10935, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tomasz JastrunKropla, kroplaCopyright by Tomasz JastrunWydawnictwo �Tower Press�Gda�sk 20013Tower Press 2000Copyright by Tower Press, Gda�sk 20004Przed nami5O zamkni�tych oczachPoeta nie ma odwagiMa za to strachDrewnian� protez�Kt�ra mieszka w jego ustachPoeta milczy oABCPrzemyka si� chy�kiemUlicami wsp�czesno�ciStoj� w zamkni�tym okuSzarpi� zatrza�ni�t� powiek�1978 r.6Przed namiCzekaj� nas oddzia�y onkologiczneI ba�agan umieraniaCzekaj� zat�oczone cmentarzeI bez�adny po�piech pogrzeb�wCzeka nas d�ugi rozk�adGnicie cia�a i wysychanieTo wszystko jest przed namiSchowane za kwitn�cymi kwiatamiZakryte sukni� i bluzk�Za u�miechem i zielonymi oczami7Rocznik 1950Szed�em w parzeZ kim nie pami�tamPyta�em niepewnyCzy to jest moja klasaCzy to pierwsza ANiepok�j �omocze w oknaKto� krzyczyZ granic 1957 uciekli stra�nicyTo wtedy umar� nagle m�ody poetaJu� psu� si� na s�o�cuZesz�oroczny pa�dziernikTam gdzie le�y 1957Stoj� na warcie nowi stra�nicyZ dyplomami wydzia��w historiiWal� pi�ciami do wszystkich drzwiWychyla si� wo�ny i krzyczyTylko 1973 otwartyWarszawa, 1973 rok8Co robi�Je�eli maj� jeszcze twarzeChowa� je w d�oniachJe�eli maj� jeszcze sercaZapami�ta� ich bicieJe�eli s� jeszcze s�owaKt�re znacz�Zapala� je noc�I podawa� jak pochodnieJe�eli ocala�aGdzie� nadziejaPiel�gnowa� j�Jak w surowym klimaciePiel�gnuje si�Egzotyczne ro�liny1979 r.9R�aGrudki czasu pomi�dzy palcamiW oknie Stegny i Ursyn�wMd�y zarys przysz�ych cmentarzyPrzed domem dogorywa m�j samoch�dWiatr szarpie niedorozwini�te drzewaSiedz� przy biurkuPisz� wiersz kt�ry nie chce �y��lepy smutek z wybitymi z�bamiGrudki czasu pomi�dzy palcamiI kwitnie nade mn�Przera�aj�cy kwiatDzikiej r�yWszech�wiata10ZiarnoPtakiLec� w g��b naszego istnieniaPrzera�oneSk�adaj� i rozk�adaj�Skrzyd�aPtakiLec� gasn�cym korytarzem�miertelnie zm�czoneSiadaj� nam na ramieniuS� g�odneNasze d�onie ju� pusteZiarnoJest w oczach i ustach11W�a�ciciele ogr�dk�wOstatnia wojnaU�y�ni�a ziemi� w ogr�dkuKt�ry piel�gnujeOkrutny fryzjer na emeryturzePodcina r�om �y�yI morduje mszyceZm�czony opiera si�Na narz�dziach torturI poprzez kraty ogrodzeniaPatrzy i nas�uchujeCzy ju� nie czasPrzy��czy� do swojego ogr�dkaCa�y �wiatA wok� stoj�Za kratami swoich ogrod�wR�wnie czujni i �ar�oczniS�siedziM�odzi i starzyOprawcy my�li i ro�lin12Wi�zienie na wyspieJedyne co maszNa usprawiedliwienieTo czasAle nikt nie we�mie tego pod uwag�Wtr�c� ci� w staro��Z kt�rej nikt jeszcze nie uciek�Na odleg�ej wyspieOtoczonej pomarszczonym morzemSpotkasz tam tychKt�rzy ocaleli z twojego pokoleniaNiedobitk�w rewolucji technicznejPrzegrali wszyscyI chodz� teraz w b��dnym koleNa coraz kr�tsze spacery13DrogaPoblisk� drog� ocienion� drzewamiPrzejecha� pow�zJad�cy w nim podr�nyW czarnym cylindrze na g�owieZ binoklem przy okuZobaczy� bia�y domW otwartym oknie widnia�St� na nim owoce i winoKobiety by�y w bia�ych sukniachM�czy�ni palili cygaraPrzed gankiem dzieci �apa�y motyleBy�o to o zmierzchuW �rodku XIX wiekuNie wiadomo gdzie zajecha� pow�zI co si� sta�o z domem i lud�miGdy zapad� mrokI nadszed� koniec wiekuJego siny brzegL�ni w �unie po�ar�wI wida� drog� jak strzeli�Przer�ban� a� do dzisiajZ uschni�tymi po bokach drzewami14Ulica� Czyta�em pana wierszeTo prawdziwa poezja �M�wi� ze smutkiemBy� starym pisarzemI wiedzia� co mnie czekaU�cisn��em mu serdecznie d�o�I odszed�em�yczliw� ulic� jego spojrzeniaAlej� drzew kt�re sch�yI dom�w ze �lepn�cymi oknamiWkr�tce potem umar�Zosta�a po nim pusta ulicaKt�r� czasami przemykam si�Z t�ej�cym wierszem w ustachI z jego �mierci�Jak z rysiem na karku15SamoobronaCudze nieszcz�ciaS� jak d�ugie mroczne korytarzeZa drzwiami s�ycha�P�acz i krzykA my idziemy szybkoZakrywaj�c twarzeNasze �cianyPulsuj� od cudzych nieszcz��Ciemniej� oknaZewsz�d s�ycha� chrobotI stukanieNic dziwnego�e w ko�cuChwytamy cudze nieszcz�ciaW obie d�onieI dusimyBez lito�ciDusimy16KorytarzeJu� wszystko zjad�em i wypi�emKocha�em si� ze wszystkimi kobietamiWszystko pozna�em przecierpia�em przeoczy�emZosta�y tylko nie napisane wierszeSzpitalne korytarzeKt�rymi wracam od �o�a swojej �mierciDo sali gdzie si� urodzi�em17DziuraZjecha� na sankachI zabi� go samoch�dLe�a� na ulicyPrzykryty tektur�Spod kt�rej wystawa�yMa�e dziecinne butyTo by�o tak wyra�neJakby kto� namalowa�Olejnymi farbami�nieg powietrze i sankiZe sznurkiem jeszcze ciep�ymOd u�cisku r�kiBy�y tam twarze ludziZ myszami zamiast ust i oczuG�osy doros�ych i dzieciWpl�tywa�y si� we w�osyMatka chwyci�a mnie za r�k�I poci�gn�a do domuNie wiedzia�a �e wyrywaTen obraz na zawszeZosta�a dziuraW niejNagi krwawy mi�sie� bytuI zerwane �ci�gna18ZapomnienieZdarza si��e groby rosn�Niekt�re w g��bZapuszczaj� korzenieInne w bokJak ruinyAle najcz�ciej grobyWsi�kaj� w ziemi�I porasta jeBujne ZapomnienieBawi� si� w Jego szumie dzieciZ p�atk�w wr� mi�o�� zakochaniA mySmarujemy sw�j chleb powszedniSmutnym wyci�giemZ przezroczystych �odyg19PoleLiczyli dni do emeryturyJak owcePrzed za�ni�ciemPod koniec zamiast owiecSz�y siwe baranyO pogniecionych twarzachPotem zosta�o tylkoWyjedzone poleNa kt�rym ju� nic nie wyro�nie20Nad ranemZ nie dojedzonym snem w ustachSiedzia� na brzeguNiedospanego ��kaNie za�o�on� czarn� skarpetk�Trzyma� w r�kuI poczu� nagleJak wieleMin�o niepotrzebnych latOd chwili gdy si� urodzi�Zrozumia� daremno�� �yciaDaremno�� wszelkich pragnie�A jednak w�o�y� skarpetk�Wsta�I heroicznieSpi�� guzikiemDwa poszarpane brzegiSwojego �ycia21G�odne zwierz�taPisz� o mi�o�ciChocia� nigdy naprawd� nie kocha�emI pisz� o �mierciChocia� nigdy nie umiera�emPrzychodz� cz�sto do mniePo cichuJak g�odne zwierz�taIch oczy nabiegaj� krwi�I musz� im rzuca�S�owaLecz jak nakarmi� s�owemMi�o�� i �mier�22OwoceNawet mi�o��Mo�na zerwa�Jak opatrunekWielkiej rany twarzyI nawet ta ranaDa si� zerwa�Zostanie krzykI nawet na nimWyrosn�Dzikie owoceSi�ga� b�d� po nieNasze g�odne dzieci23W kuchni�ona zmywa naczyniaKrwiono�neWyjmuje z zamra�alnikaSwoje serceU�miecha si� do nas bole�niePatrz� na swojego synkaRysuje kredkami �wiatZaczyna od s�o�caCz�owiek rodzi si� w m�ceWykrzywione nogi i twarzA we mnieJu� od wielu latPada �niegZawali� okna i drzwiLecz przecie�Gdybym nawet m�g� st�d wyj��Nie uczyni�bym tego24EgzekucjaJab�ko po�era buzi� dzieckaWida� ju� tylko oczyDwie czarne pestki25OswajanieBoi si� tygrysa i smokaI jak mu teraz powiedzie��e nie powinienBa� si� smok�w i zwierz�tTylko ludziNajpierw oswajamy tygrysaDajemy mu cukierkaA smok ucieka na widokSzeleszcz�cych papierk�wO wiele trudniej jest z lud�miSkradaj� si� u�miechni�ciI g�aszcz� go po g�owieR�kamiKt�rymi jeszcze przed chwil�Gwa�cili i mordowaliNie mo�na ich oswoi�S� zbyt humanitarniWi�c lepiej niech si� uczy�y� jak oniNigdy mu nie wybacz�Je�eli b�dzie inny26Syn i ojciecNie podoba mu si� tuPatrzy na mnie z wyrzutemI co ja mam robi�Przecie� nie b�d� si� usprawiedliwia�Milcz� tylko wymownieA on przytula si� do mnieJakby rozumia��e musimy si� trzyma� razemI �y� zgodnieBo nie mamy niczegoOpr�cz siebieA po chwiliBierzemy si� obaj do pracyOn kolekcjonujeStare autobusowe biletyA ja s�owaZ kt�rych strugamLaski i szczud�a27ZabawaGdy mia�em tyle lat co onBy�a za oknami wiosnaI sta� jej wysoki zapachJak komin fabryki s�odyczyPrzedmioty i zwierz�taJu� nadaremnoPr�bowa�y si� ze mn� porozumie�Matka i ojciecKo�ysali si� pod sufitemBudowali ze s��wRzeki i mostyZ kt�rych ogl�da�emP�yn�ce statkiM�j syn ma cztery lataMoja pami��Chce si� z nim bawi�W chowanego i ciuciubabk�Ale nie potrafiBawi� si� wi�c tylkoZ samym sob�W zapominanie28�o�nierz i dzieci�o�nierz sta� na warciePilnowa� oran�eriiGdzie ros�y krwawe kwiatyDla genera��w i pu�kownik�wDo zimnych krat ogrodzeniaPrzytuli�y swoje policzki dzieciKrzycza�yBo zobaczy�y biedronk�Kt�ra sz�aPo zielonej ��ce jego munduruObok sercaZapi�tego blaszanym guzikiem�o�nierz milcza�Ko�ysa� tylko na plecach�akome niemowl�O d�ugim czarnym gardleI czu�ym j�zyku29�uskiIch synek r�s� w �wiecieKt�rego nie przeczuliW niezrozumia�ym zimnym przekl�tymGdy pyta� o zmar�ychM�wili �e nikt nie umieraA w grobach tylko �pi� ludzieOn jednak nie da� si� oszuka�Zabija� paj�ki i mr�wki�ledzi� agoni� motylaWi�c odetchn�li z ulg�Kiedy przesta� w ko�cu zadawa� pytaniaI sam wyd�ubywa� odpowiedziJak �uski z muru strace�Bawi� si� nimi przez kilka latA potem wsadzi� do kieszeniZarzuci� na rami� karabinI poszed� na wojn�30Uchylone okno31GranicaDni kt�re nas dziel�S� jak schodyPo kt�rych wbiegn��wie�ym letnim popo�udniemDo jej domuUsi�d� przy stoleNaprzeciwI pi� b�dziemy z�ot� herbat�Z dw�ch czu�ych szklanekA potem spr�buj�Je�eli starczy mi odwagiPrzekroczy� zielon� granic�Jej oczu i doj��A� do wargSwoimi wargamiW pokoju gdzie przyczai� si� zegarKoszula jej m�aWisi ukrzy�owana na krze�leI rosn� bezszelestnie kwiatyZ szeroko otwartymi powiekami32Na smyczyDotkn��em jej uczuciaPrzestraszone skuli�o si�W �ywy ciep�y k��bekCofn��em sp�oszony r�k�I wtedy po chwiliZnowu uwyra�ni�y si�Jej biodra r�ceA w�osy ods�oni�y z szelestemTwarz i oczyKt�rych powiekiOtwar�y nowy pok�jUsiedli�my tam zamy�leniJak na �awce w parkuDwoje obcych ludziTrzymaj�c dwie p�cieNa kr�tkiej sk�rzanej smyczy33BrwiDotkn��emP�kni�t� warg�Jej ustI n...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]