10378, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Frederik PohlFarmer na ulicach miastaNa wsch�d a� po horyzont ci�gn�o si� tysi�c akr�w soi, po drugiejstronie drogi, na zach�d - drugie tysi�c akr�w kukurydzy. Zeb ze z�o�ci�kopn�� zaw�r irygacyjny i przygl�da� si� jak licznik rejestruje zmianoprzep�ywu. Przekl�ta pogoda! Dlaczego nie pada? Wci�gn�� g��bokopowietrze i marszcz�c brwi potrz�sn�� g�ow�. Wzgl�dna wilgotno��osiemdziesi�t pi�� procent. Nie, bli�ej osiemdziesi�ciu siedmiu. A naniebie ani jednej chmurki.Dzie� dobry - zawo�a� s�siad z pola za drog�.Zeb skin�� g�ow�. On by� od soi, a Wally od kukurydzy i nie mieliwsp�lnych temat�w, ale wypada�o zamieni� z nim kilka s��w. Wyci�gn�� zkieszeni chustk� i przetar� czo�o.- Musia�em zwi�kszy� przep�yw - zagada� uprzejmie.- Ja te�. Tyle tylko, �e CO2 wzros�o. Mamy chocia� dobr� prze�mian�w�glow�.Zeb chrz�kn�� i schyli� si� po grudk� ziemi. Rozgni�t� j� mi�dzypalcami badaj�c pr�chnic� i poliza�.- Znowu ma�o kobaltu - stwierdzi� po zastanowieniu. Ale Wal�ly'egonie obchodzi� sk�ad gleby.- Zeb? S�ysza�e� co�?- O czym?- O wszystkim. No wiesz.Zeb odwr�ci� si� w jego stron�.- Chodzi ci o te zwariowane plotki o zamykaniu gospodarstw rolnych,chocia� ka�dy wie, �e nie mog� tego zrobi�. Nic takiego nie s�ysza�em, aje�li nawet kto� co� o tym m�wi�, to nie zwr�ci��em na to uwagi.- Tak, Zeb, ale m�wi si�, �e...- Mog� gada� co chc�; Wally. Ja nie s�ucham, a teraz musz� wra�ca�,bo Becky i dzieciaki b�d� si� martwi�. Cze��. - Odwr�ci� si� ipomaszerowa� w strona chat.- Wujek Puszka - krzykn�� za nim drwi�co Wally, ale Zeb uda� �e nies�yszy. Wyj�� tylko chustk� i znowu wytar� czo�o.To nie by� pot. Zeb nigdy si� nie poci�. R�ce, plecy i pachy mia�zawsze suche, niezale�nie od pogody i od tego jak d�ugo i ci�kopracowa�. L�ni�ce krople na jego czole pochodzi�y z powietrza. Izolacjawok� superch�odzonych z��czy Josephsona, kt�re two�rzy�y jego m�zg by�adobra, ale nie idealna. Kiedy my�la� inten�sywniej ni� zwykle, wzmaga�osi� dzia�anie zespo��w ch�odz��cych.A Zeb mia� wiele do przemy�lenia. Zlikwidowanie gospodarstw rolnych?Tylko idiota m�g�by w to uwierzy�! Ka�dy robi to, co do niego nale�y.Uprawia ziemie, sieje, albo sprz�ta i gotuje w domu W�a�ciciela, albouczy jego dzieci, albo wozi pani� W�a�cicielka w odwiedziny do innychw�a�cicieli. Takie jest �ycie na farmie i zawsze tak b�dzie, bo jakinaczej?Zeb pozna� odpowied� na to pytanie nast�pnego dnia, zaraz po ko�ciele.Zeb by� robotem Klasy A o ilorazie inteligencji sto trzydzie�ci pi��i chocia� mia� wmontowane blokady zwi�zane z jego przezna�czeniem, tojednak nie powinno go by�o to zaskoczy�. Szczeg�l�nie, gdy us�ysza�, �ewielebny Harmswallow wybra� tego ranka fragmenty z Mateusza iB�ogos�awie�stwa, zw�aszcza to, �e cisi posi�d� ziemi�. Wielebny by�pulchnym m�czyzn� o r�owej twarzy, a jego najlepsze kazania dotyczy�ygrzechu i nieuniknio�nego ognia piekielnego. Zawsze by� rozczarowany, �erobotnicy rolni nale��cy do jego parafii nie byli fizycznieprzystosowani do co ciekawszych grzech�w, ale kompensowa� to sobiek�ad�c szczeg�lny nacisk na pokor�.- Nawet wtedy - zako�czy� potrz�saj�c g�ow� - gdy wszystko uk�ada si�nie tak, jak s�dzicie, �e powinno. Teraz od�piewamy hymn, a potem ludzieod soi zbior� si� w sali gimnastycznej, a ci od kukurydzy w holu nadrugim pi�trze. Wasi w�a�ciciele maj� wam co� do przykazania.A wiec nie by�a to niespodzianka i Zeb w�a�ciwie nie zdziwi� si� a�tak bardzo. Ju� od dawna jaka� cz�� jego kriobwod�w w czaszce ze stalitytanowej rejestrowa�a z�e znaki. Ma�e opady. Zubo�enie gleby. Str�kiros�y du�e, bo powietrze by�o bogate w w�giel. Ale gor�cy wiatr wysusza�je szybko, cho�by si� nie wia�domo ile podlewa�o. A to by�y tylkofizyczne oznaki. Zachowanie W�a�ciciela te� by�o wymowne - wzdycha�wtedy, gdy powinien by� si� �mia�, nie zauwa�a� nawet, �e niekt�re chatytrzeba wy�bieli� albo �e na rabatach pleni� si� chwasty. Zeb widzia� towszy�stko i wyci�ga� w�a�ciwe wnioski. Blokady temu nieprzeciwdzia��a�y, nie pozwala�y jedynie na m�wienie o tym, czy na�wiadome rozwa�ania. W programie Zeba nie by�o zmartwie�. Musia� mie�zawsze u�miechni�t� twarz.Tak wiec po wys�uchaniu W�a�ciciela wygl�da� na r�wnie zasko�czonegojak ca�a reszta pracownik�w.- Jeste�cie dobrymi pracownikami .- wielkodusznie o�wiadczy�W�a�ciciel. Jego blada, inteligentna twarz dziwnie wygl�da�a pods�omianym kapeluszem. - I doprawdy pragn��bym, �eby wszy�stko mog�otoczy� si� tak jak do tej pory, ale to niemo�liwe. To ten programrozwoju rolnictwa - wyja�nia�. - Idioci z Waszyngtonu ograniczylidotacje tak, �e nie op�aca si� ju� tutaj nic uprawia�. Ale nie jestca�kiem �le - doda� pogodniejszym g�osem. - Z pew�no�ci� ucieszy waswiadomo��, �e zwi�kszyli fundusz pomocy dla rolnik�w. Wiec moja �ona, jai dzieci mamy zabezpieczon� przysz�o��. A nawet - rozpromieni� si� -je�li chodzi o pieni�dze, b�dziemy w lepszej sytuacji ni� dot�d!- To wspaniale!- Bogu niech b�d� dzi�ki!Wszyscy odetchn�li z ulg�. Smutek rozp�yn�� si� w u�miechach. Wtemodezwa� si� Zeb:- Prosze Pana? Przepraszam, �e pytam, ale co b�dzie z nami?Zatrzymacie nas?W�a�ciciel zniecierpliwi� si�.- Ale� to niemo�liwe. Nie mogliby�my dostawa� pieni�dzy z fun�duszu,gdyby�my uprawiali ziemie, wiec nie ma sensu trzyma� tutaj waswszystkich, nie rozumiesz tego?Cisza. Wreszcie odwa�y� si� nast�pny pracownik.- A w�a�ciciel p�l kukurydzy? Potrzebuje dobrych robotnik�w? Wie pan,�e nie znosimy kukurydzy, ale mo�na nas szybko prze�programowa�...W�a�ciciel pokr�ci� g�ow�.- W tej chwili m�wi swoim ludziom to samo. Nikt was nie potrze�buje.Robotnicy spojrzeli po sobie.- Kaznodzieja, on nas potrzebuje - zasugerowa� jeden z nich.�Tworzymy jego parafie.- Obawiam si�, �e wielebny Harmswallow ju� was nie potrzebu�je. -W�a�ciciel wyprowadzi� go z b��du. - Od dawna chcia� zosta� misjonarzemi w�a�nie dosta� wezwanie. Nie, jeste�cie niepo�trzebni, po prostu.- Niepotrzebni?- Zbyteczni. Nie ma powodu, �eby�cie tu zostali - powiedzia�W�a�ciciel. -Jutro rano przyjad� po was ci�ar�wki. Macie czeka� przedchatami, gotowi do odjazdu, przed zero-siedemset. Znowu cisza. Potem Zeb:- Gdzie nas zabior�?W�a�ciciel wzruszy� ramionami.- My�l�, �e jest jakie� specjalne miejsce. - U�miechn�� si�. - Alemam dla was niespodziank�. Pani i ja chcemy wam na po�egna�nie urz�dzi�zabaw�. Dzi� wieczorem b�d� ta�ce, a dla najlep�szych tancerzy nagrody,a potem wszyscy p�jdziecie do Wielkie�go Domu i za�piewacie nam.Obiecuje, �e Pani, ja i dzieci przyj�dziemy na te uroczysto�ci.Miejsce, do kt�rego ich zabrali by�o ponurym, szarym budynkiem w DesPlaines. Kierowca ci�ar�wki, pot�ny milcz�cy robot w czapce z daszkiemi sk�rzanej kamizel�ce, nie odpowiedzia� na �adne z pyta�, kt�rezadawali mu paku�j�c si� do wozu. Milcza� r�wnie�, gdy wysiedli przedbram� z napisem- St�jcie tutaj - rozkaza�. - Wszyscy wysiedli? W porz�dku. �Zamkn��klap� ci�ar�wki i odjecha�, zostawiaj�c ich na deszczu. No i czekali.Czterna�cie �wietnych robot�w, oni, one i trzy ma�e, zbyt przygn�bieni,�eby rozmawia�. Zeb wytar� twarz i mruk�n��:- Czy nie mog�o pada� tam, gdzie deszcz nam by� potrzebny. Musiakurat la� tutaj, gdzie nikomu to si� do niczego nie przy�da.Jedynym, kt�ry nie poddawa� si� rozpaczy by� Lem. By� w�r�d nichniedawno. Przedtem pracowa� jako ogrodnik w Urbanie, zanim jegow�a�ciciele postanowili wyemigrowa� do kolonii O'Neill. Uda�o musiezaczepi� na farmie, kiedy po wypadku trak�tora nieoczekiwanie zwolni�osi� jedno miejsce, ale ci�gle z roz�rzewnieniem wspomina� wspania��Urban�. Teraz by� pe�en za�pa�u.- Des Plaines! To w�a�ciwie Chicago! Wr�ci�y dobre czasy,przy�jaciele. State Street! Z�ote Wybrze�e!- A znajd� dla nas robot� w Chicago? - zapyta� niedowierzaj�co Zeb.- Prace? Cz�owieku, kogo obchodzi praca? To Chicago! Teraz sobiepo�yjemy!Zeb pokiwa� g�ow� zamy�lony. Nie by� wprawdzie przekonany, ale chcia�mie� nadziej�. Tak by� zaprogramowany. Otworzy� usta i spr�bowa� deszcz.Skrzywi� si�. Cierpki, du�o sta�ych cz��steczek, du�o wiecej dwutlenkuw�gla i NO2 w powietrzu, do kt�rego by� przyzwyczajony. Co to zamiejsce, gdzie nawet deszcz ma z�y smak? To pewnie od samochod�w,pomy�la�, za�miast starych, porz�dnych silnik�w elektrycznych u�ywaj�spa�linowych! Tak wiec ca�y optymizm rozp�yn�� si� zanim przed blokiemzacz�� si� ruch. Drug� bram� wje�d�a�y samochody. w �rodku zapali�o si��wiat�o. Potem drzwi z falistej blachy rozsu�n�y si� i jaki� ciemnyrobot wyszed� otworzy� bram�.- Chod�cie, wyrzutki - powiedzia�. - Zaraz si� was przeprogra�muje.Kiedy przysz�a kolej na Zeba, wpuszczono go do bia�ego pokoju, wkt�rym pod �cian� sta�a z�owieszcza kanapka przykryta pla�stykiem. R.R.czyli Reprogramatorem Robot�w, do kt�rego go skierowano by�a jasnow�osa,�adna ona-robot w bia�ym fartuchu i z d�ugimi wisz�cymi kryszta�owymikolczykami, przypomina�j�cymi male�kie �yrandole. Posadzi�a Zeba nakozetce, kaza�a mu si� pochyli� i szybko wetkn�a do jego uchapomalowany na czerwono paznokie�. Zadr�a� czuj�c jak jego pami��przechodzi do jej uk�ad�w wybieraj�cych. Kiwn�a g�ow�.- Nie jeste�. skomplikowany - stwierdzi�a pogodnie. - Nie b�dzie�myci� tu d�ugo trzyma�. Rozepnij koszule.Zniszczone prac� na roli palce Zeba �lamazarnie odpina�y guzikiflanelowej koszuli.Zanim sko�czy�, ona niecierpliwie odsun�a jego r�ce i jednymszarpni�ciem rozchyli�a koszule. Urwany guzik potoczy� si� po pod�odze.- I tak b�dziesz musia� dosta� nowe ubranie - powiedzia�a wty�kaj�cd�ugie szkar�atne paznokcie w cztery w�skie szczeliny po obu stronachjego klatki piersiowej. Zdj�a przedni� �ciank�, od��o�y�a na bok izajrza�a do �rodka.Znowu kiwn�a g�ow�.- Nie ma problemu - powiedzia�a wyci�gaj�c jakie� elementy pewnymi,zr�cznymi palcami. - Teraz przez chwile b�dziesz si� dziwnie czu� i nieb�dziesz m�g� m�wi�, ale sied� spokojnie. Dziw...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]