10440, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
HENRYK SCHÖNKERDotknięcie aniołaKsišżkę tę powięcammoim RodzicomOrodek KARTAWarszawa 2005Copyright by Henryk Schönker,2005 Copyright by Orodek KARTA, 2005Opracowanie redakcyjneKatarzyna MadońMitznerOpracowanie graficzne seriiDanuta BłahutBiegańskaSkład komputerowyPiotr JaneczekObraz na okładce:Pocałunek aniołaHenryk Schönker, olej na płótnie, 1988Druk: EFEKT S.C.Orodek KARTAul. Narbutta 29, 02536 Warszawatel. (4822) 8480712, faks (4822) 6466511Orodek KARTAWarszawa 2005wydanie IISBN 838828827XOd WydawcyPrzy czwartej pozycji serii Żydzi polscy" możemy już sami stwierdzić, iżpowstaje dzięki niej jeszcze nie pełny, ale spójny obraz dowiadczenia Żydówna polskiej ziemi w XX wieku. Przedstawia ona żydowskie głosy skierowanepo polsku do potomnych, także do nas, Polaków. Można w nich odczytaćzaproszenie do rozmowy o wspólnej przeszłoci. Jest to zarazem próba powiedzenianam, jak polski stosunek do Żydów wpływał na ich historię, zapisywanš tutaj przezocalonych.Także dla Henryka Schönkera głównym obszarem przedstawionegodowiadczenia jest Holokaust. W tych wspomnieniach opisywany jest przedewszystkim czas Zagłady, nie znaczy to jednak, że mierć czy zagrożenie niš stanowipodstawowš ich treć. To niezwykłe i wspaniałe, jak bardzo życie możeprzeciwstawić się zniszczeniu, jak duchowoć człowieka może chronić jego fizycznšegzystencję. I jak realna może być obecnoć Sił Wyższych, jeli tylko nie zwštpi sięw Ich istnienie.Wspomnienia pisane były w Izraelu szećdziesišt lat po wydarzeniach,zasadnicza ich częć została ukończona w Tel Awiwie w roku 2001, Prolog i Epilogw styczniu 2005. Całoć powstała w języku polskim. Henryk Schönker miał w roku1939 lat osiem wybuch i przebieg wojny obserwował jako dziecko. Z każdymmiesišcem Zagłady był jednak coraz bardziej uważnym i wiadomym obserwatorem.Jego zapis wiadczy o głęboko przeżytym dowiadczeniu.Wielkie znaczenie ma w tym wiadectwie przełom lat 1939/40. W tymprzypadku nie było to osobiste przeżycie, choć własna, dziecięca pamięć potwierdzaniektóre obrazy i nastroje. Autor opiera się w tej częci na notatkach i ustnychrelacjach swego ojca, który pragnšł przekazać, że Owięcim nie musiał stać sięsymbolem Zagłady, że na poczštku gdyby nie obojętnoć wiata mógł byćmiejscem ratunku.Opisana we wspomnieniach szansa masowej emigracji Żydów z Owięcimiado Palestyny nie ma w historiografii wyranego potwierdzenia. Uznajemy jednak, żezapis Leona Schönkera, wykorzystany tutaj przez jego syna, jest wiarygodnyi przekonywajšcy. Jesieniš 2004 ogłosilimy w Karcie" fragmenty tych wspomnień,a w nich między innymi opis tworzonego w Owięcimiu Biura Emigracyjnego. Żadenz licznych czytajšcych go historyków nie zakwestionował jego prawdziwoci.Stajemy więc tu wobec fundamentalnego pytania: czy historia Żydów w Polscemogłaby potoczyć się pod okupacjš hitlerowskš inaczej, gdyby wiat zachodni nieodniósł się do nich z tak szokujšcš obojętnociš? Bo jeli TAK, jeli naprawdę ŻYDZIW POLSCE ZOSTALI SAMI, to dowiadczenie Holokaustu obcišża w wymiarzemoralnym cały wiat, nie za tylko sprawców ludobójcze Niemcy i ich europejskichpomocników.* * *Dotknięcie anioła to przede wszystkim ksišżka o ocaleniu. Nie tylkoo nieprawdopodobnie szczęliwym zbiegu wielu okolicznoci, dzięki któremuprzetrwała żyjšca w Owięcimiu rodzina żydowska. To ksišżka o takich wymiarachtego potwornego wiata, które ocalejš. O takich sferach duchowoci człowieka, którepokonujš jego małoć i tak chroniš sens naszego, ludzkiego istnienia.Henryk Schönker jest nie tylko autorem, który tak pisze, ale też osobš, którejtekst tak czyni. Podczas przygotowania go do druku, gdy próbowalimy wyjaniaćróżne wštki, zdarzały się niezwykłe zbiegi okolicznoci, niemal cudowne odkrycia,odsłaniajšce nowe poznawczo przestrzenie... Jestemy pewni, iż tak będzie nadal,bowiem ta ksišżka sama jest dotknięciem.Zbigniew GluzaPrologCzęsto zastanawiałem się, jak to się stało, że moi rodzice, siostra i japrzeżylimy wojnę. Na pewno mielimy olbrzymie szczęcie i często wydarzały sięnam zupełnie nieprawdopodobne przypadki. Jestem pewien, że wszyscy Żydzi,którzy tę wojnę przeżyli w Polsce, mogš to samo powiedzieć o sobie. Teraz jednak,po napisaniu moich wspomnień, mylę, że nasze uratowanie się zawdzięczamy teżw dużej mierze aktywnoci mojego ojca, Leona (Eliezera) Schönkera (190365),który zawsze starał się znaleć jakie wyjcie z pozornie beznadziejnych sytuacji.Ojciec nigdy nie czekał biernie na rozwój wypadków; obdarzony jakim wprostnieludzkim instynktem, gotów był zawsze do ucieczki, do ratujšcego skoku, nawetw ciemnoć, byleby tylko doprowadziło to do zmiany sytuacji, która przy zachowaniubiernoci musiała doprowadzić do naszej zguby. Wtedy nie było to dla nas takiejasne, ale instynkt mojego ojca zawsze znajdował dla nas właciwš drogę ratunku.Teraz, zastanawiajšc się nad historiš mojej rodziny, zdaję sobie sprawę, że toaktywne szukanie wyjcia z każdej sytuacji było jednym z głównych rysów charakterumojego ojca. Widoczne to było już długo przed wojnš. Dzięki przytomnoci umysłui gotowoci do działania, ojciec mój nieraz zapobiegał różnym większym lubmniejszym rodzinnym niepowodzeniom, a czasami udawało mu się wyjć nawetz dużych opresji.Przede wszystkim jednak jego instynkt, oryginalnoć, trafna ocena sytuacjii szybka orientacja pomagały jemu samemu. Wydaje mi się, że cechy teodziedziczył po swojej matce. Fanny (Feiga) Schönker, z domu Hollender, byłapodobno bardzo energicznš i rezolutnš kobietš.Mój dziadek Józef (Josef) Schönker (18721945) był włacicielem fabrykinawozów sztucznych Agrochemia" w Owięcimiu i należał do bardzo szanowanychobywateli tego miasta. Udzielał się też społecznie i wiele razy sprawował funkcjęczłonka Rady Miejskiej, był doradcš Miejskiej Kasy Oszczędnoci, a także brałczynny udział w życiu gminy żydowskiej w Owięcimiu. Był człowiekiem o wielkiejtalmudycznej wiedzy, którš zdobył za młodych lat u swego ojca Izaaka Arona.Jego żona Fanny miała z nim czworo dzieci: Sarah (Sala) była najstarszš córkš,póniej przyszli na wiat, kolejno: mój ojciec, Liba, i Emanuel (Mendel).Moja babka Fanny pochodziła z Rzeszowa i była siostrš mojej drugiej babki,Fryderyki (Friedl), to znaczy matki mojej matki. Nazywalimy jš Frydzia. Ojciec móji moja matka Mina (Dwora Mindla) (190576) byli kuzynami. Mój drugi dziadekMarkus (Mordechaj) Münz, zwany Motele, mieszkał w Rzeszowie i należałdo zamożnej rodziny, która miała tam duże posiadłoci i cegielnię.Podczas I wojny wiatowej moi obaj dziadkowie uciekli z rodzinami do Wiednia.Moja matka miała wtedy dziewięć lat, a ojciec jedenacie. Tam, w Wiedniu, zakochalisię w sobie. Matka opowiadała mi, że ojciec mój kupował jej lalki. Miłoć odrywała ichod ciężkiej wojennej rzeczywistoci. Pomimo wojny, robili piękne wycieczki do Tyrolui innych miejsc. W każdym razie oboje zawsze wspominali ten pobyt w Wiedniu jakojedno z ich najładniejszych przeżyć. Chodzili tam też do szkoły, stšd wietnie znaliwiedeński" niemiecki.Ojciec mój miał rzadko spotykany talent rysunkowy i każdš wolnš chwilęwykorzystywał rysujšc pejzaże i portrety. W roku 1916 Józef Schönker postarał się,aby słynny profesor Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, prof. Kohn, przyjšł goz synem na konsultację. Prof. Kohn zrobił Leonowi egzamin, każšc mu narysowaćwazę. Po tym egzaminie przekonał mojego dziadka, że jego syn powinienuczęszczać do Akademii Sztuk Pięknych i przyjšł go jako nadzwyczajnego studentapod swojš opiekę.Po wojnie zarówno rodzice matki, jak i ojca wrócili do Polski. Ojciec mójnatomiast pojechał na studia malarskie do Akademii Sztuk Pięknych w Amsterdamie.Następnie kontynuował studia w Paryżu. W roku 1922 dostał telegram, że jego matkależy na łożu mierci i pospiesznie wrócił do Owięcimia, gdzie udało mu sięw ostatniej chwili z niš pożegnać. Dom dziadka pogršżył się w żałobie.Rok póniej ojciec mój, majšc dwadziecia lat, postanowił prosić o rękę mojejmatki. Nie była to wcale prosta sprawa, bo jej ojciec był bardzo pobożnymczłowiekiem, chasydem u rabina, którego nazwiska nie pamiętam, ale nazywano goBluziwe Rebe. Patrzył bardzo sceptycznie na mojego ojca, który niedawno wróciłz Paryża, uznawanego za miasto grzechu. Do tego jeszcze mój ojciec, zamiastpejsów, miał ogolone skronie i chodził w jakim dziwnym welwetowym ubraniuw pršżki, a pod szyjš nosił dużš, czarnš, jedwabnš kokardę, co już w ogóle było niedo przyjęcia.Moja matka w swojej miłosnej korespondencji stale prosiła ojca, aby jeszcze nieprzyjeżdżał z owiadczynami, bo narazi się na odmowę. Ojcu jednak znudziło sięcišgłe odwlekanie tak ważnej dla niego sprawy i postanowił działać. Od mojej mamywiedział, że jej ojciec nie podejmował żadnej decyzji bez naradzenia się ze swoimrabinem. Zrozumiał więc, że klucz do pozytywnego załatwienia całej sprawy leżywłanie u Bluziwe Rebe.Pewnego pištku powiedział swojemu ojcu, że jedzie odwiedzić ciotkę i wujkaw Rzeszowie i przy tej okazji ma zamiar prosić wujka Motele o rękę jego córki. Mójdziadek Józef radził ojcu, aby jeszcze trochę odczekał, bo z czasem Motele możezapomni o tym, że ojciec wrócił z Paryża i uda mu się zrobić na nim lepsze wrażenie.Obawiał się, że jego syn, ze względu na swoje artystyczne studia, nie będzie milewidziany jako zięć u tak pobożnego chasyda.Dziadek Józef był bardzo mšdry, ale widocznie nie doceniał jeszcze wtedyzdolnoci tkwišcych w moim... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl