10515, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JEFFERY DEAVERKONFLIKT INTERESÓW(Przełożył: Michał Ronikier)Prószyński i s-ka2004Od autoraWyznaję dwie zasady, dotyczšce pisania literatury sensacyjnej. Po pierwsze, jest to moim zdaniem rzemiosło, którego można się nauczyć, w którym można nabrać biegłoci i które można podnieć do wyższej rangi. Po drugie, my, autorzy literatury sensacyjnej, mamy obowišzek bawienia naszych czytelników i przyprawiania ich o dreszcz emocji.Czytajšc pierwszš wersję tej ksišżki, którš napisałem przed trzynastu laty, zdałem sobie sprawę, że choć jest to poprawnie skonstruowane, dramatyczne i pełne żywych postaci studium, powięcone życiu na Wall Street, nie budzi ono we mnie większych emocji i nie będzie ich zapewne budzić w czytelnikach.Inaczej mówišc, nie jest to prawdziwy dreszczowiec.Brałem pod uwagę możliwoć pozostawienia tej ksišżki bez zmian. Stałaby się ona wtedy ciekawostkš wród innych napisanych przeze mnie powieci sensacyjnych. Ale potem uwiadomiłem sobie ciężar gatunkowy drugiej z wymienionych powyżej zasad - poczucia obowišzku wobec czytelników. Wiedziałem, jak bardzo lubię czytać ksišżki o burzliwej, zaskakujšcej akcji, i byłem przekonany, że zarówno fabuła, jak i bohaterowie mojej ksišżki sš tworzywem, z którego można zbudować atrakcyjniejszš opowieć. Rozebrałem więc ksišżkę na czynniki pierwsze i napisałem jš niemal w całoci na nowo.Miałem niedawno okazję pisać wstęp do nowego wydania Frankensteina Mary Shelley. Badajšc jej twórczoć, odkryłem, że zmieniła ona znacznie tę powieć w trzynacie lat po jej napisaniu (czyż nie jest to zbieg okolicznoci?). Liczne przeróbki w tekcie póniejszego wydania odzwierciedlały zmiany w poglšdach autorki na wiat. W przypadku Konfliktu interesów jest inaczej. Obecne wydanie ukazuje chaotycznš epokę lat 80., ale na Wall Street nie zaszły od tej pory większe zmiany. Nadal obserwujemy szaleństwo przejęć jednych firm przez drugie, niekontrolowane bogactwo, modne kluby na Manhattanie, bezwzględnoć w salach konferencyjnych i sypialniach. Nadal też spotykamy ciężko pracujšcych prawników, którzy pragnš przede wszystkim pomagać swoim klientom i zarabiać na życie w wybranym przez siebie zawodzie.Szczególne podziękowania składam mojej redaktorce, Kate Miciak, która stworzyła szansę, by ta ksišżka nabrała obecnej postaci.J.D. Pacific Grove, Kalifornia, 2001Częć pierwszaKONFLIKT INTERESÓW- Niechaj sędziowie rozważš swój wyrok - powiedział Król po raz mniej więcej dwudziesty w tym dniu.- Nie, nie! - powiedziała Królowa. - Najpierw wyrok, a potem niech rozważajš.Lewis Carroll, Alicja w krainie czarów(Wszystkie cytaty z Lewisa Carrolla w przekładzie Macieja Słomczyńskiego).Rozdział pierwszyCzyciciel zasłon został uprzedzony, że nawet teraz, dobrze po północy z soboty na niedzielę, podczas długiego weekendu z okazji więta Dziękczynienia, mogš przebywać w firmie prawnicy i aplikanci, nadal zajęci pracš.Dlatego trzymał w dłoni broń skierowanš ostrzem w dół.Był to dziwny przedmiot - właciwie nie nóż, lecz co w rodzaju długiego szpikulca z ciemnego, hartowanego metalu.Trzymał go w ręku tak pewnie, jak człowiek przyzwyczajony do posługiwania się tš broniš. Człowiek, który użył jej już wielokrotnie przedtem.Potężnie zbudowany, jasnowłosy mężczyzna w baseballowej czapce i szarym roboczym kombinezonie, opatrzonym etykietš nieistniejšcej firmy czyszczšcej zasłony, usłyszał nagle czyje kroki i stanšł w miejscu, a potem wlizgnšł się szybko do jakiego pustego gabinetu. Zapadła cisza. Ruszył więc naprzód, przystajšc co chwila jak lis skradajšcy się w kierunku gniazda czujnych ptaków.Zerknšł na plan przedstawiajšcy rozkład biur firmy, skręcił w boczny korytarz i szedł dalej, ciskajšc uchwyt szpikulca w dłoni, która była równie muskularna jak całe jego ciało.Zbliżywszy się do gabinetu, którego szukał, przystanšł na chwilę i nasunšł na twarz papierowš maskę. Bał się nie tyle tego, że zostanie rozpoznany, ile że może uronić kropelkę liny, która pozwoli go zidentyfikować przez badania kodu genetycznego.Gabinet Mitchella Reecea znajdował się na końcu korytarza, niedaleko drzwi frontowych firmy. Podobnie jak we wszystkich innych pokojach paliło się w nim wiatło, toteż czyciciel zasłon nie był pewien, czy jest pusty. Zajrzał szybko przez uchylone drzwi, przekonał się, że nikogo w nim nie ma, i wszedł do rodka.Panował tu wielki bałagan. Wszędzie leżały ksišżki, teczki z aktami, wykresy, tysišce kartek papieru. Ale bez trudu znalazł szafę na dokumenty, zabezpieczonš dwoma zamkami. Przyklęknšł, włożył lateksowe rękawiczki i wyjšł z kieszeni kombinezonu pakunek z narzędziami.Odłożył broń i zabrał się do otwierania zamków.Szalik - pomylał mecenas Mitchell Reece, wycierajšc ręce w toalecie firmy wyłożonej marmurami i dębowš boazeriš. - Zostawiłem w gabinecie swój wełniany szalik.W gruncie rzeczy był zdziwiony, że pamiętał o teczce i płaszczu. Przybył do firmy w sobotę o ósmej rano, majšc za sobš zaledwie cztery godziny snu, i pracował od tej pory bez chwili przerwy. Dopiero przed godzinš poczuł się mimo swych trzydziestu trzech lat tak zmęczony, że zasnšł przy biurku.Przed kilkoma minutami co zakłóciło jego sen. Ocknšł się i postanowił pojechać do domu, żeby odpoczšć przez kilka godzin w tradycyjnej pozycji horyzontalnej. Zabrał płaszcz i teczkę, ale zatrzymał się na chwilę w toalecie.Nie zamierzał jednak wychodzić na dwór bez szalika - usłyszał przed chwilš przez radio, że temperatura wynosi minus szeć stopni i nadal spada.Wyszedł na opustoszały korytarz.Oto jak wyglšda w nocy firma prawnicza - pomylał.W panujšcym tu półmroku unosił się biały szmer wspomnień i władzy. Firma prawnicza nie przypominała takich miejsc jak banki, biura korporacji, muzea czy sale koncertowe; zdawała się zachowywać czujnoć nawet wtedy, kiedy nie było w niej pracowników.Na szerokim, wyłożonym tapetš korytarzu wisiał portret człowieka, którego twarz zdobiły gronie wyglšdajšce bokobrody; człowieka, który zrezygnował z pozycji wspólnika firmy, by zostać gubernatorem stanu Nowy Jork.W małym przedpokoju, udekorowanym wieżymi kwiatami, wisiał niezwykły obraz olejny Fragonarda, niechroniony przez żadne urzšdzenia alarmowe. Nieco dalej, w holu, znajdowały się dwa obrazy Keitha Haringsa i jeden Chagalla.W sali konferencyjnej zdeponowane były dokumenty, zawierajšce magiczne, wymagane przez prawo słowa, umożliwiajšce wszczęcie postępowania o zerwanie umowy, opiewajšcej na trzysta milionów dolarów. W innym, podobnym pokoju stały rzędem w ciemnoniebieskich teczkach obszerne akta dotyczšce stworzenia funduszu charytatywnego, majšcego sfinansować prywatne badania nad AIDS.W wielkim zamkniętym sejfie, przeznaczonym na najważniejsze dokumenty, znajdował się testament trzeciego z najbogatszych ludzi na wiecie - człowieka, którego nazwiska nie znała większoć mieszkańców wiata.Mitchell Reece doszedł do wniosku, że te filozoficzne rozważania sš skutkiem niedostatku snu. Zmusił się do przerwania ich toku, a potem skręcił w korytarz prowadzšcy do jego gabinetu.Zbliżajšce się kroki.Czyciciel zasłon zerwał się na równe nogi tak sprawnie jak dobrze wyszkolony żołnierz, chwytajšc jednš rękš swój szpikulec, a drugš torbę z narzędziami. Ukrył się za drzwiami gabinetu Reecea i wstrzymał oddech.Pracował w tej branży już od lat. Odnosił urazy w bójkach i wielokrotnie zadawał ludziom ból. Zabił siedmiu mężczyzn i dwie kobiety. Ale mimo tych przeżyć i tak odczuwał emocje. Czuł mocne bicie serca, miał spocone dłonie i żywił nadzieję, że nie będzie musiał tego wieczora z nikim walczyć. Nawet tacy ludzie jak on zdecydowanie woleli unikać zabójstw.Nie znaczyło to jednak, że zawahałby się choćby przez chwilę, gdyby kto odkrył jego obecnoć.Kroki zbliżały się coraz bardziej.Skrajnie wyczerpany Mitchell Reece szedł chwiejnie korytarzem. Jego buty stukały o marmurowš posadzkę, ale od czasu do czasu odgłos kroków tłumiły tureckie dywany, zdobišce liczne pomieszczenia firmy i starannie przymocowane do podkładek antypolizgowych. (Firmy prawnicze zdajš sobie sprawę, jak grone mogš być dla nich procesy wytoczone przez osoby, które polizgnęły się i upadły na terenie ich biur).W głowie kłębiła mu się lista zadań, które musiał wykonać przed rozpoczęciem procesu, majšcym nastšpić za dwa dni. Reece był absolwentem wydziału prawa uniwersytetu Harvarda. Ukończył studia z czwartš lokatš, głównie dzięki temu, że potrafił przed egzaminami utrwalić sobie w pamięci wiele precedensów, ustaw i postanowień wykonawczych. Włanie dzięki tej znakomitej pamięci był teraz cenionym specjalistš od postępowań ugodowych. Każdy aspekt sprawy - toczšcego się przed sšdem cywilnym procesu, wytoczonego przez New Amsterdam Bank and Trust Limited firmie Hanover and Stiver Inc. - znajdował się na skomplikowanych listach, które Reece nieustannie przeglšdał i korygował w umyle.Włanie dlatego, że weryfikował w mylach te listy, zapomniał o swoim szaliku.Otworzył drzwi i wszedł do gabinetu.Od razu dostrzegł kaszmirowy szalik, otrzymany w prezencie od byłej przyjaciółki. Leżał tam, gdzie go zostawił - obok lodówki w przylegajšcej do gabinetu wnęce kuchennej. Kiedy przyszedł do pracy tego ranka - a właciwie poprzedniego ranka ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl