10337, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
EDGAR RICE BURROUGHSPRAWO DŻUNGLIPRZYGODY TARZANA CZŁOWIEKA LENEGOT. III PRAWO DŻUNGLITŁUMACZYŁA J. COLONNAWALEWSKAROZDZIAŁ IPORWANIECała ta sprawa jest otoczona tajemnicš powiedział dArnot. Wiem z najlepszegoródła, że ani policja, ani żandarmeria nie majš wyobrażenia, w jaki sposób to się stało. Jednotylko wiedzš, że Mikołaj Rokow zdołał się ulotnić.Jan Clayton, lord Greystoke, znany nam pod imieniem Tarzan, siedział zamylony wmieszkaniu swego przyjaciela, porucznika Pawła dArnota, w Paryżu.Cała przeszłoć stanęła mu w pamięci, na wieć o ucieczce jego zaciekłego wroga zfrancuskiej fortecy wojskowej, gdzie został on osadzony, po wyroku skazujšcym go nadożywotnie więzienie, na podstawie wiadectwa człowiekamałpy.Mylał o przeróżnych sztuczkach Rokowa, majšcych na celu zgładzenie go z tego wiata,uwiadamiał sobie dobrze, iż teraz, odzyskawszy wolnoć, Rokow będzie się starał wymylaćcoraz to nowe zasadzki na jego życie.Tarzan, który znacznš częć roku przepędzał z rodzinš w swoich rozległych dobrach wUziri, w krainie dzikich wojowników Wazirów, których ziemiš ongi rzšdził, niedawnowłanie sprowadził żonę i synka do Londynu, chcšc im oszczędzić przykrego pobytu podczasdżdżystej pory w podzwrotnikowych strefach.Zrobił wycieczkę do Paryża w celu odwiedzenia starego przyjaciela, skoro jednakposłyszał o zniknięciu Rokowa, natychmiast zaczšł myleć o powrocie.Nie lękam się o siebie, Pawle odezwał się wreszcie. Wiele już razy w życiu moimpokrzyżowałem plany Rokowa co do mnie, teraz jednak myleć muszę o innych. O ile znamtego nędznika, będzie się on starał przede wszystkim zemcić się na mnie, wyrzšdzajšckrzywdę mojej żonie lub dziecku, rozumie on bowiem dobrze, iż to moja najczulsza struna.Muszę powrócić do nich i to natychmiast, nie rozłšczę się już z nimi, aż dopóki Rokow niezostanie znowu schwytany lub dopóki nie umrze.Podczas gdy dwaj przyjaciele wiedli tę rozmowę w Paryżu, na przedmieciu Londynu, wnędznym domku, dwaj mężczyni o bardzo podejrzanym wyglšdzie, naradzali się międzysobš. Jeden z nich miał długš brodę, drugi, na którego bladej twarzy były lady kilkuletniegopobytu w więziennej celi, miał zaledwie mały, ciemny zarost.Będziesz musiał zgolić tę brodę, mój Aleksy rzekł on do towarzysza. Poznalibycię zaraz. Musimy się tutaj rozłšczyć, a gdy spotkamy się znowu na pokładzie parowcaKincaid, miejmy nadzieję, że będš nam towarzyszyły dwie znakomite osobistoci, które anisię spodziewajš, jaka im obmylamy przyjemnš podróż.Za dwie godziny powinienem jechać już do Dowru z jednym z naszych goci, ty za, oile wypełnisz moje wskazówki, będziesz tam z drugim gociem jutro wieczorem, oczywicieo ile powróci on do Londynu tak szybko, jak to przypuszczam.Czeka nas oprócz rozkoszy zemsty, jeszcze niemała korzyć, drogi Aleksy. Dziękigłupocie Francuzów nasza ucieczka była otoczona takš tajemnicš, iż mogłem spokojnieobmylić wszystkie szczegóły wyprawy, w ten sposób wszystko jest przewidziane i nie maobawy, aby cokolwiek zawiodło. A teraz, bywaj bracie i powodzenia!W trzy godziny póniej posłaniec dzwonił do mieszkania porucznika Pawła dArnota.Depesza dla lorda Greystoke oznajmił służšcemu czy mieszka tutaj?Służšcy odpowiedział twierdzšco i podpisawszy pokwitowanie, zaniósł depeszęTarzanowi, który pakował już rzeczy do podróży. Tarzan rozdarł kopertę; czytajšc jejzawartoć zbladł nagle.Zobacz no przemówił, podajšc Pawłowi depeszę już się stało!Francuz odczytał złowrogš wiadomoć:Jack porwany z ogrodu przy pomocy nowo przyjętego lokaja, przyjeżdżaj natychmiastJanina.Gdy Tarzan wyskoczył z dorożki, którš przyjechał z dworca, na spotkanie jego wyszłażona, skamieniała z rozpaczy.Janina PorterClayton, Lady Greystoke, w kilku słowach opowiedziała mężowiokolicznoci, zwišzane z porwaniem dziecka.Niańka małego Jacka woziła go w wózku po skwerze przed domem, kiedy zajechaładorożka samochodowa, zatrzymujšc się opodal na rogu. Piastunka, nie podejrzewajšc niczłego, nie zwróciła uwagi na wehikuł, z którego nikt nie wysiadł i którego motor był cišgle wruchu, tak jakby oczekujšc na jakiego pasażera. Prawie zaraz potem, niedawno przyjęty,służšcy Karl przybiegł pędem z willi Greystoke mówišc, że pani potrzebuje niani na chwilkę,dziecko za ma zostać pod jego opiekš.Piastunka, niewiele mylšc, skierowała się ku domowi, na schodach jednakże odwróciłasię, chcšc przestrzec służšcego, by dziecko woził po słonecznej alei, nie wjeżdżajšc w cień,spostrzegłszy za, że podchodzi on z wózkiem szybkim krokiem do rogu ulicy, przeraziła sięo bezpieczeństwo dziecka i puciła się pędem ku niemu, w tej samej chwili z zamkniętegosamochodu wychyliła się jaka podejrzana postać, której Karl podawał dziecko, właniewówczas, gdy zadyszana niańka dobiegła do ruszajšcego już wehikułu.Karl zasiadł w samochodzie obok nieznajomego, zatrzaskujšc za sobš drzwiczki, szoferpucił maszynę w ruch, co się jednakże zacięło w motorze, gdyż nie od razu mógł ruszyć zmiejsca. Przez ten czas niańka, wskoczywszy na stopień, zdołała wyrwać dziecko z rškzłoczyńców, nie udało się jej jednakże zeskoczyć wraz z nim, gdyż samochód ruszył. Karlwyrwał jej chłopczyka z ršk i, silnym uderzeniem w twarz, powalił jš na ziemię.Krzyki dzielnej dziewczyny zwabiły służbę i lokatorów z sšsiednich domów, nadbiegła ilady Greystoke, która daremnie próbowała dogonić oddalajšcy się szybko samochód.Oto wszystko, co żona miała do opowiedzenia Tarzanowi, nie domylała się jednakbynajmniej, kto uplanował całe porwanie, aż dopóki mšż nie objanił jej o zniknięciu zwięzienia ich miertelnego wroga, Mikołaja Rokowa.Podczas gdy oboje naradzali się jak postšpić, dzwonek telefonu rozległ się w bibliotece.Tarzan odpowiedział nań osobicie.Czy to lord Greystoke? zapytał jaki męski, ochrypły głos.Przy telefonie.Syn pański został porwany mówił dalej głos tylko ja jestem w stanie dopomócpanu w odnalezieniu go. Jestem w porozumieniu z bandš, która obmyliła tę zasadzkę. Coprawda należałem do spisku i miałem się z nimi podzielić zyskiem, ale teraz widzę, że mniechcš oszukać, więc pomogę panu odnaleć dziecko, o ile pan mi obieca, że mnie nie będzieprzeladował za poczštkowy udział w całej tej awanturze. Co pan mówi na to?Jeżeli mnie pan doprowadzi do kryjówki mego syna odpowiedział człowiekmałpanie potrzebujesz się niczego lękać.Dobrze odparł tamten. Musisz pan jednak przyjć sam na oznaczone miejsce,dosyć dla mnie, że panu się oddam w ręce, nie chcę być poznanym przez innych.Gdzie i kiedy możemy się spotkać? zapytał Tarzan.Nieznajomy wymienił adres pewnej gospody w Dowrze tuż naprzeciwko portu, gdziezbierali się zwykle marynarze.Niech pan przyjdzie dodał około dziesištej wieczorem. Na nic by się zdałoprzychodzić wczeniej. Syn pański będzie w bezpiecznym miejscu przez ten czas, ja zadoprowadzę tam pana cichaczem. Niech jednak pamięta pan przyjć sam, proszę nie uciekaćsię do pomocy agentów, ja pana znam dobrze i będę pilnował przyjcia pana. Gdybyktokolwiek towarzyszył panu, lub gdybym zauważył podejrzanych szpiegów blisko pana, niepodejdę i ostatnia sposobnoć odzyskania dziecka przepadnie.Nie mówišc nic już więcej, człowiek ów położył słuchawkę telefonu.Tarzan powtórzył treć rozmowy żonie. Chciała mu towarzyszyć, on jednak twierdził, żejej obecnoć mogłaby dać nieznajomemu powód do niedotrzymania obietnicy, rozłšczyli sięwięc. Tarzan pojechał do Dowru, lady Greystoke za miała pozostać w domu, wyczekujšc narezultat przedsięwzięcia męża.Nie przewidywali oboje co ich czeka, zanim się znowu spotkajš!Po odejciu Tarzana Janina Clayton przez parę minut chodziła podniecona po pokoju,rozmylajšc nad tym, co zaszło. Serce macierzyńskie miotało się w trwodze o lospierworodnego, nadzieja i rozpacz napełniały je kolejno.Chociaż rozsšdek kazał jej przypuszczać, że Tarzan postšpił dobrze, popieszajšc nawezwanie tajemniczego człowieka, wewnętrzne przeczucie mówiło jej, że mógł to być nowypodstęp ze strony wrogów, majšcy na celu upienie ich czujnoci i wstrzymanie poszukiwańdziecka lub też pochwycenie męża w sidła okrutnego Rokowa.Myl ta napełniła jš panicznym lękiem. Spojrzała na zegar cienny, wiszšcy w bibliotece.Było już za póno, aby trafić na pocišg, którym Tarzan odjeżdżał do Dowru. Był jednak drugipocišg, odchodzšcy nieco póniej, wsiadajšc do tego stanie jeszcze na czas w porcie, abyzdšżyć na oznaczonš godzinę, o której Tarzan miał się spotkać.Przywoławszy garderobianš i szofera, wydała szybko stosowne rozporzšdzenia. Wdziesięć minut póniej pędziła samochodem na dworzec.Było około dziesištej, gdy Tarzan wszedł do zadymionego budynku w Dowrze. Gdy stanšłna progu cuchnšcej brudem izby, podszedł do niego zakapturzony mężczyzna.Tędy mój lordzie! szepnšł nieznajomy.Wyszli razem na le owietlonš ulicę, człowiek podprowadził go do przystani zawalonejpakami, skrzyniami i beczkami, od których padał ponury cień.Gdzie jest dziecko? zagadnšł Greystoke.Tam na tym małym parowcu, którego wiatła widniejš w oddali! odparł jegotowarzysz.Tarzan próbował w tych ciemnociach rozpoznać rysy nieznajomego, nie mógł sobiejednak przypomnieć, aby go kiedy widział w swoim życiu. Nie domylał się, żeprzewodnikiem jego był Aleksy Paulwier, nie mógł więc wyczytać zdrady z jego oblicza iodgadnšć niebezpieczeństwa, jakie na każdym kroku czyhało na niego.W tej chwili nikt go nie pilnuje mówił dalej Rosjanin. Ci, którzy go porwali,czujš się bezpieczni od wszelkich poszukiwań. Nikogo nie ma na pokładzie Kincaida, zawyjštkiem paru l... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl