10652, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
H B FYFE Sa�ata i brylantRylata bardzo rozczarowa�a pustynno�� planety. W dodatku by�a to jedyna planetaspo�r�d obiegaj�cych niedu�� bia�� gwiazd� w Sektorze Dwunastym, po kt�rej mo�na by�o wog�le czego� si� spodziewa�.- Ja�owo tu, zupe�nie jak u nas na Olitrze - pomy�la� do Akyry. - Tylko jakie� wid�aki imchy. Nic dziwnego, z tym mglistym �wiat�em...Poruszy� wszystkimi czterema szypu�kami oczu, jakby chcia� przyjrze� si� niskimwzg�rzom widocznym na teleekranie. Ale od g�ry nie mo�na by�o dostrzec �adnych �lad�w�ycia. L�dowali tylko dlatego, �e Akyro wykry� promieniowanie. Mog�o to oznacza� jakich�mieszka�c�w, co zwykle wi�za�o si� z istnieniem rolnictwa.- Mog� mie� sztuczne rolnictwo - pomy�la� Akyro i uni�s� przy tym swoje spiczaste,matowob��kitne cia�o na p�askich ko�cach o�miu odn�y.Entuzjazm jednak opu�ci� go zupe�nie, gdy przyjrza� si� z bliska powierzchni planety.- Sprawd� jeszcze i ty - pomy�la� do Rylata. - A ja si� posil�.Z zamkni�tej przegrody wyj�� porcj� syntetycznej �ywno�ci i plastykow� tubk� zp�ynem. Trzyma� szar� mas� w dw�ch malutkich pokarmowych odn�ach, a z pomoc� dw�chpozosta�ych wlewa� nap�j do ust.- Jak mo�esz je�� takie okropie�stwo? - zagadn�� go z lekkim wstr�tem Rylat. - I co tob�dzie, je�li wyjdziemy ze statku, a ty rozchorujesz si� w pr�niowym kombinezonie?- Trzeba odnawia� sw�j zapas energii - odpar� Akyro z zadowolon� min�.Rylat ukaza� my�l� czerwony p�omie�.- Ju� jeste� prawie tak samo szeroki jak d�ugi - doda�.Nim jednak zdo�a� pomy�le� dalsze z�o�liwe uwagi, Akyro rzuci� resztki �ywno�ci naplastyczny pok�ad i szybko podrepta� do ekranu obserwacyjnego. Stanowi� jego specjalno�� inigdy z niego nie spuszcza� co najmniej jednego oka.- Jest co�? - spyta� Rylat.- Zbli�aj�ce si� promieniowanie - odpar� Akyro. - Mo�e jaki� statek.Pracowa� chwil� przy tarczach aparatury, nast�pnie za� poda� Rylatowi wsp�rz�dnedla teleekranu. Domys� okaza� si� trafny: zbli�a� si� statek kosmiczny. Nie z Olitry, rzeczjasna, s�dz�c z wyd�u�onych kszta�t�w. Kr��y teraz tu� nad powierzchnia.- Tylko jeden - obwie�ci� Akyro. - Czy damy im sygna� l�dowania?- Owszem, mo�na - zgodzi� si� Rylat. W�lizn�� si� na siedzenie pilota i dotkn�� kilkud�wigni. Seria rakiet wznios�a si� do rozrzedzonej warstwy p�ytkiej atmosfery planety iwybuch�a tam powitalnym znakiem przyj�tym w galaktycznym szyfrze.Obcy statek odskoczy� od powierzchni z ogromnym przy�pieszeniem. Gdy jednakodczyta� z rakiet przyjazne powitanie, skierowa� si�, teraz ju� wolniej, w stron� olitra�skiegostatku. Rylat skin�� z uznaniem.- Je�li umiej� tak manewrowa�, musz� by� do�� daleko posuni�ci w rozwoju. Mo�eco� b�d� wiedzieli o nie zamieszkanych planetach, sk�d da�oby si� zdoby� troch� ro�lin dlanaszych ja�owych ziem.Akyro milcza� zaj�ty przek�adem sygna��w rakietowych nadanych przez obcy statek.Zbada� wz�r promieniowania, aby skontrolowa� swoje wra�enia wzrokowe. Nie wszystkiebowiem istoty w obr�bie znanej Galaktyki widzia�y te same obrazy pod wp�ywem tychsamych bod�c�w.- Wska� im nasz znak rozpoznawczy - pomy�la� do Rylata. - Oni m�wi�, �eprzybywaj� z gwiazdy w Sektorze bodaj Czternastym. Zaraz sprawdz� list�... Ju� mam: Soi(s�o�ce), klasa G, dziewi�� wi�kszych planet, trzy z nich zamieszkuje rasa panuj�ca. Nale��do Federacji Sektora Czternastego. Klasyfikacja: cywilizowani.- A co robi� w Sektorze Dwunastym?- Nie wypada si� pyta� - zgani� go Akyro. - Mo�e oni to samo my�l� sobie o nas.Rylat zareagowa� z�o�liw� my�l�, ale w gruncie rzeczy przyzna� Akyrze racj�.- Najlepiej b�dzie, jak ich tutaj zaprosz� - pomy�la� w odpowiedzi. - Tylko na wszelkiwypadek przygotujemy sk�adany namiot, bo mog� si� zjawi� w jakim� nieodpowiednimstroju.Niebawem obcy statek l�dowa� w spos�b, kt�ry znalaz� pe�ne uznanie Rylata, a pochwili otworzy�y si� drzwi kabiny. Poniewa� ustawili sw�j namiot na s�abo o�wietlonejpiaszczystej powierzchni w pewnej odleg�o�ci od statku, a nie wiedzieli, jaki wzrok maj�obcy, zapalili przeno�n� rurk� �wietln� dla zaznaczenia miejsca.Z tamtego statku wysz�o dw�ch obcych i szli teraz po nier�wnym gruncie. Mieli pocztery spore odn�a, z kt�rych dwa s�u�y�y im do poruszania si�. Rylat orzek�, �e ichkombinezony pr�niowe i sprz�t osobisty s� dobrze zrobione, tylko maj� za du�oniepotrzebnych upi�ksze�. Nie dostrzeg� �adnej instrumentacji, z czego wnosi�, �e j� gdzie�maja ukryta.- Widzisz, jak �atwo biegn� - zwr�ci� si� do Akyry. - Musza pochodzi� z do�� du�ej ici�kiej planety.Po przybyciu Solarian Rylat zaprosi� ich gestami do namiotu. Akyro mia� ze sob�przemieniacz cieplny, wytwarzaj�cy jako produkt uboczny powietrze stosowne dla Olitran.Po uruchomieniu go zdj�li wi�c g�r� swoich kombinezon�w.Wi�kszy Solarianin z pomoc� Szyfru Gest�w wyrazi� uznanie dla budowy namiotu. Ug�ry kombinezonu mia� kulisty przyrz�d, cz�ciowo przezroczysty. Rylat dostrzeg� wewn�trzco�, co musia�o zapewne by� twarz�.Twarz ta mia�a dosy� prymitywne rysy, ale �adnych organ�w przy ustach. Rylat niem�g� zrozumie�, jak wobec tego �ywi� si� Solarianie. Jedyna para oczu mia�a dodatkoweograniczenie gdy� by�a osadzona nieruchomo w g�owie.- A jednak - zastanawia� si� Rylat - owe istoty musia�y najwidoczniej przezwyci�y�wszystkie te przeszkody. Ich sprz�t by� mo�e nawet doskonalszy ni� jego. Doszed� downiosku, �e musz� mie� sporo inteligencji.- O co si� zapytywa�? - zagadn�� Akyre, gdy jego towarzysz odpowiedzia� na dalsz�gestykulacje Solarianina.- Dziwi� si�, �e tak szybko ustawili�my namiot i chcia� wiedzie�, jak dzia�aprzemieniacz cieplny.- Widocznie tego nie znaj� - orzek� Akyro.- Chyba znaj�, bo przestali si� interesowa�, kiedy wyja�ni�em zasad� dzia�ania ispos�b wytwarzania wszelkich pierwiastk�w jako produkt�w odpadkowych.- Jakie s� ich znaki rozpoznawcze?Rylat z pomoc� przednich odn�y wykona� ca�y szereg gest�w. Solarianinodpowiedzia� w podobny spos�b.- Ten z czerwonaw� sier�ci� na g�owie nazywa si� �Krawiec� czy mo�e raczej�Tkacz�. Ten drugi, w przybli�onym przek�adzie, nazywa si� �Mocna Ko�czyna G�rna�.Rylat wda� si� teraz z wi�kszym Solarianinem w wymian� informacji og�lnych.Mniejszy za� z wielkim zaciekawieniem przygl�da� si� namiotowi. Zainteresowa� gozw�aszcza spos�b podtrzymywania sklepienia z pomoc� ci�nienia powietrza wewn�trzbudowli i kilku gestami zasygnalizowa� Akyrze sw�j zachwyt dla prostej, ale skutecznejkabiny wej�ciowej. Po wst�pnych wyja�nieniach przesta� si� ju� zupe�nie zajmowa�przemieniaczem cieplnym.W rozmowie miedzy Rylatem i Tkaczem okaza�o si�, �e Solarianie nale�� r�wnie� doistot oddychaj�cych tlenem, ale potrzebuj� znacznie g�stszego powietrza ni� ich gospodarze.Zjawili si� tutaj w celach po prostu handlowych. Rylat o�wiadczy�, �e on i Akyro tworz� poprostu ma�� wypraw� badawcz�. Wtedy Solarianin zaproponowa� wymian� pami�tek.- Mo�e mogliby nam powiedzie� o takiej planecie, jakiej szukamy - pomy�la� Akyrodo Rylata.- Chyba by�oby niezbyt roztropne, gdyby�my okazali nadmiern� ciekawo��. Gotowijeszcze za��da� jakiej� niebywa�ej ceny, je�li ujawnimy, jak bardzo nam zale�y naznalezieniu ro�lin.- Ale ukrywa� si� z tym? To by�oby nieetyczne! - oponowa� Akyro.Rylat pomy�la� obraz g�upiego szczeniaka i pouczy� Akyr�, �e obcych zupe�nie istotnie mo�na obdarza� zbytnim zaufaniem. - Mamy czas - doda� - troszczy� si� o etyk�, kiedyich lepiej poznamy. Poza tym Tkacz nas zaprasza na obejrzenie ich statku. W ten spos�bdowiemy si� o nich czego� wi�cej.Po kolei wyszli z namiotu. Solarianie, b�d�c znacznie wi�ksi, z trudem si� przecisn�liprzez wyj�cie. Po czym zaprowadzili Olitran do swego statku, uprzejmie zwalniaj�c kroku,aby ci mogli nad��y�. Statek Solarian by� ca�kowicie na poziomie ich sprz�tu. W cz�ci, dokt�rej weszli, wszystko by�o dzie�em znakomitej techniki. Rylat by� zdumiony luksusowympodzia�em statku na cz�� mieszkaln� i pilota�ow�.- Widocznie - pomy�la� - jako handlowcy mog� sobie pozwoli� na takie zbytki.- Co on my�li? - spyta� Akyro widz�c, �e Tkacz gestykuluje �ywo do Rylata.- Prosi, aby obejrze� pr�bki ich �adunku. Zdaje si�, �e nie traci nadziei kupieniaczego� od nas.Solarianin o rudej sier�ci zaprowadzi� ich do s�siedniego przedzia�u. Z grzeczno�ciposzli tam za nim. Rudy zademonstrowa� im mn�stwo przedmiot�w. Olitranie zauwa�yli, �ew�r�d solaria�skich wyrob�w znajduj� si� g��wnie przyrz�dy oraz instrumenty bardzoprecyzyjne. W�r�d rzeczy za� nabytych drog� wymiany przewa�a�y wszelkie minera�y. Tkaczz jak�� szczeg�ln� dum� pokazywa� spore kawa�ki bia�ych kryszta��w w�gla oraz drobneilo�ci ci�szych pierwiastk�w. Pierwiastki promieniotw�rcze przechowywali w specjalnychpuszkach.Rylat nie bra� im tego za z�e. Sam kiedy� nabawi� si� z�o�liwego ropienia swojejgrubej sk�ry, kiedy zostawi� na zewn�trz namiotu zbyt du�o uranu - jednego z odpadkowychprodukt�w przemieniacza cieplnego. Solarianie zdj�li kombinezony, a ich cienka sk�rasprawia�a przykre wra�enie. Wida� by�o pod ni� zupe�nie wyra�nie ca�y system kr��enia.- Nie widz� tu nic ciekawego - pomy�la� do Akyry.- Tak - zgodzi� si� tamten. - Technik� maj� �wietn�, lecz nasze instrumenty nie s�w�a�ciwie gorsze. A co do minera��w, mo�emy przecie� wytworzy� ich, ile chcemy i wbardzo kr�tkim czasie.- Lepiej im tego nie m�wi� - postanowi� Rylat.- Dlaczego?- Bo to by�oby niezbyt uprzejme. Zawiadomi� Tkacza, �e musz� ju� wraca� na sw�jstatek, przynajmniej chwilowo, by sprawdzi� maszyny i nape�ni� zbiorniki swoichkombinezon�w.Gdy wracali przez cz�� mieszkaln�, Rylat jednym z oczu spojrza� na p�aski sprz�t, nakt�rym drugi Solarianin ustawi� �ywno�� i napoje. Rylat patrzy� pobie�nie, mimo to zauwa�y�obok porcji jakiego� wyra�nie syntetycznego wyrobu pewn� ilo�� czego�, co przypomina�owarzywa. Na jednym zw�aszcza naczyniu wida� by�o ca�y stos �w...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]