10943, - █▀ KSIĄŻKI [CZ3]

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mirosław HuszczJoanna GutowskaMUCHA PRZED SĄDEMWYDAWNICTWA RADIA I TELEWIZJIWarszawa 1987Projekt okładki i strony tytułowejJacek RupińskiRedaktor technicznyIwona ŁukasiewiczKorektorJarosław Wołodko© Copyright by Mirosław Huszcz, Joanna GutowskaWarszawa 1987Illustrations; © copyright by Jacek RupińskiWarszawa 1987WYDAWNICTWA RADIA I TELEWIZJI — WARSZAWA 1987Skład wykonała Drukarnia Instytutu Wydawniczego w Warszawie,druk i oprawę wykonano w CzechosłowacjiNakład 300 000 + 260 egz. P-17ISBN 83-212-0432-5Cena 180 zł,—ielkie dziś poruszenie w owadzimświecie. Od rana brzęczenie, bzy-czenie, cykanie i machanie skrzy-dełkami. Nowina przelatuje z kwiatka na kwiatek, z ulado ula. Mrówki ją zaniosły do mrowiska i już szu-szuszepcą między sobą: „Słyszałaś, słyszałaś? Co zanowina".Motyle nie wypiły jeszcze swojego śniadania z wnę-trza kwiatów. Usiadły na listku, wachlują się skrzydeł-kami z wielkiego przejęcia. „Tego jeszcze nie było, takiskandal!"Pająk zwisa na swojej nici, wytrzeszcza oczyska.„Co to będzie, jak to będzie?"Pszczoły pracują od rana i tylko niby przypadkiemspotykają się na kwiatku. „Słyszałaś już, moja droga?"„Słyszałam. Co za wstyd" - szepną do*siebie i lecą doula z koszyczkami nektaru.Osa fruwa z ważną miną. Nikt jej nic nie mówi, aleona i tak wie. Dziś w południe zbierze się sąd. Pod liś-ciem łopianu. Będą sądzić Muchę. Wszyscy proszeni sąna świadków. Trzeba wcześnie polecieć i zająć miejsce,bo będzie tłok. Każdy jest bardzo ciekaw. Nikt dziś nieczuje, jak ślicznie pachną kwiaty, jak mile grzeje sło-neczko. Na długo przed południem kto żyw frunie ibiegnie w cień wielkiego liścia. Aż się tu roi. Gwar.Okrzyki. Szepty. Co to będzie? Mucha przed sądem. Zaco? Po co? Coraz głośniej, coraz rojniej. Wielkieporuszenie.Nagle przycichło. Wszystkie oczy patrzą, jak stra-żnicy wprowadzają Muchę. Mucha - oskarżona. Muchawinna? Mucha niewinna? Usiadła na ławie oskarżo-nych. Jest smutna, zawstydzona, ale nie załamana.Uśmiechnęła się nawet blado do kogoś na widowni. Pochwili ciszy znów zaczął się ruch. Najpierw szepty: szu--szu, a potem coraz głośniej. Padają okrzyki:- Mucho, trzymaj się! Jesteśmy z tobą!A inni krzyczą:- Precz z Muchą!- Pasożyt!- Nierób!Coraz większe zamieszanie. Nikt nie widzi, że kołoMuchy usiadł Adwokat - jej Obrońca, który będziebronił Muchę przed sądem. Coś jej cicho tłumaczy.Mucha słucha i kiwa głową. Już z drugiej strony usiadłProkurator - Oskarżyciel, to on będzie przedstawiałprzed sądem wszystkie winy Muchy. Ale nikt na niegonie patrzy. Widzowie hałasują i kłócą się między sobą.Jeszcze chwila, a zaczną się bić.„Winna!" „Niewinna!" - słychać ze wszystkichstron.Na szczęście zadzwonił dzwonek. Woźny sądowy zważną miną ogłasza:- Proszę wstać, sąd idzie.Ucichło na chwilę. Zaczyna się, zaczyna. A potemszuranie - zebrani wstają. Tak trzeba dla uszanowaniapowagi sądu.. Wchodzi Sędzia. Surowy, poważny.Mówi spokojnym głosem:- Proszę wszystkich zebranych o zachowanie ciszy ispokoju. Rozpoczynam rozprawę przeciwko Musze.Widzę, że oskarżona jest obecna. Czy oskarżona maObrońcę?Mucha tylko skinęła głową. Jej Obrońca wstał ipowiedział za nią głośno i wyraźnie:- Tak, Wysoki Sądzie.„Wysoki Sądzie? Wysoki Sądzie!" - poszedł szmerwśród widzów, którzy nie wiedzieli, że tak właśnienależy mówić do Sędziego.A Sędzia rozejrzał się po sali, stuknął drewnianymmłotkiem, nakazał ciszę i powiedział:- Proszę o głos Oskarżyciela.Wstał Oskarżyciel - ukłonił się i rozpoczął swojąmowę oskarżycielską.- Wysoki Sądzie, przypadł mi w udziale obowiązekprzedstawienia Wysokiemu Sądowi i wszystkim zebra-nym długiego spisu win oskarżonej Muchy. Mucha jest,jak wiadomo, owadem żyjącym w domach i w pobliżudomów ludzi. Z tego powodu nazywana jest nawetMuchą Domową. Jakże to myląca nazwa!v Tu Oskarżyciel uśmiechnął się niedobrym uśmiechemi zaraz dodał grzmiącym głosem:- Powinna zwać się szkodnikiem domowym! To onaponosi winę za brud, bez którego nie wyobraża sobieżycia. Gdzie tylko znajdują się jakieś śmiecie, tam zarazpojawi się Mucha. Nie fruwa wśród warzywnych grzą-dek ani w pachnącym pastą do podłogi mieszkaniu. O,nie! Tylko wśród śmietników, w brudnych kuchniach,przy kubłach na śmiecie. To jest ulubione miejscepobytu oskarżonej. Brud i gnijące odpadki mają dlaniej najmilszy zapach.W kilku miejscach na sali rozległ się chichot, alezaraz umilkł, bo Oskarżyciel mówił dalej.- W takich to warunkach Mucha spędza życie,wychowuje swoje dzieci. I żeby chociaż była dobrąmatką. Skąd! Składa swoje jajeczka gdziekolwiek, bylebyło tam brudno albo poniewierały się resztki żyw-ności. Wystarczy zostawić kawałek surowego mięsa czyinne produkty do jedzenia, a już Mucha tam siada, nietroszcząc się o to, że potem żywność do niczego niebędzie się nadawała. Marnuje w ten sposób wiele sma-cznych kąsków. Ale co o trudach zdobywania pożywie-nia może wiedzieć największy darmozjad, jakiego znaowadzi świat!Jeszcze Oskarżyciel nie skończył zdania, kiedy z salidobiegły okrzyki pełne oburzenia:- Darmozjad!- Leniuch!Sędzia musiał postukać młotkiem i uspokoićkrzy kaczy.- Proszę dalej, panie Oskarżycielu.Oskarżyciel podjął mowę na nowo.8- A więc, jak mówiłem... - zamyślił się na chwilę izaraz przypomniał sobie, co ma mówić. - Aha! Naprzykład oskarżona ma ochotę na serek. Proszę bardzo.Tylko czeka, żeby został na stole po śniadaniu i jużobjada się serem. Ma ochotę na kompot śliwkowy? Jużleci do dzbanka na oknie i pije. A taka jest zachłanna iłakoma, że zdarza jej się wpaść do środka i pływać wkompocie.- Trzeba ustawić znaki „Kąpiel zabroniona" - zawo-łał ktoś z widzów.Ale Oskarżyciel ciągnął poważnie:- Chyba naprawdę przydałyby się takie znaki, bo ilerazy ktoś zostawił nie sprzątnięty talerz z zupą, już wnim pływa Mucha. Wysoki Sądzie, czy talerz z zupą tobasen pływacki?!Oskarżyciel wykrzyknął to pytanie groźnym głosem.Owady znów zaczęły się śmiać i Sędzia musiał je uci-szyć, choć sam też z trudem zachowywał powagę. Naglektoś głośno krzyknął:- Przecież wszyscy powinni się kąpać!- Tak - powiedział Oskarżyciel - oskarżona robi toczęsto, a mimo to brudas z niej wielki. Po takiej kąpielijest jeszcze brudniejsza, aż się lepi. I zaraz leci odpo-cząć sobie na wystawionych w sklepie ciastkach. Czyone będą się potem nadawały do jedzenia?- Ciastka to nie plaża - oburzył się ktoś z zebranychna sali.- Tak, tak - powiedział Oskarżyciel - oskarżona niema pojęcia o dobrym wychowaniu. Narzuca się zeswoim towarzystwem. Nie chce zrozumieć, że jest nie-proszona. Jak wypędzi się ją drzwiami, to wracaoknem. Nie można się jej pozbyć.10Siedzący w pierwszym rzędzie Motyl aż zatrzepotałskrzydełkami ze zdziwienia i odezwał się cicho doMrówki:- Coś takiego! To przecież bardzo niegrzecznie takpostępować.A groźny Oskarżyciel mówił:- A jak już sobie upatrzy jakieś miejsce, nic jej niepowstrzyma, żeby tam usiąść choć na chwilę. Może tobyć... nadgryzione jabłko, wylany sos, brudna psiamiska czy lepkie od lizaka ręce dziecka. Nawet we śnienie daje spokoju takiemu brudnemu maluchowi. Prze-cież zdarza się dzieciom zasnąć w dzień na kocu wogrodzie. Nawet w domu zapominają umyć ręce, a cza-sem i buzię.- Dzieci w ogóle nie bardzo lubią myć ręce -westchnął głośno Sędzia.- Za to bardzo lubią wszystkiego dotykać, WysokiSądzie.- Zupełnie jak Mucha - wyrwał się Konik Polny.Oskarżyciel spojrzał na niego surowo i powiedział jużdo wszystkich:- Dzieci nie wiedzą, że dotykając tego, na czymusiadła Mucha, narażają się na różne choroby. Mucharoznosi na swoich nóżkach zarazki chorób. Siada wróżnych brudnych miejscach, a potem... na jedzeniu.Ileż to razy zdarza się, że dziecko tylko odgoni Muchę,która usiadła na dojrzałej gruszce. Gruszka jest soczy-sta i pyszna, dziecko zjada ją więc z apetytem, niemyjąc przedtem owocu. Nie widzi zarazków, któreMucha przyniosła. Zarazki są takie maleńkie, że niemożna ich zobaczyć, ale mogą spowodować chorobę. Ipotem brzuszek mocno boli. A kto jest winien, że dzieci12chorują? Że nie mogą wychodzić na podwórko, tylkomuszą leżeć w łóżku i pić okropnie gorzkie lekarstwa?Oczywiście, oskarżona Mucha jest winna, bo roznosizarazki.- Biedne dzieci - westchnęły z żalem wszystkie narazmrówki i biedronki, aż zafalował od tego westchnieniawielki liść łopianu.Ale Oskarżyciel nie zważał na to. Wyprostował sięjeszcze bardziej, zrobił jeszcze bardziej groźną minę ijeszcze bardziej groźnym głosem powiedział:- Wysoki Sądzie. Oskarżam z całą mocą tu obecnąMuchę o to, że uprzykrza ludziom życie, niszczy żyw-ność i przenosi zarazki chorób. Jest winna i domagamsię dla niej surowej kary.Na sali cicho jak makiem zasiał. Nikt się nie poru-szył. Tylko Mucha zwiesiła głowę. Sędzia stuknął ener-gicznie młotkiem.- Cisza! - krzyknął. - To jest, chciałem powiedzieć,czy Oskarżyciel może przedstawić sądowi jakiś dowódwiny oskarżonej?- Tak jest, Wysoki Sądzie - poruszył się wreszcieOskarżyciel. - Mogę przedstawić dowód i świadków.- Proszę bardzo. - Sędzia usadowił się wygodniej.Oskarżyciel rozwinął jakieś zawiniątko. Pokazał je zdaleka zebranym i podszedł do Sędziego. Sędzia nało-żył okulary.- Oto kotlet. Zjadłem pół na obiad, a resztę zostawi-łem sobie na kolację. Był taki apetyczny! Niestety,Mucha się dobrała do niego i jakże teraz wygląda?Strach pomyśleć, na co mógłbym zachorować, gdybymgo zjadł.14- Gdzie pan, Oskarżycielu, zostawił ten... dowód... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl