10627, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ignacy Krasicki LISTY POETYCKIEWirtualna Biblioteka Literatury PolskiejUniwersytet Gdański • Polska.pl • NASKTekst pochodzi ze zbiorów„Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej"Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu GdańskiegoZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej" Instytutu Filologii Polskiej UGSPIS TREŚCIDO KRÓLA...........................................................................................3DO KRZYSZTOFA SZEMBEKA KOADIUTORA PŁOCKIEGO.....5DO PAWŁA...........................................................................................7PODRÓŻ PAŃSKA. DO KSIĘCIA STANISŁAWA PONIATOWSKIEGO..........................................................................10O OBOWIĄZKACH OBYWATELA. DO ANTONIEGO HRABI KRASICKIEGO...................................................................................14DO KSIĘDZA ADAMA NARUSZEWICZA KOADIUTORA SMOLEŃSKIEGO...............................................................................17DO PANA RODKIEWICZA...............................................................21DO PANA LUCINSKIEGO................................................................24NASK IFP UGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej" Instytutu Filologii Polskiej UGDO KRÓLAA czy godzi się spytać, najjaśniejszy panie?Powiadają, a bardzo wielu takich zdanie,Iż królowie przyjaciół nigdy nie miewali.Więc czego owi dawni smutnie doznawali,Teraźniejsi doznają. Wstręt mam temu wierzyć.Choćby bowiem stąd tylko los monarchów mierzyć,Godni by użalenia bardziej niż zazdrości.Tron, prawda, miejsce zacne, pełne wspaniałości,Ale cóż i po tronie, kiedy nicht nie kocha?Moc czynienia szczęśliwych nie jest to rzecz płocha.I skarby wiele ważą, i powaga dzielna,I pamięć wielkich czynów w sławie nieśmiertelna.Ale to wszystko czczością, gdy serce nie czuje.Człek zwierzę towarzyskie; gdy w tym nie zyskuje,.Iż w podobnym zaufa, przestaje być człekiem.Co więc dawniej mówiono, co późniejszym wiekiem,Co ów Wolter wyraził dowcipnym wierszykiem,Zwąc każdego z monarchów zacnym niewdzięcznikiem,Może mnie błąd uwodzi, jednakże w tej mierzePowtarzam, mości królu, iż temu nie wierzę.Nie mówię to z podchlebstwa, gardzę tym rzemiosłem;Wiesz, panie miłościwy, że nim nie urosłem,Więc mówię z przekonania, iż to czcze przysłowie.Mogą mieć przyjaciołów, i prawych, królowie,Ale czyli ich mają? ale czy ich mieli?Mogli mieć i mieć mogą, byle tylko chcieli.Któż by nie chciał? Chcieć łatwo, lecz dobrze chcieć - sztuka.Kto winien? — Nie znalezion? czy ten, co nie szuka?Człowiek prawy, więc skromny, natręctwa się lęka,Wie, jak słaba u dworów jest cnoty poręka,Wie, jak przez wielkie tłumy trzeba się przeciskaćTemu, kto chce być znanym i poczciwie zyskać.Więc rzecz pilnie roztrząsa, czy wart zysk podłości,NASK IFP UGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej" Instytutu Filologii Polskiej UGI postrzega, że niewart; więc w swojej miernościZasklepia się i lepszych zysków w cnocie szuka.Królu, nie twemu sercu służy ta nauka!Ale jeśli zwrot morza nad mędrców przemyślność,Ale jeśli zwrot rzeczy nad najbystrszą zmyślnośćNiepoznane, o królu, i z skutków, i znaków,Tak są jeszcze kryjomsze działania dworaków.Los podwyższa i wielbi, lecz rzecz dzierżąc w mierze,Ten, co losu jest panem, i daje, i bierze.W jego rządzie jedne się rzeczy drugim płacą:Dał królom wielkość z mocą, dał niesmaki z pracą.Więc na jedno wstrzymałość, na drugie cierpliwość,To, panie miłościwy, urządzi szczęśliwość.Jak ogrodnik przemyślny, gdzie szczepił, gdzie zaciął,Łgarzem zrobisz Woltera wśród twoich przyjaciół.NASK IFP UGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej" Instytutu Filologii Polskiej UGDO KRZYSZTOFA SZEMBEKA KOADIUTORA PŁOCKIEGODzikość, zacny Krzysztofie, kto dobrze tłumaczy, Nie samo okrucieństwo lub niezgrabność znaczy. Jest jej wiele rodzajów. Odmienna i zdradna, Najgorsza, gdy umysłów pani wielowładna. W narodach nieraz władzę swoją rozpostarła, Nie masz twierdzy takowej, gdzie by się nie wdarła. Odpór jej niebezpieczny, bo ma wojska liczne: Osiada wstępnym bojem miejsca okoliczne, A jak pożar, gdziekolwiek swą moc rozpościera, Wszędzie niszczy, pustoszy, trawi i pożera. Fanatyzm jej towarzysz, czujny na wzburzenie, Punkt honoru nieprawy, płoche uprzedzenie, Zazdrość, zemsta, ślepota nadchodzą w przydatek, A za nimi w odwodzie głupstwo na ostatek. Harda takim orszakiem, we wszystko się miesza, A gdy jej ulubiona dopomaga rzesza, Choć z siebie mało dzielna, choć słaba z oręża, Zuchwałością zastrasza, natręctwem zwycięża. Gmin n niej tylko w łasce albo gminne dusze. Wtenczas kiedy wspaniałe zoczy animusze, Z pocztem się swoich na nie zapalczywie miota. Nie ustrzegła się przed nią i mądrość, i cnota; Ściga je, a gdy w biegu nie potrafi dostać, Żeby lepiej złudziła, bierze onych postać. W tej dopiero zakryta zdradliwej maszkarze, Nieprawie chwali, gani, nadgradza i karze, A ślepym się instynktem rządząc, nie rozumem, Pyszni się tym, co zwiodła, uprzedzonym tłumem. Stąd liczne błędów mnóstwo, co państwa zgubiło, Stąd one sławne hasło: niech będzie, jak było, Stąd przywary w zaszczycie, a rady, choć zdrowe, Nie, że złe, odrzucone, ale że są nowe.NASK IFP UGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej" Instytutu Filologii Polskiej UGWalczyć z gminem należy, kto go chce oświecać, Umie błąd coraz nowe uprzedzenia wzniecać, Umie winę poświęcić, dać pozór niecnocie, A zbawiennej kiedy się sprzeciwia robocie, Sili się dzieło skazić, upośledzić sprawcę. Rządcy, wodze, sędziowie, starsi, prawodawcę Smutnym swoim wspierają tę prawdę przykładem. Ktokolwiek więc tak przykrym następuje śladem, Nim się o dobro, szczęście dla drugich pokusi, Niech zawczasu przewidzi, co ucierpieć musi. Likurg, za to, że prawa swej ojczyźnie nadał, Szczęśliwy, zamiast życia że oko postradał. Sokrates, co występki Ateńczyków hydził, Cóż miał w zysku? Lud z niego na teatrach szydził. Stratą życia na koniec wziął zasług nadgrodę. Do rozpaczy w tej mierze cnotliwych nie wiodę; Miło służyć ojczyźnie, miło dla niej ginąć, Ale cierpieć bez zysku i nieszczęściem słynąć, Ale czuć się niewinnym, a być w złej maszkarze, Ale służyć niewdzięcznym i znosić potwarze -To heroizm prawdziwy. Co kreślę w tej strofie, Czujesz, możeś i doznał, szacowny Krzysztofie.NASK IFP UGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej" Instytutu Filologii Polskiej UGDO PAWŁAGdzie nie jest obowiązek, czy dobrze jest wierzyć? Powiedz, Paweł, co zdanie tak umiałeś mierzyć, Iż twoja cnota miła a grzeczność niepłocha Uczyniła cię cudem, co cię każdy kocha. Roztropność każe wszystko, i bacznie, roztrząsać, Mądrość... lecz czasem i ta, gdy się zacznie dąsać, Czyni mędrca dziwakiem. Ta więc mądrość zda się Czasem sądzić porywczo, czasem poniewczasie. Stąd owe filozofy niby to nieczułe, Stąd ów głupi, co w morzu utopił szkatułę, Stąd ów głupszy od niego, co się zamknął w beczce. W tej więc sławnej a często powtarzanej sprzeczce Mówmy z sobą po prostu jak to gminni ludzie. Jużem wyżej namienił o twoich spraw cudzie: Umiałeś rodzajowi ludzkiemu dogodzić. Czyli więc dowierzanie mogło ci zaszkodzić? Czyli strzegąc się wszystkich doszedłeś twej mety? Wielu ludzie malują, różne są portrety: Jedni aż nadto czernią, drudzy nadto bielą, A ja z tymi, mój Pawle, co rzeczy weselą. Niech nudne Heraklity stękają i płaczą; Jeśli mędrcy w swych zdaniach niekiedy dziwaczą, Idźmy za dziwakami, co raczą przebaczyć. Jakoż gdyby szperaniem ścisłym rzeczy znaczyć, Może by się znalazło, czego się nie szuka. Poznać ludzi istotna, najpierwsza nauka. Lecz kto ją zacznie, w dobroć niechaj się uzbroi; Ta wątpliwość uśmierzy, trwogę uspokoi, Ta, jeżeli maluje, nieprzykre ma farby, Ta, jeżeli rozmierza, własne kładnie karby. Wzrok jej nie nadto bystry, lecz trwały i czysty. Widok rzeczy, mój Pawle, nie jest oczywisty. Tłumi go, miesza chytrość tych, co poznać chcemy,NASK IFP UGg Ze zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej" Instytutu Filologii Polskiej UGCzęstokroć i my winni, stąd iż źle patrzemy.Z ludźmi żyjem, podlegli błędom i obłudzie;Bierzmy miarę z nas samych, czym są inni ludzie.Że poznać nie możemy, nie traćmy ochoty,Może pozór błąd ukryć, może kryć i cnoty.Świat jest wielkie teatrum. a ludzie aktory.W jednych dzielność popłaca, a w drugich pozory.Zły częstokroć plauz zyska, a z dobrego szydzą,Mylą się patrzający, lecz wielbią, co widzą.Źli ludzie, lecz nie rodzaj: jest w sercu grunt cnoty.Czy więc godni nagany z dzieła, czy z ochoty,Nad słabością się godnych nagany użalmy,Mniej dzielnych oszczędzajmy, więcej dzielnych chwalmy.Chcieć i czynić — to cnoty prawidło istotne.Czujem wszyscy wśród siebie wruszenia ochotnie;Miła cnota każdemu, lecz powabne zbrodnie,Rozum światło Zapala, złość gasi pochodnie.Ślepi w żądzy, w działaniu, nie wiemy, co gasiem,I chociaż, co złe z siebie, sztucznym kunsztem krasiem,Spada postać, rzecz, czym jest, widzi się odkryta.Zdzierca, chytry, lubieżny, dumny, hipokryta,Spytaj go - dobry człowiek. A choćbyś nie pytał,Gdy nie masz...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]