10587, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Antonio FogazzaroMA�Y �WIATEK NOWO�YTNYROZDZIA� PIERWSZYAB OVO1Stara margrabina Nene Scremin, w wizytowej sukni i z surow�, niezadowolon� twarz�,w�asnor�cznie wyciera�a kurze w swoim salonie. Przeciera�a chustk� do nosa oparcia krzese�stoj�cych pod �cianami, rze�bione por�cze kanapy i foteli, wierzchy naro�nych serwantek,szklany klosz os�aniaj�cy zegar. Podnosi�a, jeden po drugim, z�ocone �wieczniki zdobi�ceczarny marmurowy gzyms kominka, ze sto�u z bia�ego marmuru bra�a kolejno w r�k�wazony, oprawne w ramki fotografie, bombonierki, wszelkiego rodzaju bibelotynagromadzone na przestrzeni lat z okazji niezliczonych urodzin i rocznic, przeciera�a marmur,wytropi�a ka�d� najl�ejsz� mgie�k� kurzu, mrucz�c gniewnie s�owa pod adresem tegookropnego Federica, kt�ry twierdzi�, �e kurze powyciera�. Biedaczysko Federico, troch�kulawy, cz�ciowo bezz�bny, cz�ciowo �ysy, pojawi� si� w�a�nie w roboczej bluzie, abypowiedzie� pani, �e stary ogrodnik, zwolniony przed dwoma miesi�cami, przyszed� i pragniez ni� m�wi�.� Mech czeka! � o�wiadczy�a margrabina. � A wy, cz�eku nieszcz�sny, czemu�e�cie nieubrany? Nie wiecie, �e dzi� wtorek? I jak wy sprz�tacie? Nie widzicie, jaki tu chlew?� Chlew? � powt�rzy� Federico os�upia�y. � Jaki chlew? Ja tu dzi� rano sprz�ta�em dwiegodziny. � Ano, chyba przez sen. Czy Tonina dosta�a jajko?Tonin�, dawn� pokoj�wk�, teraz star� i chor�, trzymano w domu Scremin�w na �askawymchlebie. Federico powiedzia�, �e nie wie, czy Tonina dosta�a w po�udnie swoje codziennejajko; w tej samej chwili wesz�a kucharka z t� sam� wiadomo�ci� o ogrodniku, kt�ry czeka.Mimo obecno�ci pani, mi�dzy dwojgiem s�u��cych wybuch�a sprzeczka z powodu tegopowt�rzonego niepotrzebnie oznajmienia. Ale margrabina, opanowana z�ym przeczuciem,chcia�a przede wszystkim wiedzie�, jak to by�o z tym jajkiem, i dowiedzia�a si�, �e jajkozanios�a Toninie pomywaczka, ale Tonina, niezbyt dobrze si� czuj�c, jajka nie zjad�a.Wynikn�� st�d ca�y dramat. Co wi�c si� sta�o z jajkiem? Milczenie. Czy to mo�liwe, �ebykto� je zjad�, nie pami�taj�c, �e jest post? Federico wymamrota�, �e jajko jest zapewne wkuchni. Margrabina wsun�a zabrudzon� chustk� do kieszeni i posz�a do kuchni. Szuka�a tu,szuka�a tam, jajka ani �ladu. Stan�wszy w oknie zawo�a�a stangreta, kt�ry czy�ci� uprz�� napodw�rzu. Zanim przyszed�, wyjrza�a na ciemne schodki s�u�bowe, �eby zawo�a�pomywaczk�, dostrzeg�a kogo� w mroku i my�l�c, �e to stangret, spyta�a szorstko:� Wzi��e� jajko?� Ja, signora? � odezwa� si� ten kto� nie�mia�o � ja nic nie wiem o jajkach.Margrabina wzi�a go wi�c za �ebraka i rzuci�a stanowczo:� Nic si� nie daje!Tamten wyja�ni�, �e jest dawnym ogrodnikiem.� Ach tak, zaczekajcie.I stara dama powr�ci�a do polowania na jajko.Jajka nikt nie wzi��, ani pomywaczka, ani stangret, ani pokoj�wka. Margrabina zagadn�awi�c rz�dc�, kt�ry jak zwykle o tej porze przyszed� do kuchni na kaw�.� Widzieli�cie jajko?� Jajko, signora?Biedny rz�dca, nie mog�c zaprzeczy�, �e w ci�gu swego �ycia widzia� niejedno jajko, aniepewny, czy nale�y to w takiej chwili potwierdzi�, sta� z otwart� g�b�. Tymczasem ca�api�tka s�u�by, gdzie kto by� � na schodach, w pokojach, na korytarzu czy w kuchni �mamrota�a pod nosem niezbyt przystojne monologi i zaginione jajko wype�nia�o sob� ca�ydom.� O jedno jajko! � burcza� stangret, w�ciek�y, �e musia� wej�� na tyle schod�w z takiejprzyczyny � a trzymaj� powozy i konie, sukinsyny!Ale w�a�nie w tej chwili margrabina zawo�a�a go jeszcze raz. Chcia�a wiedzie�, czy widzia�pana. Stangret odpowiedzia� niegrzecznie, �e nie.� Pan margrabia jest pewnie w katedrze � odezwa�a si� za plecami margrabiny pokojowa.� Poszed� chyba odmawia� godzinki. Stara pani wiedzia�a, �e jej m�� od jakiego� ju� czasu,w zwi�zku z pewnymi, skrywanymi zreszt�, ambicjami politycznymi, odsun�� si� nieco odbractwa katedralnego. Zmilcza�a jednak. W�a�nie z wr�t stajni wyszed� ch�opak stajenny zdu�ym nar�czem siana.�Dok�d to z tym sianem, hej? � zawo�a�a w�adczym g�osem.Tym razem odpowiedzia� jej stangret, rad z okazji zamkni�cia ust margrabinie, a jednocze�niewyra�enia zamaskowanej pogardy w stosunku do kogo� innego:� Siano pana m�odszego. Rozkaz pana m�odszego!Federico, kt�ry w�a�nie dopina� na sobie guziki liberii, mrucza� do siebie wyzwiska na t�klientel� oberwa�c�w, oblegaj�c� �pana m�odszego�, zi�cia starych baronostwa; mieszka� onw. jednym skrzydle pa�acu i trzyma� w stajni konia pod wierzch. Teraz wida� ju� i doro�karzepr�buj� go naci�ga�! Rozdarowuje im siano!Federico udzieli� ogrodnikowi m�drej rady, �eby przyszed� raczej ko�o czwartej, kiedy wracado domu �pan m�odszy�. Pani starsza ma teraz co innego w g�owie: szuka jajka, a jutro mo�ejej si� w g�owie wyl�gnie kogutek? Lepiej przyj��, jak b�dzie pan m�odszy. A jeszcze teraz,kiedy zrobili go radnym!Nadej�cie pierwszych go�ci przerwa�o �ledztwo margrabiny w chwili, kiedy ju�-ju� mia�odoprowadzi� do niespodziewanego i �enuj�cego odkrycia. Starsza pani utrzymywa�a stosunkiz ca�ym miastem. W jej notatniku figurowa�o dziewi��dziesi�t siedem wizyt, kt�re nale�a�oodby� w grudniu i w kwietniu � pozosta�o�� ze stu czterdziestu sze�ciu, bo tak� liczb�osi�ga�a, chc�c zadowoli� m�a, w m�odo�ci, a mo�e r�wnie� w ci�gu m�cz�cychk�opotliwych lat, kiedy musia�a wprowadza� w �wiat swoj� c�rk�. Jej wtorkowe przyj�cia nieby�y t�umne, wr�cz przeciwnie, gdy� bliskie przyjaci�ki, a tak�e przyjaci�ki pokorne,unika�y uroczystych okazji. Ale tego w�a�nie wtorku, w dniu urodzin pani domu, po cz�cidlatego, a po cz�ci przypadkowo, zjawi�o si� wiele os�b. Przyjaci�ki pokorne przysz�ywcze�nie, �eby nie natkn�� si� na przyjaci�ki wa�ne. By�y to trzy czy cztery staruszki oceremonialnych manierach, z godno�ci� obnosz�ce sfatygowane jedwabie i �wiadome swojejskromnej kondycji. Do margrabiny Nene zwraca�y si� per ty, wk�adaj�c w to s��wko utajon�,wzruszaj�c� tre�� � oddanie i intymn� rado��. Margrabina rozumia�a si� z nimi lepiej ni� zinnymi paniami poniek�d i dlatego, �e we wszystkim, co dotyczy�o praktyk religijnych,post�w �cis�ych i zwyk�ych, mia�y one, tak jak i ona sama, sumienie czyste, bielutkie jakfuterko gronostaja, na kt�rym nawet kropelka mleka mog�aby pozostawi� �lad. Te stare paniew rozmowie wystrzega�y si� zawsze pilnie najl�ejszej bodaj aluzji da. polityki, wybor�w,sk�adu Rady Miejskiej, nie wykraczaj�c poza tematy pogody, zdrowia, spraw czystorodzinnych, co najwy�ej wypowiadaj�c opini� o umys�owo�ci b�d� te� sile p�uc takiego czyinnego kaznodziei. Tak nieodmiennie zawsze milcza�y, z zawsze jednakow� oboj�tn� pogod�s�uchaj�c, jak inni m�wi� b�d� o sprawach publicznych, b�d� o jakich� innych brudnychaferach, �e teraz zupe�nie nie wiedzia�y, w jakich s�owach pogratulowa� margrabinie wyboruzi�cia do Rady Miejskiej, wyboru, kt�ry nast�pi� przed dwoma dniami. Gdy ju� ponarzeka�y,wszystkie jednym g�osem, na raptowne ozi�bienie, dostarczaj�ce niezawodnego sposobuo�ywienia konwersacji w salonach, najodwa�niejsza z dam zaryzykowala:� Jaka to pi�kna satysfakcja dla twego zi�cia, s�ysza�am, a jak�e. Taki dobry cz�owiek,biedaczek!Pozosta�e staruszki, nabrawszy te� odwagi, zagdaka�y ch�ralnie i z namaszczeniem:� Ach, jaki dobry! Jaki dobry, wszyscy to m�wi�! Tak si� cieszymy!Margrabina Nene, ze spowa�nia�� nagle twarz�, powiedzia�a:� S�aba pociecha.Przyjaci�ki pospieszy�y wi�c z niejasnymi wyrazami �alu i nadziei, kt�re jednak pozosta�ybez echa. Rozmowa wr�ci�a do osoby zi�cia, ale poczciwe panie, zamiast zwraca� si� do jegote�ciowej, wymienia�y uwagi mi�dzy sob�, w ten wyrafinowany spos�b wyra�aj�c swojeuwielbienie. Jedna z nich s�ysza�a, jak kanonik w katedrze wynosi� pod niebiosa pobo�no��pana Maroni; druga oznajmi�a, �e jej s�u��ca co rano widuje pana Maroni na pierwszej mszy.Najbardziej nie�mia�a poprawia�a tylko p�g�osem te inne, kiedy przekr�ca�y nazwisko takwychwalanego przez siebie cz�owieka, ale cho� wytrwale szepta�a �Maironi, Maironi�, onenie przestawa�y nazywa� go Maronim; nic zreszt� dziwnego, skoro nawet sama margrabina,nawyk�a do pos�ugiwania si� dialektem, cz�sto przekr�ca�a imiona i nazwiska i trzy razy nacztery nazywa�a swego zi�cia Maroni. W ko�cu rozmowa zesz�a na temat ma��e�stwasprzedawcy ze sklepu, w kt�rym wszystkie te panie zaopatrywa�y si� w ig�y i nici.Troch� p�niej, kiedy wysz�y ju� niewa�ne pionki, pojawi�o si� niemal jednocze�nie kilkadam w towarzystwie paru kawaler�w, kt�rych sobie dobra�y, aby o�ywi� nieco nud� wizyty ustarszej pani bior�cej w �yciu �wiatowym zbyt nik�y udzia�, �eby by�o o czym z ni�rozmawia�, a jednak �yj�cej nie a� tak poza �wiatem, �eby mo�na by�o przesta� j� odwiedza�.Muzyka w gruncie rzeczy wci�� ta sama, tylko w troch� innej tonacji; m�wi�o si� o zimnie,damy i kawalerowie napomykali z lekka o projektowanym pikniku, stanowi�cym problemdyplomatyczny, zwa�ywszy, �e niekt�re osoby nie by�y tam po��dane. My�l o wczesnejrannej wycieczce wywo�ywa�a u niekt�rych lekki utajony dreszcz, ale w ko�cu gotowi bylinawet zmarzn�� na tak eleganckiej imprezie w doborowym towarzystwie. Nast�pnie pewnarozpolitykowana dama z dobyt� szpad� zaatakowa�a temat wybor�w, podczas gdy resztapatrzy�a z podziwem na ten fenomen elokwencji i odwagi, a jeden z pan�w stroi� ukradkiemdrwi�ce miny. Ten sam demonstracyjnie g�o�no sk�ada� margrabinie �yczenia, a zaraz potem,p�g�osem, na u�ytek najbli�szych s�siadek, rzuca� dowcipy: �Uwaga, zaraz wejdzie Federicoz kieliszkami �wi�conej wody; za�o�� si�, �e nowy radny w swoim pokoju, w uroczystejszacie, �piewa teraz Te Deum przed domowym o�tarzykiem; ju� jakbym go s�ysza� na saldobrad, jak ko�czy przem�wienie: et cum spiritus tu o�. S�siadki przygryza�y usta, szepta�y:�Ona s�yszy�, on jednak twierdzi�, �e margrabina jest g�ucha. �Aj, aj � mrukn�� s...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]