10719, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Adam NaruszewiczChudy literatKt� si� nad tym zadziwi, �e wiek jeszcze g�upi?Rzadko kto czyta ksi�gi, rzadko kto je kupi.- A c� to, m�j uczono-chudy mo�ci panie?Ju� to temu dwa roki, jak w jednym �upanieI w jednej kurcie widz� literackie boki?S�awa twoja okry�a ziemi� i ob�oki,�e ci� mia�y w kolebce muzy mlekiem poi�,A z niej, widz�, �e trudno i sukni wykroi�.Nie pytam, jak tam tw�j st� i mieszkanie ma si�?Podobno przy gnojowym blisko gdzie� ParnasieApollo ci swym duchem czczy �o��dek puszy,Szel�ga nie masz w wacku, a d�ug�w po uszy.Z tym wszystkim pod pismami twymi prasy j�cz�,Ledwo ci� pochwa�ami ludzie nie zam�cz�,�e� ozdoba narodu, pszcz�ka pe�na plonuCukrowego, pieszczota, oczko Helikonu,Kwiatek, per�a, kanarek, s�o�ce polskiej ziemi...- Przesta� mnie mi�y bracie szarpa� �arty swemi.Mam dosy� ukarania, wszystkom straci� marnie,�em si� na mecenasy spu�ci� i drukarnie.Te ostatni grosz za druk z kalety wygoni�,Tamci do�� nagrodzili, kiedy si� pok�oni�.Niepokupny dzi� rozum; trzeba wszystko strawi�,Kto go chce na papierze przed �wiatem objawi�.Pe�no skarg, �e si� gnu�ny Polak pisa� leni,A nie masz, kto by �ci�gn�� r�k� do kieszeni.Nie masz owych skutecznych ze z�ota pobudek;Wi�cej szalbierz zyskuje albo lada dudek,Co pankom nadskakiwa lub co �miesznie powi,Bo on za swe rzemios�o podarunki �owi,A ty, biedny, swe pisma, op�aciwszy druki,Albo spal, albo rozdaj gdzie mi�dzy nieuki,�eby z nich mog�a imo��, gdy przyjdzie JacekZe szko�y, czym pod�o�y� z rodze�kami placek.Wola�bym si� by� lepiej bawi� maryjaszem.Chodzi�bym, jak pan Pamfil, z oprawnym pa�aszem,Ko�pak by mi �ysin� soboli nakrywa�,A ry� spod brandenbury bujny po�yskiwa�,To mi to kunszt zyskowny: cz�sto w jednej chwiliCz�owiek si� pod pieni�dzmi ledwie nie uchyli,A czego nie wypisze przez rok ni wyczyta,Jedna da mu fortun� w kartach faworyta.M�j za� bo�ek Apollo za us�ugi krwaweDa� mi w nagrod� szkapsko, Pegaza, w�ogawe,Kt�ry nie z jednym pono, jak si� cz�sto zdarza,Na popas do �wi�tego zab��dzi� �azarza.Ostatnie to rzemios�o, co pr�cz s�awy k�sa,Nic nie daje autorom ni chleba, ni mi�saI �y� ka�e sposobem prawdziwie uczonem:Wod� �yka�, a wiatrem �y� z chamaleonem.Gdyby� to kupowano ksi�gi! To by przecieCz�owiek jak� �achman� zawiesi� na grzbiecie.Ka�dy chce darmo zyska�: ju� bym mu ust�pi�Rozumu, byle tylko za papier nie sk�pi�.Lecz w naszym kraju jeszcze ten dzie� nie zawita�,�eby kto w domu pisma po�yteczne czyta�.Jeden drugiego gani, �e czas darmo trawi.M�wi szlachcic: "Czemu ksi�dz ksi�g� si� nie bawi?Jemu ka�e powinno�� na to si� wysila�,By nauk� i pismem zdrowym lud zasila�,Jemu za chleb w ojczy�nie pr�dszy i obfityT� pos�ug� zawdzi�cza� Rzeczypospolit�j.Albo� mu to o �once z dzie�mi my�li� trzeba?"A ksi�dz: "To� szlachcic sobie sam nie robi chleba.Sto p�ug�w na jednego pasibrzucha ryje.Pewnie si� on za dobro pospolite bije?Nie uzi�bnie na mrozie, na deszczu nie zmoknie,Siedzi w zimie przy ogniu, a w lecie przy oknie.Gadaj�c z panem �ydem, kto w karczmie nocowa�,Wiele �ledzi wyprzeda�, w�dki wyszynkowa�.M�g�by te� co przeczyta�, a z od�tym pyskiemNie by� tylko szlachcicem herbem i nazwiskiem.Osobliwie, �e mu si� nie chce panem bratemBy� prostym, ale pos�em albo deputatem.Niepi�knie to, ze s�dzia nie zna prawa wcale,Chocia ja�nie wielmo�nym bywa w trybunale,Ani �w pose� z wielk� przyje�d�a zalet�,Co tylko na podatki g�o�ne ryknie veto;Nie straszny tez to u mnie taki podkomorzy,Co na hipotenuz� wielki pysk otworzy,A co ma sprzeczne z sob� rozmierza� granice,Ledwie zna nieboraczek cerkiel i tablic�."Tak si� oni spieraj�: po staremu przecie,I ten, i �w nie wiedz� nic o bo�ym �wiecie.Ka�dy m�wi, i� nie ma czasu do czytania,Ka�dy si� sw� zabaw� od ksi��ki zas�ania.Ch�op ma co robi� w polu, a rzemie�lnik w mie�cie,Mnich zabawny swym chorem lub chodzi po kwe�cie.Ksi�dz..., lecz ja nie chc� z takim pa�stwem mie� poswarki,Kupiec �okcia pilnuje lub zwiedza jarmarki;Palestrant gmerze w kartach, co je strzyg� mole,Szlachcic pali tabak� lub �yka przy stole.Dworaczek pi�t� wierci, �o�nierz my�li, k�dyKarmnik z wieprzem, syr w koszu, a z kurami grz�dy,Pan suszy m�zg nad tuzem i wymy�la mody,Kobieta u zwierciad�a, p�ki s�u�y m�odyWiek, siedzi, a gdy starsze przyw�druj� lata,Cudz� s�aw� nabo�nym j�zykiem umiata.Stary duma, jak mu grosz jeden sto urodzi,M�okos wiatry ugania i bia�� p�e� zwodzi.A z tej liczby zabawnych, mo�na m�wi� �miele,Ch�opi tylko a kupcy s� obywatele.S�ysza�em ja, gdy pewny szlachcic do WarszawyPrzyby� dla pewnej ze swym proboszczem rozprawy,Kt�ry go za wytyczne wykl�� z kazalnicy,Ujrza� sklepik z ksi�gami na Farskiej ulicy.Dziad je jaki� sprzedawa�. Spyta� na przechodzie:"A nie wysz�o te� jakie dzie�o w nowej modzie,Bym je zwi�z� dla dzieci? Dobrze to nawiasemI samemu przy piwku co� przeczyta� czasem.Teraz jest �wiat uczony; daj Bo�e, poczciwy�eby by�, a poprzesta� ju� wyrabia� dziwy.""Mam - odpowie staruszek - i r�nych, i wiele.S� kazania na �wi�ta i wszystkie niedziele...""Zachowajcie dla ksi�y, m�j bracie, bo� lepi�jZ karty dobrze powiedzie�, nic co drugi klepi,Diabe� wie co, z pami�ci na �wi�conym drzewie,A tego, co powiada, sam i s�uchacz nie wie...""Mam wydanego teraz niedawno Tacyta...""Niech go sobie sam mi�y pan autor przeczyta.Nie masz tam nic �miesznego, to pisarz poga�ski.""Wi�c wacpan racz dla �miechu kupi� Sejm szata�ski...""To pewnie po radomskiej co nast�pi� radzie?...""Ej, nie; tu w czarnej siedz�c Lucyper gromadzieS�ucha bies�w, aby mu rachunek oddali,Wiele ludzi po �wiecie poszukiwali,Wiele niewierny patron spraw wygra nies�usznych,Wiele kto� nawy�udza z�ot�wek zadusznych,Wiele �ez pan wyci�nie z poddanych okrutny,Wiele bies�w naliczy szuler ba�amutny,Wiele plotek po mniszkach, pr�no�ci po damach,Obietnicy u pan�w, a �garstwa po kramach...""To co� bardzo strasznego..." "Owo� arcy�licznaKsi��ka, co tytu� Przyja�� ma patryjotyczna...""Musi to by� szalbierstwo; teraz patryjot�Ten tylko, co do siebie zewsz�d garnie z�oto,Mi�o�� dobra ojczyzny w ksi�gach tylko stoi;Ka�dy si� w sobie kocha i siebie boi,�eby mu kordon jakiej nie zagarn�� wioski,Wal�c wreszcie na kr�la i winy, i troski.""S� wiersze..." "To b�aze�stwo." "S� te� Polskie dzieje...""Bodajby�cie wisieli na haku, z�odzieje!�e�cie, w wieczne sw�j nar�d podaj�c po�miechy,Powyrzucali z kronik i Wendy, i Lechy...'"A o gospodarstwie te� b�dzie wzi�� co wola?...""I bez ksi��ek pszenic� rodzi moja rola.""To o rz�dzie Europy?..." "A mnie bies to po tem,Jakim si� cudze sprawy wij� ko�owrotem.Ja wiem, �e u nas sejmik b�dzie na Gromnic�,A jarmark na �ucyj�, �wi�t�, m�czennic�. -Nie dbaj, mi�y staruszku; trzeba dla mej paniDryjakwi, co od Z�otej nosz� W�grzy Bani.Dwa razy tylko by�a mi w Warszawie, ali�Nie mo�e, biedna, spazm�w od siebie oddali�...""Takie rzeczy w aptekach..." "Wi�c przecie, m�j bracie,Drukowane jej w sklepie opisane macie...""C� wi�cej?..." "Kalendarza..." "A jakiego?" "Co byUczy�, czy b�d� u nas i jakie chorobyW tym roku; je�li pok�j, czy b�dziem mie� wojn�,Czy g��d, czy urodzaje obaczemy hojne?...""Jest ma�y kalendarzyk..." "Ten to zdrajca, kt�ryPoodziera� szlacheckie nazwiska ze sk�ry,Co nigdy nie napisa�, a� mi� serce boli,Lubom za przywilejem wende�ski podstoli?B�d� si�, chyba �e mi� �mier� ze �wiata zdejmie,By mi go zerwa� przysz�o..." Tak po targu sprzecznym,Dawszy tynfa rudego z mieczem obosiecznym,Podni�s� bibliotek� na �adunek g�owy:Recept� do dryjakwi i kalendarz nowy.Owo� masz literata! Niejeden to taki,Co woli w domu czyta� szparga� lada jakiLub zbija� tylko grosze, by je pan syn straci�,Ni� gdyby rozum pi�knym czytaniem zbogaci�.Wi�c jako te� kto czyta, tak potem i prawi:Pali Euksyn, na piaskach papierowe stawiOkr�ty, bohater�w na powietrzne sadziWozy i przez ob�oki gryfami prowadzi.Zamienia ludzi, w wilcze przyodziawszy sk�ry,Nosi baby na �yse przez kominy g�ry.Widzi Abla z Kaimem na miesi�cznej zorzeI solone syreny prowadzi przez morze.M�drego nic nie pytaj. Lecz to gorzej szkodzi,�e, co czynim, o srogie szwanki nas przywodzi,Jednym gnu�ne st�pi�o umys� pr�nowanie,Drugim rozum i serce utopi� we dzbanie,�w si� tylko pieniactwem szarga, a z s�siadyUstawicznie o lada zagon wszczyna zwady.Ten, pa�skiej pacho�kuj�c dumie i zawi�ci,Zwodzi, k�amie, namawia, a nu� co skorzy�ci,Istny p��d Proteusza, got�w dla mamonyTemu, co go wprz�d zdradzi�, niskie bi� pok�ony,Tamten ca�e swe szcz�cie na kartach zak�adaLub lata po wizytach i obiady zjada.Pe�no ludzi zabawnych: zdaje si�, co� robiKa�dy i do us�ug si� ojczyzny sposobi.Lecz kiedy jedno cia�o zrobisz z tej gromady,Ni serca do czynno�ci, ni m�zgu do rady.Drugi gada� nie umie, ba, i c� on powie?Nic nie czyta�, nie my�li�, same wiatry w g�owieAlbo pycha szalona, �e swe antenatyOd troja�skiego jeszcze zasi�ga Achaty,I, siedz�c nad herbarzem z nosem osiod�anem,Pochycha, �e pan przodek jego by� hetmanem.Dzi�kuj�-�, my�li zacna, z czyjej to pobudkiBer�a mozolubnego dobroczynne skutkiKalendarz tegoroczny przy ko�cu objawi�,Jakim kt�ry sw�j dowcip pismem autor ws�awi�.A nu� w tych litanijach i moje ramotyObaczywszy kto, rzuci z ciekawo�ci z�oty.Tak si� przynajmniej cz�owiek na zim� ogarnie,Przestan� go ze sk�ry odziera� drukarnie.Przestanie kiedy� tedy� by� uczonym golcem,Wkroczywszy w �cis�� przyja�� z ksi�dzem Bohomolcem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]