10489, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROBERT WAGNERKONTAKTCopyrightŠ Robert Wagner 2004Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych, występujšcych w ksišżce postaci, sytuacji oraz zjawisk, jestprzez autora celowe i jak najbardziej zamierzone.Przed lekturš sprawd czy nie ma nowszej wersji pod adresem:www.robertwagner.prv.plLICENCJAPlik pt. Kontakt jest bezpłatny. Oznacza to, że autor wyrażaswojš zgodę na jego dalsze powielanie, kopiowanie,drukowanie, przesyłanie drogš elektronicznš oraz wszelkie innerozpowszechnianie pod warunkiem nie pobierania za tożadnych opłat.Na wykorzystywanie go do celów innych jak lektura autornie wyraża swojej zgody. Jednoczenie autor nie bierze nasiebie żadnej odpowiedzialnoci za ewentualne złe wrażenia,urażone uczucia, obrażone wartoci i inne czynniki w tym nawette, mogšce wystšpić dopiero po jego przeczytaniu.Ponadto autor ze swojej strony gwarantuje, że poniższy pliknie zawiera żadnych wirusów ani też innych, szkodliwychprogramów i życzy smacznego.Robert Wagner* KONTAKT *Przez pierwszych dziesięć lat, nie działo się nic. Przez kolejnych siedemnacie, nic ciekawego. Potemdziało się dużo. A kiedy się działo chronologicznie było to tak.Najpierw wišzka dalekiego zasięgu, nieustannie obwšchujšca głębokš przestrzeń przed okrętem, cowykryła w odległoci pół roku wietlnego przed Magdš. Zaraz po tym odkryciu automaty odpowiedzialnebezporednio za bezkolizyjnš trajektorię lotu wysłały w to miejsce o wiele bardziej skoncentrowanšwišzkę tachionów. Następnie zogniskowały jš na wybranym obszarze, gdzie powtórzyły pomiary, tylkoze znacznie większš dokładnociš otrzymujšc w ten sposób potwierdzenie.W pobliżu słabo jeszcze widocznej gwiazdy podwójnej niewštpliwie co było. Co o masie poredniejmiędzy masš Marsa a Ziemi. Słowem planeta. Wykonana ułamek sekundy póniej analiza sygnałówradiowych dobiegajšcych z okolic planety stwierdzała, iż jest niewštpliwie zamieszkała.Wówczas kolejne automaty się ożywiły, ponieważ w zwišzku z podwójnš gwiazdš orbitaumożliwiajšca życie na takiej jak ta planecie musiała należeć do orbit co najmniej niemożliwych, a więcte automaty, które jš wykryły po prostu wymiękły przy próbach jej wyliczenia, co nie powinno dziwićgdyż to były proste maszyny.W tych lepszych, ciekły azot popłynšł porzšdnie chłodzšc procesory i obliczenie stało się możliwe.Prawie, gdyż tuż, tuż przed końcowym wynikiem również doszło do przegrzania. Ale w efekciedotychczasowych obliczeń oraz wykonanych już po restarcie szczegółowych analiz spektrumelektromagnetycznego, maszynom udało się stwierdzić niezwykłš regularnoć sygnałów, co już zupełniejasno wiadczyć mogło o ich sztucznym pochodzeniu.Sygnały musiały ze stuprocentowš pewnociš pochodzić od istot inteligentnych.Maszyny postanowiły więc powiadomić najlepsze na pokładzie pancernika supermaszyny, gdyż takim podpowiadał jeden z podprogramów. Supermaszyny sprawdziły dotychczasowy dorobekobliczeniowy, wysłały impuls przywracajšcy do życia zamrożonš załogę i czekajšc na efekty, spróbowałyszczęcia przy wyliczeniu orbity, ale wkrótce również się poddały więc na zakończenie powiadomiły oproblemach z orbitš komputery.Komputery zrobiły komputerowe analizy, symulatory symulacje, programy obliczenia i chcšc niechcšc z otrzymanymi faktami w końcu się pogodziły mimo oczywistych sprzecznoci jakie imzaprogramowano. Planeta z inteligentnymi istotami bowiem, wbrew wszystkim programistom imatematykom istniała, a istniejšc kršżyła sobie po niemożliwej do wyliczenia orbicie, przypominajšcejskręconego w trzech miejscach ostrokanciastego precla. Orbita ta po zrzutowaniu na dwuwymiarowywykres bardziej przypominała symbol, jakim się oznacza laboratoria jšdrowe, zamiast porzšdnšpojedynczš elipsę.I tak po dwudziestu siedmiu latach podróży zaplanowanej w poprzek całej galaktyki, na peryferiachjeszcze tego samego ramienia, do którego należy również Słońce odkryto zamieszkałš planetę. W sumiewięc w skali kosmicznej było to zgoła niedaleko, ponieważ niecałe dwanacie lat wietlnych od naszegoUkładu.Ale zanim jeszcze okazało się, iż planeta jest zamieszkała przez obdarzone inteligencjš istoty,czuwajšcy w sterówce nad bezkolizyjnym przebiegiem lotu, główny automatyczny pilot pokładowy, tensam który pierwszy jš zauważył, z rozpędu nadał jej kolejny numer i umiecił w raporcie pod nazwš LEARZ1 po czym niezwłocznie wysłał katalog zawierajšcy parametry jej położenia do nawigatora. U niegoinny automatyczny pilot, oczywicie ten od nawigacji, posegregował otrzymane dane, czyli mówišc poludzku rozmnożył iloć otrzymanych danych na szećdziesišt cztery odrębne katalogi, po czym jak tylkoskończył obliczenia wysłał je niezwłocznie do działu kontroli bo tak był zaprogramowany. Tam katalogizostały starannie sprawdzone, powielone, potem potwierdzone i dla bezpieczeństwa osiem razyskopiowane, a na koniec posegregowane i w postaci dwustu pięćdziesięciu szeciu folderów pchnięte doarchiwum. Tamtejszy komputer był już na nogach i rozgrzewał się włanie po drugim restarcie. Pierwszyzaliczył, kiedy się założył z automatycznym pilotem że wyliczy orbitę nowo odkrytej planety. Jak tylkowięc spłynęły do niego wysłane od nawigatora katalogi, zarchiwizował wszystko ponownie tylko lepiejprzeznaczajšc na to dokładnie pięćset dwanacie katalogów i przesłał całoć do magazynu na wiecznšrzeczy pamištkę, oraz w postaci jeszcze jednej kopii do człowieka, czyli kapitana, czyli z powrotem dosterówki, lecz już w formie 1024kartkowego wydruku.Kapitan powiedział Kurwa! bo włanie wstał z rozmrażacza i pocišgał z kufla pierwsze odćwierćwiecza piwo, kiedy wydruk błyskawicznie urósł, przechylił się, stracił równowagę i wpadł jednymkońcem prosto do naczynia.Knuta von Kluge, nie od parady jednak nominowano kapitanem liniowego pancernika LM MagdaGoebbels. Dowódcš dumy Luftmarine mianowano go, bowiem potrafił jak nikt podejmowaćbłyskawiczne i trafne decyzje, jakich przede wszystkim od człowieka na tym stanowisku wymagano. Apotrafił je podejmować, ponieważ był stuprocentowym cholerykiem. A był cholerykiem, ponieważ obojerodziców było Prusakami i kapitan odziedziczył po nich ultraszybkie połšczenia neuronowe, których niespowalniały grube przeszkody w rodzaju płatów czołowych.Wydruk oczywicie nic nie wiedział o genetycznie przystosowanej do noszenia hełmu głowiekapitana, ale gdyby wiedział i tak byłby bez szans na niekontrolowany wzrost. Zanim bowiem jeszcze, wkuflu znalazło się z pół tuzina kartek, kapitan Kluge zręcznie zabezpieczył piwo jednš rękš kierujšcstrumień syntetycznego papieru ustawionym odpowiednio przedramieniem poza naczynie, czyli napodłogę, a drugš w tym czasie zwinšł w pięć i walnšł drukarkę aż się w widoczny sposób zmniejszyła,rozwišzujšc tym samym problem wydruku w zarodku.Drukarka zawyła połamanymi motorkami i w odruchu obronnym wystawiła na zewnštrz lasery,którymi pragnęła olepić brutala. Gdyby numer z laserami nie wypalił, na wszelki wypadek puciłarównież siedemset volt na obudowę. Ponieważ była podłšczona do sieci i w zwišzku z tym niepożałowała również amperów, kapitan ponownie zaklšł ale niewyranie, ponieważ nosił w dolnej szczęceimplant, który przekazał wysokie napięcie na pozostałe zęby wprawiajšc je w bolesne dygotanie.Połechtany pršdem kapitański mózg nadal jednak pracował. Von Kluge błyskawicznie zamknšłpowieki w obawie przed laserami, szybko cofnšł rękę, która wychwytywała z obudowy swobodneelektrony, następnie sięgnšł niš po omacku na biurko i poprawił drukarce figurkš Fuhrera wykonanš zchemicznie utwardzonej gumy jakš tam namacał. Drukarka aż zachrzęciła od siły uderzenia, strzeliła zbezpieczników, mignęła agonalnie diodami i tuż przed mierciš wysłała impuls o poważnym uszkodzeniupodzespołów do serwisu naprawczego.Komputer remontowy na rufie odebrał go, bo do tego przecież służył i niezwłocznie wysłał dodrukarki mini robota specjalizujšcego się w biurowych naprawach oraz na wszelki wypadek,przypominajšcy metalowego jeża, samobieżny komplet rubokrętów podšżajšcy na kółkach zaraz za nim.Po drodze komputer drogš radiowš ładował w robota najnowszy program sterujšcy oraz instrukcjęobsługi drukarki kapitana.Z rufy do sterówki jest daleka droga, więc zanim tam jeszcze dotarł mini robot, kapitan uprzštnšł zbiurka kopniakiem resztki drukarki i wycišgnšł z kufla poczštek raportu.Otrzepał go nieco, rozłożył starannie na biurku i pochylił nad nim z zagadkowš minš. Kiedy tylkoprzebrnšł przez odpychajšcy w swym maszynowo matematycznym bełkocie nagłówek, wgłębił się wtreć i w końcu stwierdził na głos, że jest wydarzenie. Jego mina już nie była zagadkowa tylko uroczysta.Jednym haustem dokończył piwo, odstawił na dobre kufel i wezwał do siebie pierwszego oficera. Tennatychmiast przybył, strzelił obcasami, usiadł, zapoznał się z raportem, po czym wezwał pozostałychoficerów. Tamci wezwali podoficerów, ci personel i w kilkadziesišt sekund o odkryciu nowej planetywiedziała cała 1800osobowa załoga galaktycznego pancernika stłoczona niemal w komplecie w kajuciekapitana.W pomieszczeniu momentalnie zrobił się odwiętny i radosny aczkolwiek harmider, w dodatku takgłony, że nawet kapitan nie słyszał własnego głosu, a nadmienić należy, że był prymusem na kursieogłuszajšcego wykrzykiwania rozkazów, jaki z ramienia NSDAP przeszedł jeszcze podczas szkolenia naZiemi.Po kilku nieudanych próbach przekrzyczenia zgiełku, ochrypł po czym usiadł bezradnie rozkładajšcręce.Cisza do jasnej cholery! widzšc jego bezowocne starania wrzasnšł w tłum pierwszy oficer, dla...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]