10319, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W. Go��bowskiEksperymentTechnik zg�osi� pe�n� gotowo��. Szef skin�� g�ow� i osobi�cie zainicjowa�odliczanie w�a�ciw� kombinacj� cyfr. Nawszelki wypadek cofn�li si�.* * *Bestia nie zwa�aj�c na odci�t� �ap�, napiera�a dalej. Ju� nie stali w wilgotnychlochach, ale gdzie�, hen, na niebotycznejskale. R�bn�� na odlew. Uderzenie odci�o jedn� z g��w, kt�ra zacz�a spada� wd�. I ni�ej, i ni�ej, a� na samo dnokanionu. A tam rzeka o kryszta�owo czystej wodzie. I pi�kna dziewczyna,pluskaj�ca w�r�d fal. "Chod� do mnie,rycerzu", wo�a. I poszed�, ju� bez zbroi, bez miecza ni tarczy. Cia�o dziewkiby�o g�adkie, aksamitne. I tak ciep�e, takprawdziwe... Cia�o dziewczyny!Sen prysn�� jak ba�ka mydlana. Wyskoczy� z ��ka omal nie rozbijaj�c sobie g�owyo stoj�ce obok krzes�o.Dziewczyna! W jego ��ku! "Spokojnie. Tylko spokojnie." Gor�czkowo rozejrza� si�po pokoju. "To na pewno sen."Zegar wskazywa� za kwadrans trzeci� w nocy. Ubranie le�a�o, jak je wieczoremzostawi�. "Tylko spokojnie" -powt�rzy� sobie na wszelki wypadek. Uszczypn�� si� mocno.- Au! - sykn�� i zamilk� przera�ony. Ale by�o ju� za p�no. Dziewczyna otwar�aoczy.- Aaaa! - wrzasn�a. - Bhmm... ummm... - j�cza�a przera�ona zza szybkozakneblowanych r�k� ust.Mia� nadziej�, �e jej krzyk nie zbudzi� �adnego z s�siad�w. Zw�aszcza tych ztelefonem, tak ch�tnych do dzwonieniapo policj�. Poczu�, �e dziewczyna przesta�a krzycze�. Drug� r�k� za�wieci� nocn�lampk� i spojrza� na ni�. Patrzy�awzrokiem przera�onym, w kt�rym zacz�o si� pojawia� bezbrze�ne zdumienie. By�o wjej rysach co� znajomego, co�...- Go�ka! - odskoczy�, zaszokowany w�asnym odkryciem. Na szcz�cie dziewczyna nieskorzysta�a z danej jej wolno�cis�owa i nie wr�ci�a do budzenia wszystkich doko�a.- Krzysiek! - rozpozna�a koleg� z roku. - Co ty tu robisz?- Jak to co? - rozejrza� si� po znajomych k�tach. - Mieszkam.- U mnie?- Nie - odpowiedzia� zdziwiony. - U siebie.Go�ka dopiero teraz rozejrza�a si� dok�adnie. Poblad�a i opad�a na pos�anie,t�po patrz�c w blady sufit.- Chyba �ni� - wyj�ka�a.- No, to mamy podobne sny - przysiad� na skraju ��ka. Dziewczyna instynktownieodsun�a si�, jakby by� jakim�wstr�tnym, o�lizg�ym potworem. - Nie b�j si� - powiedzia� ciep�ym, koj�cym, cho�troch� rozbawionym g�osem. - Niejestem �adnym wstr�tnym, o�lizg�ym potworem.- Gdyby� nim by� - odpar�a trwo�nie z drugiego ko�ca ��ka - wiedzia�abym, �e�ni�. A tak nie mam pewno�ci.Krzysztof opar� g�ow� na r�kach i j�kn��. "Musi by� jakie� wyt�umaczenie.Hipnoza? Autosugestia? Duchy? Przecie�ja nie pij�, to nie halucynacje..."- Nigdy wi�cej nie tkn� alkoholu - stwierdzi�a dziewczyna.- Przecie� ty te� nie pijesz. Tak, jak i ja - zaj�cza�.- Faktycznie - przyzna�a wci�� oszo�omiona. - By�a wczoraj u ciebie jaka�impreza? - spyta�a z cieniem nadziei wg�osie. - Nic nie pami�tam.- Nie. Ostatnia impreza by�a kilka dni temu u Marka. Nast�pna b�dzie za par� dniu tej, no, jak jej tam...- Tak, wiem, o kogo ci chodzi. Te� nigdy nie pami�tam jej imienia - przyzna�arozgl�daj�c si� dok�adniej po pokoju.Nie ulega�o w�tpliwo�ci, by�a u Krzy�ka. Kilkana�cie kilometr�w od domu. Fakt,�e by� z niego przystojny ch�opak,ale �eby od razu do ��ka... To nie by�o w jej stylu.- Chwileczk� - wyci�gn�a r�ce, jakby chc�c go zatrzyma� w p� drogi. - K�ad�amsi� w MOIM pokoju, w MOIM��ku - stwierdzi�a pewnie.- Przypuszczam, �e tak - zgodzi� si�. - Nie by�o ci� tu wczoraj wieczorem. I wtym ca�y szkopu�.Spojrza�a na jegotwarz. Nie �artowa�. I dopiero w tym momencie dotar�a do niej ca�a istotasytuacji. �wiat zawirowa� i znikn��.* * *Akustyk oderwa� si� od aparatury i da� potwierdzaj�cy znak. Szef u�miechn�� si�.Po paru tygodniach pobytu w tejzat�ch�ej szopie, ba, po kilkunastu miesi�cach bytowania po r�nych tego typubarakach, hangarach i magazynachprzyszed� wreszcie sukces. Mo�na by�o si� st�d wynosi�. Odczepi� laptopa odzb�dnych ju� kabli i da� znak doodwrotu.* * *Gdy odzyska�a przytomno��, gospodarz by� ju� ubrany. Podsuwa� jej kubek.- Nie wiem, co robi� z nieprzytomnym cz�owiekiem - przyzna� bezradnie. - Alenapij si� tego, na pewno nie zaszkodzi.- A co to jest? - spyta�a podejrzliwie, cho� s�abym g�osem.- Sok z malin. Uwa�aj! - rzuci�. - Ciep�e!Siorbn�a kilka �yk�w. Troch� j� orze�wi�o. Przynajmniej na tyle, �eby spojrze�na siebie.- Ale my nie... - tak pragn�a zaprzeczenia swym obawom. - No, wiesz...- Nie s�dz� - Krzysztof lekko si� zarumieni�. Minimalnie, ale Go�ka mia�a na towyczulone oko. - Chyba, �e podczassnu.- Nie, to podobno niemo�liwe... - spojrza�a na zegar. Dziesi�� po trzeciej.- Chcesz zadzwoni� do domu?- Co? Nie, nie da rady. Od paru tygodni nie dzia�a nam telefon. To znaczy,zazwyczaj nie dzia�a. Nie ��czy, ��czy z kiminnym albo w og�le. Mieli go naprawi�, ale... - machn�a r�k� z rezygnacj�.- Spr�buj. Mo�e akurat... Jest w drugim pokoju. Zaczekaj - przypomnia� sobie oczym�. - Przynios� ci co� do ubrania.Co by�...- Daj mi jaki� dres.Po chwili stali oboje przy telefonie. Z drugiej strony nikt nie odbiera�.Pr�bowali co chwila, wykr�caj�c od nowanumer. Nie dawa�o skutk�w.- Nic z tego - mrukn�a z rezygnacj�.* * *Zza opuszczonej szyby swej limuzyny szef kiwn�� d�oni�. TIR wype�nionydrogocennym �adunkiem ruszy� powoli zmiejsca. Rz�d reflektor�w zala� �wiat�em pogr��one w nocnym mroku przedmie�cia.Za ci�ar�wk� z baraku wytoczy�si� zgrabny van wype�niony uzbrojonymi technikami. Szef spojrza� jeszcze razdoko�a, upewniaj�c si� o braku �lad�w.No, �lad�w to pewnie troch� zosta�o, ale nic ze sprz�tu nie mia�o prawa...U�miechn�� si� zadowolony i kaza� kierowcy rusza� za mikrobusem.* * *Nikt nie dopowiada� na ci�g�y sygna� dzwonka u furtki. Okna pozostawa�y ciemne.Krzysiek zza szyb swego maluchaobserwowa� zmagania Go�ki usi�uj�cej dosta� si� do w�asnego domu. Czy ca�a jejrodzina mia�a a� tak mocny sen?Ubrana w jego dres i kurtk� dziewczyna zwinnie wdrapa�a si� na ogrodzenie,zeskakuj�c z drugiej strony. Podesz�a dookien, zagl�daj�c w nie wpierw, a nast�pnie pocz�wszy wali� w nie pi�ci�. Nadalbez rezultatu Krzysiek wyszed� zauta.- Nie masz gdzie� zapasowych kluczy? - spyta�, nieznacznie podnosz�c g�os.- Gdzie� tu by�y... - potwierdzi�a i podesz�a do przydomowego ogr�dka.Przystan�a nad rabatk� przekwit�ych �onkili,spojrza�a bezradnie w kierunku tulipan�w, p�niej na krzaki r�...Pacn�a si� otwart� d�oni� w czo�o i przesz�a na drug� stron� ogr�dka.Pog�aska�a machinalnie porcelanowego,�aciatego doga siedz�cego dumnie przed sw� ceramiczn� bud�. Kucn�a przy niej,wsadzaj�c r�k� g��boko do �rodka.Po chwili wsta�a, prezentuj�c srebrzysty kluczyk.Drzwi bez najmniejszego skrzypni�cia otwar�y si� na zewn�trz, skuteczniezas�aniaj�c dalszy widok. Gosia uczyni�akrok naprz�d, staj�c przy framudze - wida� by�o ledwie jej plecy. Krzysztofdomy�li� si� istnienia drugich drzwi,otwieranych elektronicznie - odpowiedni� kombinacj� cyfr b�d� liter.Nie myli� si�. Wkr�tce zewn�trzne drzwi zosta�y zamkni�te od �rodka. W oknachpojawi�o si� �wiat�o.Rozejrza� si� po okolicy. Przedmie�cie spa�o, pogr��one w mroku. Tu i �wdziepali�o si� blade �wiat�o latarni ulicznej.Wok� nie by�o �ywej duszy. Po drugiej stronie ulicy, dok�adnie naprzeciw domuGo�ki sta� do�� spory barak -pozosta�o�� po jakiej� fabryczce. Bramy hangaru sta�y otworem.- Krzysiek! - g�owa dziewczyny pojawi�a si� w drzwiach. - Nie ma ich! Nie manikogo! Ubrania zosta�y, buty,dokumenty, klucze a ich nie ma!* * *Akcj� przeprowadzono dok�adnie.Wyje�d�aj�cy nagle z le�nego duktu traktor zatarasowa� wi�kszo�� drogi.Prowadz�cy kolumn� mikrobus zahamowa�ostro. Zarzuci�o mu ty�, obracaj�c bokiem do niedawnego kierunku jazdy. Uderzy�w przeszkod�.Kierowca TIRa �wiadom zagro�enia skr�ci� w prawo, chc�c zmie�ci� si� mi�dzysklejonymi pojazdami a rowemoddzielaj�cym pobocze drogi od pierwszego rz�du drzew.Nie zmie�ci� si�.Ci�ar�wka stoczy�a si� do rowu, k�ad�c si� na boku.Z traktora i z lasu po obu stronach szosy jednocze�nie rozleg�y si� strza�y.Du�o strza��w.Kierowca jad�cej lekko z ty�ulimuzyny wy�wiczonym ruchem wprowadzi� auto w po�lizg, obracaj�c nim o 180stopni. Bez chwili wahania odjecha�z miejsca strzelaniny. Szef by� wa�niejszy.Po chwili strza�y ucich�y. Na drog� wysz�o kilku ciemno odzianych ludzi.Zab�ys�y latarki. Kilka os�b podesz�o dovana, kilka do le��cego w rowie TIRa. Kto� podni�s� plandek� i wszed� do �rodka.Po chwili wyskoczy� z niego i podbieg� do postaci stoj�cej na uboczu.- Nie ma beczek, szefie - lekko zdyszany g�os skrywa� niepok�j.- Co znaczy, nie ma? Musz� by�! - wschodni akcent zdradza� pochodzenie bossa.- Nie ma! Sa tylko jakie� metalowe skrzynie.- No to je do cholery otw�rzcie!Posta� pobieg�a z powrotem. Szef podszed� spokojnym krokiem. Da�o si� s�ycha�trzaski, a po chwili krzyk.- To jaka� aparatura, szefie!- Aparatura? - zdziwienie bossa uros�o. - Co oni, idioci, chc� szpiryt samip�dzi�?- Szefie... To jaka� elektronika! Anteny, chyba generatory...- Anteny, psiakrew - mrukn�� boss. - Grisza, prze�y� kt�ry? - krzykn�� wkierunku mikrobusu.- Nie mia� prawa, szefie - odkrzykni�to w odpowiedzi. Boss zme�� przekle�stwo.- Jurij, spu�� psa. Mo�e wie�li prochy? Niech szuka.Owczarek jednak tak�e nie znalaz� niczego interesuj�cego. Boss zerkn�� napod�wietlan� tarcz� z�otego zegarka imachn�� r�k�.- Czort z tym. Zbierajcie si�.- A auta? - pad�o jednocze�nie z rowu i z traktora.- Spali�.- Las si� zajmie - zaoponowano nie�miale.- Pieprzy� las - us�yszeli w odpowiedzi. - Mokry jest, nic mu nie b�dzie.Wkr�tce potem nocn� cisz� rozerwa�y dwie, nast�puj�ce po sobie w kr�tkichodst�pach czasu eksplozje.* ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]