10508, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Karen Joy FowlerIch Prawdziwa WartoćTaki czuł się niemal tak, jakby był sam. Zdawał sobie z tego w pełni sprawa - przecież w większym lubmniejszym stopniu był sam właciwie zawsze - alemiał wrażenie, że jako sobie z tym poradzi. Nie miał zresztš innego wyboru. Jego błšd polegał na tym, żespodziewał się przez pewien czas czego innego.Nad mostem wiszšcym, przerzuconym przez wyschniętš rzek, pojawiła się druga gwiazda, drobna i matowa, poczym dołšczyła do Słońca. Taki przeszedł przezmost i pospieszył do domu; zbliżała się najgorętsza pora dnia.Tuż przed nim co zabłysło na drodze i Taki nachylił się, aby to podnieć. Był to jeden z wierszy Hesper,prawie dokończony. Leżał na zewnštrz przezcałš noc. Taki od dawna już przestał czytywać wiersze Hesper; zamiast odzwierciedlać co z jej życia, jakiespędzała tu z nim, były przepełnione tęsknotšza rzeczami i ludmi z przeszłoci. Schował wiersz do kieszeni. Przed drzwiami odkurzył ubranie twardšszczotkš, wiszšc nad wejciem, tak starannie,jak tylko potrafił, po czym uruchomił kontrolkę. Rozległ się cichy odgłos przypominajšcy ssanie, kiedy drzwizamknęły się za nim ponownie.Hesper przygotowała mu szklankę soku owocowego, chłodzonego lodem, Taki wypił go jednym haustem;odciski jego brudnych ršk pokryty lady palców Hesper,słabo widoczne na spotniałym szkle. Napój był przesłodzony i wzmógł tylko pragnienie.Pomieszczenie przedzielała kotara : niebieski materiał o który postarała się Hesper. W ten sposób z jednej izbyuzyskała dwie. Zza kotary dobiegł goczyj głos. - Taki domylił się, że Hesper po raz nie wiadomo który wysłuchuje listu matki, listuopowiadajšcego o pogodzie na Ziemi i przeżyciach miłosnychjej młodszych kuzynek. List nadszedł już kilka tygodni temu, ale Taki starannie unikał rozmów, Któreprzypomniałyby Hesper, jak stare sš naprawdę tewiadomoci. Skoro trzymała się tak mocno przekonania, że życie jej rodziny rozgrywa się na tej samejpłaszczynie czasowej, co jej własne, to widocznieowo samooszukiwanie było jej potrzebne. Wiedziała przecież, jak wyglšda prawda. W tym czasie, jaki spędziłatu z Takim, jej matka zestarzała się i w końcuumarła, a kuzynki założyły bardziej lub mniej udane rodziny, albo też pogodziły się z życiem w samotnoci.Listy, nadchodzšce dosyć regularnie co jakiczas, były iluzjš, Odpowiedzi Hesper następowały a opónianiem jednego ludzkiego życia.Taki nachylił się, aby przejć pod kotarš do drugiej izby. - Ale goršco powiedział, Jak gdyby było to conowego. Hesper leżała na brzuchu, ze skrzyżowanymiw kolanach nogami. I stopami uniesionymi do góry, jaj twarz tonęła w długich włosach o barwie wysuszonejtrawy. Taki spoglšdał przez chwilę na tył jejgłowy.- Proszę -Wycišgnšł z kieszeni wiersz i położył obok jej dłoni. - Znalazłem to na zewnštrz, z przodu.Hesper wyłšczyła list i odwróciła się na wznak. Wiersz nie leżał już teraz tuż przy niej. Starała się nie patrzećna Takiego. Miała zaczerwienione policzki,co wiadczyło o tym, że znowu płakała. Uwiadomienie sobie tego faktu wzbudziło w nim mieszaninęwspółczucia i zniecierpliwienia, jakš odczuwał już niejednokrotnieprzedtem i jaka każdorazowo wykańczała go psychicznie.- Z przodu - powtórzyła Hesper, a w jej głosie zabrzmiał ostentacyjnie ton złoliwej obojętnoci. - A w jakisposób udało ci się rozpoznać częć tejpozbawionej wyrazu okolicy jako przód"?- Dzięki drzwiom. Mamy tu tylko jedne drzwi, a więc sš to drzwi frontowe.- Nle - zaprotestowała Hesper. Gdyby były jeszcze drugie drzwi, moglibymy podyskutować, które z nich sštylne, a które przednie. Ponieważ jednak mamywyłšcznie jedne drzwi, nazywajmy je po prostu drzwi". Skierowała wzrok pionowo do góry. Używasz słówtak beztrosko. To słowa z innego wiata. Tu zyskałyinne znaczenie.Jej powieki dygotały przez dłuższš chwilę, rzęsy pociemniały od łez. Rzecz nie tylko w tym, że to mniezłoci, ale to może też zaszkodzić twojej pracy.- Moja praca to badania Menów odparł Taki - a nie tworzenie nowego języka.Hespar zamknęła oczy.- Nie widzę tu żadnej różnicy owiadczyła. Leżała tak w bezruchu, po czym otworzyła z powrotem oczy ispojrzała mu prosto w twarz. - Nie mam chęci natš rozmowę. W ogóle nie wiem, dlaczego jš zaczęłam. Cofnij to wszystko, odtworzymy tę scenę od nowa. Tymrazem będę miłš kobietkš. Wejdziesz i powiesz: "Kochanie jestem już w domu !", a ja zapytam, jak przeszedł ci poranek.Taki chciał już zwrócić jej uwagę na fakt, że i ta scena pochodzi z innego wiata, nie pasuje tu, kiedy nagleusłyszał zgrzyt zamka w drzwiach. Dostrzegł,jak twarz Hesper tężeje i blednie. Chwyciła wiersz i wsunęła go sobie pod uwišzanš w talii chustę. Zanimzdołała wstać, w sypialni stał już pierwszy Men.Taki przeliznšł się znowu pod kotarš, aby zamknšć drzwi, zanim temperatura w domu wzronie. Pierwszepomieszczenie było pełne kurzu i ręce, którewycišgnęły się ku niemu, kiedy przechodził, zostawiły na jego ubraniu i ciele plamiste lady. Naliczył osiemMenów, otaczajšcych go niczym ćmy, ćmy wielkociludzkich dzieci, ale o skarłowaciałych, owłosionych skrzydłach, ciałach w kształcie klepsydry i kończynach jakkije. Natrętnie kręcili się wokół niego,zaglšdali do szafek, cišgali ze stołu tamy magnetofonowe. Kiedy byli odwróceni do niego tyłem, mógłdostrzec symetryczny układ ciemnych plam, oznaczajšcychskrzydła. Wzory przywodziły na myl ludzkie twarze, niezwykle smutne, poważne i zdecydowane. I były toraczej twarze mężczyzn, takie przynajmniej odnosiłwrażenie, chociaż Hesper była innego zdania.Grupa badawcza, kierowana przez Hansa Mene, która przed wieloma laty nawišzała po raz pierwszy tenkontakt, uznała pomysł umieszczenia w swym sprawozdaniuwzmianki o owych twarzach za zbyt niedorzeczny. Zamiast tego, załšczyli do sprawozdania zdjęcia, abyprzemówiły same za siebie. Być może, pierwsi odkrywcyzadawali sobie to samo pytanie, co Hesper, kiedy Taki pokazał jej po raz pierwszy te zdjęcia. Czy torzeczywicie twarz? A może jest to tylko kolejny dowódpotwierdzajšcy dšżenie człowieka do dostrzegania wszędzie swego podobieństwa? Hesper zatytułowała jedenze swych wierszy Kuchenny bóg"; była to prawdziwahistoria kobiety, której mniej więcej sto lat temu wydało się, że w stwardniałej powłoce tortu dostrzegła obrazChrystusa. - Czy ONI widzš to samo?zapytała wtedy Takiego, ale pytanie to w odniesieniu do Menów było nie na miejscu, gdyż - jak dotšd - nie byłomożliwoci stwierdzenia, jak zareagowalina widok istot ludzkich z przerażeniem czy aprobatš - jakkolwiek bardziej uważna obserwacja oczu Menówpozwalała dostrzec pewnš głębię, co w sposóbzdecydowany zmieniało pierwsze wrażenie o obrazie płaskim.Taki uważał, że twarz Hesper również zmieniła się od owego dnia sprzed szeciu miesięcy - ten okres przyjęliza czas trwania podróży kiedy to powiedziałamu, że poleci z nim, a on pomylał, że Hesepr chce to uczynić z miłoci. Przestudiowali mnóstwo materiałówinformacyjnych na temat Menów i wtedy odczuwałatylko jedno: współczucie.- Jakie to musi być okropne - zastanawiała się - kiedy kto, kto umiał fruwać, utracił raptem tę umiejętnoć?Jaki wpływ ma taka strata na wiadomoćrasowš danego gatunku- To stało się tak dawno, że z pewnociš przestało być traktowane jak strata - odpad wtedy Taki. -.Teraz totylko legenda, mit, w który nikt już chybanie wierzy. A może nawet mniej, najwyżej cichy szept w pamięci tej rasy.Nie trafił jej do przekonania. - Jaka szkoda, że oni nie piszš wierszy powiedziała. Ale z biegiem czasuprzestała uważać, że sš tak romantyczni. Zeskwaszonš minš weszła do frontowego pokoju, gdzie krzštał się Taki. Meni obstšpili ja natychmiast, muskajšcjej ciało swymi nitkowatymi rękami i wsuwajšcje nawet pod ubranie. Jeden z Menów usiłował wepchnšć jej palec do ust i Hesper w ostatniej chwili zacisnęłamocno wargi. Utkwiła wzrok w Takim. Z wyrzutem?A może błagalnie? Taki nie znał, się za bardzo na odczytywaniu z oczu myli innych. Odwrócił wzrok.Zabawa zaczęła nudzić Menów; wychodzili w niewielkich grupach, częć jednak została jeszcze trochę, abyposzperać w skrzyniach stojšcych w sypialni.Wkrótce odeszli również oni I Hesper wraz z Takim zostali wreszcie sami. Hesper obmyła się, tak dokładnie,jak pozwalał na to skromny zapas wody. Takiwymiótł w tym czasie kurz. Zanim jeszcze skończył, Hesper podeszła do niego i bez słowa pokazała swojšopróżnionš szkatułkę na klejnoty; biżuteria należałakiedy do jej matki.- Odnajdę je, kiedy tylko zrobi się trochę chłodniej - pocieszył jš Taki. - Dziękuję.Meni zabierali zawsze jej rzeczy i tylko jej. Im bardziej odpychajšcy wydawali się jej, tym bardziejfascynowała ich swš osobš. Obmacywali ja, bobrowaliw jej rzeczach i nie było żadnej możliwoci zabezpieczenia zamka u drzwi przed ich zwinnymi rękami - nawetgdyby Taki zgodził się na porzšdne zamknięcie,on jednak i tak był temu przeciwny.- Meni dotykali Hesper o wiele częciej, niż Taki, byli też przy tym bardziejnatarczywi. Zabierali jej biżuterię,wiersze, listy, wszystkie te rzeczy, na których jej najbardziej zależało, i Taki przypuszczał - mimo iż jegobadania nad gwarantowanymi przypuszczeniamiznajdowały się jeszcze w zbyt wczesnym stadium - że potrafiš wyczytać co z tych przedmiotów. Pierwsiodkrywcy sadzili, że Meni komunikujš się poprzeztelepatię. Jeżeli tak było rzeczywicie, to przypuszczenia Takiego zawierały w sobie sporš częć prawdy. Zcałš pewnociš przedmioty te, same w sobienie przedstawiały żadnej wartoci dla Menów. Taki znaj...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]