10339, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
EDGAR RICE BURROUGHSPRZYGODY TARZANACZŁOWIEKA LENEGOTARZAN W DŻUNGLIROZDZIAŁ IPIERWSZA MIŁOĆ TARZANATika, rozcišgnięta rozkosznie w cieniu podzwrotnikowego lasu, była bezsprzecznieniesłychanie ponętnym obrazem rozkwitajšcej żeńskiej pięknoci. Tak przynajmniej sadziłTarzan z pokolenia małp, gdy przysiadłszy na nisko zwieszajšcej się gałęzi pobliskiegodrzewa, spoglšdał na niš.Kto go tam widział wtedy, jak kołysał się na wysuniętym konarze lenego olbrzyma,mógłby mniemać, że ma przed sobš wcielonego półboga dawnych czasów. Janiejšcepromienie zwrotnikowego słońca, przenikajšc przez liciasty baldachim zielem, rozpiętyponad nim, rzucały na jego niadš skórę barwne plamy; pięknie zarysowane członkiwykazywały w ruchach wdzięk i swobodę, w rysach twarzy widać było głębokiezainteresowanie, a szare oczy pożerały marzycielsko przedmiot swego uwielbienia.Widzšc go, nikt nie przypuszczałby, że w dzieciństwie ssał on pier okropnej kosmatejmałpy i przez wszystkie przeżyte lata swego życia od czasu, kiedy rodzice jego zginęli wmałej chacie, zbudowanej na skraju dżungli przy okolonej lšdami zatoce, nie znał innychtowarzyszy, jak tylko gniewnych samców i warczšce samice wielkich małp z plemieniaKerczaka.A nawet i ten, kto dałby wiarę w istotne pochodzenie Tarzana, nie zdołałby dorozumiećsię, jakie myli snuły się w jego żywym i zdrowo rozwijajšcym się mózgu, jakie tęsknoty,pragnienia i chęci budził w nim widok Tiki. Z myli jego bowiem nikt nie mógłbywywnioskować tego prawdziwego faktu, że urodził się jako syn wielkiej damy angielskiej i żeojcem był mu angielski pan starodawnego rodu.Tarzan nic nie wiedział o istotnym swym pochodzeniu. Nie wiedział, że był JanemClaytonem, lordem Greystoke, że przysługiwało mu z urodzenia prawo do zasiadania w IzbieWyższej, a gdyby o tym wiedział, to nic mógłby nic z tego zrozumieć. Tak wiec Tika byłaprawdziwie piękna!Bez kwestii była pięknš i Kala własna matka zawsze jest piękna lecz pięknoć Tikibyła jaka odrębna, jej pięknoć oddziaływała na niego w jaki szczególny, nie dajšcy sięokrelić sposób, co odczuwał niejasno, mglicie.Lata całe Tarzan i Tika byli towarzyszami zabaw dziecinnych i Tika zachowałażartobliwoć usposobienia, gdy młode samce jednego z niš wieku szybko stawały się istotamiopryskliwymi i ponurymi. O ile Tarzan w ogóle mylał o tych sprawach, zapewnerozumował, że wzrastajšce jego przywišzanie do młodej samicy łatwo dało się wytłumaczyćtym faktem, że sporód dawniejszych, towarzyszy zabaw tylko ona i on nie utracili ochoty dobawienia się jak za dawnych czasów.Dzi jednak, kiedy tak siedział, spozierajšc na niš, spostrzegł się, że zwraca uwagę napięknoć twarzy Tiki i jej rysów, czego nigdy przedtem nic było, gdyż te rzeczy nie miałyżadnego zwišzku z jej umiejętnociš zręcznego biegania po lenych ostępach w czasiepierwotnych zabaw w chowanego, jakie wymylał.Tarzan podrapał się w głowę, zapuciwszy głęboko palce w kędziory swych czarnychwłosów, okalajšcych jego kształtnš chłopięcš twarz, podrapał się w głowę i westchnšł.wieżo spostrzeżona pięknoć Tiki stała się zaraz powodem do myli rozpacznych.Zazdrocił jej pięknego kosmatego okrycia, jakie zdobiło jej ciało. Miał w nienawici swšgładkš, niadš skórę, czuł do niej pogardliwš odrazę. Dawniej, przed laty, żywił nadzieję, żekiedy i jego ciało pokryje się włosem, jak ciała jego braci i sióstr, lecz w ostatnim czasiemusiał rozstać się z tym pięknym marzeniem.Tika miała też wielkie zęby, nie tak duże jak zęby samców, co prawda, lecz w każdymrazie potężne, ładne w porównaniu z drobnymi zębami Tarzana. A jakie miała wyniosłeskronie, jaki szeroki, płaski nos, a jakie usta! Tarzan często próbował układać swe usta w takšrurkę, nadymać policzki i migotać przy tym oczami. Czuł jednak, że nigdy nie potrafi robićtego w taki zabawny, wywołujšcy wrażenie sposób, jak to robiła Tika.Kiedy on wtedy, w owo popołudnie, przyglšdał się jej i tak jš podziwiał, pewien młodysamiec, który leniwie szukał pożywienia pod wilgotnym zbitym kobiercem rolinnoci ukorzeni pobliskiego drzewa, posunšł się niezgrabnie w kierunku Tiki. Inne małpy z plemieniaKerczaka przechadzały się bez celu lub odpoczywały podczas południowej spiekotypodzwrotnikowej dżungli. Od czasu do czasu która z nich przechodziła blisko Tiki, a naTarzanie nie robiło to wrażenia. Dlaczegoż to teraz brwi jego się cišgnęły a mięnienabrzmiały, kiedy zobaczył, że młody Tog zatrzymał się przed niš, i póniej przysiadł się?Tarzan od dzieciństwa lubił Toga. Małymi dziećmi odbywali razem wspólne wędrówki.Obok siebie siadali nad wodš w gotowoci do pochwycenia bystrymi silnymi palcami Pizy,ryb, gdy te ostrożne mieszkanki chłodnych głębi wyskakiwały na powierzchnię, przywabioneowadami, które Tarzan rzucał na staw.Razem drażnili Tublata i dokuczali Numie, lwu. Dlaczegoż to Tarzan poczuł, że krótkiewłosy najeżyły mu się na karku, gdy tylko Tog siadł przy Tice?Co prawda Tog nie był już swawolnym małpištkiem, jakim był dawniej. Dzi, kiedymuskuły jego twarzy obnażały jego grone kły, nikt nie mógł pozostawać w błędnymprzypuszczeniu, że Tog robił to z żartów, jak wtedy, gdy z Tarzanem tarzali się po murawie,staczajšc dziecinne bitwy. Tog wyrósł na wielkiego, gniewliwego samca, ponurego inieprzystępnego. Jednakże dotychczas z Tarzanem nie gniewali się nigdy.Przez kilka chwil Tarzan patrzał, jak Tog przysuwał się coraz bliżej do Tiki. Spostrzegł, żewielka łapa musnęła okršgłe ramię samicy na znak pieszczoty. Wtedy Tarzan jak kotzeskoczył na ziemię i zbliżył się do nich.Gdy podchodził, górna warga uniosła się, obnażajšc zęby, i głuche warczenie wydobyłosię z jego szerokiej piersi. Tog popatrzał na niego, wyłupiwszy krwiš zalane oczy. Tika wpółpodniosła się i spoglšdała na Tarzana. Czy domylała się, jaki był powód jego niepokoju? Ktoto wie? Miała jednak naturę kobiecš, sięgnęła przeto rękš i podrapała delikatnie Toga zauchem.Tarzan zobaczył to i w jednej chwili Tika przestała być w jego oczach małš towarzyszkšzabaw, stała się natomiast istotš cudownš najcudniejszš istotš w wiecie, dla którejzdobycia gotów był walczyć na mierć i życie z Togiem lub z kimkolwiek, kto by omielił siękwestionować jego prawa.Skurczył się, muskuły jego nabrzmiały, jedno ramię wysunšł naprzód i podchodził corazbliżej. Twarz miał w tył odchylonš, lecz bystre siwe oczy ledziły każdy ruch Toga. Gdy sięzbliżał, warczenie stawało się coraz głoniejsze.Tog powstał na swe krótkie nogi, jeżšc sierć. Kły obnażyły się. On również podchodził,wspierajšc się na nogach, i warczał.Tika jest Tarzana rzekł człowiekmałpa, wymawiajšc słowa gardłowo, na sposóbwielkich małp antropoidalnych.Tika jest Toga odpowiedział tamten.Tika i Numgo, i Gunto, posłyszawszy to warczenie dwu młodych, podnieli oczy, okazujšcpewne zainteresowanie. Byli senni, lecz widzieli, że się zanosi na bitwę, która urozmaicićmoże jednostajnoć codziennego życia, jakie prowadzili w dżungli.Tarzan miał na plecach skręconš linkę, a w ręku nóż myliwski dawno zmarłego swegoojca, którego nie znał. W mózgu Toga tkwił wielki respekt przed błyszczšcym metalowymostrzem, którym człowiekmałpa tak dobrze władał. Czyż bez tego noża Tarzan poraziłbyTublata, swego okrutnego ojczyma, lub Bolgani, goryla. Tog wiedział o tym i dlategopodchodził ostrożnie, kołujšc naokoło Tarzana, by znaleć miejsce do ataku. Tarzan majšc sięna ostrożnoci ze względu na swš słabszš budowę ciała i słabsze przyrodzone uzbrojenie,zachowywał takš samš taktykę.Chwilę jakš zdawało się, że kłótnia ta skończy się tak, jak większoć nieporozumieńwród członków plemienia, że jeden z zapaników da w końcu drugiemu pokój i odejdzie, byzajšć się czym innym. Taki mógłby być koniec kłótni, gdyby inny był casus beli i, lecz Ticepochlebiało to, że uwaga wszystkich na niš się zwróciła, ponieważ dwu młodzieńców miało oniš stoczyć walkę. Nic podobnego nie zdarzyło się dotšd Tice w całym jej niedługim,dotychczasowym życiu. Widziała, jak inne samce walczyły o samice i w swoim dzikimserduszku spragniona była chwili, w której trawy dżungli zabarwiš się czerwonš krwiš,przelanš w miertelnej walce o jej osobę.Przysiadła tedy na nogach i naigrawała się z obu swych czcicieli, nie robišc między nimiróżnicy. Wymiewała się z ich tchórzostwa i rzucała im przezwiska, na przykład: HistahwšżDangohiena. Groziła, że zawoła Mumgi, by skarciła ich kijem a Mumga była tak starš, żenie mogła już wspinać się na drzewa, i tak bezzębnš, że mogła jadać tylko banany i owady.Małpy, które się przyglšdały temu, co się działo, posłyszały jej słowa i zaczęły się miać.Tog wpadł we wciekłoć. Rzucił się nagle na Tarzana, lecz człowiekmałpa uskoczyłzręcznie na bok, unikajšc ršk wroga, lecz zaraz z szybkociš kociš zawrócił i znowu stanšł dowalki. Zbliżywszy się, wzniósł nóż i zamierzył się nim w plecy Toga, ten uchylił się oduderzenia, ostrze zadało mu tylko powierzchownš ranę w plecy.Trynięcie czerwonej krwi wywołało ostry okrzyk zachwytu z piersi Tiki. Było czemu sięprzypatrzeć! Obejrzała się, chcšc się przekonać, czy inne małpy były wiadkami jej tryumfu.Helena Trojańska nie była ani trochę dumniejszš od niej w owej chwili.Gdyby Tika nie była tak zajęta własnš swš próżnociš, mogłaby posłyszeć szmer lici nadrzewie, stojšcym ponad niš szmer, nie wywołany wcale wiatrem, gdyż wiatru nie było. Agdyby spojrzała w górę, mogłaby dojrzeć lnišcš postać, przykucniętš wprost prawie nad jejgłowš i złoliwe żółte lepia, ledzšce za niš łakomie, lecz Tika nie zwracała uwagi na to, cobyło na drzewie. Otrzymawszy ranę, Tog cofnšł s... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl