10863, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Barbara Hambly GWIEZDNE WOJNYMORDERSTWO NA GAMMORZETytuł Orginału: STAR WARS: Murder in SlushtimeTłumaczenie: Wojciech "Quother" BoguckiKorekta: Mateusz Freedon Nadd" Smolski (freedonnadd@op.pl)Bywały miejsca bardziej przygnębiajšce niż Gamorra w czasie roztopów. Callista Ming nawet odwiedziła parę z nich.Na przykład Kirdo III, z temperaturš spadajšcš w lecie do setki, kiedy to jedynš rzeczš do roboty poród dochodzšcych do czterystu kilometrów na godzinę burz piaskowych, było przyglšdanie się tubylcom czekajšcym na to, by limaki same wpełzły im do pysków.Albo Shesharile VI, księżyc-wysypisko, na którym pierwsze oznaki wiosny budzš do życia drobnoustroje w podziemnych składowiskach odpadków.O Kessel nie wspominajšc.Ale Gammora w czasie roztopów też była w czołówce.- Pogoda nadal kiepska?Zszedłszy po trzech-czwartych metalowych schodków prowadzšcych z górnego pokładu frachtowca Zicreex," Callista przeskoczyła przez barierkę i po półtorametrowym locie opadła na metalowš podłogę.Jos, inżynier pokładowy i jednoczenie jedyny oprócz niej człowiek na pokładzie, na wpół wychylił się spod konsoli, skšd wygrzebywał kawałki jakich ropiasto zabarwionych grzybów, które wyrosły tam w cišgu nocy.- Nadal.- Było co od Gutha?Callista rzuciła na fotel kapitański owiniętš w plastry paczkę, zawierajšcš mieszaninę naroli, które zdrapała ze cian swojej kabiny. Kapitan Umgush wspominała co o przyrzšdzeniu fugu na obiad tej nocy, korzystajšc z ich obecnoci na jej rodzinnej planecie._ Nie ma to jak domowe pleniaki - mawiała.- Nic - odrzekł Jos, zabierajšc się znów za zeskrobywanie.Kiedy Callista zamustrowała sie na Zicreex" mylała, że nieodparte przygnębienie Josa bierze się z tego, że jest on niewolnikiem na frachtowcu, którego włacicielem i użytkownikiem sš Gammoreanie - ten fakt z kolei, sam w sobie wystarczał, by popać w depresję. Wszelako po szeciu miesišcach doszła do wniosku, że ten żylasty inżynier, z bliznš na twarzy byłby ponury nawet wtedy, gdyby był niezależnym magnatem na najzasobniejszej i zamieszkałej przez najbardziej entuzjastycznych ludzi Planecie Rozkoszy w Systemie Różowym.Z całych sił zamierzała uwolnić go zanim porzuci pracę na statku, ale miała wštpliwoci, czy będzie to robiło mu jakškolwiek różnicę.Gdy Callista podeszła do otwartej luzy powietrznej, żeby przyjrzeć się przesiškniętej wilgociš panoramie wolno topniejšcego niegu, zalegajšcego pomiędzy statkiem a cianami niewielkiej siedziby klanu Nudskutch, Jos odezwał się jeszcze raz.- Powinno się rozpogodzić na dobre za jaki tydzień. Jutro zaczyna się jarmark w Bolgoink, a kolejny, jeszcze większy jest za tydzień w Jugsmuk. Przycišgnie handlarzy ze wszystkich stron tej częci kontynentu. Powinnimy mieć nowy ładunek w przecišgu dziesięciu dni.W jego głosie nie było entuzjazmu, ani ku poczštkowi sezonu handlowego na planecie, ani ku perspektywie odlotu stamtšd. Callista podeszła do zewnętrznych drzwi i, opierajšc ramię o ocieżnicę, czuła jak ponura bryza owiewała jej twarz, wzburzajšc długie, jasno-bršzowe włosy. Prowizoryczne lšdowisko wokół "Zicreexa" było puste i w większoci nadal zalane.Mimo, że odpychajšca, Gamorra była atrakcyjniejsza od bycia uwięzionš w komputerze artyleryjskim opuszczonego Imperialnego pancernika jako bezcielesna wiadomoć, niewiele różnišca się od ducha. Wolnoć kosztowała Callistę utratę umiejętnoci władania Mocš - podstawowej rzeczy dla Rycerza Jedi. Utraciła też inne rzeczy.Mimo to, zawyrokowała, dotykajšc miecza wietlnego wiszšcego u pasa, dobrze jest być wolnš.Kapitan Umgush wyłoniła się z lasu, taszczšc na placach ogromny wór grzybów. Dwójka z trzech Gamorreanów, którzy stanowili załogę statku potulnie dreptała jej po piętach. Ten trzeci, mšż Umgush, szedł z tyłu, cierpliwie gnajšc przed sobš w kierunku statku stadko snoruuków, chodzšcych Gammoreańskich grzybów. Mogło mu spokojnie zejć na tej czynnoci całe popołudnie. Umgush dziarsko wspięła się po rampie, jak przystało na samicę w rednim wieku, wyglšdała olniewajšco z pomalowanymi oczami i diamentowymi kółkami w nosie. Jej długie włosy były ufarbowane na jasno różowo, a pół tuzina morrtsów - Gammorreańskich pasożytów, od których wręcz roiło się na Zicreexie," przytulało się do gładkich ramion, piersi i szyi.- Duszonka dzi - poinformowała Callistę, rozrywajšc na pół wšsiastego pleniaka, który wylizgnšł się z worka i próbował zacisnšć się na jej gardle.- Nauczyć cię robić duszonka - ponieważ mówienie we wspólnym sprawiało Gammoreanom trudnoci, Umgush miała zawieszony u szyi translator, który możliwie najwierniej przetwarzał jej słowa na miodousty, chrapliwy, miękki głos gwiazdy holonetu, Amber Jevanche.Dała Callicie kuksańca w żebra.- Chuda v'lch - odezwała się z dezaprobatš a translator nie poradził sobie ze znalezieniem odpowiednika Gammoreańskiego słowa oznaczajšcego niezamężnš samicę. - Nie znaleć męża. Za chuda. Morrtsy zdychać na chudych. Odżywiać się. Nabierać ...Translator znów próbował znaleć odpowiednie tłumaczenie, zabrzęczał, zagrzechotał i dał za wygranš. Umgush wyprężyła się i napięła mięnie.- Gweek. Znać gweekl - wycišgnęła z włosów grubego na kciuk pasożyta i położyła go na ramieniu, gdzie mógł sobie znaleć lepszy punkt oparcia. Zresztš cała jej blado-żółtawa skóra pokryta była ladami ich ukšszeń.- Gweek. Dobry mšż, dwoje dorosłych dzieci i dziewięć morrtsów - uderzyła się dumnie w piersi. - Gweek.- Gweek - zawtórowała z powagš Callista. W cišgu swych podróży na pokładzie "Zicreexa" nauczyła się niele Gammoreańskiego, ale by władać nim perfekcyjnie, uczšcy musiałby być chyba pozbawiony poczucia godnoci.- Za tydzień jarmark w Jugsmuk, kupimy żywnoć - Umgush złapała garć grzybów, które próbuwały wydostać się z worka i wepchnęła je z powrotem.Jeden z dorosłych samców - mniej ważny członek załogi - który wspišł się po rampie tuż za Umgush, skrzywił się na wzmiankę o Jugsmuk i oznajmił po Gammoreańsku.- [Jutro jarmark w Bolgoink. Zobaczymy jak walczy Guth]Z dzikim kwikiem, Umgush zakręciła się na pięcie i poczęstowała go ciosem, który posłał go z hukiem na cianę. To, co mu potem powiedziała było wystarczajšco długie i szybkie, by być dla Callisty niezrozumiałe. Choć mowa Gammorean nie sprawiała jej trudnoci, gdy była wolna i wyrana, udało się jej jedynie wychwycić nazwę siedziby klanu Bolgoink w połšczeniu z mnóstwem emfazy i zaprzeczeń, zanim pieklšca się pani Kapitan w końcu wspięła po metalowej drabince na górny pokład.Wyglšdajšc na bardziej zaniepokojonego niż na rozgniewanego, uderzony samiec podniósł sie na nogi, pocierajšc krwawišce miejsce na szczęce. Zaczšł usprawiedliwiać się Callicie.- [Guth to brat Umgush] - oznajmił. - [Także członek załogi. Czemu nie obejrzeć walki?]- [Ponieważ Umgush wie, że Guth zginie.]Z zewnštrz dobiegła jš kanonada kwików i wrzasków. Obróciwszy się, Callista podbiegła do luzy a dwaj Gammoreanie, którzy przyszli z Umgush tłoczyli się tuż za niš, wychylajšc się przez drzwi w ten sposób, że nawet gdyby chciała, nie dałyby się zamknšć. Po drugiej stronie pustego lšdowiska biegł z wysiłkiem jaki Gammoreanin, rozbryzgujšc na wszystkie strony głębokš niemal do kolan wodę zalewajšcš plac.- Guth! - krzyknęła Callista, rozpoznajšc uciekiniera a stojšce za niš samce, widzšc młodszego brata ich kapitan zawzięcie ciganego przez przynajmniej tuzin uzbrojonych przeladowców, wydały przeraliwe chrzšknięcie i sięgnęły po broń, otwierajšc do nich ogień. W chwilę potem pojawiła się Umgush, z maczugš w jednej dłoni i blasterem w drugiej, strzelajšc w trakcie biegu.Jak większoć Gammoreanów, strzelcem była bardziej niż kiepskim. Obłoki pary unosiły się w miejscach, w których goršca plazma stykała się z wodš i błotem. Tymczasem Callista dręczona okropnš wizjš zniszczonych w trakcie dzikiej kanonady wymienników ciepła Zicreexa" zeskoczyła z rampy na powierzchnię. Już raz ugrzęli na Travninie na dwa tygodnie z powodu podobnej strzelaniny i nie miała zamiaru, żeby teraz stało się tak znowu.- URRSH - krzyknęła z całej siły. Po Gammoreańsku znaczyło to Przestańcie!" Odpięła miecz wietlny od pasa i, mijajšc członków załogi, aktywowała zimne, żółte ostrze. Guth przebiegł obok niej, zanim cigajšcy go mieli szansę go schwytać; chwilę potem Callista odcięła głownie dwóch wibrotoporów i maczugi, ranišc przy okazji wramię prowadzšcego pocig samca. Ku jej zdziwieniu, powstrzymało to atak, choć widziała kiedy jak Gamorreanie atakowali uzbrojone w piły droidy nie przywišzujšc większej wagi do możliwoci utraty życia, o utracie kończyn nie wspominajšc... Po chwili odwróciła się wycelowujšc swój miecz w Umgush, która zamierzała włanie rzucić się na napastników, rozpoczynajšc na nowo włanie przerwanš walkę.- Cofnij się!Umgush zatrzymała się, rozpryskujšc błoto.-Odłóż to!Próbowała minšć Callistę, lecz ta stanęła jej na drodze z uniesionym mieczem wietlnym. Dwaj Gammoreanie z załogi "Zicreexa" zderzyli się ze sobš i wpadli na Umgush. Kilka minut minęło zanim obie strony uspokoiły nerwy, podczas gdy zasapany i wyczerpany Guth czekał u boku Callisty.- [Co się stało] - spytała go po Gammoreańsku. - [Co to za jedni?] [Dlaczego wróciłe?]- [Potrzebuję pomocy] - sapnšł ciężko Guth. - [Vrokk. Pojedynek...]- [Walczyłe z Vrokkiem?] - Młody Gammoreanin nie wyglšdał na takiego, co to włanie przed chwilš zmierzył się w walce z najstraszniejszym i najsilniejszym watażkš w południowo-wschodniej częci kontynentu, a przynajmniej nie w walce w której stawkš jest prawo do ożenku z matronš klanu. - [Zdobyłe rękę Kufbrug?]Umgush przecisnęła się obok Callisty, miażdżšc brata w serdecznym ucisku. Przez chwilę pocierali się pyskami, liżšc się w gecie pozdrowienia. Potem Guth przeszedł do sedna.- [Vrokk martwy] -jego głos był b... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl