�scy protegowani mnie nie interesuj�. Mam swoich w�asnych biedak�w- ... tej oto - ci�gn�� nieznajomy, nie trac�c w�tku i nadaj�c g�osowi uroczysty ton - Mariannie El�biecie d Asselnat, kt�ra jest pani siostrzenic�.Na Ellis Selton spad�o to jak grom z jasnego nieba. Laska, na kt�rej si� wspiera�a, z suchym stukotem osun�a si� na pod�og�, lecz Ellis nawet nie drgn�a, by j� podnie��. W trakcie swej przemowy m�czyzna zrzuci� z ramion zrudzia�y, przemoczony deszczem, mocno sfatygowany p�aszcz i przysun�� si� do kominka. Odblask ognia o�wietli� twarz g��boko u�pionego, kilkumiesi�cznego niemowl�cia, spoczywaj�cego w zniszczonym beciku.Ellis otworzy�a usta, jakby chcia�a co� powiedzie�, lecz nie wyda�a �adnego d�wi�ku. Os�upia�ym z przera�enia wzrokiem powiod�a od �pi�cego dziecka do twarzy nieznajomego i na koniec jej oczy spocz�y na Parrym, kt�ry z szacunkiem podawa� jej lask�. Pochwyci�a j� niczym ostatni� desk� ratunku, �ciskaj�c uchwyt tak mocno, a� pobiela�y stawy jej d�oni.- Zostaw nas, Parry - mrukn�a g�osem dziwnie niskim i schrypni�tym.Gdy za majordomusem zamkn�y si� drzwi, lady Selton spyta�a- Kim pan jest- Jestem kuzynem markiza d Asselnat... a tak�e chrzestnym ojcem Marianny. Nazywam si� Gauthier de Chazay, ksi�dz Gau-8MARIANNA GWIAZDA NAPOLEONAthier de Chazay - u�ci�li�, lecz w jego g�osie nie by�o nawet �ladu wyzwania.- Wobec tego zechce mi ksi�dz wybaczy� to powitanie. Nie mog�am si� domy�li�... Ale... - o�ywi�a si� - powiedzia� ksi�dz, �e to dziecko jest moj� siostrzenic�...- Marianna jest c�rk� pani siostry, Anny Selton, i markiza Piotra d Asselnat, jej m�a. A je�li przyby�em tu, milady, by prosi� o ratunek i protekcj� dla dziecka, to dlatego, �e pozosta�o mu na �wiecie ju� tylko pani czu�e serce... i mojePowoli, nie odrywaj�c wzroku od ksi�dza, Ellis cofn�a si�, a gdy jej dr��ca r�ka napotka�a por�cz fotela, ci�ko si� na� osun�a.- Co si� sta�o Gdzie jest moja siostra... m�j szwagier Skoro przyni�s� mi ksi�dz ich dziecko, to pewnie...Zabrak�o jej odwagi, by doko�czy� zdanie, lecz zduszony przera�eniem g�os upewni� ksi�dza, �e ju� odgad�a. Jego szare oczy nape�ni�y si� �zami i z bezgranicznym wsp�czuciem spocz�y na starej pannie. W popielatej jedwabnej sukni, cudacznym bia�ym czepku z zielonymi wst��kami, wplecionymi w g�ste, rude, wr�cz ogni�cie czerwone w�osy, wygl�da�a i dziwacznie, i zarazem majestatycznie. Odruchowo podwin�a pod fotel sw� kalek� nog�. Przed pi�cioma laty, wskutek upadku z konia, okula�a bez nadziei na odzyskanie sprawno�ci. Ksi�dz dostatecznie d�ugo obcowa� z lud�mi do�wiadczonymi przez los, by zrozumie� bolesn� i wynios�� samotno�� tej kobiety. Bardzo trapi�o go to, �e jeszcze i on przysparza jej cierpie�.- Prosz� wybaczy� - powiedzia� cicho - �e jestem dla pani zwiastunem nieszcz�cia. Ot� przed miesi�cem, jak pani z pewno�ci� wiadomo, kr�lowa Maria Antonina zosta�a �ci�ta na gilotynie, ju� wcze�niej splamionej krwi� jej dostojnego ma��onka. Dosz�o do tego pomimo wysi�k�w grupy wiernych przyjaci�, by wyrwa� j�, in extremis, z r�k oprawc�w. Nie powiod�o si� im, oczywi�cie... Dwa dni p�niej kilku z nich przyp�aci�o �yciem sw� wierno�� monarchii. W�r�d nich by� markiz d Asselnat...- A moja siostra- Pragn�a towarzyszy� m�owi w jego ostatniej drodze i pozwoli�a, by aresztowano j� razem z nim. �ycie bez Piotra nieJULIETTE BENZON1przedstawia�o ju� dla niej �adnej warto�ci. Wiedzia�a pani z pewno�ci�, jak g��boka, gor�ca mi�o�� ich ��czy�a. Szli na szafot, jakby mieli stan�� przed o�tarzem kaplicy w Wersalu, trzymali si� za r�ce... u�miechni�ciSzloch przerwa� jego s�owa. Rz�siste �zy sp�ywa�y po pol... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl