10650, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jurij Jarowoj Kryszta�owy domA jednak Winogradowa odesz�a...Przed odej�ciem odwiedzi�a wszystkie wydzia�y i laboratoria, w kt�rych mia�aprzyjaci� i znajomych. Zajrza�a tak�e do nas, do BINT-u - Biura Informacji Naukowo-Technicznej.- Odchodzi pani, Olgo Michaj�owno?- Tak, Wo�odia. Zaproponowano mi kierownictwo katedry. Wiosn� na wydzialebudowlanym politechniki otwarto now� katedr� projektowania urbanistycznego i OlgaMichaj�owna wygra�a konkurs na stanowisko kierownika Rzeczywi�cie, lepszej kandydaturyna to stanowisko ni� docent Winogradowa nie znalaz�oby si� w naszym mie�cie: przezostatnie dwa lata Olga Michaj�owna pracowa�a w�a�nie nad kompleksowymi planami miast, zkt�rych dwa otrzyma�y wysokie nagrody, a do teorii architektury wszed� nawet nowy termin -�otwarte bry�y Winogradowej�... I tylko u nas, w biurze projektowym Instytutu Naukowo-Badawczego, gdzie Olga Michaj�owna oficjalnie pe�ni�a funkcje naczelnego in�yniera, wrzeczywisto�ci za� dyrektora instytutu do spraw architektury, wiedziano, �e planowaniemmiast zajmuje si� ona tylko z obowi�zku; jej prawdziw� pasj� by�y wn�trza... Zreszt� nawetsam termin �otwarte bry�y Winogradowej� bynajmniej nie oznacza lego, co si� na og� podtym terminem rozumie.- Nie �al pani nas opuszcza�?Olga Michaj�owna przerzuci�a papierosa w k�cik ust i popatrzy�a na mnie ze smutnymzaciekawieniem:- Jaki� pan jest natarczywy, Wo�odie�ka. Przecie� pan wszystko wie.Zeskoczy�a z biurka - siedzenie na skraju biurka to jej ulubione przyzwyczajenie, samwidzia�em, �e nawet w gabinecie dyrektora Moczjana czasem si� zapomina�a i nagleznajdowa�a si� o g�ow� wy�ej od wszystkich zgromadzonych na naradzie, a dostojny WagramWasiliewicz przerywa� sw� wypowied� w p� s�owa i z niemym wyrzutem wpatrywa� si� wOlg� Michaj�own� siedz�c� na brze�ku posiedzeniowego sto�u, dop�ki kto� nie sprowadzi� jejna ziemi�... Olga Michaj�owna lekko zeskoczy�a z zawalonego papierami biurka - a� trudnouwierzy�, �e ju� przekroczy�a czterdziestk� - wetkn�a niedopa�ek do popielniczki iwyci�gn�a do mnie drobn� d�o�.- Do widzenia, Wo�odia.Potem obesz�a wszystkich informatyk�w, z kt�rymi by�a zaprzyja�niona, i kt�rzyregularnie zaopatrywali j� w nowe informacje i przedruki, a wychodz�c z pokoju powiedzia�aze zdumieniem:- Jak tu u was duszno!I znik�a. Jak gdyby rozp�yn�a si� w otwartych drzwiach. Malutka kobieta z niedba��fryzur�, z nieodst�pnym papierosem, w grubym swetrze - zawsze jej by�o zimno, cz�stochodzi�a nawet w spodniach... I to docent! A jest czaruj�ca nawet w m�skim stroju...Tkwi w tym g��boka niesprawiedliwo�� - tak przynajmniej uwa�a wiele pa� w naszyminstytucie - i rozum, i uroda... Jak by tu precyzyjniej wyrazi� to, o czym szepcz� mi�dzy sob�nasze panie? �e to co� nienaturalnego, nie do pogodzenia? Jednym s�owem diabelskiego.Oczywi�cie i w�r�d naszych pa� s� kobiety m�dre, ale kt�ra zaryzykowa�aby pojawienie si�w instytucie w zwyczajnej, �codziennej�, jak m�wi�, chusteczce na g�owie lub zini� wkosmatej rozczochranej uszance?- Ach, tak... Okrad�am Ole�eczk� - �mieje si� w takich wypadkach Olga Michaj�owna.Ole�eczka to jej syn, oczko w g�owie, dzieci� ukochane, przy kt�rym sama wygl�dajak uczennica...Odesz�a wi�c Olga Michaj�owna i zabra�a za sob� z naszego instytutu rado�� �ycia... Inagle, co� po dw�ch tygodniach, znowu przysz�a; zobaczy�em j� w �mane�u�, jak nazywa si�u nas hali na trzecim pi�trze, gdzie wystawia si� nowe ciekawe projekty i gdzie zawsze jestpotwornie nadymione. Winogradowa sta�a w otoczeniu swych dawnych koleg�w - jak si�domy�li�em, omawiali projekt dzielnicy mieszkaniowej �Zarzeczna�, ostatni� prac� OlgiMichaj�owny. Chcia�em przej�� nie witaj�c si�, �eby jej nie przeszkadza�, ale zobaczy�amnie, rozsun�a kr�g i zawo�a�a:- Wo�odia!Min�o w�a�ciwie niewiele czasu, zaledwie dwa tygodnie, a ju� spostrzeg�em w jejwygl�dzie tak� zmian�, �e a� si� przestraszy�em, czy nie jest chora, ale ona tylko machn�ar�k�:- Co pan wygaduje? Przecie� to nowa katedra, dwoj� si� i troj�... Mo�e i tak. A mo�eto z powodu stroju? U nas w instytucie Olga Michaj�owna zawsze chodzi�a w �spodniowymwariancie�, jak to okre�la�y nasze panie, a tu nagle surowy ciemnobr�zowy kostium zestoj�cym ko�nierzykiem, bia�e koronkowe mankiety, bursztynowe guziki...- Niech mnie pani we�mie do siebie, do katedry...Idiotyczna pro�ba! Nie jestem przecie� architektem czy mechanikiem, nawet niekalkulatorem... Moj� dziedzin� jest informacja techniczna. Jestem, jak to u nas nazywaj�,in�ynierem �rozleg�ych horyzont�w�. Ale Olga Michaj�owna nieoczekiwanie dla mniepotraktowa�a moj� g�upi� pro�b� zupe�nie powa�nie, kiwn�a g�ow�, co oznacza�o: dobrze,pomy�l� o tym, a potem nagle wzi�a mnie pod r�k� i poprowadzi�a korytarzem.- Ma pan papierosa? Zapomnia�am swoich przy makiecie. Pocz�stowa�em j�papierosem, szcz�kn��em zapalniczk�... Po co jej jestem potrzebny?- No - powiedzia�a Olga Michaj�owna, z rozkosz� wypuszczaj�c strumyczek dymu. -Wi�c przysz�am. Ma pan p� godzinki czasu? - Oczywi�cie! Nawet dwie.- No to chod�my. I zdecydowanie skierowa�a mnie do schod�w: na d�, na d�... Nadrugim pode�cie ju� si� domy�li�em, dok�d mnie ci�gnie. Zreszt� wcale tego nie ukrywa�a.- Pr�bowa� pan? Nie wychodzi?- Znalaz�a go pani? - odpowiedzia�em pytaniem na pytanie i poczu�em, �e mocniej�cisn�a m�j �okie� i przyspieszy�a kroku.- Tak. By� u rodzic�w.Ale w tym jej �tak� wyczu�em co� niedobrego. Mo�e dlatego, �e po �tak� nast�pi�o�by��?- By�? - zdziwi�em si�. - A co - przyjecha�? Poci�gn�a mnie po schodach jeszczeszybciej, teraz schodzili�my prawie biegiem. Dok�d tak p�dzimy na z�amanie karku, co si�sta�o, pani docent?- Umar�, Wo�odia.Zatrzyma�em si� zdumiony: umar�. W tej chwili wyra�nie wyobrazi�em sobie wieczniezmieszanego, wiecznie zak�opotanego, cichutkiego Loni� Kudriewatycha; nawet gdyby mia�zabi� komara, dziesi�� razy zada�by sobie pytanie, czy ma do tego prawo. A Winogradowapowiedzia�a to tak szorstko, nawet nieprzyja�nie... Umar�. To niemo�liwe. Ka�dy inny, ale nieLonia...- M�wi pani powa�nie?- Jak najpowa�niej! - westchn�a Olga Michaj�owna. - Prosz� mi jeszcze da�papierosa.Zatrzymali�my si� na pode�cie mi�dzy pierwszym pi�trem a parterem i stan�li�myprzy oknie, wychodz�cym na podw�rze instytutu zastawione kratownicami, p�ytami, blokamii na p� zmontowanymi mieszkaniami nowego, ulepszonego projektu. Nie mieli�my si� ju�dok�d spieszy�...Lonia Kudriewatych pojawi� si� w instytucie jakie� dwa lata temu, skromny,niepozorny technik z laboratorium materia��w budowlanych. Dzi�ki Oldze Michaj�ownie,kt�ra przepada�a za zdrobnieniami, wszyscy, kt�rzy mieli z nim do czynienia, nazywali goLo�czykiem. Nawet cz�sto zwracali si� do niego wprost r�wnie� a la Winogradowa. Gdybytak nazwano kogo innego, trudno by�oby powstrzyma� �miech nawet przy powitaniu, aKudriewatych jak gdyby urodzi� si� z tym zdrobnieniem.Laboratorium materia��w budowlanych, w kt�rym pracowa�, mie�ci�o si� woddzielnym budynku - st�d, z podestu mi�dzy pierwszym pi�trem a parterem, dobrze wida�drzwi, szerokie, �e wagon m�g�by w nie wjecha�, nad nimi �ukowat� framug�, a jeszczewy�ej, pod samym dachem, has�o: �Tw�rz w duchu epoki!� Has�o, moim zdaniem niez�e,plotka przypisuje je samej Wino-gradowej, ale nie wiadomo czemu prawie we wszystkich,kt�rzy je zobacz�, has�o wywo�uje u�miech... Dziwne!Na prawo od laboratorium byt placyk makietowy, gdzie montowano mieszkaniawed�ug nowych projekt�w, stropy dla zak�ad�w produkcyjnych i krytych stadion�w, iprojektanci w praktyce sprawdzali, czego im trzeba. Cz�ciej jednak placyk makietowy sta�pustk� i gra�o si� na nim w siatk�wk�. W�a�nie tam, w przerwie obiadowej, pozna�em loni�Kudriewatycha.Gra� w naszej dru�ynie, przechodzi� za mn�. Gra� bardzo �le, chocia� stara� si� jakm�g� i by�em zmuszony cofa� si� do obrony. Nie uratowa�o nas to jednak od kl�ski, a podkoniec drugiego seta, kryj�c blokuj�cego Loni�, niefortunnie upad�em i obtar�em sobie r�k�.- Niech pan idzie ze mn� - powiedzia� Lonia ze skruch�, i nawet ze strachem. - U nasjest apteczka.W laboratorium materia��w budowlanych bywa�em ju� dawniej, ale zawszeprzelotem, informacj� techniczn� odbiera�o si� u nich w gabinecie kierownika i teraz, przyokazji �nieszcz�liwego wypadku�, po raz pierwszy naprawd� zobaczy�em, jakim sprz�temtechnicznym nabite jest to laboratorium: piece, suwnice, prasy, zn�w piece... Najbardziejrzuca�a si� w oczy prasa stoj�ca tu� przy wej�ciu, si�gaj�ca g�ow� a� pod reflektorumocowany na dachu. Reflektor najprawdopodobniej zrobiono w�a�nie do o�wietlenia tegokolosa.- �ciskamy tutaj konstrukcje betonowe - powiedzia� Kudriewatych, pochwyciwszymoje spojrzenie. - To unikalna maszyna. Stoi na w�asnym fundamencie, pi�� metr�w w g��bziemi.Umy�em r�ce pod kranem, zajodynowa�em i podszed�em do prasy giganta. Pot�namaszyna, ani s�owa.- Dwa tysi�ce ton - powiedzia� z dum� Kudriewatych, naciskaj�c przycisk �rozruch� ipo dw�ch, trzech sekundach d�wigni�. Prasa mi�kko uszy�a w d�, ale w odleg�o�ci p� metraod matrycy, na kt�rej le�a�a ceg�a, nagle run�a w d� i z ceg�y pozosta�a tylko garstkaczerwonego py�u. Uderzenia jednak nie us�ysza�em.- M�ot? - spyta�em.- Niezupe�nie - u�miechn�� si� Lo�czyk. - M�ot uderza, a to naciska. Ale bardzoszybko. Takie b�yskawiczne obci��enia s� bardzo wygodne. Mo�na stworzy� ci�nienie do stutysi�cy atmosfer. Pokaza� panu?I nie czekaj�c na moj� odpowied� wyj�� spod stela�a z matrycami butelk�. W szyjcebutelki tkwi� korek. Lo�czyk wysun�� go prawie ca�kowicie i postawi� butelk� pod pras�.- Niech pan spr�buje - promienia� ca�y z zadowolenia. - To nietrudne, trzeba tylkopostawi� sobie konkretne zadanie, co chce si� zrobi�. I uda si�. Nacisn�� d�wigni�, prasarun�a w d�...- O - poda� mi calute�k�, dok�ad...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]