10433, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jack FinneyZajmuj�cy s�siedziSzczerze m�wi�c nie b�d� twierdzi�, �e od samego pocz�tku domy�la�em si� czego� wzwi�zku z Hellenbekami. Co prawda od razu spostrzeg�em pewne rzeczy, kt�re da�y mi domy�lenia, ale machn��em na to r�k�. Byli tak mili, �e z miejsca ich polubi�em. A ka�dy maprzecie� jakie� swoje ma�e dziwactwa.W dniu ich przyjazdu obserwowali�my ich z okien naszej werandy. Oczywi�cie, niedla przeszpieg�w czy podgl�dania, ale tak, z prostej ciekawo�ci. I Nell, i ja jeste�my do��towarzyscy, wi�c mieli�my nadzieje, �e do s�siedniego domu wprowadz� si� ludzie w naszymwieku i usposobieniu.W�a�nie ko�czy�em �niadanie � by�a sobota, wi�c nie szed�em do pracy � a Nell je�-dzi�a odkurzaczem po wybitej dywanem pod�odze werandy. Us�ysza�em, �e odkurzacz stan��,a Nell zawo�a�a: �O, ju� przyjechali!� Podbieg�em do okna i razem zacz�li�my wypatrywa�.Pomaga� jej wysi��� z taks�wki i mog�em dok�adnie przypatrzy� si� obojgu. Zdawalisi� mie� tyle� lat co i my, on � ze trzydzie�ci dwa, ona � ko�o dwudziestu pi�ciu. By�a bardzo�adniutka, a i jego wygl�d sprawia� mi�e, sympatyczne wra�enie.� �wie�o si� pobrali � rzek�a Nell z lekkim b�yskiem w oczach.� Sk�d wiesz?� Bo wszystko maj� nowe. Nawet buciki.� Tak, chyba masz racje. � Obserwowa�em przez chwile, a potem doda�em: � I bodaj�e cudzoziemcy � wykazuj�c tym Nell, �e i ja jestem spostrzegawczy.� Dlaczego tak my�lisz?� Bo on nie wyznaje si� na naszych pieni�dzach. � Rzeczywi�cie tak by�o. Nie m�g�sobie da� rady, a�. w ko�cu wyci�gn�� ca�� gar�� drobnych, aby szofer sam wybra�.P�niej okaza�o si� jednak, �e mylili�my si� pod obydwoma wzgl�dami. Byli ju� trzylata po �lubie, oboje urodzili si� w Stanach i prawie ca�e �ycie tutaj mieszkali.Po p� godzinie zacz�to zwozi� meble; wszystko nowe, kupione w tutejszych skle-pach. Mieszkamy w San Rafael, w Kalifornii, w dzielnicy ma�ych domk�w. S�siedztwo sk�a-da si� z ludzi przewa�nie m�odych i nastr�j panuje �yczliwy i bezceremonialny. Tote� pochwili, w�o�ywszy stare flanelowe ubranie, wyszed�em z my�l� poznania si� z nimi i dopo-mo�enia, w czym b�dzie trzeba. Przeci��em trawniki i podchodz�c do domu us�ysza�em, �erozmawiaj� w salonie.� O, tutaj jest Truman � powiedzia� Hellenbek i rozleg� si� szelest papieru.� Truman? � podj�a z namys�em. � To znaczy, �e nast�pny by� Roosevelt?� Nie. Truman przychodzi po Roosevelcie.� Zdaje si�, �e si� mylisz, kochanie � odpar�a. � Najpierw idzie Truman, potemRoosevelt, a potem...Kiedy stan��em na stopniu przed ich drzwiami, rozmowa urwa�a si�. Zapuka�em izajrza�em do �rodka. Siedzieli w saloniku na ziemi i Ted Hellenbek gramoli� si� w�a�nie nanogi. Odpakowywali skrzynk� z talerzami, wsz�dzie le�a�y porozrzucane zmi�te gazety imusieli je pewnie przegl�da�. Ted podszed� do drzwi. By� teraz w wyci�tej koszulce,roboczych spodniach i mokasynach � wszystko jak z ig�y.� Jestem Al Lewis, z domu obok � przedstawi�em si�. � Chcia�em spyta�, czy niem�g�bym w czym pom�c.� Bardzo mi przyjemnie! � otworzy� szerzej drzwi i wyci�gn�� r�k�. � Jestem TedHellenbek � i u�miechn�� si� bardzo przyja�nie. Jego �ona wsta�a z pod�ogi i Ted naszapozna�. Na imi� mia�a Ann.Potem pracowali�my razem reszt� przedpo�udnia. Pomaga�em im wypakowywa� si� idoprowadzili�my dom do porz�dku. Gdy pracowali�my, Ted mi opowiedzia�, �e mieszkali wPo�udniowej Ameryce � nie m�wi� dok�adnie gdzie ani kiedy � i �e nie chc�c p�aci� zaprzew�z sprzedali wszystko, co tam mieli, z wyj�tkiem ubra� podr�nych i paru drobiazg�w.Brzmia�o to bardzo rozumnie i sensownie, tylko w par� dni p�niej Ann powiedzia�a Nell, �eich dom w Po�udniowej Ameryce sp�on�� do cna i stracili wszystko.W jakie p� godziny po moim przyj�ciu nadesz�a po�ciel: ko�dry, poduszki, bieliznapo�cielowa i podobne rzeczy. Ann wzi�a dwie poduszki, powlok�a je i posz�a do sypialni.Ot� by� jasny dzie�, drzwi sypialni szczelnie zamkni�te, a przy tym z ciemnego drzewa. AleAnn posz�a prosto do drzwi i, oczywi�cie, pot�uk�a si�. Nie mog�em zrozumie�, jak to si�sta�o. Zupe�nie jakby oczekiwa�a, �e drzwi otworz� si� same. To przynajmniej, czy co� w tymrodzaju powiedzia� Ted biegn�c jej z pomoc�. � Uwa�aj, kochanie � zawo�a� i roze�mia� si�obracaj�c wszystko w �art. � B�dziesz musia�a nauczy� si�, �e drzwi nie otwieraj� si� same.Ko�o wp� do dwunastej przysz�y ksi��ki; ca�a sterta, a wszystkie nowe.Wypakowywali�my je siedz�c na pod�odze i w pewnej chwili Ted podj�� jedn� i spyta�: �Czyta� pan to?Pokaza� mi tytu� �Dalekie kr�gi� jakiego� Waltera Bradena. � Nie � odpar�em. � Aleczyta�em niedawno recenzje: nie by�y entuzjastyczne.� Wiem � potwierdzi� Ted z ironicznym u�mieszkiem. � A przecie� to �wietnaksi��ka. Niech pan tylko pomy�li � ci�gn�� i pokiwa� g�ow� � teraz mo�na kupi� nowiutkiegzemplarz pierwszego wydania za trzy dolary! A za jakie... powiedzmy sto czterdzie�ci lattaki egzemplarz wart b�dzie z pi��, a mo�e i osiem tysi�cy dolar�w.� Mo�liwe � odpar�em wzruszaj�c ramionami. Bo co z tego wynika? Oczywi�cie,ka�da ksi��ka mo�e kiedy� okaza� si� bardzo cenna, ale dlaczego akurat ta? Dlaczego pi��czy te� osiem tysi�cy? I dlaczego za sto czterdzie�ci lat, ani mniej, ani wi�cej? To s� w�a�niete ma�e dziwactwa, o kt�rych wspomnia�em. Nie �eby ju� tego pierwszego dnia zdarzy�o si�co� niezwyk�ego czy powa�nego. Tylko raz po raz Ted albo Ann zachowywali si� troszeczk�nie tak jak wszyscy.Poza tym jednak wszystko dzia�o si� najzupe�niej normalnie. Du�o gadali�my,�miali�my si� i �artowali i by�em pewien, �e i ja, i Nelly polubimy tych Hellenbek�w.Po po�udniu zrobi�o si� gor�co, zachcia�o si� nam pi�, wi�c poszed�em do domu iprzynios�em piwa. Nelly te� ze mn� posz�a, pozna�a si� z s�siadami i zaprosi�a ich na kolacj�.Nelly zachwyca�a si� r�nymi rzeczami, jakie mia�a Ann, a Ann dzi�kowa�a i t�umaczy�a si�,jak ka�da �kobieta, bo przedmioty by�y troch� zakurzone. wi�c Ann posz�a do kuchni,przynios�a �ciereczk� i zacz�a okurza�. �ciereczka by�a bia�a z zielonym szlaczkiem; pr�dkosi� zabrudzi�a, a po wytarciu ramy okiennej by�a ju� ca�kiem czarna.Wtedy Ann wychyli�a si� przez okno i wytrz�sn�a �ciereczk�, kt�ra zaraz zrobi�a si�czysta. Ale kompletnie czysta, �ladu brudu na niej nie by�o. Ann powt�rzy�a to szereg razy,�cieraj�c kurz i wytrz�saj�c �ciereczk�, kt�ra na powr�t robi�a si� bia�a.Nelly patrzy�a na to z otwartymi ustami, a� w ko�cu spyta�a: � Sk�d pani wytrzasn�atak� �ciereczk�?Ann spojrza�a zdziwiona: � Ach, to po prostu szmatka ze starego ubrania Teda! � Inagle zaczerwieni�a si�.Prawd� m�wi�c, ja te� bym si� zaczerwieni�: czy widzia� kto m�skie ubranie, bia�e zzielonym szlaczkiem?� Nigdy jeszcze nie widzia�am takiej �ciereczki � odpar�a Nell. � Moja na pewno nierobi si� czysta, jak j� wytrz�sn��.Ann by�a teraz czerwona jak burak, strasznie zak�opotana i jakby wystraszona.B�kn�a co� o �ciereczkach w Po�udniowej Ameryce, spojrza�a na Teda, przy�o�y�a r�k� doczo�a i przez chwil� by�bym przysi�g�, �e si� rozp�acze.Ale Ted podni�s� si� szybko, obj�� j� ramieniem, przytuli� i mrukn�� co� o jejprzem�czeniu i przepracowaniu. Jego oczy, patrz�ce na nas sponad ramienia Ann, mia�ywyraz nieufny i twardy. Na moment odnios�em wra�enie, jakby chcia� jej broni� przed nami,jakby tych dwoje by�o przeciw ca�emu �wiatu.W tej samej chwili Nelly dotkn�a z uznaniem blatu biurka, przy kt�rym sta�a i g�o�nowyrazi�a sw�j zachwyt. Ann u�miechn�a si� do niej z wdzi�czno�ci�. Nelly wsta�a izaprowadzi�a Ann do sypialni m�wi�c, �e nie powinna robi� za du�o jednego dnia; kiedy poparu minutach wr�ci�y, wszystko ju� by�o w porz�dku.Z�yli�my si� bardzo z Hellenbekami. Byli �atwi w obyciu i mili w towarzystwie. Wkr�tkim czasieNelly i Ann razem chodzi�y na zakupy, wci�� si� odwiedza�y i podawa�y sobienawzajem przepisy gospodarskie.Wieczorem, przy spryskiwaniu trawnik�w czy strzy�eniu trawy, Ted i jagaw�dzili�my o r�nych sprawach a� do zapadni�cia nocy. M�wili�my o polityce, wysokichcenach, ogr�dku itd. By� dobrze zorientowany w polityce i sprawach mi�dzynarodowych, ajego przewidywania sprawdza�y si� nad podziw. Z pocz�tku par� razy chcia�em i�� o zak�ad,kiedy byli�my odmiennego zdania. Ale Ted nie chcia�. I dobrze, �e nie chcia�, bo rzadkokiedy myli� si�, gdy przysz�o c�o zgadywania, co b�dzie.I tak to sobie sz�o. Wpadali�my do siebie, odbywali�my razem niedzielne wycieczkiautem, a wieczorami grywali�my troch� w bryd�a.Jaki� dziwny drobiazg wci�� jeszcze wydarza� si� czasem, ale coraz rzadziej i nigdydwa razy. Ted nie myli� ju� drobnych, kiedy co� kupowa�, i nie wynajdywa� rarytas�w w�r�dnowych ksi��ek. A Ann przesta�a wchodzi� na drzwi.Interesowali nas bardzo ci s�siedzi. Po pierwsze Ted by� wynalazc�. Sam doprawdynie wiem dlaczego, ale mnie to zdziwi�o. Wiem, �e s� wynalazcy, �e musz� gdzie� mieszka� inie ma �adnej racji, dlaczego jeden z nich nie mia�by zamieszka� ko�o nas. Ale Ted niewygl�da� na wynalazc�. Ma�o tego: kiedy strzyg� pierwszy raz traw�, musia�em mu pokaza�,jak regulowa� �rub� przytrzymuj�c� ostrza.Mimo to by� wynalazc� i to nawet dobrym. Pewnego wieczoru zrywa�em pomidory wnaszym ogr�dku. Ted zbli�y� si� podrzucaj�c co� w r�ku. My�la�em z pocz�tku, �e to jaki�rodzaj spinacza. Ted przygl�da� si� chwile mojej robocie, a potem kucn�� ko�o mnie,wyci�gn�� r�k� i spyta�: � Widzia�e� kiedy co� podobnego?Obejrza�em pokazywany mi przedmiot: by� to kawa�ek cienkiego drutu, zgi�ty na obuko�cach w zaokr�glone p�tle. W �rodku drut te� by� zgi�ty tak, �e obie p�tle zachodzi�y nasiebie. Nie umiem tego dok�adnie opisa�, ale z �atwo�ci� m�g�bym to w p� minutysporz�dzi�. � Co to jest? � spyta�em zwracaj�c mu przedmiocik.� Ma�y wynalazek, �Spinagraf� � odpar�. � Mo�na go u�ywa� zamiast agrafki.Popatrz! � Odpi�� mi guzik u koszuli i zamiast tego wpi�� sw�j drucik.Czy uwie... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl