10682, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Georges SimenonMaigret i samotnywłóczęgaMaigret et lhomme tout seulPrzełożyła: Małgorzata HołyńskaWydanie oryginalne: 1971Wydanie polskie: 1993Rozdział 1Była dopiero dziewišta rano, a upał już dawał się we znaki. Maigret zdjšł marynarkę ileniwie przeglšdał pocztę, od czasu do czasu rzucał spojrzenie przez okno: lićmi drzew naQuai des Orfevres nie poruszał najlżejszy powiew, Sekwana była płaska i gładka jak jedwab.Działo się to w sierpniu. Lucas i Lapointe podobnie jak wielu ich kolegów inspektorówwyjechali na wakacje. Janvier i Torrence wykorzystali swoje urlopy w lipcu. Maigret miałnadzieję, że spędzi większš częć wrzenia w Meung-sur-Loire we własnym domku, któryprzypominał wiejskš plebanię.Dzień w dzień prawie od tygodnia zrywała się pónym popołudniem gwałtowna, leczkrótkotrwała nawałnica. Smagani deszczem przechodnie kryli się pod murami domów. Poburzy robiło się chłodniej, powietrze nocš stawało się orzewiajšce.Paryż opustoszał. Nawet hałas uliczny różnił się od zwykłego hałasu i chwilami jakbyzacichał.Po miecie kursowały zatłoczone autokary we wszystkich barwach i ze wszystkich stronwiata; nieodmiennie w tych samych miejscach wyładowywały turystów pragnšcych obejrzećNotre-Dame, Luwr, place Zgody i Gwiazdy, Sacré-Coeur i obowišzkowo wieżę Eiffla.Dziwne, że na ulicach słyszało się jeszcze kiedy niekiedy język francuski.Wielki szef Policji Kryminalnej był także na urlopie, odpadało zatem męczšce składaniemu codziennych raportów. Poczta była mniej obfita; wród przestępstw i wykroczeńprzeważały kradzieże kieszonkowe.Dzwonek telefonu wyrwał Maigreta z odrętwienia. Podniósł słuchawkę.Komisarz pierwszej dzielnicy chce rozmawiać z panem osobicie... Łšczyć?...Tak, proszę.Maigret znał go dobrze. Był to człowiek o manierach nieco zbyt wyszukanych, zawszezapięty na ostatni guzik, zresztš bardzo kulturalny; przez długie lata, zanim wstšpił do policji,był adwokatem.Halo!... Ascan?...Nie przeszkadzam?Mam mnóstwo czasu...Telefonuję, bo pomylałem, że może zainteresuje pana sprawa, która dzi rano spadłami na barki...O co chodzi?Morderstwo... Ale nie takie zwyczajne... Za długo by wyjaniać... Kiedy będzie panwolny?Choćby zaraz.Wybaczy pan, że go poproszę do naszego komisariatu... stało się to w zaułku małoznanym, w sšsiedztwie Hal...W roku 1965 Hale paryskie nie były jeszcze przeniesione do Rungis.Będę za parę minut.Pofolgował sobie, mruczšc gniewnie pod nosem jak kto, komu przerwano pilnš pracę, aw gruncie rzeczy był rad, że oderwie się od rutynowych zajęć, które mu wypełniały ostatniedni.Wszedł do pokoju inspektorów. Zazwyczaj brał z sobš Janviera, teraz jednak na czasswojej nieobecnoci musiał go zostawić w biurze jako zastępcę w pełni godnego zaufania izdolnego do podjęcia stosownych działań.Torrence, jedziesz ze mnš... We jaki wóz z dziedzińca...Komisariat pierwszej dzielnicy znajdował się niedaleko, na ulicy des Prouvaires. Maigretudał się wprost do gabinetu Ascana.Zobaczy pan co zdumiewajšcego, co, czego jeszcze nigdy nie widziałem. Wolę nicwięcej nie mówić... Ej, Torrence, samochód lepiej zostawić tutaj... To dwa kroki stšd...Okršżyli Hale, od których rozchodziły się potężne wskutek upału fale zapachów. PodHalami nie próżnowano nawet w sierpniu. Potem zapucili się w wšskie uliczki. Sklepiki idomy wyglšdały mniej lub bardziej obskurnie. Minęli kilku kloszardów i pijanš kobietę, któraopierała się plecami o mur, żeby nie upać.Tędy...Na ulicy Grande-Truanderie Ascan skręcił w zaułek tak ciasny, że nie wjechałaby tamżadna ciężarówka.Zaułek Vieux-Four oznajmił.Dokoła przepastnego dołu po wyburzonym budynku wznosiło się z dziesięć starychkamienic, również przeznaczonych do rozbiórki; mieszkańców zdšżono już ewakuować.Niektóre ciany podparto belkami w obawie, że się zawalš.Komisarz policji zatrzymał się przed domem pozbawionym szyb, a nawet większociframug okiennych. Wejcie zabito deskami. Ascan usunšł dwie z nich, bardziej obluzowane.Dalej rozcišgał się szeroki korytarz.Uwaga na schody! Nie sš zbyt pewne i brakuje niektórych stopni...Owionšł ich zapach kurzu i zgnilizny, przemieszany z wyziewami z Hal.Wspięli się na drugie piętro. Pod zapleniałš cianš siedział mały, może dwunastoletnichłopak; na widok trzech nadchodzšcych mężczyzn zerwał się z miejsca i oczy mu rozbłysły.Pan jest komisarzem Maigret, prawda?Tak.No i kto by powiedział, że pana z bliska zobaczę!... Wszystkie pana zdjęcia z gazetwklejam do zeszytu...To mały Nicolier... przedstawił chłopca Ascan. Na imię ci Jean?Tak, proszę pana.Jego ojcem jest właciciel jatki na ulicy Saint-Denis. Jedyny, który nie zamknšł sklepuna sierpień... No, mów, Jean...Było tak, jak już panu mówiłem... Koledzy sš akurat nad morzem... nie mam się z kimbawić, więc tak sobie łażę po różnych kštach, których jeszcze nie znam, chociaż urodziłemsię w tej dzielnicy... I dzi rano zauważyłem ten dom... Popróbowałem oderwać deski na dole,no i okazało się, że nie sš na fest przybite... Wszedłem do rodka... krzyknšłem: Jest tukto?. I usłyszałem echo. Niczego nie szukałem. Poszedłem dalej z ciekawoci po prostu...Otworzyłem te połamane drzwi na prawo, a tam leżał człowiek... Zbiegłem na dół, tchu niemogłem złapać... i wpadłem do komisariatu... Czy muszę tam znowu wejć?To chyba nie jest konieczne.Zostaję tutaj?Tak.Maigret pchnšł drzwi tak zbutwiałe, że nie nadawałyby się na podpałkę. W proguzatrzymał się i nagle zrozumiał, dlaczego komisarz policji wolał mu zrobić niespodziankę.Pokój był doć duży, szyby w oknach zastšpiono grubym papierem i kartonem. Napodłodze nierównej, z kilkucentymetrowymi szparami piętrzyły się sterty rupieci,przedmiotów przeważnie połamanych i zupełnie bezużytecznych.Całš uwagę jednak skupiał na sobie człowiek leżšcy w ubraniu na zniszczonym siennikużelaznego łóżka; człowiek niewštpliwie martwy, z plamš zakrzepłej krwi na piersi, ale ztwarzš, która zachowała pogodny wyraz.Włóczęga, sšdzšc po ubraniu, czemu jakby przeczyły ręce i twarz. Niemłody, długiesrebrzyste włosy z błękitnawym połyskiem, oczy niebieskie o spojrzeniu nieruchomym.Maigret, poczuwszy się nieswojo, zamknšł mu powieki.Mężczyzna miał siwe, lekko podkręcone wšsy i bródkę, także siwš, przystrzyżonš a laRichelieu. A przy tym był gładko ogolony.Widok jego wymanikiurowanych ršk ponownie Maigreta zaskoczył.Wyglšda na starego aktora w roli kloszarda mruknšł. Znaleziono przy nim jakiepapiery?Żadnych. Ani dowodu, ani starych listów. Inspektorzy z dzielnicy, którzy przyszli musię przyjrzeć, nie mogli go rozpoznać. Tylko jednemu wydaje się, że widział podobnegowłóczęgę, jak grzebał w pojemnikach na mieci.Bardzo wysoki i wyjštkowo barczysty, w za krótkich spodniach z dziurš na lewymkolanie; marynarka, nieledwie w strzępach, leżała w kurzu na podłodze.Był już lekarz sšdowy?Jeszcze nie. Czekam na niego, zjawi się lada chwila. Chciałem, żeby pan przyjechałwczeniej, zanim ktokolwiek czegokolwiek tu dotknie.Torrence, zatelefonuj z najbliższego bistra, żeby możliwie szybko przysłali ludzi zwydziału identyfikacji. I niech powiadomiš Prokuraturę...Twarz człowieka leżšcego na żelaznym łóżku nie przestawała go intrygować. Dobrzeutrzymane wšsy i bródka sprawiały wrażenie, że ledwie wczoraj poddano je zabiegomfryzjerskim. Trudno też było wyobrazić sobie, że te wypielęgnowane ręce z polakierowanymipaznokciami mogły grzebać w odpadkach.Ale chyba je zbierał, i to przez dłuższy czas. Całe pomieszczenie przywodziło na mylskładowisko staroci. Prawie wszystkie przedmioty były zepsute, połamane. Wysłużonymłynek do kawy, konewki z łuszczšcš się emališ, pogięte lub dziurawe wiadra, lampanaftowa bez knota i nafty, buty nie do pary.Trzeba będzie sporzšdzić inwentarz tych gratów...Maigret bez skutku odkręcał kran przymocowanej do ciany umywalki. Domylał się, żeod dawna już odcięto dopływ wody, gazu i elektrycznoci, jak zresztš we wszystkich innychprzygotowanych do zburzenia budynkach.Ile czasu żył tutaj ten człowiek? Dostatecznie długo, by zgromadzić tyle rupieci. Niesposób dowiedzieć się tego od dozorczyni bšd sšsiadów, bo ich nie było. Komisarz Ascanwyszedł na klatkę schodowš i zwrócił się do małego Nicolier.Chcesz się przydać? To stań przed domem, a kiedy ci panowie za parę minut nadjadš,przyprowad ich tutaj na górę...Tak, proszę pana...Nie zapomnij ich uprzedzić, że brakuje stopni...Maigret, kršżšc po pokoju i dotykajšc niektórych przedmiotów, trafił na kawałekwieczki i pudełko zapałek. wieczka była przylepiona do dna wyszczerbionego kubka.W cišgu całej swojej kariery nigdy jeszcze nie oglšdał tego rodzaju scenerii i dziwił sięcoraz bardziej.Jak zginšł?Dostał kilka kul w pier i brzuch.Duży kaliber?redni. Przypuszczalnie trzydzieci dwa...Nic nie ma w kieszeniach marynarki?Wyobrażał sobie, z jakim obrzydzeniem komisarz Ascan, taki wytworny i wrażliwy,przeszukiwał brudne łachmany.Kawałek sznurka, guzik, kromka czerstwego chleba...Nie było pieniędzy?Dwie monety po dwadziecia pięć centymów...A w kieszeniach spodni?Brudny skrawek materiału, najwyraniej używany zamiast chustki do nosa, i dwa petyw pudełku po pastylkach od kaszlu.Brak portfela?Tak...Nawet kloszardzi z bulwarów nabrzeżnych, sypiajšcy pod mostami, majš w kieszeniachjakie papiery, chociażby dowód tożsamoci.Torrence, który włanie wrócił, był nie mniej od Maigreta zdumiony.Zaraz tu będš...Moers i jego ludzie z wydziału identyfikacji sšdowej wspinali się już po schodach zaNicolierem, ro...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]