10535, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ANDREW J. OFFUTTCONAN I MIECZ SKELOSPRZE�O�Y� CEZARY FR�CTYTU� ORYGINA�U CONAN THE SWORD OF SKELOSPROLOG:DWA MIECZEW straszliwym lochu, gdzie nawet karaluchy wyzdycha�y dawno temu, na samym dniekamiennej jamy dwaj wi�niowie, okaleczeni, um�czeni, brocz�c krwi� �wie�ych ran stalipodtrzymuj�c si� wzajem, wpatrzeni w g�r�, tam gdzie wysoko ponad nimi, na pode�cie uszczytu schod�w wida� by�o niewielk� grupk� m�czyzn.Tych czterech m�czyzn z wysoko�ci podestu przygl�da�o si� wi�niom w milczeniu.Odblask ognia l�ni� krwawo na g�owni nagiego miecza, smuk�e palce cz�owieka wspartego omiecz bezwiednie muska�y g�adk� stal ostrza. Cz�owiek �w mia� nader dziwnego kszta�tuferygia�ski kapelusz i odziany by� w d�ug� sukni� w pi�knym mrocznym kolorze ci�kiegowina, spowijaj�c� go a� po m�od�, starannie wygolon� twarz. Towarzyszy� mu grubas, strojnyw przebogate szaty z wielobarwnej materii, lamowane z�otem, zdobione srebrnymi haftami.R�ce zm�czone d�wiganiem ci�kich z�otych pier�cieni i imponuj�cych bransolet zatkn�� zakunsztownie wykonany szeroki pas, d�wigaj�cy w pob�yskuj�cej klejnotami pochwiezakrzywiony miecz i z trudem opinaj�cy wielki brzuch ob�artucha.Za grubasem stali na stra�y �o�nierze, dwa ros�e ponure ch�opiska przyodziane w kolczugii he�my, po wygl�dzie zna� by�o, �e gro�ni to woje i �e dzielnie spisuj� si� w bitwie � aledzi� miecze ich odpoczywa�y w pochwach przypasanych do bok�w.M�odzieniec w kapeluszu pierwszy przerwa� milczenie, oderwa� wzrok od wi�ni�w izwr�ci� si� do brzuchacza:� C� dalej, m�j khanie? Czy torturami wyci�gn��e� ju� z wi�ni�w odpowiedzi nawszystkie pytania? Czy chcesz, aby od tej chwili przestali obra�a� twe oczy swoim,istnieniem, wielki Khanie Zambouli?Grubas odgarn�� z szyi czarny t�usty lok. Przy ka�dym poruszeniu fa�dy szaty falowa�y�agodnie, mieni�c si� w blasku p�omieni. Mimo tych t�ustych fryzowanych w�os�w i nalanejtwarzy nie mo�na by�o powiedzie�, �e jest brzydki, mia� nawet pewien wdzi�k. Powoli uni�s�brwi.� Tak � rzek� jakby znu�ony. I zaraz doda� drwi�cym tonem: � Lecz oczywi�cie ty niezejdziesz do jamy, �eby zosta� ich katem?S�ysz�c to jeden z �o�nierzy wyszczerzy� z�by, oczy mu za�wieci�y okrutnie podspiczastym he�mem � on by� got�w do spe�nienia katowskiej roboty! Ch�tnie zast�pi tegotam, o zbyt delikatnych, wypiel�gnowanych d�oniach� Lecz zimne, ostre jak klinga dobregomiecza spojrzenie cz�owieka w kapeluszu natychmiast ostudzi�o ten niewczesny zapa�.�o�nierz zosta� na miejscu, i tylko zacisn�� z�by, by powstrzyma� przekle�stwo. Kim�e, naErlika, by� ten, co o�miela� si� jemu, najwierniejszemu s�udze satrapy, rozkazywa�?! Za�cz�owiek �w z u�miechem przeni�s� znowu wzrok na khana.� Nie, m�j khanie. Rzeczywi�cie, ja nie zejd� tam. Prosz� jednak, by� wstrzyma� si�chwil�. Tylko chwil�, m�j panie.I nie dbaj�c o odpowied� w�adcy, m�czyzna odwr�ci� si�, odchodz�c ku miejscu pod�cian�, gdzie sta� niski �elazny kosz z p�on�cymi w�glami. Sta�y tam te� dwa naczynia, jednoz wod�, a drugie z ziemi�. Cz�owiek w kapeluszu przykucn�� przy nich, na pod�odze przedsob� po�o�y� najostro�niej nagi miecz, na kt�rym przedtem si� wspiera�. By�a to pi�kna bro�.D�ugi, wysmuk�y li�� �mierciono�nej stali, jego trzpie� tkwi� g��boko, skryty w rze�bionejr�koje�ci. R�koje�� ta by�a arcydzie�em sztuki snycerskiej, rycz�cy smok w niezwyk�y spos�bobejmowa� skrzyd�ami gard�, a na smoczej g�owie p�on�� kulisty, wspaniale oszlifowanytopaz niespotykanej, wprost bajecznej urody. Ca�y miecz zachwyca� prostot� i symetri�kszta�tu, doskona�o�ci� wykonania, i wida� by�o, �e w bitwie spisywa� si� musi nad podziwdobrze. Ach, nie by�o chyba wojownika, kt�remu taki miecz by�by oboj�tny.M�czyzna pochyli� si� nisko nad ostrzem. Szepta� co� cicho, ledwie s�yszalnie. Naglep�omie� w koszu, dot�d p�on�cy spokojnie, zahucza� gro�nie i zatrzeszcza� z�owieszczo, aupiorne b�yski zata�czy�y z czarnymi cieniami szale�czy tan. Tymczasem cz�owiek wzi��gar�� ziemi z naczynia i mrucz�c co� ci�gle pod nosem naciera� ziemi� stal, tak dok�adnie, a�dotkni�cia ziemi zazna� ca�y miecz. �o�nierze zamarli ze zgrozy � miecz, naj�wi�tszy skarb,paskudzi� b�otem?! Byle kto �atwo m�g� sta� si� posiadaczem topora, jednak zwyk�y �o�nierzoszcz�dza� przez ca�e swoje �ycie, by w ko�cu naby� na w�asno�� jaki� niezbyt drogi miecz.Potem do �mierci traktowa� go z szacunkiem, i strzeg�, i otacza� czci� � wszak najpi�kniejsza�ona nie kosztowa�a tyle, co dobry miecz. Ze �ci�ni�tymi sercami patrzyli wi�c na to, co czyniblu�nierca.Lecz ten nie zwraca� na nich najmniejszej uwagi, zaj�ty now� czynno�ci�: oto nie bacz�c,�e zabrudzi sw� kosztown� szat�, pad� na kolana i najwyra�niej rozpocz�� modlitw� domiecza! Potem opad�szy na czworaki, nabra� powietrza w policzki i pocz�� dmucha� namiecz, zawodz�c niczym pustynny wiatr� Czy�by budzi� go do �ycia swym tchnieniem�?Obecnych przeszy� dreszcz�I w tej�e chwili loch zawirowa� im w oczach, gdy� cz�owiek �w wzni�s� miecz i ci�� nimnad g�ow� trzy razy, a� zaj�cza�o powietrze, a wtedy co� jakby tr�ba powietrzna zakot�owa�osi� w lochu, kurz�c siw� mg��!Wi�niowie wymienili szybkie spojrzenia. O, oni znali mag�w i dobrze znali moc magii,gdy� ich rodzinny Iranistan s�yn�� w �wiecie z czar�w. Nieraz zdarza�o si�, �e zawitali tamgo�cie z tajemnych, nieznanych cz�owiekowi przestrzeni mi�dzy wymiarami, dziwacznestwory i okropne potworne istoty, a potem d�ugo opowiadano sobie o spotkaniach z takimigo��mi, je�li kto� mia� szcz�cie � uszed� z �yciem. Tylko magowie nie musieli si� takichspotka� obawia�. A ten tutaj to by� mag, bez w�tpienia, poznali od razu. Wielki mag,w�adaj�cy pot�n� moc�.Teraz zanurzy� d�onie w naczyniu z wod� i delikatnie pryska� miecz, mrucz�c tajemnes�owa zakl�cia.Khan i dwaj jego �o�nierze stali bez drgnienia, zapatrzeni w magiczne praktyki, i tylkoczuli, jak w�os im si� je�y na g�owie i p�ucom zaczyna brakowa� tchu. Mag wzni�s� w g�r�ociekaj�cy wod� miecz i przeci�gn�� g�owni� przez p�omie� ta�cz�cy nad koszem z w�glami.Metal zasycza� gniewnie. Czarnoksi�nik wsta�. Wyprostowa� si�. I cisn�� miecz do jamylochu. � Zabij go.Miecz by� jeszcze w powietrzu, gdy dosi�gn�� go rozkaz. Srebrzysta �mier� pomkn�a wd�. Jeden z wi�ni�w rzuci� si� w bok, szukaj�c pod �cian� schronienia, oparty plecami okamienny mur dr�a�, a pot strugami �cieka� po jego nagiej, pokrwawionej, um�czonejtorturami piersi. Na pode�cie khan i �o�nierze znieruchomieli, �ledz�c lot �mierciono�nej stali.Miecz namierzy� sw�j cel. Wi�zie� spr�bowa� umkn�� resztk� si�� Nie zd��y�. Szarpn��si� tylko gwa�townie i westchn��, gdy ostrze przeszy�o jego pier�, wbijaj�c si� w serce.Ponad drgaj�cym w agonii cia�em miecz ko�ysa� si� mi�kko, a s�o�ca p�on�y w topazie.Na d�ug� chwil� w lochu zaleg�o milczenie, nawet ogie� w swym koszu �cich�, bytrzaskiem nie zak��ci� ciszy �mierci.Khan wreszcie otrz�sn�� si� z wra�enia i m�g� wykrztusi� s�owa, cisn�ce mu si� na usta.� Doskonale!!! � wykrzykn��. � Nie my�la�em nigdy, �e ty, Zafro, tak szybkozdob�dziesz takie umiej�tno�ci�Gdy m�wi� te s�owa, drugi wi�zie� korzystaj�c z os�ony p�mroku przesun�� si�bezszelestnie i dr��c� r�k� si�gn�� do r�koje�ci miecza, tkwi�cego w ciele martwegotowarzysza. Poci�gn�� � krew buchn�a z rany szerokim strumieniem. Popatrzy� w g�r�. Takblisko sta� znienawidzony khan, nie spodziewaj�c si� niczego z�ego. �ciskaj�c miecz wspoconych d�oniach, sun�c pod �cian� cicho jak cie�, wi�zie� przeby� prawie ca�� drog� przezloch, docieraj�c ju� do stopnia u podstawy schod�w.Lecz nim �o�nierze zd��yli doby� mieczy w obronie khana Zambouli, satrapy Turanu, nimsam wi�zie� zdo�a� zrozumie� � mag szeptem wyrzek� zakl�cie. Miecz o�y� w r�ku wi�nia,palce nieszcz�nika rozwar�y si� bezwolnie, ostrze �mign�o w powietrzu, wykonuj�c szybkijak mgnienie zwrot. Jakby pchni�te mocarnym ramieniem, run�o na wi�nia, gdy ten w�a�nier�k� os�ania� twarz� Odci�ta jednym ciosem d�o� sp�yn�a krwi�, nie spad�a jednak naziemi�, gdy� zawis�a na kawa�ku sk�ry. Miecz nie trac�c chwili cofn�� si� i z niewiarygodn�si�� uderzy� ponownie. Przebi� serce wi�nia na wylot.Mag odwr�ci� si� do khana, m�oda spokojna twarz czarnoksi�nika nie wyra�a�a nic, sta�przed khanem, jakby nic si� nie sta�o. Czeka�, co powie khan. Khan za� z kr�tkim sykni�ciemwypu�ci� powietrze z p�uc.� Niesamowite, magu�Mag sk�oni� si�. Starannie ukry� u�miech. Oto od tej chwili nie by� ju� uczniem, anizwyczajnym nic nie znacz�cym m�odym magiem i wiedzia� o tym z ca�kowit� pewno�ci� �w tej jednej chwili zosta� Nadwornym Magiem Akter Khana!On, jeszcze niedawno tylko smarkacz, kt�rego przysz�o�� by�a niepewna, a fortunaw�tpliwa � zwyci�y�! Od tej chwili jego przysz�o�� by�a pewniejsza ni�li przysz�o�� tego tukhana� Mag oczami jasnymi jak piasek pustyni i r�wnie nieprzejrzystymi, jak u w�azupe�nie bez wyrazu, tak �e nie mo�na by�o odczyta� z nich �adnej my�li, spokojnie spojrza�w twarz swego w�adcy.� Zaczarowa� tak tysi�c mieczy � ci�gn�� rozmarzony w�adca � i mia�bym armi�niepokonan�! Zb�dne kwatery i utrzymanie, i �o�d dla takiej armii. I jak�e oddane i wierne towojsko�� Panie m�j, zaledwie pokaza�em ci jedn� moj� sztuczk�, natychmiast my�lisz: wi�cej,wi�cej! B�d� cierpliwy, dobry khanie, a wkr�tce przekonasz si�, co wart jest Zafra�� Nie my�l, �e jestem niewdzi�czny, m�j magu. Doceniam. Lecz�� �a�uj�, panie, ale tylko dwa ostrza mog� by� zaczarowane. Nie ��daj wi�cej.� Dlaczego?Wzrokiem mag wskaza� znacz�co �o�nierzy, strzyg�cych uszami, by nie uroni� s�owa zrozmowy. Widowisko wzbudzi�o w nich strach, lecz nadal gotowi byli strzec khana, tak�eprzed tym potworem, przed demonem w ludzkim ciele, jakim wydawa� im si� budz�cy groz�m�ody mag. Ale gdyby armia mia�a si� sk�ada� z samych mieczy� Przeszed� ich dr... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl