10909, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
IMPERIALNECZAROWNICESWIATOSŁAW ŁOGINOWROZDZIAŁ 1I nawet nie można się było przyczepić... W końcu Kajna pojawiła się z jaknajlepszymi zamiarami, chciała uprzedzić, że z głębin wypływa wielki kraken.Pytanie tylko, po co, skoro i tak wszyscy darli się jak opętani: Kraken się zbudził!Wielki Kraken wypłynšł!". Trzeba być głuchym, żeby nie usłyszeć. Zresztš,wyłšcznie głupi mógłby uwierzyć w troskę Kajny... Przyleciała tu, żeby rozkoszowaćsię cudzym nieszczęciem, załamujšc ręce z obłudnym współczuciem. Nic dziwnego!Taka rzadka przyjemnoć! Zarozumiała dziewczynka, która pierwszy raz wysunęłanos za próg domu, będzie teraz ile sił w nogach zmiatać z powrotem! A ponieważ niezdšżyła jeszcze niczego zdobyć, przez kolejne pięćdziesišt lat będzie zbierać siły donowego lotu. A sprytna Kajna, która zgromadziła zapas na co najmniej dziesięćwylotów, zacznie obłudnie powtarzać przy każdej okazji: A przecież radziłam,powtarzałam, za wczenie dla ciebie na wylot, posied jeszcze w domu, poucz sięrok czy drugi. Nie posłuchała dobrej rady, to niech teraz siedzi przez pół wieku". Inawet nie będzie można odgryć się czy zaprotestować! Będziesz nikim, a imiętwoje będzie brzmiało nikt. Lotne imię Mewa" dostała tylko tak, na pomiewisko,a teraz sied w domu i patrz jak inne latajš. A bezsilnš miotłę postaw w kšcie albozamieć niš podłogę - do tego się jeszcze nadaje.- Rusz się, moja droga! - dwięczał w uszach głos Kajny. - To nie byle kto, to samWielki Kraken! Takie rzeczy się będš działy, aż strach! Szybciej!A tu jak na złoć idealna pogoda na polowanie, wiatr potężnieje z każdš chwilš,miota się i skręca w oko huraganu. Drobne mieci ginš w jego porywach, skrzšcsię i wybuchajšc w rozbłyskach. Tuż obok zalniła szmaragdowa żmijka, która dajemiotle siłę lotu. Mewa skoczyła w bok i pochwyciła żmijkę gołš rękš. Nie każdaczarownica to potrafi! Jedna szmaragdowa żmijka już jest, a to znaczy, że Mewaposiedzi w domu rok krócej. Pod warunkiem, oczywicie, że zdšży wrócić. Terazliczš się już nie lata, lecz chwile...- Co robisz, głupia! - krzyknęła zachwycona Kajna. -Pożre cię!Mewa nie słuchała. Sama widziała, że wiat może się rozpać w każdej chwili iwypucić ze swoich głębin żarłoczne dziecię ciemnoci. Czarownice nazywajš gokraken, ale kim jest naprawdę, nie wie nikt. Kraken pojawiał się zewszšd i jeli niechwytał swej ofiary od razu, to tylko dlatego, żeby zdšżyła pojšć cały koszmarswojego położenia.- Uciekaj! - wrzeszczała Kajna.Ach, z jakim przejęciem będzie potem opowiadaćO mierci koleżanki, o tym, jak uprzedzała, ostrzegała, jak próbowała pomóc!Jak malowniczo opisze ostatni krzyk umierajšcej!Dusza wyła w przeczuciu mierci, kraken był tuż-tużI to wcale nie jaki mały egzemplarz, z którym można pobawić się wchowanego, lecz sam Wielki Kraken, który nie da jej żadnej szansy. Szmaragdowypasek lnił wokół nadgarstka i trzeszczał. Mewa skoncentrowała się, wytężyła,szykujšc się do ostatniego, zbawczego skoku i wtedy...I wtedy ognisty pas przecišł bladš przestrzeń nad pobliskš wyspš.Nie mogło być mowy o pomyłce: na pustš, niepozornš i nikomu niepotrzebnšwyspę spadał modzierz. Od razu było widać, że nie ma włacicielki i nie leci, leczwłanie spada, pędzony przez szalejšcy sztorm.Modzierz to marzenie każdej czarownicy. Nie sposób stworzyć go samemu, niemożna powołać go do życia za pomocš magii czy zaklęć. Można go jedynie znalećalbo zdobyć w walce. Modzierz w zasadzie zupełnie nie przypomina tychmodzierzy, na których czarownice latały tysišce lat temu, ale przywišzane do starejnazwy siostry nie zmieniły jej. Dziki modzierz nie jest łatwo zdobyć. To przecieżnie ta nieszkodliwa, energetyczna żmijka, która tak gronie syczy, gdy chwyci siejšgołš rękš, to potężny i niebezpieczny zwierz, którego trudno pokonać i zmusić doposłuszeństwa. Zdarza się nawet, że pojedynek wcale nie kończy się zwycięstwematakujšcej czarownicy. Nietrudno zgadnšć, co się wtedy dzieje: modzierz-drapieżnikzwyczajnie połyka zdobycz w całoci. Ale czarownice sš bardzo szybkie, anieujeżdżony modzierz głupi i powolny. Żeby wzišć go żywcem, trzeba podejćbardzo blisko, ale uważać, bo głupie zwierzę zdolne jest do różnych niespodzianek.Nic dziwnego, że nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby urzšdzać pojedynek tużprzed atakiem Wielkiego Krakena. Kraken pożre istotę czarownicy, wyssie do cna iwyrzuci na wiatr pustš skórkę". Włanie w taki sposób, cyniczny i bezlitosny,czarownice nazywajš ciała poległych sióstr.- Uciekaj! - darła się Kajna ze swojej bezpiecznej kryjówki i ten wrzask smagnšłMewę jak bat. W jednej chwili zdecydowała się na ten szalony czyn i pomknęła,żeby przecišć drogę spadajšcemu modzierzowi.Kajna zachłysnęła się krzykiem przerażenia i zachwytu.Modzierz spadał katastrofalnie szybko. Huraganowy wiatr, wierny pomocniklecšcej na miotle czarownicy, był miertelnie niebezpieczny dla powolnegozwierzęcia. Widocznie modzierz próbował ukryć się na wyspie, ale nie umiałporadzić sobie z szalejšcym żywiołem i teraz jego chwile były policzone. Podobniezresztš jak chwile Mewy - z tš różnicš, że modzierz zostanie zabity przez tajfun, aMewę wykończy kraken. mieszne... Tępe zwierzę nawet nie zauważy nadchodzšcegoz otchłani inferno potwora. Kraken pożera tylko delikatnš materię, toporne cielskomodzierza jest nie na jego zęby, za to tajfun, taki piękny i niegrony, za chwilęroztrzaska bezradne zwierzę o skały.Ech! Cóż by to mogło być za polowanie, gdyby nie kraken!Potężny impuls, posłany przez Mewę, zatrzymał spadanie modzierza dokładniena tyle, aby zwierzę mogło wyrównać lot, za sama czarownica zanurzyła się w poły-skliwej mgle, otaczajšcej wyspę niczym aureola. Wielki Kraken w końcu wyrwał sięna wolnoć, a Mewa cudem zdšżyła zanurkować ku powierzchni wyspy. Oczywiciekraken mógłby dosięgnšć jš również tutaj, ale najpierw musiałby wyczuć siłęzaklęcia albo usłyszeć odgłos lecšcej miotły. W innym wypadku kraken nie wyjdziena lšd Mewa spadała, wirujšc w powietrzu. Najważniejsza - nie zdradzić siężadnym zaklęciem... A potem, gdy kraken odejdzie, spróbuje odnaleć modzierz.Jeli oczywicie zwierzę przeżyje. Może się też zdarzyć, że sztorm do biegnie końca,nim Wielki Kraken się wyniesie i wtedy modzierz po prostu odleci, odprowadzanybezsilnym spojrzeniem Mewy. Poza tym, kiedy tylko władca otchłani skryje się wgłębiach inferno, zlecš się tu wszystkie siostry - i wcale nie po to, żeby pomócMewie. Przylecš w nadziei na łatwš zdobycz: samotny modzierz, który odłšczył sięod stada, zmęczony, wyczerpany burzš, a może nawet ranny, nawet nie będzie siębronił! A Mewa zostanie na tych bezpłodnych skałach i po jakim czasie po prostuwycišgnie tu kopyta z głodu i samotnoci Nie zdoła odlecieć stšd o własnych siłach, akoleżanki nawet nie kiwnš miotłš, żeby pomóc nieudacznicy. Dlatego Mewa musiałanie tylko kontrolować swój upadek, lecz także obserwować lad dymu spadajšcegomodzierza.Wytrenowany mózg pospiesznie wystrzeliwał myli w takt koziołkowania.Potem jeszcze tylko jedno szarpnięcie miotły i Mewę wbiło w ziemię - niemal takmocno, jak modzierz gdzie nieopodal. Gdyby nie odwieczne umiejętnociczarownicy, miałaby połamane wszystkie koci. Ale i tak niele oberwała,wybijajšc półtorametrowy dół w czerwonej, gliniastej ziemi. Prawy bok będzie bolałz tydzień, a siniak na ramieniu, które przyjęło na siebie główne uderzenie, niezejdzie przez miesišc.Czyli aż do mierci" - sprecyzowała Mewa, gramolšc się z leja.Dalej musiała ić pieszo, narażajšc się na to, że zostanie przekšskš jakiegogłodnego ludożercy - każde zaklęcie ochronne mogło przycišgnšć krakena, którybuszował tuż obok i nie zjawił się tylko dlatego, że goć z inferno nie lubił topornejsubstancji, z której składały się wyspy.Nieczynnš chwilowo miotłę Mewa zarzuciła za plecy, a szmaragdowš żmijkęzostawiła na ręce. W żmijce jest nie więcej magii niż w błyskawicy, więc krakena niecišgnie, za to pomoże opędzić się przed ewentualnymi amatorami wieżego mięsa -nieożywione magiš ciało żmijka spali nie gorzej niż piorun. Szkoda byłoby tracićjedynš rezerwę na jakiego szablozębnego przygłupa, ale nikt nie pyta Mewy ozdanie. Nie ma kto pytać...Wszystkie te przygotowania do poszukiwania modzierza zajęły czarownicy trzyminuty. Teraz rzeczywicie jest nikim, a imię jej brzmi nikt. Kogo takiego nie zjadanawet kraken. Szkoda tylko, że taki bojownik nie zdoła również poskromićmodzierza...Modzierz to w ogóle niezwykłe zwierzę. Powolne cielska, zakute w mocnypancerz, zazwyczaj pasš się stadami i wtedy praktycznie nie da się ich złapać. Tymbardziej, że zazwyczaj wokół stada kršżš szybkie i szalenie niebezpieczne smoki...Smok to kolejna dziwna istota, żyjšca w przestrzeni, dawny i prawie nietykalnywróg - jedyny taki wróg we wszechwiecie. Jeli kraken wypływał i nie patrzšc poże-rał wszystko, co tylko mógł, a dzikie modzierze broniły się zajadle, lecz nigdy nieatakowały pierwsze, to smoki wiadomie polowały na siostry-czarownice, zjadajšczdeterminowane amazonki bšd też palšc je strugami błękitnego ognia. Jedynymratunkiem dla czarownicy była natychmiastowa ucieczka na miotle. Wprawdziesmoki to doć szybcy i zręczni łowcy, ale po pierwsze, czarownice sš szybsze, a podrugie, ciężko trafić ognistš linš niewielkš postać na miotle, więc zazwyczaj starciasmok - czarownica" kończyły się remisem zero do zera. W otwartej walceodeprzeć smoka mogła jedynie czarownica w modzierzu - smok nie połknšłbymasywnego zwierza, a przepalenie pancerza wcale nie było łatwe. Zresztš, po coczarownica miałaby stawać do walki ze smokiem, sko... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl