10556, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zwoje (The Scrolls) 1 (34), 2003G�ODOM�RFRANZ KAFKAW ostatnich dziesi�tkach lat zainteresowanie g�odomorami bardzo os�ab�o.Podczas gdy dawniej urz�dzanie tego rodzaju przedstawie� na w�asny rachunekdobrze si� op�aca�o, teraz jest to zupe�nie niemo�liwe. By�y inne czasy.Niegdy� g�odomorem zajmowa�o si� ca�e miasto; od jednego do drugiego dniag�odu wzrasta�o zaciekawienie, ka�dy pragn�� zobaczy� g�odomora przynajmniejraz dziennie, p�niej pojawiali si� abonenci, kt�rzy przez ca�y dzie�siedzieli przed ma��, okratowan� klatk�; pokazy odbywa�y si� tak�e w nocy, dlawi�kszego wra�enia przy �wietle pochodni; w dni pogodne wynoszono klatk� nadw�r i wtedy pokazywano g�odomora zw�aszcza dzieciom; podczas gdy dladoros�ych by� on cz�sto jedynie rozrywk�, w kt�rej brali udzia�, poniewa� takaby�a moda, to dzieci pe�ne podziwu, z otwartymi ustami, dla pewno�ci trzymaj�csi� za r�ce, patrzy�y, jak on, blady, w czarnym trykocie, z silnie wystaj�cymi�ebrami, gardz�c nawet krzes�em, siedzia� na rozrzuconej s�omie, czasemuprzejmie si� k�aniaj�c, z wymuszonym u�miechem odpowiada� na pytania,wyci�ga� tak�e rami� przez kraty, aby mo�na by�o dotkn�� jego chudo�ci, leczpotem znowu ca�kiem zamyka� si� w sobie, nie troszczy� si� o nikogo, nie dba�nawet o tak wa�ne dla niego uderzenie zegara, kt�ry by� jedynym meblem wklatce, tylko patrzy� przed siebie z zamkni�tymi prawie oczyma i od czasu doczasu upija� troszeczk� wody z male�kiej flaszeczki, aby zwil�y� sobie wargi.Z cyklu G�odom�rRys. Andrzej P�oski, 1983.Poza zmieniaj�cymi si� widzami byli tu tak�e stali dozorcy wybrani przezpubliczno��, dziwnym przypadkiem zazwyczaj rze�nicy, kt�rzy, zawsze trzejr�wnocze�nie, mieli za zadanie pilnowa� g�odomora dniem i noc�, aby w jaki�tajemniczy spos�b nie przyj�� on jednak po�ywienia. Ale by�a to tylkoformalno�� wprowadzona, dla uspokojenia mas, gdy� wtajemniczeni widzielidobrze, �e g�odom�r podczas g�od�wki nie zjad�by nawet okruszyny nigdy, w�adnych okoliczno�ciach, nawet pod przymusem; zabrania� tego honor jegosztuki. Oczywi�cie nie ka�dy dozorca umia� to zrozumie�, trafia�y si� nieraznocne grupy dozorc�w, kt�rzy odbywali stra� bardzo niedbale; umy�lnie siadalirazem w odleg�ym k�cie i tam pogr��ali si� w grze w karty z oczywistymzamiarem u�yczenia g�odomorowi ma�ego posi�ku, kt�rego, ich zdaniem, m�g�zaczerpn�� z jakich� ukrytych zapas�w. Nic nie sprawia�o g�odomorowi wi�kszejprzykro�ci ni� tacy dozorcy; doprowadzali go do rozpaczy, czynili mug�odowanie straszliwie ci�kim; nieraz wi�c przezwyci�a� swoje os�abienie i wczasie takiego dozorowania �piewa� tak d�ugo, jak tylko wytrzymywa�, abypokaza� tym ludziom, jak nies�usznie go podejrzewali. Ale niewiele topomaga�o; podziwiali tylko jego zr�czno��, �e nawet w czasie �piewu potrafije��. O wiele milsi byli mu dozorcy, kt�rzy siadali przy klatce, niezadowalali si� m�tnym nocnym o�wietleniem sali, lecz kierowali na niego�wiat�a elektrycznych lampek kieszowych, kt�rych dostarcza� im impresario.Ra��ce �wiat�o nie przeszkadza�o mu wcale, spa� nie m�g� przecie� w og�le, atroch� zdrzemn�� si� potrafi� zawsze, przy ka�dym o�wietleniu i o ka�dejgodzinie, tak�e w przepe�nionej, ha�a�liwej sali. I z takimi dozorcami zawszeby� got�w przep�dzi� ca�� noc bez snu; got�w by� �artowa� z nimi, opowiada� imhistorie ze swego w�drownego �ycia, potem znowu s�ucha� ich opowiada�, awszystko tylko dlatego, aby nie usn�li i aby im wci�� na nowo m�g� udowadnia�,�e nie ma w klatce niczego do jedzenia i �e g�oduje tak, jak �aden z nich bynie potrafi�. Ale najszcz�liwszy by� wtedy, gdy nadchodzi� poranek iprzynoszono im, na jego rachunek, bardzo obfite �niadanie, na kt�re rzucalisi� z apetytem zdrowych m�czyzn b�d�cych po nu��cej nocy sp�dzonej na warcie.Co prawda byli nawet ludzie, kt�rzy w tym �niadaniu chcieli widzie� nieuczciwy�rodek wp�ywania na dozorc�w, ale tego by�o ju� za wiele, i gdy ich pytano,czyby te� dla samej sprawy, bez �niadania chcieli si� podj�� nocnej stra�y,wycofywali si�, upieraj�c si� jednak przy swoich podejrzeniach. Nale�a�y onezreszt� do podejrze�, kt�rych nie mo�na oddzieli� od g�odowania w og�le. Niktprzecie� nie by� w stanie sp�dzi� przy g�odomorze wszystkich dni i nocy bezprzerwy jako stra�nik, nikt wi�c nie m�g� stwierdzi� na w�asne oczy, czynaprawd� g�odowano bez przerwy i nienagannie, m�g� to wiedzie� tylko samg�odom�r, a wi�c tylko on m�g� by� r�wnocze�nie zupe�nie zadowalaj�cym�wiadkiem swojego g�odowania. On jednak - z innego znowu powodu - nigdy nieby� zadowolony, mo�liwe, �e to wcale nie wskutek g�odowania wychud� takbardzo, i� pewni ludzie z �alem musieli trzyma� si� z dala od pokaz�w, bo nieznosili ju� jego widoku � mo�e wychud� tak wskutek niezadowolenia z samegosiebie. Gdy� tylko on jeden wiedzia� i poza nim nie wiedzia� tego nawet niktwtajemniczony, jak �atwe by�o g�odowanie. To by�a naj�atwiejsza rzecz na�wiecie. I nie ukrywa� te� tego, ale nie wierzono mu, w najlepszym razieuwa�ano go za cz�owieka skromnego, ale najcz�ciej za szukaj�cego reklamy albowprost za oszusta, kt�remu g�odowanie przychodzi �atwo dlatego, �e potrafi�uczyni� je sobie �atwym, i kt�ry ma jeszcze czelno�� na p� do tego si�przyzna�. To wszystko musia� znosi� i z up�ywem lat przyzwyczai� si� te� dotego, ale zawsze gryz�o go wewn�trznie to niezadowolenie i nigdy jeszcze, po�adnym okresie g�odowania - to �wiadectwo musi si� mu wystawi� - nie opu�ci�dobrowolnie klatki. Jako najd�u�szy czas g�odowania ustali� impresario dniczterdzie�ci, i ponad to nie pozwoli� mu nigdy g�odowa�, nawet w stolicach�wiata, i s�usznie. Zgodnie z do�wiadczeniem mniej wi�cej przez czterdzie�cidni mo�na by�o przez wzrastaj�c� stopniowo reklam� podnieca� coraz bardziejzainteresowanie miasta; potem jednak publiczno�� zawodzi�a i stwierdzanoistotny spadek frekwencji; istnia�y oczywi�cie w tym wzgl�dzie drobne r�nicemi�dzy miastami i krajami, ale jako regu�� przyjmowa�o si�, �e czterdzie�cidni by�o okresem najd�u�szym. Wtedy wi�c, w czterdziestym dniu, otwieranodrzwi uwie�czonej kwiatami klatki, zachwyceni widzowie wype�niali amfiteatr,gra�a orkiestra wojskowa, dwaj lekarze wkraczali do klatki, aby przeprowadzi�na g�odomorze konieczne pomiary, przez megafon obwieszczano sali rezultaty, iw ko�cu podchodzi�y dwie m�ode damy, szcz�liwe, �e je w�a�nie wybrano, ichcia�y wyprowadzi� g�odomora z klatki po paru stopniach tam, gdzie na ma�ymstoliczku przygotowano starannie dobrany posi�ek, jaki podaje si� choremu. I wtym momencie g�odom�r zawsze si� wzbrania�. Wprawdzie k�ad� jeszczedobrowolnie swoje ko�ciste ramiona w przyja�nie wyci�gni�te r�ce nachylonychku niemu dam, ale powsta� nie chcia�. Dlaczego zaprzesta� w�a�nie teraz, poczterdziestu dniach? Wytrzyma�by jeszcze d�ugo, bezgranicznie d�ugo, dlaczegoprzesta� w�a�nie teraz, gdy g�odowa�o mu si� najlepiej, cho� w�a�ciwie nigdydot�d najlepiej mu si� jeszcze nie g�odowa�o? Dlaczego chciano go obrabowa� zes�awy dalszego g�odowania, i to nie tylko ze s�awy najwi�kszego g�odomorawszystkich czas�w, kt�rym prawdopodobnie ju� by�, ale tak�e prze�cigni�ciasamego siebie a� do niepoj�tych szczyt�w, gdy� dla swych zdolno�ci g�odowanianie zna� on �adnych granic. Dlaczego ten t�um, kt�ry udawa�, �e go takpodziwia, okazywa� mu tak ma�o cierpliwo�ci; je�eli on wytrzymywa� dalszeg�odowanie, dlaczego oni nie mogli wytrzyma�? By� te� zm�czony, siedzia� sobiewygodnie w s�omie, a teraz musia� si� wyprostowa� na ca�� wysoko�� i podej��do jedzenia, o kt�rym sama my�l wywo�ywa�a md�o�ci, powstrzymywane z trudemjedynie przez wzgl�d na damy. I patrzy� w g�r�, w oczy pozornie takprzyjaznych, a naprawd� tak okrutnych dam i potrz�sa� g�ow� zbyt ci�k� na taks�abej szyi. Lecz potem dzia�o si� to, co dzia�o si� zawsze. Przychodzi�impresario, podnosi� niemo - muzyka uniemo�liwia�a przem�wienie - ramionaponad g�odomorem, tak jakoby zaprasza� niebiosa do obejrzenia tu, na s�omieswego stworzenia, tego godnego po�a�owania m�czennika, kt�rym zreszt� g�odom�rby� w istocie, tylko �e w ca�kiem innym znaczeniu; obejmowa� g�odomora wcienkiej talii, przy czym przez przesadn� ostro�no�� chcia� pokaza�, z jak� tokruch� rzecz� ma tu do czynienia, i przekazywa� go - nie bez potrz��ni�cia nimtroch�, niepostrze�enie, tak �e g�odom�r bezw�adnie tu i tam ko�ysa� nogami itu�owiem - damom, kt�re tymczasem trupio poblad�y. Teraz g�odom�r pozwala�robi� ze sob� wszystko; jego g�owa le�a�a na piersi, wygl�da�o, jakby stoczy�asi� i zatrzyma�a tam w spos�b nie wyja�niony; cia�o by�o jakby wydr��one, nogiinstynktem samozachowawczym �ciska�y si� mocno w kolanach, szura�y jednak poziemi tak, jakby nie by�a to ziemia prawdziwa, prawdziwej dopiero szuka�y; ica�y, zreszt� bardzo ma�y, ci�ar cia�a le�a� na jednej z dam, kt�ra szukaj�cpomocy, zdyszana - nie tak wyobra�a�a sobie ow� zaszczytn� funkcj� - zpocz�tku jak najdalej wyci�ga�a szyj�, aby przynajmniej twarz uchroni� odzetkni�cia z g�odomorem, potem jednak, gdy jej si� to nie udawa�o, aszcz�liwsza towarzyszka nie przychodzi�a jej z pomoc�, lecz zadowala�a si�niesieniem przed sob�, z dr�eniem, r�ki g�odomora, tej ma�ej wi�zki ko�ci -wybuch�a p�aczem w�r�d zachwyconego �miechu sali i musia� j� zast�pi� s�u��cy,kt�ry od dawna ju� sta� w pogotowiu. Potem przychodzi�o jedzenie, z kt�regoimpresario wmusza� nieco g�odomorowi w czasie jego p�snu podobnego doomdlenia, w�r�d weso�ej gaw�dy, kt�ra mia�a odwr�ci� uwag� od stanu g�odomora;pot...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]