1033. Grace Carol - Odnaleziony skarb, Harlequin Romans

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Carol Grace
Odnaleziony skarb
PROLOG
Olivia i Jack stanowili idealną parę.
Wykonywali ten sam zawód, mieli identyczne cele, oboje interesowali się za-
bytkami z epoki starożytnej. Oczywiście, istniały też między nimi pewne różnice.
On był przysłowiową sową, ona zaś skowronkiem. Nie dzieliły ich jednak żadne
ważne sprawy. Od początku było jasne, że są sobie przeznaczeni. Każdy, kto znaj-
dował się z nimi w jednym pomieszczeniu, czuł przepływającą między nimi pozy-
tywną energię.
Poznali się w czerwcu, a już we wrześniu się pobrali. Bukiety lilii dotarły do
kościoła dopiero po ceremonii, fotograf Enzo nie mówił po angielsku, brat pana
młodego zaspał, a goście zabłądzili w drodze z kościoła na przyjęcie. Mimo to
Olivia zapamiętała ten dzień jako najszczęśliwszy dzień jej życia.
Drobne zakłócenia poszły w zapomnienie. Pamiętała za to, jak świetnie Jack
prezentował się w smokingu i białej koszuli podkreślającej jego opaleniznę. Zapo-
mniała, że osoba, która niosła obrączki, potknęła się, ale zapamiętała, jak szła nawą
w białej jedwabnej sukni swojej babki w takt melodii granej przez kwartet smycz-
kowy.
Zapamiętała też chwilę, gdy Jack wsunął jej na palec obrączkę z wygrawero-
waną datą oraz ich inicjałami i szepnął: „Na zawsze".
Potem ksiądz rzekł po włosku: „Możesz teraz pocałować pannę młodą", a
Jack zrobił to tak namiętnie, że z kościelnych ław dobiegło ich głośne westchnienie.
Łzy szczęścia zalśniły w oczach Olivii, gdy po wyjściu z kościoła posypały się na
nich płatki róż.
Udali się na przyjęcie w hotelu w Positano, dosłownie kilka kroków od brze-
gu. Hotel był skromnie udekorowany. Suknia Olivii z jedwabnej krepy zabrudziła
się na dole, a z jej koka wysunęło się parę kosmyków.
- Jest pani piękna, pani Oakley - powiedział Jack, zaczesując jej kosmyk za
ucho, gdy zasiedli do stołu. - Nie mogę uwierzyć, że od dzisiaj należy pani do
mnie.
- To prawda, panie Oakley - odparła uszczęśliwiona. - Zostanę z panem, aż się
zestarzejemy i posiwiejemy.
- Aż będziemy zbyt starzy, żeby szukać skarbów w ziemi.
- Aż przejmą to nasze wnuki i zaczną spisywać nasze wspomnienia.
- O tym, jak odkryłaś dom westalek w Pompejach - rzekł z dumą.
- A ty królewskie grobowce w Nimrud.
- Skoro mowa o wnukach - podjął Jack. - Ile będziemy mieć dzieci?
- Och, nie wiem. Dość, żeby pomagały nam nieść rydle i kilofy.
- Żeby robiły za nas notatki i kopały tunele.
- A jeśli tego nie polubią? - spytała nagle zmartwiona. - Nie zechcą z nami
podróżować? Jeśli będą wolały siedzieć w domu i grać z przyjaciółmi w gry wideo?
Jack potrząsnął głową.
- Wykluczone. Przecież będą do nas podobne. Żądne przygód, inteligentne i
dzielne. Na co czekamy? Przydałby mi się pomocnik. Zabierzmy się za to od razu.
- Teraz? - Rozejrzała się po sali pełnej przyjaciół i krewnych z całego świata.
- Dziś w nocy w naszym pokoju z drzewami cytrynowymi i szumem morza za
oknem. - Lekko ją pocałował.
Skinęła głową. Gdyby powiedział: „Teraz", poszłaby za nim wszędzie. O
każdej porze. Pragnęła tego co on. Miłości, małżeństwa, dzieci, sukcesów, uznania.
Jednak najbardziej na świecie pragnęła jego.
Nie mieli czasu na miesiąc miodowy ani podróż poślubną, ale mieli przed so-
bą całe życie. Następnego dnia po ślubie lecieli do domu rozpocząć zajęcia ze stu-
dentami w semestrze zimowym.
Olivia dobiegała trzydziestki. Jack był kilka lat starszy. Po co zwlekać z decy-
zją o dzieciach? Nie przeszkodzą im w karierze. Dzieci podobne do Jacka, z jego
charakterem, wytrwałością i poczuciem humoru wzbogacą ich życie i uczynią ich
jeszcze szczęśliwszymi. Jack będzie wspaniałym ojcem, myślała Olivia.
Życie jednak nie zawsze bierze pod uwagę nasze plany. Olivia nie zachodziła
w ciążę, choć bardzo się starali. Wzięła sobie nawet urlop na jeden semestr. Nie
dość że nie zaszła w ciążę, to jeszcze wpadła w depresję. Poczuła się nic niewarta.
Jack jej nie obwiniał, to ona się oskarżała.
On robił wszystko, by podnieść ją na duchu. Przejął część jej obowiązków.
Zamawiał dania na wynos, żeby nie musiała gotować, i zatrudnił kogoś do sprząta-
nia. Ale nic więcej nie mógł zrobić.
Do tej pory Olivia podobnie jak on poświęcała się pracy. Teraz z bólem pa-
trzył, jak cierpi. Lekarze nie stwierdzili żadnych chorób ani przeciwwskazań ani u
niej, ani u niego. Jack nie potrafił już pomóc Olivii, toteż skupił się na tym, nad
czym wciąż panował: na zajęciach i pracy na uniwersytecie.
Wskutek tego odciął się od Olivii i jej bólu. Po jakimś czasie oboje unikali
tematu dzieci, których tak pragnęli.
Powrót do pracy okazał się dla Olivii wybawieniem. Stanęła przed znanym
sobie wyzwaniem - prowadzeniem zajęć i pisaniem artykułów. Zmęczyła się nic-
nierobieniem. Jeszcze bardziej zmęczyły ją próby zajścia w ciążę.
Była kobietą sukcesu. Pracowała więcej niż dotychczas. Otrzymała tytuł pro-
fesora na swoim uniwersytecie. Zaabsorbowana pracą, trzymała Jacka na dystans.
Jego widok przypominał Olivii o jej niepowodzeniu. Nawet jeśli Jack udawał, że
nie zależy mu na dzieciach, ona wiedziała swoje.
Jack zaś był dumny z zawodowych dokonań Olivii, ale jego zdaniem zbyt du-
żo brała na swoje barki. Uważał, że powinna odpocząć.
Ona z kolei bała się nawet myśli o przerwie w pracy. Prowadziła swoje wy-
kopaliska, a Jack swoje. Bywało, że latem rzadko się spotykali. A gdy już znaleźli
się w domu w tym samym czasie, mijali się. Tak było łatwiej.
Kiedy Jack przyjął propozycję Uniwersytetu Kalifornijskiego, by zostać tam
szefem wydziału archeologii, Olivia z nim nie pojechała. Każdemu, kto ją o to py-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl