1096. DUO Maynard Janice - Tylko jedna noc, e-book, Gorący Romans

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Janice MaynardTylko jedna noc?Tłumaczenie:Anna BieńkowskaROZDZIAŁ PIERWSZYW sobotnie wieczory Silver Dollar zwykle pękał w szwach. Dylan Kavanagh powiódł po salibadawczym spojrzeniem, rejestrując najdrobniejsze szczegóły. Nowożeńcy przy stoliku numer sześć.Gość notorycznie nadużywający alkoholu, którego niedługo trzeba będzie wyprosić. Dziwnienerwowy chłopak, który chyba zamierza posłużyć się sfałszowanym dowodem.Przy masywnym drewnianym barze – pochodzącym z początku dziewiętnastego wieku i ocalonymz budynku w Kolorado – komplet klientów popijających drinki i jedzących orzeszki. Od razu wyłowiłwzrokiem turystów. Po pierwsze, znał miejscowych, po drugie, przybysze rozglądali się ciekawie,wypatrując znanych twarzy.Zachodnia część Karoliny Północnej z wielu powodów przyciągała ludzi. Była popularnymmiejscem na rodzinne wakacje. Wabiła pięknem krajobrazu i stanowiła idealne tło dla produkcjifilmowych. Eleganckie Silver Glen, rodzinne miasto Dylana, wiele razy gościło gwiazdy ekranu. Niedalej jak tydzień temu słynny hollywoodzki reżyser postanowił kręcić tu film o wojnie secesyjnej.Dylan skrzywił się w duchu. Świat filmu był mu absolutnie obojętny i celebryci nie robili na nimwrażenia. Nieważne, ilu z nich wpadało na drinka czy posiłek. Jak już raz się sparzył, to dmuchał nazimne.Nieoczekiwanie zdał sobie sprawę, że bezwiednie przygląda się scenie, która powinna dać mu domyślenia. Kobieta siedząca przy końcu baru w niepokojącym tempie wychylała kolejnego drinka.Dziwne, że Rick, główny barman, dotąd nie zainterweniował.Wszedł za bar. Za ladą uwijało się jeszcze dwóch barmanów. Trzy kelnerki obsługiwały gości,zbierając zamówienia i roznosząc potrawy.Stanął obok Ricka i klepnął go po ramieniu.– Ta pani w różowym chyba ma dość – rzekł cicho. – Lepiej daj jej na wstrzymanie. – Kobietarobiła wrażenie osoby mocno zdesperowanej.Rick uśmiechnął się, wprawnie szykując drinki.– Spokojnie, szefie. Pije tylko truskawkowe daiquiri, bez alkoholu.– Aha. – Na dworze żar lał się z nieba, ale tutaj, w klimatyzowanym wnętrzu, panował przyjemnychłód, a ona nadal sączyła drinka.Dylan kiwnął głową i wycofał się zza baru, by nie utrudniać pracy barmanom.– Idź do domu, szefie. Damy sobie radę. – Przysadzisty mężczyzna mówiący z lokalnym akcentemznakomicie nadawał się na głównego barmana. Był profesjonalistą. Ani on, ani pozostali pracownicynie potrzebowali czujnego oka właściciela.Rzecz w tym, że Silver Dollar był jego oczkiem w głowie. Miał dwadzieścia lat, gdy kupił staryzrujnowany budynek, wyremontował go i otworzył knajpkę, obecnie jeden z najlepiej prosperującychbiznesów w Silver Glen.Już wtedy był bardzo zamożny. Nawet gdyby restauracja splajtowała, nadal byłby bogaty. Mógłbynie pracować i do końca życia opływać w dostatki, ale matka nauczyła go i jego sześciu braciszacunku do ciężkiej codziennej pracy.Chociaż trzymało go tu coś innego. Powody były bardziej złożone. Ten bar to dowód, że w życiudo czegoś doszedł, nie okazał się przegrany.Nie lubił wracać myślami do wczesnej młodości, bo tamte lata były dla niego koszmarem. Późniejmusiał pogodzić się z faktem, że w nauce nigdy nie dorówna starszemu bratu. Bardzo to przeżywał.Aż do dnia, kiedy wreszcie poddał się i rzucił studia.Tu czuł się najlepiej. Odpowiadała mu niewymuszona atmosfera Silver Dollar, gdzie wciążrozbrzmiewał gwar i coś się działo. Tutaj mógł być sobą. Nikt nie wiedział o jego problemach, niktnie pamiętał o jego szkolnych porażkach. Nie był w stanie opanować materiału, co doprowadzało godo furii. Ten gniew i frustrację sprytnie maskował, pracując na opinię nieodpowiedzialnego łobuza.Aż do dnia, gdy natknął się na ten zrujnowany budynek. Wtedy odkrył w sobie pasję, dokonała sięw nim przemiana. Chodziło o coś więcej niż przywrócenie do życia zniszczonego domu –sprawdzenie siebie, pokazanie, że jest coś wart. Silver Dollar to jego osobista deklaracjaniezależności.Była sobota wieczór, a wcale nie miał ochoty wracać do domu. Zakończył poprzedni związeki chwilowo był sam. Wolał być tu, niż siedzieć w domu i oglądać telewizyjne powtórki. Lubił byćwśród ludzi. Po prostu. Znów popatrzył na zagadkową klientkę w różowej bluzce.Rick miał rację: pora wracać do domu. Przyjemnie posiedzieć w knajpie, ale życie to nie tylkopraca. Jednak nim wyjdzie, powinien zainteresować się tą tajemniczą kobietą. Kiedy obok niejzwolniło się miejsce, uznał to za znak. Miał w żyłach domieszkę irlandzkiej krwi i wierzył w takierzeczy.Samotna kobieta przy barze nie była tu niczym niezwykłym. Jednak te, które zwykle widywał,zachowywały się inaczej, szukały przygody. Ta wydawała się odcięta od otaczającego ją świata.Wzrok miała wbity w kolorowy napój. Ostrożnie usiadł po jej lewej stronie i dopiero teraz zobaczyłcoś, czego nie dostrzegł z poprzedniego miejsca.Trzymała na kolanach dziecko.Niemowlę. Ułożone na prawej ręce, spało spokojnie. Dziewczynka, sądząc po różowej kokardcena ciemnym loczku. Pożałował swojego impulsywnego zachowania. Błyskawicznie ocenił sytuację.Jest bardziej skomplikowana, niż myślał. Najlepiej się wycofać. Wiele razy spieszył ludziomz bezinteresowną pomocą i nikt tego nie doceniał. Co gorsza, często obracało się to przeciwkoniemu.Nie zauważyła jego obecności, chociaż siedzieli obok siebie. Powinien wstać i odejść, tonajlepsze rozwiązanie. Kobieta postawiła kieliszek na blacie. Cichy dźwięk, jaki wyrwał się z jejpiersi, nie pozostawiał złudzeń. Płakała albo zaraz zacznie płakać.Nie mógł spokojnie patrzeć na kobiece łzy. Pod tym względem był jak wszyscy mężczyźni.Wychował się bez sióstr, a ostatni raz widział płaczącą mamę na pogrzebie taty, przed laty. Tymbardziej chciał uciekać.Jednak coś nie pozwoliło mu odejść. Jakaś głęboko ukryta rycerska potrzeba niesienia pomocy.I ulotny kobiecy zapach kojarzący się w różanym ogrodem otaczającym należący do brata eleganckihotel Silver Beeches na szczycie wzgórza.Zastanawiając się, co powinien zrobić, uważnie przyjrzał się jej z boku. Siedziała, więc trudnobyło ocenić jej wzrost. Raczej średni. Spodnie khaki i bladoróżowa koszulowa bluzka. Ciemnewłosy upięte w niedbały koński ogon odsłaniały delikatny profil i lekko uniesioną brodę.Było w niej coś znajomego. Może dlatego, że przypominała aktorkę Zooey Deschanel, choć niemiała jej uśmiechu i radości życia. Przeciwnie, wyglądała na wyczerpaną. Lewą dłoń położyła nablacie, zaciśniętą w pięść. Nie miała obrączki. Co o niczym nie świadczy.Wstań. Odejdź stąd.Podświadomość bardzo chciała mu pomóc, jednak czasami mężczyzna musi zachować się pomęsku. Krzywiąc się w duchu, pochylił się w stronę tajemniczej nieznajomej, by przekrzyczećmuzykę i gwar.– Przepraszam panią. Nazywam się Dylan Kavanagh, jestem właścicielem tego baru. Dobrze siępani czuje? Mogę w czymś pomóc?Gdyby nie trzymała Cory tak mocno, z wrażenia by ją upuściła. Przeżyła szok, słysząc głos Dylana.Była tak zaskoczona, że zapomniała o rozpaczy i zmęczeniu. Słyszała, że Silver Dollar należy doniego, dlatego tu weszła, z czystej ciekawości. Nie sądziła, że go zastanie.Podniosła na niego wzrok, zagryzła wargę.– Cześć, Dylan. To ja, Mia. Mia Larin.Zdumienie, jakie odmalowało się na jego twarzy, nie było dla niej miłe. Dylan szybko sięopamiętał.– O Boże, Mia Larin. Co cię przyniosło do Silver Glen?Rzeczowe pytanie. Wyjechała z miasta zaraz po maturze. Dylan miał wtedy osiemnaście lati rozsadzała go energia. Ona miała szesnaście i z lękiem patrzyła w przyszłość. Iloraz inteligencjiniemal sto siedemdziesiąt, nieprzystosowana społecznie. Gdy zaczęła studia, rodzice sprzedali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl