10640, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JERZY JURANDOTDZIEJE �MIECHUISKRY � WARSZAWA � 1965� Niech pan to zostawi. Prosz� przyj�� w sobot�. Do widzenia.Moje piosenki zosta�y niedba�ym ruchem rzucone na pi�trz�c� si� na biurku kup� papier�w.Moje piosenki, w kt�re w�o�y�em tyle serca, �e gdybym by� jeszcze w stanie w�o�y� w nietak�� doz� umiej�tno�ci � nie mia�yby prawa nie by� arcydzie�ami. W chwalebnej skromno�cinie uwa�a�em ich wprawdzie za arcydzie�a, wszystko jednak buntowa�o si� we mnie przeciwtak brutalnemu ich potraktowaniu. W dodatku ton, jakim dyrektor Boczkowski wypowiedzia�ostatnie s�owa, by� do tego stopnia niezach�caj�cy, �e postanowi�em natychmiast: nie przyjd�ani w sobot�, ani w og�le nigdy wi�cej.Wyszed�em z podziemi Galerii Luksemburga i powlok�em si� w stron� Placu Teatralnego.Ju� nie pami�tam, czy to by�a jesie�, czy zima. A mo�e pe�nia lata? Owszem,mo�liwe. Nie zmienia to jednak faktu, �e wszystko doko�a widzia�em czarno i pos�pnie, a m�jdialog wewn�trzny z ka�dym krokiem przybiera� na ostro�ci, zacz�y nawet pada� s�owa nienadaj�ce si� do druku. Bezlito�nie wymy�la�em sam sobie za naiwno��, z jak� oczekiwa�empo tej wizycie czego� zupe�nie innego. Tak, to by�a niew�tpliwie co najmniejgruba naiwno��. A jednak tak jak trudno u�wiadomi� sobie, �e kobieta, kt�r� kochamy ikt�ra sta�a si� dla nas p�pkiem �wiata, ma mimo to pe�ne prawo odnosi� si� do nas zca�kowit� oboj�tno�ci�, tak i mnie trudno by�o pogodzi� si� z faktem, �epromieniuj�ce ze mnie uwielbienie dla �Qui Pro Quo" mog�o nie wzbudzi� w dyrektorze tegoteatru jakiego� natychmiastowego odzewu, jakiej� �ywio�owej wzajemno�ci.�Qui Pro Quo", kochana, stara buda,�Qui Pro Quo", ten teatr nam si� uda�...Oj, uda� im si�, uda�! Pierwszy raz opuszcza�em piwnic� przy ulicy Senatorskiej wtakim nastroju. Dotychczas zawsze wychodzi�em st�d w stanie kompletnej euforii,wniebowzi�ty i poch�oni�ty rozpami�tywaniem, kt�re to zaj�cie wype�nia�o na og� m�jczas a� do szcz�liwego momentu, kiedy udawa�o mi si� dosta� najta�szy zni�kowy bilet nanast�pny program. Wtedy zn�w zasiada�em w ostatnim rz�dzie, podpieraj�c �cian� d�ugiejkiszkowatej sali, i zn�w od chwili podniesienia kurtyny pogr��a�em si� w ekstazie. Ordonka,Pogorzelska, Zimi�ska, Kalin�wna, Terne, Jarosy, Dymsza, Krakowski, Tom, Lawi�ski,Rentgen Minowicz - wszyscy byli znakomici, jedyni w swoim rodzaju, niepowtarzalni.Namno�y�o si� potem do licha i troch� kabaret�w i kabarecik�w, w kt�rych po�ledniejszegogatunku aktorzy robili swoje numery �pod Ordonk�", �pod Dymsz�" czy �pod Krukowskiegokonferansjerzy usi�owali podrabia� charme, z jakim Jarosy wymawia� swoje s�awne�Prosz� pa�stwa!�. Na�ladownictwo jednak nigdy nikomu si� nie uda�o. Tamci mieliwy��czny patent na swoje aktorskie sposoby i wynalazki, patent, kt�remu na imi�indywidualno�� i talent.Ju� nieraz pisa�o si�, jaka to szkoda, �e kreacje dawnych_ mistrz�w sceny nie mog�y by�utrwalone na ta�mie filmowej. S�dz�, �e odnosi si� to w r�wnym stopniu do tytan�w dramatu,co i do gwiazd kabaret . Bo jak�e tu teraz sugestywnie ukaza� komu� Jej nigdy nie widzia�,urwisowski wdzi�k �uli Pogo�elskiej, ulubienicy wszystkich, jak opisa� niepowtarzalnyspos�b, w jaki �piewa�a swoim zachrypni�tym g�osem wzruszaj�ce albo �mieszne piosenki.Albo jakkimi s�owami opowiedzie� o Hance Ordon�wnie, �eby da� cho� przybli�one poj�cieo rodzaju i skali jej talentu.Do dzi� widz� jej bia�e, w�skie, utanecznione r�ce, kt�re �y�yswoim samodzielnym �yciem, kt�rymi umia�a dopowiedzie� w piosence wszystko to, czegozabrak�o w tek�cie. Zjawiska r�wnej miary co Ordonka nie by�o na scenie polskiego kabaretuani przedtem, ani potem.Wyst�p Ordonki � wyst�powa�a zwykle dwa razy w ci�gu wieczoru � to by� moment, kiedymoja ekstaza osi�ga�a punkt szczytowy. Czy kocha�em si� w niej? By� mo�e, ju� niepami�tam. Ale to i tak niewa�ne. Wa�ne jest to, �e dzi�ki jej wielkiej sztuce dane mi by�oprze�ywa� <tak g��bokie wzruszenia, jakich ju� nigdy potem w kabarecie nie prze�ywa�em. Ito nie tylko dlatego, �e ju� nigdy potem nie mia�em szesnastu lat. Na pewno nie tylko dlatego.W chwil� potem wzruszenie brali diabli, bo na scenie pojawia� si� Adolf Dymsza. Jak todobrze, �e Dymsz� wszyscy znaj�, �e nie trzeba opisywa� jego szata�skiego dowcipu. Chybajednak warto przypomnie�, �e absurdalny, irracjonalny humor � ostatni krzyk mody w tejdziedzinie � nie jest bynajmniej dzisiejszym wynalazkiem; w dwudziestych i kt�rych� latachrzecz t� doprowadzi� ju� do perfekcji niezapomniany Teofil, �dziwak i winegret", dla kt�regowszystko by�o �fiume i ultramaryna", s�owem � w�a�nie Dymsza w jednym ze swoichnajbardziej lubianych przez publiczno�� wciele�. A wyborne, oparte na purnonsensie duetyDymszy z Zimi�sk�, murowany punkt ka�dego programu?Wi�c nie r�b, prosz�,z tata, Ta-da-ra-ta, wariata,Idiotki nie r�b z ciotki,Ani z mamy panoramy...Nawiasem dodam, i� jestem pe�en szacunku i uznania dla pani dyrektor Miry Zimi�skiej,�wietnej kierowniczki znakomitego �Mazowsza", ale nie mog� od�a�owa�, �e dzisiejszapubliczno�� pozbawiona jest mo�no�ci podziwiania aktorki Miry Zimi�skiej, jednej znajdowcipniejszych i najbardziej finezyjnych gwiazd kabaretu, od kt�rej m�odsze pokolenieartyst�w lekkiej sceny mog�oby si� wiele, wiele nauczy�.A kiedy tylko zapada�a kurtyna po Dymszy i Zimi�skiej, Jarosy zapowiada� nast�pn� rozkosz,�Jaki jest najlepszy �rodek na karaluchy?" � pyta�. D�uga pauza. �Polubi� je". Bardzo d�ugapauza. �Kazimierz Krukowski".I wychodzi� Kazimierz Krukowski, nieodparcie �mieszny w swoim przyd�ugim paltocie inaci�ni�tym na uszy meloniku, i skar�y� si� rozdzieraj�co:Kto wie, �e teraz moja dusza Si� wznosi hen, na cich� wie�, Gdy t�umem dziki �miechporusza, To mnie si� pragnie krwawi� gdzie�. Ja chcia�bym nuci� co do sierot,Kochank�w wo� i r�y szum... Niestety, ty si� �miej, ty pierrot, Ty �piewaj �Lopek", ��dat�um!Po sko�czonej piosence publiczno�� ani my�la�a pozwoli� swemu ulubie�cowi na zej�cie zesceny bez trzech albo czterech bis�w � taka utar�a si� norma. Wi�c Krukowski �piewa�jeszcze szlagiery z poprzednich program�w: �To nie jest w porz�dku" i �Jak si� nie ma, co si�lubi, to si� lubi, co si� ma" i wreszcie najg�o�niejsz� swoj� piosenk� �Pan nie zna Lopka".Zar�wno �w kuzyn Lopek, jak i �ona Malcia, �chodz�ca propaganda co do p�e�, a�eby nie",jak i na koniec syn Hipek i c�rka Mincia � to postacie stale wy-stepuj�ce we wszystkich piosenkach. Na tle tej rodziny z piosenki na piosenk� plastyczniejrysowa� si� ich bohater, znakomita w swojej trafno�ci karykatura �redniego kupca zBiela�skiej czy Nowolipek � wi�cej: synteza ca�ego �ydowskiego mieszcza�sko-kupie-ckiego�rodowiska. Wiecznie stroskany i zak�opotany, z g�ow� zaprz�tni�t� tysi�cem interes�w,miewa� jednak w �yciu i swoje przyjemne chwile:Bo jak ja jem, to dla mnie wszystko umar�o,Jak zawi��� serwetk� pod gard�o,Jak na stole stoi zupa, /Mo�esz m�wi� jak do s�upa, JFNie ma krwi, nie ma grzmi,Niech kto puka rok do drzwi,Nie ma brat, nie ma swat,Niech si� pali ca�y �wiat,Nie znam stryj, nie znam wuj,W�asny Hipek nie jest m�j,Jedno znam, jedno wiem:Teraz siedz�, teraz jem!A jak jem, to dla mnie wszystko umar�o,Nim si� usta z serwetk� obtar�o,I Malcia to ju� zna,I Hipek to ju� zna,I ka�dy o tym wi:Teraz cicho, teraz sza,Teraz sza, tatunio ji!Nie wiem, czy te teksty gdzie� si� przechowa�y, nie wiem, czy pami�ta je jeszcze dzi� samKrukowski. O intensywno�ci, z jak� prze�ywa�em w�wczas ka�dy program �Qui Pro Quo",mo�e �wiadczy� to, �e ja je do dzi� umiem na pami�� po jednorazowym us�yszeniu. Dawnouciek�o mi z g�owy prawie wszystko, czego w tym czasie uczy�em si� w szkole. Mn�stwoprzedstawie�, kt�re ogl�da�em w latach p�niejszych, mniej lub wi�cej zatar�o mi si� wpami�ci, Ale te, na kt�re biega�em w po�yczonej od kolegi cyklist�wce, �eby mnie nieprzy�apa� w uczniowskiej czapce jaki� belfer � te pami�tam, jakby to by�o wczoraj. Umiem dodzisiaj na pami�� piosenki Krukowskiego, Ordonki i Rentgena, monologi Lawi�skiego,skecze �: ca�e programy, kt�re ogl�da�em w starym �Qui Pro Quo" trzydzie�ci lat temu.Kiedy wr�ci� do kraju po wojnie Julian Tuwim, urz�dzili�my sobie pewnego razu wiecz�rquiproquiackich wspomnie�. Recytowa�em mu mn�stwo jego piosenek, kt�rych ju� zupe�nienie pami�ta�, a Tuwim cieszy� si� jak dziecko. �Patrz � m�wi� do �ony � to ja napisa�em... Tozupe�nie dobre..."Zupe�nie dobre? Nie, to za ma�o, grubo za ma�o. To by�o �wietne, to by�a wielka epokapolskiej piosenki. Z piwnicy w Galerii Luksemburga wyfruwa�y na ulic� uskrzydlone muzyk�ma�e arcydzie�ka Tuwimowskiej i Hemarowskiej poezji, Tuwimowskiego i Hemarowskie-godowcipu. Tuwim i Hemar byli bowiem sta�ymi i prawie wy��cznymi dostawcami repertuarudla �Qui Pro Quo".I jak�e tu si� dziwi� m�odemu, pocz�tkuj�cemu autorowi, �e mia� tak piekieln� trem�,zanosz�c swoje utwory do takiego teatru? Konkurowa� z Tuwimem i He-marem? Ba!Dni od �rody do soboty :� w sobot�, przypominam, mia�em si� zg�osi� do dyrektoraBoczkowskiego po odpowied� � wype�nione by�y dalszym ci�giem wewn�trznego dialogu iwyszukiwaniem najbardziej przekonywaj�cych argument�w dla udowadniania sobie samemu:przez p� dnia, �e bezwzgl�dnie powinienem p�j��, przez drugie p� � �e po co, to i tak niema sensu. W sobot� zdecydowa�em, �e jednak nie p�jd�, �e lepsza najgorsza niepewno�� odniedobrej pewno�ci.Z tym poczuciem zapuka�em o dwudziestej pierwszej trzydzie�ci � p� godziny przedrozpocz�ciem drugiego przedstawienia � do drzwi gabinetu dyrektora Boczkowskiego.Fotografia dyrektora Jerzego Boczkowskiego zdobi�a z regu�y pierwsz� stronic� drukowanegona luksusowym papierze programu �Qui Pro Qu...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]