10302, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jane AustenEMMAROZDZIAŁ 1Emma Woodhouse, osóbka przystojna, inteligentna i bogata, posiadajšca wygodnieurzšdzony dom i obdarzona szczęliwym usposobieniem, otrzymała, zda się, wszelkie dary,jakie życie ofiarować może; toteż przeżyła blisko dwadziecia jeden lat na wiecie bezwiększych powodów do zmartwień i niezadowolenia.Była młodszš z dwóch córek najczulszego i najpobłażliwszego ojca, kiedy za siostrawyszła za mšż, Emma bardzo wczenie została paniš domu. Matka umarła zbyt dawno, bysierota zachowała co więcej niż mgliste wspomnienie jej pieszczot; miejsce nieboszczkizajęła guwernantka, niezwykle zacna kobieta, która darzyła jš niemal macierzyńskimuczuciem.Panna Taylor przebyła szesnacie lat w rodzinie pana Woodhouse'a, nie tyle wcharakterze guwernantki, co przyjaciółki, szczerze przywišzanej do obu panienek, azwłaszcza do Emmy. Wytworzyła się pomiędzy nimi zażyłoć raczej siostrzana. Nawetwówczas, gdy panna Taylor nominalnie piastowała jeszcze godnoć guwernantki, łagodna znatury, nie potrafiła narzucić pupilce niemal żadnych rygorów; z biegiem lat za, choć oddawna już zniknšł nawet cień jej autorytetu, żyły nadal pod jednym dachem jak dwie szczerzedo siebie przywišzane przyjaciółki, przy czym Emma postępowała tak, jak się jej podobało,cenišc sobie wielce zdanie panny Taylor, lecz kierujšc się przeważnie własnym.Prawdziwie ujemna strona sytuacji życiowej Emmy polegała na tym, że mogłapowodować się wyłšcznie własnš wolš; za jedynš za jej wadę poczytywać można, iż miałanieco zbyt pochlebnš opinię o sobie; obie te niepomylne okolicznoci razem wzięte groziłyzniweczeniem wielu uciech, które mogłyby stać się jej udziałem. Niebezpieczeństwo wszakżebyło na razie tak niedostrzegalne, że nie przybrało jeszcze, bynajmniej, cech gronych.Przyszedł wprawdzie smutek, łagodny smutek, lecz pozbawiony jakiegokolwiekniemiłego wrażenia: panna Taylor wyszła za mšż. Strata panny Taylor była pierwszymzmartwieniem Emmy. Wieczorem, w dzień lubu ukochanej przyjaciółki, siedziała po razpierwszy pogršżona przez dłuższš chwilę w żałosnych mylach. Przyjęcie lubne dobiegłokońca, gocie wyjechali, Emma została; zjedli obiad we dwoje z ojcem, bez nadziei naobecnoć osoby trzeciej, która ożywiłaby nieco długi wieczór. Ojciec usadowił się do zwykłejpoobiedniej drzemki, córce za nie pozostawało nic innego, tylko siedzieć i rozmylać nadtym, co utraciła.Zmiana losu zdawała się wróżyć szczęcie przyjaciółce. Pan Weston był człowiekiemdoć zamożnym, w odpowiednim wieku, o charakterze szlachetnym i miłym sposobie bycia.Emma znajdowała pewne zadowolenie w rozważaniu, z jakim samowyrzeczeniem, z jakbezinteresownš przyjaniš życzyła sobie zawsze tego zwišzku i popierała go, lecz była to z jejstrony ciężka ofiara. Brak panny Taylor odczuwać będzie co dzień, o każdej godzinie.Wspominała dobroć, jakš panna Taylor od tak dawna jš otaczała, tkliwoć okazywanš przezszesnacie lat wspominała, jak guwernantka uczyła jš i jak się z niš bawiła od pištego rokużycia, jak dokładała wszelkich starań, by jš do siebie przywišzać i zabawić, gdy była zdrowa,jak pielęgnowała jš w przeróżnych chorobach dziecięcego wieku. Emma zacišgnęła wobecniej już wówczas ogromny dług wdzięcznoci, lecz okres ostatnich siedmiu lat współżyciena równej stopie i całkowita szczeroć, jaka wytworzyła się między nimi wkrótce po wyjciuza mšż Izabelli, gdy zostały tylko we dwie stanowił jeszcze droższe, jeszcze rzewniejszewspomnienie. Panna Taylor była przyjaciółkš i towarzyszkš, jakš nieliczni tylko posiadajš:inteligentna, wykształcona, pomocna, łagodna, znajšca na wskro zwyczaje rodziny, szczerzeprzejęta wszystkim, co tej dotyczyło rodziny, a zwłaszcza jej ulubienicy, każdš jejprzyjemnociš, każdym zamierzeniem; była istotš, wobec której Emma mogła wyrazić głonokażdš budzšcš się myl, istotš, która darzyła jš niezawodnym uczuciem.Jak zdoła znieć tę zmianę? Wprawdzie przyjaciółka osiadła w bliskim sšsiedztwie, tylkoo pół mili, lecz Emma zdawała sobie sprawę, na czym polega różnica pomiędzy paniš Westonmieszkajšcš o pół mili, a pannš Taylor przebywajšcš pod tym samym dachem; toteż Emmie,pomimo wyjštkowych zalet osobistych i warunków domowych, jakie były jej udziałem,istotnie groziło duchowe osamotnienie. Szczerze kochała ojca, lecz on nie stanowił dla niejtowarzystwa. Nie rozumieli się ani w rozmowach poważnych, ani w żartobliwych.Ujemne strony doć znacznej różnicy wieku (pan Woodhouse ożenił się niemłodo)pogłębiały jeszcze jego kompleksja i nawyki; całe życie kwękał, przez co stał się ociężałyzarówno ciałem, jak umysłem, prowadził tryb życia właciwy dla człowieka o wiele bardziejniż on wiekowego, a choć lubiany przez wszystkich za dobroć serca i łagodnoć charakteru,nie błyszczał nigdy intelektem.Z siostrš, którš małżeństwo niewiele oddaliło od domu, mieszkała bowiem stale wLondynie, to znaczy zaledwie w odległoci szesnastu mil, nie mogła się co dzień widywać;toteż wypadnie przetrwać w Hartfield niejeden długi wieczór padziernikowy i listopadowy,zanim na Boże Narodzenie doczeka się następnej wizyty Izabelli z mężem i drobnymidziećmi, zanim dom zapełni się i ożywi ich miłym towarzystwem.W Highbury, dużej i ludnej osadzie, niemal miasteczku (w jego to obrębie leżałoHartfield, mimo wydzielonych pól, lasów i odmiennej nazwy), nie mieszkał nikt z równychjej stanem. Woodhouse'owie zajmowali tu bezsprzecznie pierwsze miejsce. Wszystkie oczybyły na nich zwrócone. Emma miała wiele znajomoci w Highbury, gdyż ojciec jej byłuprzejmy dla wszystkich, nie było jednakże wród nich nikogo, kto mógłby zastšpić pannęTaylor, choćby tylko na pół dnia. Nastšpiła więc nad wyraz smutna zmiana w jej życiu, toteżEmma mogła jedynie wzdychać nad niš i pragnšć rzeczy niemożliwych, dopóki ojciec się nieobudzi; wówczas trzeba będzie udawać dobry humor. Musiała go stale podnosić na duchu.Był człowiekiem nerwowym, łatwo ulegał depresji, przywišzywał się do tych, do którychtowarzystwa nawykł, nie cierpiał się z nimi rozstawać; nienawidził wszelkich nowoci.Małżeństwo, jako powód tak wielkich zmian, budziło w nim zawsze niechęć, nie mógł wżaden sposób pogodzić się z mylš, że jego własna córka wyszła za mšż, ani mówić o niejinaczej jak ze współczuciem, chociaż zawarła małżeństwo z najczystszej miłoci; teraz, kiedymusiał z kolei rozstać się z pannš Taylor jego łagodny egoizm za nie dopuszczał myli,by ktokolwiek odczuwał co inaczej niż on był skłonny sšdzić, że panna Taylor odważyłasię na krok, którego następstwa będš równie smutne dla niej, jak dla nich, i że byłabyznacznie szczęliwsza, gdyby dokonała dni swego żywota w Hartfield. Emma umiechała sięi gawędziła, jak mogła najweselej, aby odpędzić od niego podobne myli; ale gdy nadeszłapora wieczornej herbaty, pan Woodhouse nie oparł się i powtórzył dokładnie to samo, copowiedział przy obiedzie:Biedna panna Taylor! Chciałbym, żeby znów z nami była. Jaka szkoda, że panuWestonowi przyszło do głowy się z niš ożenić!Nie zgadzam się z tobš, papo. Wiesz dobrze, że nie mogę ci przyznać racji. PanWeston to człowiek tak pogodny, miły, zacny, że zasłużył sobie w pełni na dobrš żonę. A niechciałby chyba, żeby panna Taylor wiecznie u nas mieszkała, znoszšc moje kaprysy, skoromoże mieć własny dom?Własny dom! A cóż jej z tego przyjdzie, że będzie miała własny dom! Nasz jest trzyrazy większy, a ty nigdy nie kaprysisz, moja droga.Będziemy tak często u nich bywać, a oni u nas! Nie przestaniemy się widywać! Terazmusimy zrobić pierwszy krok i złożyć im niedługo pierwszš wizytę.Moja droga, a jakże ja się tam dostanę tak daleko? Do Randalls to spory kawał, niedobrnšłbym nawet na pół drogi.Ależ, papo, a któż to mówi, żeby szedł na piechotę? Pojedziemy powozemoczywicie.Powozem! James nie lubi zaprzęgać na tak krótki dystans i gdzież się podziejš biednekonie przez ten czas, kiedy my będziemy składali wizytę?Zajadš do stajni pana Westona, papo. Wiesz przecie, że to postanowione. Omówilimyto wszystko z panem Westonem wczoraj wieczorem. A James zawsze z ochotš pojedzie doRandalls, możesz być tego pewien, jego córka jest tam pokojówkš. Wštpię nawet, czy zechcenas zawieć gdziekolwiek indziej. To już twoja sprawka, papo! To ty znalazłe Hannie takiedobre miejsce! Nikomu Hanna nie przyszła do głowy, póki ty o niej nie wspomniał. Jamestaki ci jest wdzięczny!Bardzo się cieszę, że wpadłem na tę myl, nie chciałbym za nic w wiecie, by biednyJames mylał, że o nim zapominamy; jestem pewien, że będzie z niej znakomita służšca, togrzeczna dziewczyna, ładnie się wysławia, mam o niej jak najlepszš opinię. Ile razy jšspotkam, zawsze dyga i pyta, jak moje zdrowie, w bardzo miły sposób; a kiedy brała jšczasem do szycia, zauważyłem, że zawsze obraca klamkš we właciwš stronę i nigdy nietrzaska drzwiami. Jestem pewien, że wyrobi się na znakomitš pokojowš; a dla biednej pannyTaylor będzie to wielka pociecha mieć przy sobie kogo, kogo nawykła widywać. Ile razyJames pójdzie odwiedzić córkę, panna Taylor dowie się, co u nas słychać. On jej powie, jaksię wszyscy miewamy.Emma nie szczędziła trudu, by utrzymać ten pogodniejszy nastrój, miała też nadzieję, żegrajšc z ojcem w tryktraka zapewni mu znony wieczór, sama za uwolni się odwysłuchiwania innych żalów, prócz tych, które jš samš nurtowały. Rozstawiono stolik dokart, lecz odwiedziny gocia, który nadszedł niebawem, sprawiły, że projektowana rozrywkaokazała się zbyteczna.Pan Knightley, rozumny człowiek lat trzydziestu siedmiu czy omiu, był nie tylkodawnym i zażyłym przyjacielem rodziny, ale nawet powinowatym, j... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl