10444, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Joe HaldemanCzas, aby �y�Kiedy �y�, m�wiono o nim Cz�owiek, Kt�ry Posiada Ksi�yc, a Cz�owiekiem, Kt�ryPosiad� Ksi�yc, nazywali go potem, Dr Thorne Harrison:Urodzony w Arkansas w 1990 r. w ma�ym, n�dznym miasteczku z kopalni� odkryw-kow�. Formalna edukacja zako�czona w 2005 r. ucieczk� ze stanowego poprawczaka. Dzie-si�� lat dorywczych zaj�� po tej lub po tamtej stronie prawa. Nag�y wzrost ambicji i ��dzyw�adzy w wieku trzydziestu pi�ciu lat, miliarder, przewodnicz�cy sp�ki prowadz�cej r�no-rodn� dzia�alno��, w wi�kszo�ci zgodn� z prawem. Po prostu szcz�cie - tak to nazwa�.Nie wystarcza mu jedna planeta. Mniej wi�cej na tydzie� przed uko�czeniem czter-dziestki Harrison zwalnia z pracy zarz�d i likwiduje sw� budz�c� nabo�ny l�k fortun�. Topika�dego pensa w firmie przewozowej Adams-Beeson, kt�r� rozwija i prowadzi. Oferujepodr�e kosmiczne ka�demu, kto mo�e sobie na nie pozwoli�. Kupuje kawa�ek Ksi�yca, abyklientom zapewni� miejsce, po kt�re mogliby si�ga�. Pa�ace rozkoszy, miasta wypoczynku,safari dla zblazowanych milioner�w. Dokonuje dosy�, by kupi� g�osy wyborc�w popieraj�ceprzekszta�cenie Marsa na wz�r Ziemi.Kiedy pierwsza kaskada wody sp�ywa�a w Wielkiej Rozpadlinie, Harrison le�a� wew�asnym geriatrycznym szpitalu w Copernicus City maj�c 120 lat. Wzruszenie mog�o przy-�pieszy� jego koniec.Pr�dzej, pr�dzej, no pr�dzej! D�ugim, bia�ym korytarzem dwaj sanitariusze popychaj�masywny w�zek posuwaj�c si� d�ugimi podskokami spowodowanymi ksi�ycow� grawitacj�;w�zek ci�ki od aparatury otaczaj�cej kruch� szczapk� ludzkiego cia�a: martwego cyborgaDra Thorne�a Harrisona. Kr���cy w nieelastycznych �y�ach utleniony fluorek w�glowodoruutrzymuje m�zg w przekonaniu, �e �yje.W�zek mija wahad�owe drzwi sali urz�dze� kriogenicznych, zatrzymuje si� gwa�tow-nie przed komor� hibernacyjn�, obs�uga od��cza rurki i przewody, a cia�o bezceremonialniewsuwa do �rodka. Komora zamkni�ta, napompowana, uaktywniona - cia�o zamienia si�w zimny kwarc.- Dobra robota. - A powiedziano to nie w pr�nej nadziei na przysz�e zmartwychwsta-nie.Dla jajog�owych to wydarzenie by�o wielk� okazj� do popisania si� my�leniem.Zahibernowane cia�o Harrisona zapiecz�towano w kapsule czasoprzestrzenneji wystrzelono ku centrum Galaktyki. W�o�ono do niej r�wnie� superminiaturowe kryszta�ki(no i czytnik), na kt�rych opisano z podaniem wyczerpuj�cych szczeg��w natur� i dokonaniacz�owieka, umieszczono tak�e dzie�a sztuki niewielkich rozmiar�w, lecz r�norodne.Pewna grupa jajog�owych utrzymywa�a, �e Harrison zdradzi� ludzko�� daj�cnaje�d�czym hordom kosmit�w map� szlak�w wiod�cych ku Ziemi. Szczeg�y tego, co oniby z nami wyrabiali i dlaczego, pokaza�y, jak interesuj�co jest zr�nicowane uj�cie problemuprzed poszczeg�lnych jajog�owych.Subtelniejszy ich od�am za�o�y� a priori, �e rasa obcych, kt�ra ju� potrafi zrozumie�sens przekaz�w zawartych w kapsule i przyby� do nas z wizyt�, z pewno�ci� musia�a w tokuewolucji wyzby� si� agresji oraz innych niskich nami�tno�ci; tacy by obserwowali, by� mo�enawet pomogli.Na gruncie pogl�d�w obu tych grup wyrasta�y powa�ne rozprawy i zwyk�e pracedyplomowe, a tak�e efemeryczne religie. By�y r�wnie� ca�kiem inne opinie:- Dobrze, �e stary dziwak m�g� wyda� swoj� fors� tak, jak chcia�.- Niewybaczalne marnotrawstwo niezast�pionych skarb�w sztuki.- Za takie pieni�dze powinien nakarmi� g�oduj�cych.- Donkiszoteria, po prostu skala czasu jest zbyt rozleg�a. Zanim ktokolwiek odczyta t�cholern� wiadomo��, ju� dawno nas nie b�dzie.- Mam na g�owie wi�ksze zmartwienia.Nie mia�o to nic wsp�lnego z prawd�.Przez stulecie, jak si� wydaje, zminiaturyzowany przetwornik firmy Adams-Beesonpowoli przy�piesza� kapsu��, zu�ywszy ca�e niemal paliwo, gdy osi�gn�a zaledwie ma�yu�amek pr�dko�ci �wiat�a. Za pi�� tysi�cy lat, mniej wi�cej, przemkn�aby w s�siedztwieAntaresa.Kapsu�a mia�a zaprogramowany z g�ry przetwornik sygna��w zasilany �wiat�emgwiazd. Jednorazowo pobranej energii wystarcza�o na 10 lat; wysy�a sygna�y na fali 21 cm.Nadawanie trwa�o 90 minut i powtarzano je trzykrotnie; ka�dy idiota o zwyczajnymontologicznym przygotowaniu, dysponuj�cy wystarczaj�co pot�nym radioteleskopem, m�g�rozszyfrowa� ten przekaz nast�puj�co: �Jestem artefaktem rasy inteligentnej. M�j kurs jesttaki a taki. Schwytaj mnie, je�li mo�esz�.Pech chcia�, �e pojazd ci�gn�� za sob� ca�kiem spore pole magnetyczne i zadzia�a�y tur�wnania Maxwella. Kapsu�a wpad�a w cieniutk�, ale niezmiernie rozleg�� chmur� plazmyi przez lata ca�e skr�ca�a w prawo zwalniaj�c zarazem. Kiedy si� wydosta�a z chmury, by�aznowu skierowana w stron� Ziemi i porusza�a si� z umiarkowan� pr�dko�ci�.Po dwudziestu tysi�cach lat min�a miejsce, w kt�rym poprzednio znajdowa�a si�Ziemia (naturalnym biegiem rzeczy S�o�ce si� przemie�ci�o) i w zimnej nie�wiadomo�cikapsu�a pe�z�a dalej ku ch�odnemu zapomnieniu gdzie� pomi�dzy galaktykami. Sw�jzaszyfrowany sygna� wysy�a�a wci�� co dziesi�ciolecie, ale sporo czasu min�o, nimzwr�cono na to uwag�.Obudzi�em si� z wielkim b�lem, lecz trwa� on kr�tko.- Jak si� pan czuje? - zapyta�a �liczna piel�gniarka w nakrochmalonym zielonymfartuszku.Nie od razu odpowiedzia�em. By�o co� nie tak. Z ni�, z pokojem szpitalnym,z ��kiem. Z kantami. By�y o wiele za ostre, jakby w przestrze� za nimi wstrzelono obw�dk�.- Jak si� pan czuje? - zapyta�a brzydka piel�gniarka w �rednim wiekuw nakrochmalonym zielonym fartuchu. Nie zd��y�em jej schwyta� na przemianie. - Czy ju�lepiej?Odpowiedzia�em, �e nie widz� wielkiej r�nicy. Bo moje cia�o, moje cia�o jest o stolat m�odsze. Umys� jasny, r�ce i nogi wype�niane spr�ystymi musku�ami. Bez �wiadomo�ci�le funkcjonuj�cych organ�w. Przecie� ja nie �yj�, zapyta�em j�, powiedzia�em jej.- �yjesz - powiedzia�a i wtedy schwyta�em moment jej b�yskawicznej przemiany. Otojest siwow�osym doktorem o wygl�dzie uczonego, p�e� m�ska. - Nie jeste� ju� martwy. Aleby�e�, bardzo d�ugo. My�my ci� odbudowali.Poprosi�em, �eby on/ona przybra� jak�� jedn� okre�lon� posta� i si� ju� jej trzyma�;wyci�gn�li mnie z kapsu�y zahibernowanego na kamie�?- Tak. Sprawy potoczy�y si� tak, jak zaplanowa�e�, mniej wi�cej. Zapyta�em, cow�a�ciwie znaczy to mniej wi�cej.- Twoja kapsu�a obr�ci�a si� i wytraci�a pr�dko��. Wiele czasu min�o, zanim j�spostrzegli�my.Usiad�em na ��ku i gapi�em si� na niego. Je�li nie mrugn�, to mo�e si� nie przemieni.Zapyta�em, ile czasu.- Prawie milion lat. Dok�adnie 874 896 od momentu wystrzelenia kapsu�y.Opu�ci�em nogi z ��ka i dotkn��em stopami gor�cego piachu.- Przepraszam. - Zimna posadzka.Zapyta�em, dlaczego si� nie poka�e w swojej prawdziwej postaci. Przecie� jestem zastary, by si� ba� straszyde�.Przybra� swoj� w�a�ciw� posta�, a ja zaraz poprosi�em, by powr�ci� do jednejz poprzednich. Musia�em przecie� wiedzie�, do kt�rego ko�ca mam m�wi�.Kiedy ponownie sta� si� doktorem, pok�j si� rozp�yn��, a my stali�my na rozleg�ejciemnobr�zowej piaszczystej r�wninie w�r�d regularnych wydm. Niewyra�ny cie� przedmoimi oczami wyd�u�a� si�, kiedy na niego patrzy�em; zd��y�em si� odwr�ci�, by jeszczespostrzec, jak Droga Mleczna, dosy� jasna, opada za horyzont. Nie by�o gwiazd.- Tak - przyzna� doktor - jeste�my na skraju twojej galaktyki. Na przeciwleg�ymhoryzoncie podnios�o si� co� na kszta�t s�o�ca. Ciemne, czerwone i olbrzymie, zamazane nakra�cach. Podczerwony olbrzym, podpowiedzia�a mi moja pami��.Zapewni�em go, jak wysoko sobie ceni� renowacj� mojego cia�a, i zapyta�em, czy niem�g�bym si� na co� przyda�. Mo�e co� opowiedzie� o dawnych czasach?- Dowiedzieli�my si� ju� wszystkiego, czego mogli�my, kiedy si� zajmowali�myodbudowywaniem ciebie. - U�miechn�� si�. - To my, przeciwnie, czujemy si� twoimid�u�nikami. Czy mo�emy ci� dostarczy� z powrotem na Ziemi�? Ta planeta dla nas jestzupe�nie dobra, ty jednak, obawiam si�, mo�esz j� uzna� za nudn�.Powiedzia�em, �e mam wielk� ochot� znale�� si� z powrotem na Ziemi, ale najpierwchcia�bym zwiedzi� cho�by skrawek jego �wiata.- Ca�y m�j �wiat jest identyczny z tym, co widzisz. �yj� w braku r�norodno�ci. Inniprzedstawiciele mego gatunku zamieszkuj� podobne miejsca.Poprosi�em, aby mi pozwoli� spotka� si� z innymi.- Obawiam si�, �e to raczej niemo�liwe. Nawet gdybym ja by� sk�onny ci� tam zabra�,oni by odm�wili spotkania. I po chwili doda�: - To jest co� w rodzaju tutejszej polityki.Uj�� moj� d�o� i wznie�li�my si� w g�r�, a jego planeta skurczy�a si� do rozmiar�wciemnej plamki i znikn�a. Nasza galaktyka wci�� ros�a i nagle znale�li�my si� w jej wn�trzu;gwiazdy przep�ywa�y obok.Zapyta�em, czy to jest teleportacja.- Nie, to rodzaj maszyny. Jakby statek kosmiczny, ale szybszy, wydajniejszy. Podjednym wzgl�dem mniej wydajny.Zacz��em si� dopytywa�, jak to si� dzieje, �e my mo�emy oddycha� i rozmawia�, alena jego niesamowity widok zamilk�em. Wydawa�o mi si�, �e migocze, jakby mia� si� znowuprzemieni�. Ale si� nie przemieni�.- To powinno by� interesuj�ce - zacz��, kiedy ��ta gwiazda rozja�ni�a si� i zacz�aolbrzymie�, a� pozna�em w niej S�o�ce. - Nie by�em tu od dziesi�ciu, dwunastu tysi�cy lat. -B��kitnozielona kula ziemska nagle znalaz�a si� pod nami i zatrzymali�my si� na chwil�. - Tokr�tka wycieczka, ale ja rzadko si� wybieram gdziekolwiek - doda� tonem usprawiedliwienia.Kiedy dryfowali�my ku powierzchni Ziemi, nad Afryk� w�a�nie zachodzi�o S�o�ce.Odnios�em wra�enie, �e kszta�t zachodniego wybrze�a nie zmieni� si� wiele.Atlantyk przemkn�� pod nami niby smuga i stan�li�my na ziemi gdzie� w p�nocno-wschodnich Stanach Zjednoczonych. Wyl�dowali�my na pastwisku. P�ot z drutu, a� nie dowiary, wygl�da� na zrobiony z identycznego l�ni�cego aluminium, jakie zapami�ta�emz dzieci�stwa.- Gdzie jeste�my? - zapyta�em.Odpowiedzia�, �e si� znajdujemy dok�adnie na p�noc od Canaan, w stanie Nowy ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl