10759, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
*** NIE PYTAJ NIGDY, SK�D SI� BIOR� DZIECI ***Artur E. Giera====================================================================Arna siedzia�a oparta o drzewo, dysz�c ci�ko. Obok le�a� martwy ten, kt�regouwa�a�a dot�d za swojego przyjaciela. Ona w�a�ciwie te� ju� by�a martwa, z tym �e onju� nic nie czu�, ona natomiast nie mog�a poradzi� sobie z nawa�em my�li, jakie k��bi�ysi� w jej g�owie. Ca�y jej �wiat, wszystkie jej plany i marzenia obr�ci�y si� wniweczzaledwie tydzie� temu. Tak, wszystko to zacz�o si� tydzie� temu, cho� w�a�ciwie towcze�niej, du�o wcze�niej, przed milionami lat. Zacz�o si� to dok�adnie wtedy, kiedypowsta�o �ycie na ich planecie.EPIZOD I - osiem lat temu.- Marfan otwieraj! Mamy wyrok Rady Starszych.Urz�dnik widz�c, �e jego s�owa nie odnosz� skutku, da� znak policjantom bywywa�yli drzwi, a sam schowa� si� za �cian�. Policjanci wyci�gn�li bro� i przygotowalisi� do wej�cia. W tym momencie rozleg� si� brz�k t�uczonego szk�a. Kto� wyskoczy�przez okno znajduj�ce si� z prawej strony drzwi. Urz�dnik zamar� w bezruchu, alewprawieni policjanci szybko skierowali sw� bro� we w�a�ciw� stron�. Pierwszy jednakstrzeli� Marfan. Zd��y� trafi� jednego z nich w twarz i w klatk� piersiow�, nim kuladrugiego ugodzi�a go w rami�.- Arna uciekaj! - krzykn�� ranny.Urz�dnik spojrza� w stron�, w kt�r� skierowany by� okrzyk. Ma�a dziewczynkazeskoczy�a z okna i zacz�a ucieka�. Pod��y� za ni�.- Zostaw j� ty draniu!Marfan zdrow� r�k� ponownie chwyci� za pistolet. Tym razem strza� policjanta by�dla niego �miertelny. Urz�dnik przyprowadzi� dziewczynk�, kt�ra wyrywa�a si� piszcz�c ikrzycz�c:- Pu�� mnie! Mordercy!EPIZOD II - siedem lat temu.Arna siedzia�a przy ogrodzeniu okalaj�cym teren Domu Wychowawczego.- Ej, ty! - g�os dochodzi� z za jej plec�w.Obejrza�a si�. Za ogrodzeniem sta� jaki� ch�opak mniej wi�cej w jej wieku.- Ty, czemu tu siedzisz? Nie bawisz si� z innymi?- Co ci do tego? - Arna z powrotem odwr�ci�a si� do niego plecami.- Tak tylko pyta�em. Jestem Turfan, ale wszyscy nazywaj� mnie po prostu Turf.Ch�opak wyci�gn�� r�k� nad ogrodzeniem w ge�cie pojednania.- One nie potrafi� si� w nic bawi�, ca�y czas gadaj� o swojej urodzie - powiedzia�aArna nie zmieniaj�c pozycji. W ko�cu wsta�a, podesz�a do ogrodzenia i odwzajemni�agest Turfa.- Jestem Arna, c�rka Marfana.- Wi�c to ty jeste� Arna.- Tak, a co?- S�ysza�em, �e pr�bowa�a� ucieka�.- Ucieka�, te� co�. P�ki �y� m�j tata mog�am chodzi� gdzie chcia�am. Ci dranie zabiligo i zamkn�li mnie w tym zak�adzie, z tymi po�a�owania godnymi kwokami.- M�wi�, �e tw�j ojciec by� odmie�cem.S�ysz�c to Arna przeskoczy�a ogrodzenie i wykorzystuj�c zaskoczenie Turfa, uderzy�ago pi�ci� w twarz na tyle silnie, �e upad�.- M�j tata by� wspania�ym cz�owiekiem i wiele mnie nauczy�, wi�c uwa�aj, com�wisz.- Przepraszam, nie chcia�em ci� urazi� - powiedzia� Turf pocieraj�c obola�y policzek.- Dlaczego nie spr�bujesz mi odda�? - Arna nadal sta�a przygotowana do walki.- Oszala�a�? Nie wolno bi� dziewczyn.- Przyznaj lepiej, �e si� boisz.- Pewnie, �e tak - Turf wsta� i otrzepa� ubranie - ale Rady Starszych, a nie ciebie.Arna u�miechn�a si�, widz�c �e rozkrwawi�a Turfowi dzi�s�o.- Niez�y cios jak na dziewczyn�. Je�li nie masz co robi� to mo�e pobawi�aby� si� znami.- Czemu nie.EPIZOD III - dwa lata temu.- Spyta�am go, czy wie sk�d bior� si� dzieci, a on tak si� speszy�, �e a� pot wyst�pi�mu na czo�o.- A ty, Arna, wiesz sk�d si� bior� dzieci? - spyta�a jedna z dziewczyn.- Nie, - odpowiedzia�a Arna i za�mia�a si� - ale to musi by� co� �wi�skiego.- Arna! - to by� g�os ich wychowawcy. Wszystkie dziewczyny, z wyj�tkiem Arnyuciek�y do swoich ��ek.- S�ucham panie wychowawco.- Je�li ju� musisz w��czy� si� z Turfanem i jego kumplami, to przynajmniej przesta�demoralizowa� inne dziewczyny.- Dlaczego izolujecie nas od ch�opc�w?- Dowiesz si� w swoim czasie.Wychowawca odwr�ci� si� i ruszy� w stron� drzwi.- Pr�dzej czy p�niej, b�dziemy musia�y si� z nimi spotka�.Wychowawca by� ju� przy drzwiach. Arna krzykn�a w jego kierunku:- Inaczej nie by�oby dzieci, prawda?Po sali rozszed� si� szmer. Wychowawca zatrzyma� si�, odwr�ci� i otworzy� usta,chc�c co� powiedzie�. Zrezygnowa� jednak i wyszed� trzaskaj�c drzwiami.Arna po�o�y�a si� na swoim ��ku.- Czy ty w og�le nie czujesz respektu przed nikim? - spyta�a jej s�siadka.- To stary odmieniec. Raz widzia�am go jak sobie popija�.- Opowiedz co� jeszcze o Turfie.- Zamiast wys�uchiwa� moich opowiada�, mog�aby� kiedy� p�j�� ze mn�.- Nie... nie wiem, jako� si� ich boj�.- Jeste� tak samo g�upia jak inne.Arna zgasi�a swoj� lampk� i odwr�ci�a si� plecami do s�siadki.EPIZOD IV - tydzie� temu.Turf siedzia� na ziemi dziwnie podenerwowany. Bawi� si� swoim no�em, wbijaj�c goraz po raz w piach.- Jeste� sam? - Arna rozejrza�a si� wok� - Gdzie Bat, Ares i inni?- Co mnie obchodz� inni, niech sami sobie znajd� dziewczyn�.- Co si� z tob� dzieje, od kilku dni jeste� jaki� niesw�j?- Za tydzie� zaczynaj� si� gody - powiedzia� jakby od niechcenia.- Wiem, m�wi�am ci ju�, �e cokolwiek by to by�o, chc� by odby�o si� to z tob�.Turf u�miechn�� si� z dzik� satysfakcj� i wbi� n� a� po r�koje�� w ziemi�. Poderwa�si� na r�wne nogi i z�apa� j� za ramiona. Arna poczu�a strach. Nigdy dot�d si� nie ba�a, wka�dym razie nie a� tak.- Dr�ysz - Turf nadal si� u�miecha�. Jego oczy patrzy�y prosto w oczy Arny.- Pu�� mnie idioto, to boli!Nagle co� oderwa�o go od niej. Turf zrobi� kilka krok�w do ty�u i upad�.- Poczekaj do dnia god�w, Turfan.- O, pan wychowawca. Czego si� wtr�casz, stary odmie�cu? Straci�e� swoj� szans�lata temu! Teraz musisz ust�pi� m�odszym.- Zje�d�aj Turfan. Wyka�esz si� za tydzie�.- Ty st�d zje�d�aj, stara pierdo�o.Turfan skoczy� do przodu, z�apa� sw�j n� i rzuci� si� z nim na wychowawc�, tenjednak z pe�nym spokojem chwyci� jego r�k� i wykr�ci�. N� upad� na ziemi�.- Albo si� zaraz st�d wyniesiesz i poczekasz ten tydzie�, albo z�ami� ci r�k� ib�dziesz musia� czeka� do nast�pnego roku. Wyb�r nale�y do ciebie.- Zr�b to, a ju� Rada Starszych si� tob� zajmie.- Ciekawe, co Rada Starszych powie na to, �e spotykasz si� dziewczyn� na tydzie�przed godami.Wychowawca odepchn�� Turfa od siebie. Ch�opak mrukn�� co� niewyra�nie i uciek�.Arna sta�a zupe�nie zaskoczona tym co zasz�o.- Wi�c on chcia� po prostu przyspieszy� gody - powiedzia�a w ko�cu, u�miechaj�c si�nie�mia�o.- Wracaj do domu Arna. Masz jeszcze tydzie�, za tydzie� dowiesz si� wszystkiego.- Za tydzie�. Wiecznie s�ysz� tylko za rok, za miesi�c, za tydzie�. Mog�amwszystkiego dowiedzie� si� ju� dzisiaj, ale ty musia�e� nas wy�ledzi�. Turf mia� racj�jeste� starym odmie�cem i zazdro�cisz nam m�odym.- Z a z d r o s z c z � !? Ha! Wiesz co to jest mortogeneza? To spos�b w jakirozmna�a si� wi�kszo�� zwierz�t w naszym �wiecie, z nami w��cznie. Chcia�a� wiedzie�,sk�d si� bior� dzieci, teraz masz odpowied�: mortogeneza, ona jest g��wnym punktemgod�w.Wychowawca sta� ty�em do Arny. By� z�y, �e da� si� ponie�� emocjom.Nasta�a cisza. Nerwy dziewczyny napi�te by�y do granic wytrzyma�o�ci.- Co to jest mortogeneza? - zapyta�a pe�na obaw, czuj�c, �e nie powinna o to pyta�.- W okresie god�w krew samicy zawiera zarodniki. Samiec... - tu zrobi� kr�tk�przerw�. - Samiec zabija samic� i produkuje wydzielin� zawieraj�c� nasienie. Wydzielinadostaje si� do krwi i zap�adnia zarodniki, kt�re rozwijaj� si�, �ywi�c martwym cia�emmatki. Z tysi�ca zap�odnionych zarodnik�w tylko kilka ma szans� na przetrwanie. W�r�dnich jest jedna lub dwie m�ode samiczki, reszta to samce. Dlatego samice s� nietykalne,�aden samiec nie zabije, ani nawet nie skrzywdzi samicy przed okresem god�w.- To nieprawda! K�amiesz! K�amiesz! Jeste� chory! Tylko chory umys� m�g�wymy�li� co� r�wnie okropnego.- Wiesz, �e to prawda. Instynktownie czujesz, �e mam racj�. Zapomnia�a� ju� ostrachu, kt�ry czu�a�, gdy Turfan ci� trzyma�?- Nie ba�am si�.- Owszem, ba�a� si�. To strach instynktowny i nie mo�na go powstrzyma�. W czasiegod�w ten strach ka�e wam ucieka�, tak by tylko najsilniejsi i najsprytniejsi m�odzie�cymieli szans� zdoby� sobie dziewczyn�. Teraz wiesz, dlaczego nazwali mnie odmie�cem:nie potrafi�em zabija�. Oboje cierpimy na t� sam� chorob�: brzydzimy si� zabijaniem.Tak, to tylko choroba, wypaczenie psychiki, dewiacja. Uleg�em jej ja, uleg� tw�j ojciec ity.- To nie prawda! ��esz! Nie wierz� ci! Nie wierz�!- Masz racj�, Arna - wychowawca podszed� do niej i po�o�y� jej r�ce na ramionach. -Masz przed sob� tydzie� �ycia, �yj z�udzeniami.EPIZOD V - wiecz�r przed dniem god�w.Arna wesz�a do pokoju wychowawcy tak cicho, �e ledwie to spostrzeg�. Nie spojrza�nawet w jej stron�. Wstydzi� si� jej, wstydzi� si� tego, �e jest m�czyzn�. Dope�ni� swoj�szklank� i poci�gn�� spory �yk.- Pom� mi uciec. Ukryj� si� gdzie� w g�rach - powiedzia�a.U�miechn�� si� nieznacznie, czuj�c jak gorycz �ciska mu gard�o.- Nie masz szans Arno. Nie zauwa�y�a�, jak od d�u�szego czasu zmienia si� tw�jzapach. Jutro stanie si� on tak silny, �e nape�ni ��dz� ka�dego dojrzewaj�cego m�czyzn�w okolicy. Wytropi� ci�, niezale�nie od tego gdzie si� schowasz. A nawet gdyby�...-westchn�� i poci�gn�� kolejny �yk. - Wiele lat temu, kiedy by� czas moich god�w,uciek�em z moj� wybrank�, a potem musia�em patrze�, jak umiera w m�czarniach. Zbytdu�a ilo�� zarodnik�w we krwi powoduje zatory i stopniow� martwic� ko�czyn. Tw�jojciec te� uciek� ze swoj� kobiet�, ale on mia� przynajmniej tyle odwagi, by j� zabi�, gdyzacz�y si� cierpienia.- Nie chc� umiera�.- Mo�e gdzie� w innym �wiecie ludzie rodz� si� bez strachu i zabijania. Tutaj tonieuniknione. Poddaj s... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl