10317, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W. Go��bowskiCzas pomagania �wiatuCzasami si� budzi�. Rozgl�da� si� wtedy doko�a, jakby chcia� zapami�ta� ca�y�wiat dzi�ki temu jednemu spojrzeniu.Potem robi� zdziwion� min�, �e �wiat ci�gle jeszcze istnieje. A p�niej zamyka�oczy i spa� dalej. Tak trwa�nieprzerwanie od miesi�ca - w szpitalu, pod��czony do kropl�wki. Wszelkie pr�bynawi�zania kontaktu - czy topodczas przebudze�, czy te� usi�owa� obudzenia go - spe�z�y na niczym. Niewiadomo by�o jak si� nazywa, gdziemieszka, pracuje. Gdy go przywieziono - znalezionego przy �mietniku - nie mia�przy sobie �adnych dokument�w.Spo�r�d szarego t�umu w��cz�g�w odr�nia�a go jedna rzecz. Jak stwierdzi�chirurg, jego nogi zosta�y amputowane wspos�b fachowy, ale nie w szpitalu. Najwyra�niej - stwierdzi� - wynaj�� jakiego�by�ego specjalist�, b�d�emerytowanego, b�d� pozbawionego koncesji. W ka�dym razie by�o to dawno temu. Conajmniej pi�� lat. Napodstawie tej wypowiedzi uruchomiono odpowiednie policyjne bazy danych,poszukuj�c odpowiadaj�cego opisowichirurga. Nie znaleziono takiego w promieniu stu kilometr�w. Szerszeprzeszukiwanie nie mia�o sensu. Pacjentaprzywieziono rankiem 11 kwietnia, wi�c przydano mu imi� jednego z patron�w tegodnia - Filipa. I tak ju� zosta�o.Lekarz westchn�� cicho i wsta� z krzes�a, stoj�cego nieopodal ��ka Filipa. Tejnocy tak�e nic ciekawego pewnie si� niezdarzy. "Kiedy� w ko�cu musi si� obudzi�!", pomy�la�, czuj�c nap�yw irytacji."Jak d�ugo mo�na trwa� w takiej�pi�czce? Tydzie�, miesi�c, kwarta�? Nabawi si� zapalenia p�uc i odejdzie w swym�nie. I nigdy nie dowiemy si�, kimby�." Wyszed� z oszklonego pokoiku i ruszy� do dy�urki. Dwudziestoparoletniasiostra Joasia jak zwykle ni to siedzia�a,ni to le�a�a w fotelu, czytaj�c horror.Stopy wyci�gn�a na taborecie, pomocnym przy si�ganiu na wy�sze p�ki szafekmedycznych. By�a zwr�cona do niegoprzodem, ale nie widzia�a go, zatopiona bez reszty w tre�ci ksi��ki. Sta� wi�ctak i spogl�da� na ni�. Br�zowe, proste,d�ugie w�osy sp�ywa�y jej na ramiona, na �nie�nobia�y fartuch piel�gniarski. Zzaok�adki wida� jeszcze by�o ciemneoczy, lekko rozszerzone z napi�cia. Pami�ta�, �e reszta twarzy jest r�wniepi�kna. Spod ko�c�wek kitla wy�ania�y si�zgrabne nogi w be�owych rajstopach. Do tego wszystkiego siostra Joasia by�a, jakto okre�la�, porz�dn� dziewczyn�.Ach, gdyby by� te par�na�cie lat m�odszy... Westchn�� na duszy i spojrza� naok�adk� ksi��ki. Z krwistoczerwonegochaosu wy�ania�o si� oko i kilka ostrych z�b�w w paszczy. Nazwisko autora nic munie m�wi�o. "M�j Bo�e",pomy�la�, "�adnego poszanowania dla normalnej literatury." Chrz�kn��.Piel�gniarka poderwa�a si� przera�ona, widz�cjednak znajom� twarz, nieco si� uspokoi�a.- Co nowego u �pi�cego? - spyta�a, jak zwykle zadowolona z rozpowszechnionegoju� na oddziale rymu jej autorstwa.- Chcia�bym wiedzie� - mrukn�� doktor. - Zr�b mi, prosz�, herbaty. Mocnej.Siostra Joasia od�o�y�a starannie ksi��k� i podesz�a do kuchenki. Doktorpodni�s� j� - ksi��k�, nie Joasi� - i zacz��przegl�da�. Najpierw pr�bowa� znale�� stron�, na kt�rej nie by�oby s�owa "krew".Po chwili skapitulowa�. Otworzy�wi�c na przedostatniej stronie i zerkn�� na list� wydanych pozycji. Mimoznacznej obszerno�ci spisu, zauwa�y�zaledwie kilku autor�w. Wi�kszo�� tytu��w r�ni�a si� tylko kolejnym numerem. Nadole strony widnia� stempelbiblioteki Klubu Mi�o�nik�w Horroru. Nigdy nie m�g� zrozumie�, jak siostraJoasia mo�e to czyta�. Nie tylko zewzgl�du na tre�� (czy jej brak), ale g��wnie bior�c pod uwag� miejsce icharakter pracy - nocne, samotne dy�ury nienale�a�y na oddziale do rzadko�ci... No, c�. Od�o�y� zdegustowany ksi��k�.- Lubi pan horrory, doktorze ? - pad�o znad podawanej, pachn�cej herbaty.- Czyta�em kiedy� Kinga - odpar�. - Wydaje mi si� jednak, �e r�nica mi�dzy nima tym - wskaza� na stolik - jestzasadnicza.- By� mo�e - zgodzi�a si�. - Nie znam."Nic dziwnego", pomy�la�, zerkaj�c ostatni raz na krwaw� ok�adk�. Wyci�gn�� znesesera �wie�� gazet� i rozsiad� si� ws�siednim fotelu. Zatopi� si� we w�asnej lekturze.- ... w sny?- S�ucham? - poderwa� g�ow� znad artyku�u.- Pyta�am, czy wierzy pan w sny.- Jak to, czy wierz�? W co?- No, w to, �e sny si� spe�niaj�. �e s� zapowiedzi� przysz�o�ci.- Nie... raczej nie - pokr�ci� g�ow�. - A dlaczego pytasz?- A, �ni�o mi si� co� takiego... Jakby co� spada�o na mnie z nieba... W nocy...- Ceg�a?- Nie, co� �ywego... Jaki� ptak... Mia�o ostre szpony... Niewa�ne.- Niezbyt mi�y sen - zmarszczy� brwi.- Nienajlepszy.- Mo�e to z powodu tych ksi��ek? Wiesz - o�ywi� si� - nie rozumiem, jak mo�na...- Niekt�rzy ludzie lubi� si� ba� - uci�a, nawyk�a do takich pyta�.- Tak, s�ysza�em t� teori� - mrukn��, wracaj�c do gazety.Siostra nie zauwa�y�a irytacji doktora. Odsuwaj�c delikatnie niesforny kosmykw�os�w za ucho, podesz�a do szybystanowi�cej �ciank� dy�urki. Spojrza�a �agodnym wzrokiem na �pi�cego Filipa.- Ciekawi mnie tylko, o czym on �ni.Lecia�. Kocha� to uczucie wolno�ci ptaka na niebie. Ale on ptakiem nie by�. Nieczu� si� jednak cz�owiekiem. Jakgdyby opad�y z niego kr�puj�ce ludzi wi�zy. Spogl�da� na oszklony budynek, nam�od� dziewczyn� i m�czyzn� w�rednim wieku zgromadzonych w jednym z niewielu o�wietlonych pokoik�w.Dziewczyna mia�a pi�kne, d�ugie w�osy,m�czyzna siw� br�dk� i takie� w�sy. Nie czu� �adnej wi�zi z nimi. Nie by�jednym z nich. Lecia� bezszelestnie ponocnym niebie. Przelatywa� nad dachami, zr�cznie omijaj�c anteny telewizyjne,dzi�ki kt�rym widzowie siedz�cbezpiecznie w domowym zaciszu mogli spokojnie napawa� si� wiadomo�ciami okolejnych morderstwach,bestialstwach i zbrodniach. Bo ludzie lubi� o tym s�ucha�. Nie lubi� tylko, gdyich to spotyka. Jak gdyby samos�uchanie i ogl�danie �mierci na wszechobecnych ekranach stanowi�o haracz jejsk�adany. Jakby mog�o odwlec wniesko�czono�� nieuniknione. Jak... Cisz� nocn� rozerwa� skowyt psa. Przerwa�rozmy�lania i skierowa� si� w stron�, zkt�rej dobiega� �w j�k i pro�ba zarazem. Poczu� mocniej swe skrzyd�a utkane znocy na kszta�t nietoperza. Poczu�rosn�ce szybko w �rodku ka�dego ramienia szpony. Wiedzia�, �e nietoperzezawisaj� na nich, on jednak niepotrzebowa� tego. Jego szpony by�y ostre jak brzytwa. By�y przeznaczone do czegoinnego. Nadlecia� nad �r�d�od�wi�ku i spojrza� na jego przyczyn�. Co� w sk�rzanej kurtce nabijanej �wiekamina przemian kopa�o i bi�o plastikow�rurk� kul�cego si� w�r�d sterty �mieci psa. Lubi� psy. Tylko one go widzia�y namrocznym niebosk�onie. Gdy istotaprzypominaj�ca cz�owieka jeszcze raz kopn�a ofiar�, doby� z gard�a wrzaskliwypisk i run�� w d�. Na prze�ladowc�.Szpony z�owrogo zal�ni�y w �wietle ksi�yca. Znalaz�y cel.- Dobry wiecz�r, panie doktorze - tym razem przez bia�y fartuch piel�gniarskiwyra�nie przebija� czerwony materia�eleganckiego �akietu. "W takim stroju do pracy...?", pomy�la� zdumiony.- Dobry wiecz�r, Joasiu. Co s�ycha�?- Dzi�kuj�, wszystko w porz�dku. Pocz�stuje si� pan ciastem?- O, a jaka� to okazja?- A - siostra u�miechn�a si� szeroko. - Mia�am urodziny i troch� zosta�o poimprezie.- Troch�? - doktor zerkn�� na ciasto. Wygl�da�o na �wie�o wyj�te z foremki,jeszcze nie skalane no�em. - Ach, wi�cprosz� przyj�� najlepsze �yczenia. Niech jaki� przystojny ch�opak wybije ci zg�owy te horrory, dziewczyno.- Dzi�kuj� - oblicze piel�gniarki rozpromieni�o si� jeszcze bardziej. Policzkinabra�y koloru ubrania. Doktor pomy�la�przelotnie, kiedy to ostatnio widzia� rumieni�c� si� m�od� kobiet�. Niepami�ta�. "Ale znak jest dobry: �wiat powoliwraca do normalno�ci. Trzeba mu tylko troch� pom�c".- Tyle �e - siostra Joasia zatroska�a si� - chyba nie wzi�am no�a, by topokroi�, a tu jako� te� �adnego nie widz�...Doktor pomy�la� o swoim p�aszczu. Tam, w zaciszu kieszeni kry� si� wspania�y n�my�liwski. Kupi� go dawno temu,ale nosi� od kilku miesi�cy. Zawsze przy sobie. Niedu�y, doskonale le�a� wd�oni. Jego ostrze przeci�oby ka�de ciasto,cho�by stare i na �mier� zasuszone. Ale by�o przeznaczone do czego innego. Nigdysi� nim nie chwali�. Przyzwoit�siostr� Joasi� m�g�by przerazi�. Lepiej niech sobie my�li, �e on jest zwyczajnymlekarzem, kt�ry zawsze chroni �ycie.Normalnym, bezbronnym przechodniem.- Jako� sobie poradzimy bez no�a - wskaza� piel�gniarce fotel, samemu zanosz�cwiktua�y. - Przecie� mamy r�ce, a inikt obcy na nas nie patrzy.- Wszyscy �pi� - Joasia zerkn�a przez szyb� i zachichota�a. - A zw�aszczaFilip.Lecia�. Ale tym razem poczucie wolno�ci by�o t�umione przez niewyt�umaczalnepragnienia. Jedne z nich ci�gn�y godo budynku szpitala, tam, gdzie le�a�o jego cia�o, pogr��one w g��bokim �nie.Wiedzia�, �e �ni, ale w swoim sennym,skrzydlatym ciele czu� si� lepiej. W niej chcia� pozosta�. Powraca� wi�c czasemdo cia�a cz�owieczego, ale nie chc�cgo, szybko ulatywa� z powrotem. Wraca� do przestrzeni. Do wolno�ci. I corazcz�ciej do niszczej�cej dzielnicyjakiego� pobliskiego miasta. Nie wiedzia�, dlaczego. Nie zna� tego miejsca.Kr��y� jednak nad jakim� budynkiem i nadca�� okolic�. Czu� si� dziwnie zwi�zany z ni�. Czu� si� jej stra�nikiem. Idlatego, gdy pos�ysza� chrobot wytrycha, niezawaha� si�. Z�odziej by� cichy dla uszu ludzkich, lecz nie do�� cichy dlanocnego drapie�nika. Po ultrad�wi�kowymwrzasku, od kt�rego par� ps�w zawy�o tu i �wdzie, w�amywacz rozejrza� si�, jakbyprzeczuwaj�c co� niedobrego. Aledla niego by�o ju� za p�no.- Czyta� pan ju� gazet�? - siostra Joasia widz�c zmoczonego deszczem doktora odrazu wzi�a si� za robienie gor�cejherbaty.- Nie, a co pisz�? - doktor zdj�� mokry kapelusz i p�aszcz. Na szcz�ciepopielaty swetr pod p�aszczem by� ju� suchy.Pasowa�, jak oceni�a Joasia, do siweg...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]